Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2022, 10:50   #80
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Amos i Zod

Przedarcie się przez panującą wichurę było wyzwaniem. Amos, którego ciało składało się głównie z mięśni, potężnych barów i szerokiej klatki piersiowej przez lata opanowywał to, co jego mniejsi i zwinniejsi koledzy na łajbie mieli we krwi - zręczne manewrowanie w burzy. Pomimo swojej postury i braku wrodzonej zręczności, półork był w stanie dość szybko przemieścić się przez szalejący wicher wyuczonymi krokami. Niestety ciężkoopancerzony Zod nie miał tyle szczęścia.
- Ten pancerz będzie ci tylko przeszkadzać w takich miejscach jak to - Amos próbował przekrzyczeć wiatr. Nie wiedział, czy cokolwiek co powiedział trafiło do towarzysza, ale musieli ruszać dalej.

Magazyn sprawiał wrażenie jeszcze większego rozgardiaszu niż burdel w zimowy dzień, toteż krótki rzut okiem pokazał niedobory w koordynacji i subordynacji. Amos skinął głową na zacienione i osłonięte od wiatru miejsce, gdzie w cieniu kilku łebków próbowało dorobić sobie na szkodzie innych. W innym wypadku Amos nie miałby nic przeciwko, ale tym razem odpowiadał za zapasy, a wicher się wzmagał z każdą chwilą.
Skinął głową wskazując na siebie, a potem na opryszków i ruszył w ich stronę. Nie było sensu strzępić języka, i tak Zod by pewnie nic nie usłyszał.
Półork szedł pewnie, zachodząc chłopaków od strony ściany magazynu. Nie martwił się o hałas, jedynie o to, że zostanie zauważony. Idąc wzdłuż ściany był w stanie dojść tuż do nich, niezauważony. Wyjął szablę oceniając przeciwników. Jeśli się przeliczy, poćwiartują go. Wyglądało jednak na to, że tych kilku gównozjadów dałby radę obezwładnić i bez broni.

Rabusiów było trzech - jeden potężnie zbudowany półork oraz dwóch drobniejszych ludzi, wyglądających jak bracia.
Szabla świsnęła w powietrzu przecinając powietrze, krople deszczu, skórę, kości i palce jednego z nieszczęśników, wbijając się w drewnianą ściankę skrzyni.
- AAA! - krzyk przedarł się przez panującą zawieruchę. Trafiony padł na ziemię, trzymając się za krwawiącą obficie dłoń, a pozostali odskoczyli z okrzykiem zaskoczenia. Największy z nich opanował się najszybciej.
- Co d… - zaczął głośno, ale głos uwiązł mu w gardle, gdy dotarło do niego, że odzywa się do uzbrojonego wojownika, który właśnie okaleczył jego kumpla. Stojący parę kroków dalej zakuty w zbroję i maskę Zod tylko wzmocnił to wrażenie.
- CO TAM ROBACZKI? - Amos starał się przekrzyczeć burzę. - PRACOWAĆ SIĘ NIE CHCE? - wyrwał szablę z wpółotwartej skrzynki. - ZAPIERDALAĆ DO POMOCY! JUŻ! -
Nie potrzebowali dodatkowej zachęty - dwaj jeszcze stojący pognali w deszcz, zostawiając wyjącego z bólu kompana zwiniętego w pozycji embrionalnej na podłodze. Dwa jego palce wciąż leżały smętnie na wieku skrzyni.
- Wypierdalaj! - huknął do leżącego na ziemi, który zerwał się chwiejnie i po chwili zniknął gdzieś w deszczu. Widząc, że nikt nie będzie się opierać, ani protestować, Amos schował broń i rozejrzał po pobojowisku. Musiał uważać na nóż w plecy od złodziejaszków, ale dopóki będzie mieć na nich oko, wszystko będzie w porządku.
- Ej, Wy! Łapcie zwierzęta! - zawołał do chłopów walczących ze skrzynkami. - Chodź Zod, machniemy pudła do magazynu. -

Diablę pozwoliło Amosowi rozwiązać sytuację. Głównie dlatego, że samo nie miało w sobie dość zdecydowania aby z marszu to zrobić. Zod potrzebowałby chwili by oszacować ile dokładnie przemocy powinien użyć.
Syknął boleśnie widząc ile rzeczywiście zostało użyte.
- To do wesela się nie zagoi… - rzucił do nikogo konkretnego odprowadzając złodziei spojrzeniem nim nie spoczęło ono na skrzyniach. Uśmiechnął się pod maską rozciągając mięśnie w ramach szybkiej rozgrzewki i ruszył do roboty.

Robotnicy portowi bez chwili wahania wykonali polecenie Amosa, zostawiając część skrzyń i skupiając się na zwierzętach. Działania półorka nie przeszły niezauważone, więc pracowali tym pilniej, usilnie unikając jego wzroku.
Noszenie skrzyń było w sumie odprężającym zajęciem - prosta, bezpieczna robota, w której największym zagrożeniem było poślizgnięcie się. Radzili sobie z nimi równie dobrze co tragarze, co najwyraźniej uraziło ich zawodową dumę. Zod zauważył bowiem, iż pod koniec ich pracy pozostali wręcz biegali z ładunkami, tak jakby chcieli udowodnić, że są lepsi od obcych.

Zod obserwował jak tragarze przyspieszyli. Przez trzy kursy składał sobie jak im powiedzieć aby zwolnili. Jak ich przekonać aby oni: normalnych rozmiarów ludzie, nie próbowali rywalizować z kimś jak Amos czy on: nieludzkich wymiarów… nieludźmi.
- Wy nie powinni… - zaczął, ale najwyraźniej słabo bo tragarz nawet nie usłyszał go wyprzedzając, najwyraźniej dostrzegając okazję aby zyskać kilka metrów nad “rywalem”. Zod pod maską momentalnie zrezygnował z planu.
- Zwolnijmy może trochę - rzucił pomysłem zrównując się z Amosem w pewnym momencie - Ci głupcy zaraz zaczną sobie głowy rozbijać przez ten pośpiech… albo powiedz im coś aby nie próbowali nam dorównać. Ciebie posłuchają po tej akcji z palcami.
- HA! Ja bym jeszcze podbił tempo - uśmiechnął się półork. - Ale masz rację. Zwolnijmy zanim coś im się stanie. Niech mają to małe "zwycięstwo". - odkrzyknął.
Nosząc paczki zastanawiał się jakie konsekwencje mogą go spotkać za odcięcie palców złodziejowi. W końcu tu na lądzie nie obowiązywało pirackie prawo morza. A jeśli to był syn kogoś ważnego? - Kurwa - zaklnął pod nosem Amos prąc dalej z robotą.
 
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem