Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-12-2022, 15:55   #81
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
W pobliżu Iron Mountain, Missouri.
Około 15:00.

Lilly Morrey, zwana też "Śrubą", poprowadziła towarzystwo do swojej norki, a właściwie to domu, znajdującego się na totalnym zadupiu, ukrytego dosyć dobrze w małym lasku. W pobliżu było i parę innych, rozpadających się domków, oraz przyczep kempingowych, i małych gospodarstw… była nawet i rzeczka.

Dom był nawet dosyć duży, i miał i garaż, gdzie akurat na czas schowano auto, bowiem nadciągnęły ciemno-żółte chmury, po czym lunęło… kwaśnym deszczem!


- Tutaj uważajcie, na drugi z dołu schodek nie stawać, tam jest mina! - Wyjaśniła im dziewczyna, gdy wchodzili na werandę. Parę osób zamrugało oczami.

Gdy zaś stali już przed głównymi drzwiami, Lilly zapukała w nie mocno kilka razy, po czym się głośno wydarła:
- JJ! To ja, Lilly! Nie strzelaj! Są ze mną przyjaciele! Do nich też nie strzelaj! To są przyjaciele! Potwierdź!
- PRZYJACIELE - Rozległ się mechaniczny głos z wnętrza domu - POTWIERDZAM.
- No to otwieraj drzwi! - Powiedziała Lilly, lekko się uśmiechając do towarzystwa przy niej.
- OTWIERAM. POTWIERDZAM.

Rozległo się sporo zgrzytów, otwieranych licznych zamków, i nawet chyba jakiejś ciężkiej zasuwy, i w końcu można było wejść…

Blaszak. Taki sam, jak te które rozwalili na polu, ratując "Śrubę". Mechaniczny wytwór Alexy, którego jedynym zadaniem była likwidacja ludzi. Ich wróg, bezlitosny, wredny, znienawidzony… a tutaj był bodygardem Lilly?? Czegoś takiego nie widział jeszcze żaden z nich. Robot miał na sobie fioletową marynarkę i słomiany kapelusz, kilka wisiorków, i… strzelbę gładkolufową, z której do nich celował!!
- Opuść broń - Powiedziała Lilly, wchodząc jakby nic do środka.
- POTWIERDZAM - Zakomunikował "JJ", po czym skierował lufę broni ku podłodze.
- Stań przy oknie, i obserwuj drogę - Dodała "śruba", wskazując palcem odpowiednie okno, a przy kolejnym "potwierdzam", Blaszak tam poszedł, i po prostu stał nieruchomo przy oknie, wypatrując…

- No chodźcie, chodźcie! - Lilly gestem ręki, zapraszała resztę, by wchodzili do domu - Chcecie coś zjeść? Napić się? Mam wodę, mam bimber, który sama pędzę. Mam racje żywności, mam i nawet świeże rybki z rzeczki!

Salon, kuchnia, korytarz… na parterze domu wszystko było zagracone masą rupieci, głównie mechanicznych, ale i elektronicznych. Różne części komputerowe, druty, kable, masa wszelakich dupereli, całe ich góry, zostawiające w sumie jedynie "dróżki" do przejścia.

- Amy z daleka od robota - Warknęła Evelyn, zgarniając małą w jakiś przeciwległy kąt, co do blaszaka… na którego zresztą Pepsi warczała.

~

Lilly miała jedzenie i picie, miała nawet prąd, i wodę do mycia! Całkiem nieźle się tu urządziła, i widać było, iż zna się na "śrubkowaniu", oraz nawet na komputerach.


Można więc było się rozsiąść w spokoju, coś przekąsić, i odpocząć. No i przeczekać ten cholerny kwaśny deszcz, który… był naprawdę niebezpieczny, gdzie bowiem spadał, tam wyraźnie widać było, jak paruje, co oznaczało tylko jedno - on był po części naprawdę kwasem!








***
Komentarze jeszcze dzisiaj.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 23-12-2022, 15:26   #82
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Zaraz zrobię wam wszystkim coś do jedzenia, ale najpierw... - Lilly zaczęła grzebać coś w szafce, najpierw jednej, później drugiej, aż w końcu z zadowoleniem coś znalazła. W ręce miała jakąś płytę opisaną markerem, którą zaraz włożyła do odtwarzacza i podsunęła ekran TV do małej Amy. Jeszcze jedno trzaśnięcie sprzętu, lekka regulacja obrazu, głośności i zadziałało! Na ekranie zaczęły pojawiać się animowane postacie, pojawiły się głosy... The Looney Tunes Show! Zadowolona z siebie "Śruba" wyszczerzyła zęby, a chyba, żeby wznieść toast za udane podłączenie sprzętu, sięgnęła do następnej szafki, gdzie zaczęła wyciągać różnej maści szklanki oraz nalewać do nich solidne porcje przeźroczystego napoju z butelki.
- Thomas, Mach, porozdawajcie wszystkim! - Zachęciła mężczyzn do zajęcia się napojami. - Oczywiście poza małej! Tooo... domowy bimberek, poczęstujcie się!
Szykowała się ciekawa impreza powitalna. Przynajmniej tak wyglądało na pierwszy rzut oka, a Thomas nie zamierzał się wyłamywać ani psuć nastroju. Przejął z rąk Lilly dwie szklanki i podał je Evelyn i Dove.
- Dla Amy też znajdziesz coś ciekawego do picia? Neutralnego, że tak powiem? - zwrócił się do gospodyni.
- Hmm… mleko już się skończyło… ale może jakiś soczek się jeszcze gdzieś zapodział… - Podrapała się po głowie. - Muszę sprawdzić w kuchni! To nalejcie do końca wszystkim, a ja pójdę tam, wstawię od razu kolację do grzania! - Wypaliła Lilly, szybko wyskakując z pokoju i kierując się do kuchni.
- Mach, polejesz? - spytał Thomas, gotów przekazać obowiązki 'nalewacza' w ręce konowała. - A ja pomogę naszej gospodyni.

Konował parsknął śmiechem na propozycję Thomasa, który ewidentnie chciał być sam na sam z młodą gospodynią owego sympatycznego schronienia. Machnął ręką.
- Tia tia, jasne - stwierdził konował. - Poleję i idę spać. Zamiast imprezy wolę wypocząć. Mach polał, wypił za powodzenie i stwierdził, że walnie się gdzieś na boku spać. Hałasy jednak telewizora przeszkadzały mu. Nie był przyzwyczajony. Grunt właśnie, że wszyscy bezpieczni, ocenił zadowolony spod półprzymknietego oka obserwując co się dzieje wokoło oraz całą właściwie imprezę.

W kuchni Lilly wyciągnęła z szafki kilka porcji żarcia z puszek, które włożyła do garnka z wodą i wstawiła na piecyk, by zaczęło się podgrzewać. Po tym dopiero zaczęła przegrzebywać szafki kuchenne w poszukiwaniu czegoś do picia nadającego się dla małej, ale było to już trudniejsze zadanie, bo sama preferowała albo wodę, albo napoje procentowe.
- Można ci w czymś pomóc? - spytał Thomas, który stanął w progu kuchni.
- Jak możesz, to przyszykuj talerze i spróbuj dobrać jakoś sztućce… chyba, że wolicie jeść z puch. - Odparła “Śruba”, grzebiąc w kolejnej szafce, aż w końcu trafiła! Mały soczek jabłkowy w szklanej butelce, za mały, by otwierać na jakąś popitę, więc jeszcze przetrwał. - I podaj to małej, jak będzie chciała, to przelej do szklanki. - Podała Thomasowi butelkę i sprawdziła, jak się grzeje ich jedzonko.
Thomasowi co prawda było obojętne,czy jedzenie było w puszce czy na talerzu, ale uznał, że warto potraktować kolację jako w miarę uroczystą, więc wyciągnął z oszklonej szafki stosik talerzy, a z jednej z szuflad - garść noży i widelców.
- Już, zaraz - powiedział.
Odstawił naczynia na stół, a potem wziął i otworzył butelkę. Wyciągnął szafki szklankę i przelał do niej sok.
Powąchał.
- Ładnie pachnie. - Uśmiechnął się do Lilly, a potem przeszedł do pokoju.
- Amy... - Podał dziewczynce szklankę z jabłkowym sokiem.
- A. Co. To? - Powiedziała mała, pomagając sobie dłońmi, używając ich do języka migowego.
- Sok. Z jabłek - odpowiedział. - Bardzo ładnie pachnie. Spróbuj.

Powąchała, spróbowała, skrzywiła się.
- Pfu… - Oddała szklankę.
- Szkoda - powiedział. - Będzie woda - zrymował niechcący. Amy pokiwała jedynie potakująco głową, po czym wróciła do oglądania bajek na tv…

Po chwili Thomas ponownie był w kuchni. Odstawił szklankę bez wdawania się w szczegóły.
- Co dziś poleca pani domu? - spytał żartobliwym tonem.
- W małżeństwo się bawicie, czy co? - W kuchni zjawiła się Evelyn, z durnym uśmieszkiem, jarając fajkę.
- Dopiero zaczynamy.... chcesz się przyłączyć do zabawy? - odparł Thomas.
- Ehhh… nie - Eve przewróciła oczami, po czym jednak zaparkowała tyłek na blat kuchenny, i kiepowała do zlewu, przypatrując się "kucharzeniu" Lilly.
- Co do małżeństw, to ktoś z waszej ekipy tworzy jakąś parę? - Z ciekawości zapytała Lilly, pilnując podgrzewających się w wodzie gotowych dań, nie miała zbyt wiele już do roboty.
- Ja nic o tym nie wiem - odparł Thomas. - Raczej wszyscy są do wzięcia... ale o zainteresowaniach poszczególnych osób nic nie wiem. Jak na razie to nie było tematem naszych rozmów przy obozowych ogniskach - zażartował.
- A coś z nimi nie tak, że w ogóle się za nich nie zabieracie? - Zaśmiała się "Śruba", pytając Eve i zerkając niedyskretnie na Thomasa.
- Amy jest za młoda, a Eve pilnuje swojej siostry - odpowiedział Thomas z uśmiechem. - A panami nie jestem zainteresowany - doprecyzował swą orientację seksualną.
- ...ale i tak gania za każdymi cyckami, co na drzewo nie spieprzają - Dodała Evelyn z wieeeelce szerokim uśmieszkiem do Lilly.
- Nie za każdymi. - Thomas pokręcił głową. - Ale nie będę się spierać o drobiazgi.
- Drobiazgi? Czyli małych cycków nie lubisz? - Zaśmiała się Śruba.
- Małe zgrabne cycuszki zawsze są mile widziane. I nie tylko widziane... - dodał, bez skrupułów przypatrując się 'atutom' rozmówczyni, które to atuty do małych bynajmniej nie należały. - Większe również.
- Czy mam już szukać drzewa, na które mam spieprzać? - Zapytała Lilly, nawiązując do wcześniejszych słów Evelyn.
- Tylko jeśli odczuwasz gwałtowną potrzebę ucieczki - odparł.
- Wolałabym najpierw skończyć grzać jedzonko, zjeść, a później się zobaczy, czy trzeba będzie uciekać. - Obróciła się, sprawdzając, jak ciepła jest woda w garnku. - Ał! Chwila i będzie gotowe!
- Na wszystko, ponoć, jest czas i miejsce - zgodził się z rozmówczynią - a ciepłe jedzenie jest zdecydowanie lepsze, niż zimne. Chyba że chodzi o lody - dodał z lekkim uśmiechem.
- Och, ponoć kiedyś ludzie mogli jeść lody praktycznie codziennie, a teraz bardzo ciężko o nie, chętnie bym dała małej jakiegoś, ale nie mam. - Zmartwiła się Lilly. - Mam nadzieję, że nie będzie wybrzydzać na wieprzowinę z warzywami i ryżem…
- Miałem maszynkę do lodów - przyznał Thomas. - A mała do tej pory nie wybrzydzała na to, czym ją częstowaliśmy.
- Stałam się niewidzialna! - Powiedziała nagle Evelyn, patrząc na Thomasa, gasząc fajek w zlewie - Albo coś…? Więc sobie pójdę, a wy możecie śmiało dalej o cyckach i lodach gadać…
- Ależ w każdej chwili mogłaś się wtrącić do rozmowy. - Thomas przeniósł wzrok na Eve. - Wszak jeden i drugi temat jest ci znany.
- Po co mam cokolwiek odpowiadać, skoro robisz to za mnie, nawet gdy jestem pytana z imienia przez Lilly? - Powiedziała Eve.
- Z imienia? - zdziwił się Thomas. - No to uprzejmie przepraszam, nie usłyszałem.

Evelyn wzruszyła ramionami, po czym już wyszła z kuchni…
- Poszła akurat, jak pojawiła się robota, haha! - Zaśmiała się Lilly. - Bierz się za otwieranie puch z jedzonkiem i ładuj na talerze. - Dziewczyna sama szczypcami wyciągała gorące puszki z wody, kładąc je na blacie kuchennym.
- Lepsze to, niż gdyby miała przeszkadzać lub krytykować - uśmiechnął się Thomas. Wziął otwieracz do puszek i, wykorzystując jakiś ręcznik zamiast kuchennej rękawicy dla ochrony przed nadmiarem ciepła, zabrał się do roboty.

Jakiś czas później, wspólnymi siłami Lilly i Thomasa, wszystkie talerze były przygotowane. Zaczęli je roznosić tam, gdzie byli rozlokowani ludzie w pokoju, gdzie wszyscy się zebrali - niestety duży stół, jaki kiedyś był w zajętym przez “Śrubę” i jej chłopaka domu, nie wytrzymał próby czasu… albo czegoś innego.
- Hej, Mach, porcja też dla ciebie! - Powiedziała głośniej do próbującego spać mężczyzny, po czym zwróciła się już do wszystkich. - Mam nadzieję, że trochę mi to pozwoli się wam odwzajemnić za uratowanie mnie. Jeszcze raz dziękuję. A teraz smacznego! - Powiedziała, po czym sama już będąc głodna, czując zapach jedzenia w kuchni, zabrała się za pałaszowanie swojej porcji, pokazując przy okazji, że puszkowe jedzenie… cóż, było jakie było, ale głód był najlepszym środkiem na nabranie apetytu.
- Dziękuję - konował wziął od niej jedzenie. Skoro nie udawało mu się przedrzemać, mógł równie dobrze zjeść. Nawet było smaczne. - Smacznego. Dziękuję - powtórzył. - Przyznaję, że robi pani naprawdę smaczne jedzenie oraz wierzę, że Thomas świetnie kucharzył przy pani - zażartował sobie.
- O tak, pilnowanie wody, trudna sprawa! - Zaśmiała się Lilly do konowała. - Cóż, lepsza jestem w przygotowywaniu napojów, niż bardziej stałego pokarmu, więc jesteśmy zmuszeni zdać się na to, co serwują nam puszkowi kucharze. Zresztą i tak wszelkie świeższe składniki mi się skończyły, bo jak mówiłam, mój chłopak miał przyjechać z zakupami…
- Puszki jakoś przynajmniej pozostały jeszcze z wcześniejszych czasów - skomentował konował. - Ale te są niezłe, naprawdę niezłę. chyba wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni je wcinać ze smakiem, chcemy czy nie. Jeśli ktoś uważa inaczej przy obecnej sytuacji, byłby śmieszny.
Darowanemu jedzeniu nie patrzy się na etykietę, pomyślał Thomas, zajmując się, podobnie jak inni, za jedzenie.
- Pod takim światłym przewodnictwem gotowanie to nic trudnego. - Mrugnął do Lilly.
- No… pożartowaliśmy sobie, wracajmy do jedzenia, nie po to grzałam, żeby jeść zimne. - Odparła Lilly, lekko już zmieszana, czy wszyscy czasem nie stroją sobie z niej żartów.
- Nie, serio... Od wyjazdu z Chicago nie jedliśmy w takich dobrych warunkach - powiedział Thomas. - Za udane spotkanie - powiedział, unosząc szklankę z bimbrem. Konował się przyłączył wznosząc kubeczek. Nie wlał tam zbyt wiele, ale zawsze coś na swoim języczku.
- Za udane! - Z nieco poprawionym humorem odpowiedziała Lilly. Dalej kontynuowała jedzenie, zerkając przede wszystkim, czy smakuje ono Amy.
 
Kerm jest offline  
Stary 23-12-2022, 15:41   #83
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Bimber smakował okropnie. Po prostu… obrzydliwie. Aż Dove go wprost wypluła na podłogę.
- Dajesz nam kwas z akumulatora do picia, czy jak?? - Powiedziała Eve.

A Amy jadła spokojnie, caaaaały czas wpatrzona w tv…
- Jaki kwas z akumulatora… - Z niezadowoleniem Lilly spróbowała jeszcze raz smaku bimbru. - No nie jest to ambrozja, ale robię, co mogę, żeby smakowało…
- Najważniejsze, że ma moc - powiedział Thomas, chociaż w zasadzie zgadzał się z Eve co do smaku podanego na stół trunku.
- Nie wiem, może sama już się przyzwyczaiłam do takiego smaku… - Zasmucona powiedziała Lilly, nie chcąc dalej się tłumaczyć z tego, że w domowych warunkach ciężko coś takiego produkować. - Może inna partia będzie lepsza… - Poszła na chwilę do innego pokoju, skąd przyniosła kolejną butelkę bimbru. - Kto spróbuje, czy ta lepsza? - Uśmiechnęła się do wszystkich.
- Dawaj - powiedział Thomas, który przed chwilą spłukał smak bimbru solidnym łykiem wody. A nuż Lilly ma rację? Poza tym... chyba nic gorszego nie mogło mu wpaść w ręce.
- Lepiej nie - uznał Mach ciesząc się nalaniem sobie tylko niewielkiego łyczka.

Kto nie ryzykuje, szampana nie pije...
Co prawda Thomas znał szampana tylko z obrazków, ale sens powiedzenia rozumiał. Na wszelki jednak wypadek nalał sobie tylko trochę trunku lokalnej produkcji.
- Polej no z tej nowej flaszki, może będzie lepsze… - Powiedziała Evelyn do Lilly, i po chwili spróbowała innego rodzaju bimbru, i pokiwała głową - Ten jest dobry, tak… Mach, nie bądź cipa, spróbuj, to się już nadaje do picia! - Wyszczerzyła zęby do ich konowała.
- Czasem coś nie wychodzi, proste - Wzruszyła ramionami Dove.
- Jedno na handel, inne do picia - zażartował Thomas. - Wasze zdrowie, piękne panie.
- Ale tylko spróbuję - konował troszkę faktycznie siorbnął. - Faktycznie, nie najgorsze. Spokojnie szło wypić, bo tamto to pasuje głównie jako płyn przeciwzamarzający wycieraczek.
Wypił jeszcze łyczek, ale generalnie po prostu miał ochotę wypocząć, nie zaś nawalić się.
- To dobrze, że ten wam smakuje… - Odpowiedziała Lilly, popijając sama jeszcze stary, niedobry bimber, ale szkoda było, żeby się zmarnował.
 
Kelly jest offline  
Stary 26-12-2022, 17:29   #84
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Powiedzieć "smakuje" to byłaby znaczna przesada, ale w porównaniu z zawartością pierwszej flaszki drugi bimber był naprawdę niezły.
- Zostaw to... - powiedział do Lilly. - Może odstąpisz nam kilka butelek? - zaproponował. - W dalszej drodze z pewnością trafimy na kogoś, dla kogo ważniejsza jest moc, niż smak.
- Albo się wykona koktajle Mołotowa - wrzucił Mach.
- To ten bimber jest łatwopalny?? - Powiedziała głośno Dove, wielce zaskoczona.
- Skojarzyłeś z tymi dzikusami, co nas napadli? - Thomas spojrzał na Macha. - Alkohol się pali - przeniósł wzrok na Dove - ale nie jestem pewien, czy ten ma aż tyle mocy. Poza tym... chyba lepiej tym handlować, niż coś czy kogoś podpalać.
- Zawsze można go ponownie przepuścić aparaturą. Powinien nabrać mocy - przypuszczał konował.
Thomas uważał, że alkohol lepiej używać w bardziej szlachetnych celach, niż palenie go, ale nie miał zamiaru dyskutować na ten temat.
- Dobra, dobra, się pomyśli jeszcze, co z moim bimbrem, wolałabym, aby był pity, ostatecznie można nim też odkażać rany i tym podobne… ale podpalać? - Lilly zrobiło się trochę smutno, że tak chcą potraktować jej wyroby, zmieniła więc temat. - Deszcz nie odpuszcza, więc po jedzeniu może warto byłoby się wykąpać. Mam prysznic, ale przy tylu osobach może zabraknąć wody, jeśli będziemy kąpać się pojedynczo, więc może… ktoś do mnie dołączy? Myślę, że zmieszczą się nawet trzy osoby! - Jej twarz znowu nieco się rozpromieniła, a patrzyła teraz głównie po Machu i Thomasie.
- Ja z przyjemnością - powiedział Thomas, który i tak zgłosiłby się na ochotnika, nawet gdyby spojrzenie Lilly tego nie zasugerowało.
On z kolei spojrzał na pozostałych członków wyprawy, zastanawiając się, kto jeszcze skorzysta z zaproszenia.
Wszystko sensownie przedstawione wyglądało tak:
- gospodyni z Thomasem oraz Machem,
- siostry oraz Skarb,
- Laverne oraz Pepsi.
Chyba tak właśnie objawiał się rytm kąpania w zespołach dwu- trzyosobowych.
- OK - rzekł konował, jako specjalista swojego zawodu nie miał problemu przy nagich kobiecych ciałach. Ciekawe jak Nakpena, pomyślał, czy znalazł schronienie przy takich opadach. - Wobec tego chodźmy. Solidna kąpiel na pewno wszystkim się przyda. Szczerze rzeknę, wcale nie liczyłem na kąpielową przyjemność podczas takiej karkołomnej wyprawy.
- Haha, masz na myśli karkołomną wyprawę do mnie, czy w ogóle waszą wyprawę? Mam nadzieję, że czasem się kąpiecie? - Rozbawiona Lilly zapytała konowała, wstając i udając się z ochotnikami do pomieszczenia, gdzie znajdował się wskazany wcześniej spory prysznic. Trzeba było zajść na poddasze, gdzie wręcz kąpało się przy oknie, choć teraz pokazującym niezbyt przyjemną pogodę na zewnątrz.
- Owszem, kąpiemy się - rzekł Mach. - Zaś miałem na myśli naszą wyprawę. Ale oczywiście cieszymy się mogąc się umyć, albowiem nei zawsze jest taka szansa czystości.
- W ostatnich dniach okazji do porządnej kąpieli nie mieliśmy za dużo - dodał Thomas.


Całość pomieszczenia łazienki była dość zadbana, w znacznie lepszym stanie, niż to, jak dom wyglądał z zewnątrz. Po wbiegnięciu do pomieszczenia, Lilly od razu zaczęła się rozbierać, bez krępacji pokazując mężczyznom swe nagie ciało, wręcz uśmiechając się do nich, gdy zauważyła na sobie ich wzrok.
- Pięknie - powiedział Thomas, nie precyzując, czy chodzi o łazienkę czy ciało gospodyni.
Obserwował dziewczynę do chwili, gdy ta zrzuciła z siebie ostatnią część bielizny, a potem poszedł w jej ślady i również zaczął się rozbierać.
- Umyć ci plecy? - spytał, ściągając spodnie i nie odrywając wzroku od Lilly.
Mach jakoś nie potrafił opanować śmiechu. Zwyczajnie rozebrał się oraz zaczął myć starając się nie patrzeć wokoło. Raczej chyba lepiej było pozostawić ich osobno samych.
- Może za chwilkę… zacznij od umycia siebie! - Odparła Lilly do Thomasa, bowiem oprócz być może jakiejś rozrywki, zależało jej na tym, by wszyscy skorzystali z kąpieli. - Mach, coś nie tak? - Zapytała także drugiego mężczyznę, który zdawał się być jakby na uboczu.
Thomas nie czekał na odpowiedź kompana i zaczął zmywać z siebie trudy podróży., uważając na bandaż, kryjący resztki śladów starcia z 'dzikusami'.
- Nie, wszystko OK, zachciało mi się śmiać po prostu, a to przy naszych niełatwych czasach nieczęsta sprawa - konował rzekł wesoło, choć potem chwilę spochmurniał. - Wszystko świetnie, jesteś bardzo gościnną oraz fajną dziewczyną, zaś jesteśmy ugoszczeni tak, jak nie pamiętam. Więc uśmeichnąłem się z tego oraz innego jeszcze czegoś. Ale teraz przypomniałem sobie, że nasz były współpracownik ruszył na własną rękę. Skori taki fatalny opadajacy kwas mamy na zewnątrz, liczę, że choć pozostawił nas, wyszukał jakieś schronienie. Ale cóż, tobie się należą słowa uznania.
Mówił to myjąc się oraz wreszcie zaczął patrzeć na seksowne ciało kobiety. Zaiste niezła panienka, zaiste naprawdę i fajna i sexi i jeszcze gościnna.
- To nie znowu tak, że każdego bym ugościła, ale… uratowaliście mi chyba życie, w końcu by mnie dopadły te skur… - Nie dokończyła słowa, mając wściekłą minę Lilly, ale tylko przez moment, bo obaj mężczyźni widzieli, że zerkała po ich mytych właśnie w dość skąpo lejącej się z prysznica wodzie ciałach i twarz dziewczyny wyrażała zadowolenie z widoków, jakie miała po obu stronach. - Jestem wam bardzo wdzięczna za ratunek. No i szkoda, że wasz… współpracownik tak nagle was opuścił… ale może… mogłabym do was dołączyć? Mój chłopak nie wraca, mi kończą się zapasy, a wy również jesteście fajni, pomogliście mi, nawet nie wiedząc, kim jestem… - Spoglądała to na Macha, to na Thomasa, powoli myjąc swoje nagie ciałko.
- Dla mnie OK - Mach skinął głową. - Mieliśmy spore problemy i ruszamy jeszcze noooo sporo mil. Może być niebezpiecznie, no i musi się jeszcze reszta wygłosić. Nie wiesz, po co ruszamy oraz gdzie, naprawdę chcesz więc? - właściwie jeśli jej facet nie wracał zaś okolica była agrożona przez puszki, pewnie miała pojęcie, że znajdą ją kiedyś. Wartało jakoś prysnąć zanim nastąpiłby ten właśnie fakt.
Thomas bez skrępowania przyglądał się Lilly. Wyglądała na rozsądną kobietę, potrafiącą radzić sobie w różnych sytuacjach, a uroda i budowa ciała stanowiły kolejny plus.
- Ja nie mam nic przeciwko temu - powiedział, na moment zatrzymując wzrok na biuście Lilly - a dziewczyny z pewnością się ucieszą, że będą teraz w większości - zażartował. - A moim zdaniem ruszenie z nami będzie rozsądniejsze, niż czekanie tutaj na nie wiadomo co.
- Dzięki chłopaki! - Ze sporym uśmiechem odpowiedziała Lilly. - Wiem, że jeszcze reszta, ale już to, że wy chcecie… cieszę się! - Powiedziała, po czym mimo nagości i lekko śliskiego od wody podłoża prysznica, przytuliła najpierw Macha, który pierwszy się wypowiedział, a po tym i Thomasa, po czym odstąpiła też od niego i kontynuowała mycie, przechodząc już do dolnych części ciała.
- To było zdecydowanie przyjemne - powiedział Thomas, na którego ten uścisk podziałał jeszcze bardziej... mobilizująco. A obecność Macha jakoś w tym nie przeszkadzała. - To co z tymi plecami? - spytał z lekkim uśmiechem. - Mam zdecydowanie czyste ręce.
- Ufffffff wykąpałem się - stwierdził konował. Zabrał się za wycieranie. Raczej atmosfera niespecjalnie mu pasowała podczas kąpieli, chociaż fajnie było się całkowicie opłukać. Kobieta była miła oraz sexi, ale nie chciał być obecnym przy całej zagrywce kompana. Wycieranie się, ubranie, wybycie, taką właśnie planował zrealizować koncepcję.
- No teraz już tak! - Odpowiedziała z uśmiechem Thomasowi na pytanie o plecki i odwróciła się do niego tyłem, po czym już z nieco smutniejszą miną spojrzała na Macha. - Jak coś, to mi nie przeszkadza, byś mnie też z drugiej strony… umył… - Zwróciła się do szybko uwijającego się z myciem i dalszymi czynnościami konowała, jakby chciał już ich opuścić.
Thomas nie miałby nic przeciwko temu, by umyć Lilly z obu stron, ale połówka dziewczyny też mu wystarczała, szczególnie że jej tyłeczek był bardzo kształtny i kuszący. A przekroczenie miejsca, gdzie plecy się kończyły... mogło się zdarzyć.
Zaczął myć plecy dziewczyny, zastanawiając się równocześnie, czy Mach przyłączy się do zabawy, czy też zrejteruje.
- Podzielę się z tobą mydłem - zaproponował.
Zachowanie dziewczyny sugerowało, że może nie skończyć się na samym myciu, ale on nie był egoistą.
- Kolega się niewątpliwie tym szczegółowo zajmie - rzekł kobiecie konował wycierając się oraz ruszając ku reszcie grupy.
Thomas spojrzał na niego zaskoczony. Czegoś takiego się nie spodziewał.
- Nie podobam mu się, czy co? - Pytając Thomasa, lekko smutnawo zabrzmiała Lilly, bo właściwie poczuła się odtrącona przez Macha.
- Jeśli tak, to ma bardzo dziwny gust - odpowiedział. - Moim zdaniem - przyciągnął ją do siebie i przytulił, raczej w geście pocieszenia niż napadu namiętności - nic ci nie brakuje. Ładna, zgrabna...
- Oj, dziękuję… - Nieco rozchmurzyła się Lilly, choć za moment się roześmiała. - Czuję, że nie ściemniasz, żeby tylko mnie pocieszyć… Oj, mocno czuję… - Mówiła, wyglądając na zadowoloną z tego faktu, zresztą w miejscu, gdzie obecnie znalazł się wyprężony atrybut Thomasa, czyli obecnie na jej brzuszku i podbrzuszu, wręcz nieco mocniej przyciskała się do mężczyzny…
Dłonie Thomasa spoczęły na pośladkach dziewczyny.
- Zdecydowanie nie ściemniam... - szepnął jej do ucha, po czym skubnął wargami płatek ucha. - Śliczny tyłeczek - dodał.
- Mmm… - Mruknęła Lilly. - Brakowało mi mężczyzny… Przez cały miesiąc… Prawdziwy kutas… - Jej dłoń wsunęła się pomiędzy ich ciała, gdzie dłonią zaczęła przesuwać po członku Thomasa, sprawdzając jego twardość, długość, grubość.
- Moje biedactwo... - Thomas pogłaskał dziewczynę po tyłeczku. - Trzeba to będzie nadrobić...
Odsunął się odrobinę, po czym jedną dłoń przesunął na pierś Lilly. Obdarzył pieszczotą kształtny cycuś. - Masz jakieś specjalne życzenia?
- Specjalne życzenia, to mogłabym mieć, jakbym się ruchała codziennie… - Odparła uśmiechnięta Lilly. - Teraz, to po prostu chcę znowu poczuć w sobie kawał porządnego kutasa… - Dodała, lekko przygryzając wargę, jakby nie mogła się tego doczekać.
- A może najpierw wyliżę ci cipkę? A potem przejdziemy do konkretów? - zaproponował. - Będzie podwójna przyjemność?
- Wsadzaj mi go od razu… - Odparła Lilly, sama dłonią kierując penisa w stronę swojej cipki. - Po takim czasie bez faceta, sam widok dwóch nagich gości mnie wystarczająco podniecił… Zwłaszcza, że tak się wpatrywaliście w moje cycki… A poza tym, jeszcze inni muszą się wykąpać.
- Bo masz fajne cycki - odparł, równocześnie spełniając pragnienie dziewczyny, wchodząc powoli w wilgotną cipkę, równocześnie trzymając dziewczynę za tyłek.
- Ochh… - Wzdychnęła, gdy wpychał się w jej rzeczywiście wilgotny środeczek, unosząc przy okazji jedno udo, by ułatwić mu dostęp. - Już prawie zapomniałam, jak dobrze jest mieć coś żywego i ciepłego w cipce… - Złapała się mocniej jego pleców, by zachować większą stabilność.
Thomas nie zastanawiał się nad tym, czego używała Lilly po wyjeździe jej chłopaka. Ważne było tu i teraz…
Wszedł głębiej, a potem zaczął się poruszać. Najpierw powoli…
- Ochhh… - Dalej Lilly dźwiękowo z ust wyrażała swoje zadowolenie, jednocześnie składając całusy na tych częściach ciała mężczyzny, których akurat sięgały jej usta. - A ty kiedy ostatnio miałeś kutasa w cipce? - Zapytała z ciekawością.
Thomas przez moment nie odpowiadał, bardziej skupiając się na cipce Lilly, niż na tych, w które kiedyś wsadzał swego kutasa.
-Trzy dni temu… ale nie była taka gorąca jak twoja.
Swe zainteresowanie aktualnie penetrowaną cipką okazał zwiększając nieco intensywność pchnięć. I złapał mocniej tyłek dziewczyny.
- Mmm… więc wypierdol ją mocno, jak zasługuje moja gorąca cipka… - Znów wulgarnie odezwała się Lilly, jeszcze mocniej, wraz z intensywniejszymi pchnięciami, łapiąc się i wtulając w ciało Thomasa. Czuła się cudownie, znów mając w sobie jakiegoś członka i całe jej rozpalone ciało dawało o tym znać.
- Gdybyś… się… obróciła… to… bym… ci… jeszcze… bardziej… dogodził… - Thomas każde słowo akcentował mocnym pchnięciem.
Lilly była napalona i miała faktycznie gorącą, spragniona chłopaka cipkę..
- Haha! - Zaśmiała się Lilly i natychmiast się posłuchała, luzując uścisk i odwracając się plecami do Thomasa. Dłońmi złapała się ściany prysznica, a pupkę wypięła, na ile było to możliwe w pozycji stojącej. - To rżnij mnie, haha!
Takie życzenie Thomas mógł spełniać w każdej chwili… chociaż nie z każdym. Ale Lilly nie należała do tych wyjątków, więc Thomas bez wahania wbił się ponownie w wilgotną cipkę, wchodząc w nią na całą jej głębokość.
- Och… łał… potrafisz nieźle się jebać… - Powiedziała zadowolonym głosem Lilly, z dłońmi, a nawet nieco twarzą przyciśniętą do ściany. - No i masz do tego fajnego kutasa.
- Taka cipka zasługuje na najlepsze… - odparł. Trzymając ją mocno za biodra kontynuował dupczenie dziewczyny, wysuwając się nieco i gwałtownie wchodząc jak najgłębiej. - I… de… al… na...
- Cipka jak cipka, haha! - Znów zaśmiała się Lilly, ale zaraz przechodząc do coraz większych jęków rozkoszy. - Daj mi porządnego klapsa w tyłek! Ach! - Zawołała, twarzą przyciśnięta do ściany, ale tyłeczkiem starając się ruszać tak, by jeszcze bardziej nadziewać się na pałę Thomasa.

- Lubisz tak? - Pytanie było raczej formalnością, bo towarzyszył mu klaps, może nie najmocniejszy, który natychmiast trafił w prawy półdupek.
- O tak.. ach… nawet mocniej… - Odparła Lilly, wyglądająca na coraz bardziej zbliżającą się do osiągnięcia szczytu, po jej przyspieszonym oddechu, sapaniu, zaczerwienionym ciałku.
- W drugą dziurkę też lubisz? - Kolejny klaps, ciut mocniejszy, trafił w lewy pośladek.
- W końcu po coś chciałam was dwóch, nie? - Zachichotała Lilly, na moment tylko odwracając swoją uwagę od tego, co przeżywała, stymulowana przez penisa Thomasa. - Ja zaraz… ja pierd… - Jej uda mocno zacisnęły się, a mężczyzna poczuł, jak kobieta zalewa się bardzo obficie sokami.
- Chcesz... w... cipkę...? - spytał ledwo się powstrzymujący Thomas.
- Lepiej… poza… - Wysapała Lilly, mocno podpierająca się o ścianę i przeżywająca z przyjemnością swoje kolejne skurcze.
Thomas wysunął się szybko, sięgnął dłonią do mokrej cipki, a potem sokami zwilżył jej drugą dziurkę. I zaczął się w nią wsuwać... w miarę ostrożnie, powstrzymując nadmierny zapał.
- Achhh… - Jęknęła Lilly, mimo wszystko zaskoczona, gdy spory penis wepchał się w jej drugą, ciaśniutką dziurkę.
Thomas nie bardzo wiedział, czy owe "Achhh" oznacza zachętę, czy wprost przeciwnie, ale skoro dziewczyna nie uciekała z tyłkiem, kontynuował zdobywanie nowego terytorium.
- Oj, ty brutalku… - Powiedziała cicho, powoli odwracając do niego głowę, na której był uśmiech. - Lubię takich zdecydowanych facetów. Ogólnie wolę… ostrzej, hihi.
Mimo zachęty do 'ostrości' Thomas wolał zachować nieco ostrożności. Cipka cipce nierówna, tyłek tyłkowi też, a chociaż Lilly dawała swemu chłopakowi z przodu i z tyłu, to nie było wiadomo, czy tamten byl równie dobrze wyposażony jak Thomas.
Ponownie klepnął dziewczynę dziewczynę w pupę, tym razem jeszcze mocniej. A potem wsunął się głęboko.
Ta dziurka była gorzej przystosowana do dupczenia, ale za to ciaśniejsza i też dawała gwarancję uzyskania przyjemności.
Złapał dziewczynę mocno za biodra i zaczął się coraz szybciej poruszać.
- Och, całkiem wytrzymały jesteś, że jeszcze mnie nie zalałeś… - Z lekkim uznaniem zwróciła się do niego Lilly. - I tak dobrze ci stoi po alkoholu… - Dodała z zadowoleniem.
- Nie wypiłem aż tyle... - przyznał. - I niewiele mi brakuje... - Do kolejnych pchnięć dorzucił kolejną prawdę.
- Mhmm… - Mruknęła Lilly, a za tym, jej dziurka nieco mocniej zacisnęła się, poprzez spięcie mięśni, sprawiając, że jej wnętrze było ciaśniejsze i jeszcze bardziej naciskało z każdej strony na jego penisa.
Dodatkowy bodziec wystarczył, by podniecenie Thomasa sięgnęło szczytu, a potem go przekroczyło. Zapomniawszy o jakiejkolwiek ostrożności i delikatności Thomas wbił się na całą swą długość, a potem zalał dziurkę dziewczyny swoim nasieniem.
- Ale masz świetną du...pcię... - wydyszał, zmiękczając ostatnie słowo.
- Hehe! - Zaśmiała się w odpowiedzi, będąc zadowoloną z tego, co właśnie się odbyło. - Bardzo mi tego brakowało… A skoro mogę liczyć na to w waszej kompanii, tym bardziej chciałabym do was dołączyć…
- Na mnie możesz zawsze liczyć - zapewnił. - W dzień i w nocy - dodał. - Z takimi cyckami i taką cipką możesz mieć jakie chcesz jebanko w każdej chwili. - Złożył obietnicę, powoli się z niej wysuwając.
- Hehe… - Znów się zaśmiała, odwracając się w stronę Thomasa. - Zapamiętam. A póki co, chyba trzeba się jeszcze raz trochę opłukać. - Uśmiechnęła się, odkręcając znów zimną wodę, która po chwili zaczęła na nich spływać ze słuchawki prysznicowej.
- Ostudzić gorącą krew? - zażartował. A potem zaczął zmywać z siebie ślady przyjemności, którym przed chwilą się oddawali.
- Jakbym miała możliwość oblać się cieplutką wodą, to bym skorzystała… - Powiedziała Lilly z lekkim zawodem w głosie. - Ale przyzwyczaiłam się do zimnej. Mamy mały bojlerek, ale brakuje części, by go naprawić. - Skończyła się obmywać, po czym wyskoczyła z prysznica i zaczęła suszyć się ręcznikami.
Thomas stracił nieco więcej czasu, bo część z niego przeznaczył na przyglądanie się Lilly. A potem, zamiast samemu się wycierać, zaczął pomagać dziewczynie w wycieraniu. Łączenie przyjemnego z pożytecznym...
- Ale z ciebie zboczek! - Zaśmiała się Lilly, zwłaszcza, gdy czuła, że Thomas najbardziej skupia się na jej tyłeczku i cyckach. Nie oponowała jednak, zaś gdy skończyli ją wycierać, sama przeszła do wycierania jego ciała, zanim jeszcze się zaczęła ubierać.
- Chyba musimy stąd iść, bo zaraz znów się do ciebie dobiorę - ostrzegł, czując że ponownie nabiera na nią ochotę. Cycki i cipka Lilly były bardzo, ale to bardzo kuszące.
- Może jak będzie gdzieś okazja w domu… - Uśmiechnęła się Lilly. - Ale prysznic musimy już zwolnić. - Dodała, zaczynając się ubierać.
Thomas stracił jeszcze chwilkę, by pocałować dziewczynę raz w jeden, potem w drugi cycek, a potem poszedł w ślady Lilly. W końcu nie wypadało paradować nago przed pozostałymi uczestnikami wyprawy.
 
Jenny jest offline  
Stary 07-01-2023, 10:23   #85
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
W pobliżu Iron Mountain, Missouri.

Zarówno wieczór, jak i noc w domu "Śruby" minęła spokojnie. Kąpiel, figle, ogólny relaks dla wszystkich, bezpieczne schronienie przed kwaśnym deszczem.

A nad rankiem, Lilly zaskoczyła wszystkich kolejną drobnostką, w postaci śniadania. No i cztery akumulatorki, wyciągnięte z "Blaszaków", też były dobrą rzeczą. Ich energia mogła przez rok(!) zasilać laptopa, latarkę, motor, i tak dalej… a dwie to chyba nawet by do auta starczyły.

Do tego bimber własnej roboty, nieco jedzenia na drogę, pół kilo marihuany. Oj tak, Lilly się mocno wkupiła w szeregi grupki, by wyruszyć z nimi w dalszą drogę. Ale jej robot, owy "JJ", miał zostać. Pilnować ich domostwa, do ewentualnego powrotu jej chłopaka, i pilnować resztek dobytku. Może Jack kiedyś tu wróci, może "Śruba" również.




Trzeci dzień podróży

Po śniadaniu, i spakowaniu paru dupereli, ruszono w końcu w dalszą drogę, niemal przez południem. Oj leniuchy, zabawili trochę dłużej niż wypadało.

Z Iron Mountain na 21, z niej na 32. Godzina, dwie, trzy… miasto Salem! To tu kilkaset lat temu palono czarownice? Czy jakoś tak… w końcu na 72, i z niej już na autostradę 44, i teraz już we właściwym kierunku, jak w pysk strzelił, na południowy-zachód.


I znowu Springfield! Cholera jasna… tych dziur o takiej nazwie, to chyba było więcej, niż kraterów po atomówkach w całych PSA! Ale miasteczko puste, zrujnowane, nic w nim ciekawego.

Godzina, za godziną, kilometr za kilometrem, wszyscy w pickupie, łącznie z motorem Liao na pace… i bez żadnego zwiadu przed sobą. A Lilly korciła dwukołowa maszyna, oj korciła.

~

Około godziny 16 przekroczyli kolejną, dawną granicę stanową, i znaleźli się teraz w Wyoming.

A później w mieście Tulsa.

I aż kilka oczu zamrugało. Była społeczność, i było… wojsko. Przez lornetki wyraźnie było widać wiele pojazdów wojskowych, jak jeepy i ciężarówki. Do tego masa namiotów, i wszędzie powiewające flagi dawnych USA. Jak nic, oprócz tubylców, była tam i mała armia(?!), w najprawdziwszych mundurach. Coś ze… 200 chłopa.



No i mieli te swoje pojazdy, i broń, i namioty i flagi, i - co najważniejsze - mieli i paliwo. Dużo paliwa, dużo beczek. Ale było ryzyko. Pojawić się tam, pohandlować, ale co, jak owi wojskowi wcale mili nie są? Co jak sami zarekwirują ich pojazd i broń, albo i ich samych, i siłą w mundur, i tyle? Różnie to w końcu bywało, a w PSA to trzeba było uważać na wszystko, i wszystkich.

Ryzykować więc, podjeżdżać tam, i ewentualnie handlować… a może nawet ukraść taką beczkę?? Czy lepiej dać sobie spokój, i nie ryzykować, i jechać dalej swoją drogą. Trochę paliwa w końcu jeszcze mieli. Póki co, naruszono zdobyczny zapas z lotniska, a tą swojej beczkę oszczędzano. Ach te dylematy, i te decyzje…






***
Komentarze za chwilę
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 11-01-2023, 21:17   #86
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czy Thomas, będąc na miejscu Lilly, postąpiłby tak samo - zostawiłby dom i ruszył w nieznane? Z drugiej strony - czy warto było czekać na chłopaka, który zapewne nigdy nie wróci, bo zginął lub znalazł inną zgrabną dupcię, patrzeć na kurczące się zapasy i wreszcie umrzeć z głodu?
Chyba jednak lepiej było ruszyć w świat.
A że Lilly wniosła do wyprawy całkiem niezły posag, stanowiło dodatkowy powód, by zabrać ją ze sobą.
Ale nawet gdyby była goła i bosa, to przecież nie mogliby jej zostawić i skazać na głodową śmierć. Szkoda by jej było, co Thomas przyznawał całkiem nieobiektywnie.

* * *

Tulsa zdecydowanie różniła się od mijanych wcześniej, zrujnowanych i bezludnych osad i miasteczek.
Tu nie tylko byli ludzie, tu było wojsko. Całkiem jakby miasto nie zdawało sobie sprawy z tego, że USA już nie istniały, że gwieździsty sztandar to symbol bez jakiegokolwiek znaczenia.

- Te flagi - powiedział Thomas - sugerują, że panuje tutaj prawo i porządek. Może jednak warto by zaryzykować i tam wjechać? Z pewnością mają wiedzę o tym, co dzieje się w okolicy. A nuż by się dało z nimi pohandlować. Paliwa nigdy za dużo, a oni mają całe stadko beczek.

Co prawda wielu towarów na wymianę nie mieli, techniczne czy medyczne umiejętności raczej potrzebne tamtym nie były, a przehandlować Lilly czy obie siostry za beczkę paliwa... w żadnym wypadku.
Ale spróbować można było.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-01-2023, 09:07   #87
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Jechać, czy nie jechać, któż może uznać, iż zna rozwiązanie owych puzzli? Analiza wsteczna zawsze skuteczna, ale oni musieli coś zrobić teraz, nie potem. Wojsko mogłoby im pomóc, jak również po prostu zabrać im wszystko. Mogłoby zacząć dociekać, co robią, gdzie ruszają, mogłoby ich zatrzymać, wcielić albo cokolwiek innego... Właśnie taki był powód, że nie mógł się zdecydować wypowiadając swoją opinię.

Mechanik chciał ryzykować. Może słusznie. Wszak raz za razem musieli podejmować jakieś decyzje szansowne albo mniej albo więcej, aczkolwiek tutaj pytanie: jaką decyzją byłoby pojechanie do owego wojska. Inna sprawa, ze na przykład ich nowa towarzyszka, kochanka mechanika, musiała podjąć trudną decyzję ruszając wraz ze swoim, nowym dla niej, obcym towarzystwem. Odważna absolutnie dziewczyna. Oraz całkiem sympatyczna, nakarmiła ich, przyjęła pod dach oraz ładna. Jako konował szczególnie cenił piękny kształt jej lewego obojczyka.
- Co im zaproponowalibyśmy za paliwo? Motocykl?- spytał się.
 
Kelly jest offline  
Stary 23-01-2023, 19:42   #88
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Wjechanie do Tulsy nie stanowiło problemu… tylko czy to w ogóle był dobry pomysł? Miejscowi za bardzo się "nowymi" nie przejmowali, ot gadka-szmatka, może jakiś handelek, coś kupić, coś sprzedać, całkiem zwyczajowe sprawy, jak w wielu miejscach PSA.

Im bliżej jednak obozowiska wojskowego, tym mniej już tubylców, a ci nieliczni tam obecni, jakoś już trochę nerwowi byli. No ale kto by nie był, przy 200 chłopa pod bronią. Ale owa "armia", chyba taką złą nìe była, nie panoszyli się bowiem po miasteczku, niczego nie brali siłą. Więc spokojnie, i bez zbędnej nerwówki, dobra mina do złej gry…


Pojazdy, żołnierze, namioty, trochę drutu kolczastego, worki z piaskiem… pojedynczy wojak na straży sporego składu paliwa, na jednej jego flance. Znudzony, dosłownie dłubiący paluchem w nosie.

A jakby zamiast ryzykować handel z paliwem, tak po cichaczu może jakoś tam zajść, i gwizdnąć taką beczkę? Byłby niezły numer, no i można by zaoszczędzić fanty. Kogoś wysłać na ściemę, na odwrócenie uwagi, a inni… heh.





***
Komentarze za chwilę.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 26-01-2023, 09:57   #89
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Wszystkie opcje stanowiły wybór z pary ścieżek. Albo omija się wojsko, albo nie omija się wojska. Cała reszta wyłącznie stanowiła uszczegółowienie.

Jeśli wojsko byłoby ominięte to:
- plus stanowiło, że grupa nie ryzykowała, minus, że nie można było otrzymać paliwa, np. za motor wrzucony na pakę oraz brak potencjalnego źródła informacji.

Jeśli zaryzykowałoby się spotkanie to:
- plusy stanowiły odwrotność minusów, a minusy plusów. Noooooo, pozostawała jeszcze kradzież, ale czy ktokolwiek chciałby zaryzykować, że przy jakimś nieudanym zagarnięciu beczki paliwa wojsko aresztowałoby wszystkich, zaś arcyważna misja uratowania Ameryki co najmniej zakończyłaby się w tym mieście? Nie! Zabranie cichaczem beczki nie miało sensu.

Wobec tego Mach zwyczajnie spytał resztę grupy:
- Co robimy? Jestem tylko przeciwko buchnięciu im wypełnionej beczki.
 
Kelly jest offline  
Stary 28-01-2023, 11:01   #90
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Miasteczko było ciche i spokojne, a mieszkańcy - przynajmniej na pierwszy rzut oka - w miarę pozytywnie nastawieni do przybyszów. Najwyraźniej obecność wojska działała uspokajająco i sugerowała pewnego rodzaju bezpieczeństwo.
Nic też nie sugerowało, by wspomniane wojsko wprowadziło tutaj rządy twardej ręki. Na dodatek wyglądało, iż wojacy dysponują spora ilością paliwa, czyli czymś, co było potrzebne każdemu, kto nie planował podróży na piechotę.
Pytanie brzmiało, czy wojsko zechce się rozstać z częścią swych zapasów.
A jeśli tak, to w zamian za co...

Powiadają, że z każdej sytuacji są (co najmniej) dwa wyjścia. Jeśli chodiło o zdobycie paliwa mieli ich nawet więcej, ale wyglądało na to, że lepiej postawić na uczciwość, niż chyłkiem zamienić częściowo pustą beczkę na pełną.

- Może by warto porozmawiać z tym wojakiem - powiedział Thomas - i dowiedzieć się, czy dałoby się zorganizować nieco paliwa.

Spojrzał na dziewczyny. Uważał, że będą miały większą siłę przekonywania niż któryś z mężczyzn.
No chyba że wojak nie lubił kobiet. Tacy, ponoć, też się zdarzali.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172