Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2022, 22:01   #84
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Opłukując twarz, ręce i tułów starałam się nie myśleć o tym, że to były szczątki Mandy, a może wręcz przeciwnie powinnam o tym rozmyślać tak aby nigdy nie zapomnieć. Chwilę później kolejne niecodzienne zajście odciągnęło moją uwagę od wcześniejszych zdarzeń. Moja koncentracja i skupienie poddawane były próbom, kiedy rzeczywistość bombardowała mnie takimi wydarzeniami co i rusz.

- Musisz mnie znaleźć. Musimy porozmawiać.

Po tych słowach aż zachciało mi się śmiać. Czyli to ona chciała rozmawiać, ale to ja miałam ją znaleźć. Jak? Jakaś mała podpowiedź lub sugestia byłaby na miejscu, ale istota uznała, że sobie świetnie z tym poradzę sama. Albo chciała mnie przetestować albo przeceniała moje możliwości. Stawiałam na to drugie. Jeśli była tym kim podejrzewałam, iż była to oczywiście inaczej postrzegała pewne sprawy i to czego ode mnie oczekiwała zapewne zdawało jej się drobnostką. Zastanawiało mnie tylko to, dlaczego sama nie przyszła do mnie tylko przesyłała tak ogólnikową prośbę. Musiałam spróbować ją o to zapytać.

Lustro stało się ponownie tylko zwykłym zwierciadłem, ale to nie powstrzymało to mnie to od sprawdzenia czegoś. Przyłożyłam dłoń w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu widziałam tajemniczą postać.

- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? - Zapytałam wytężając wzrok wlepiony w zwierciadło.

Niestety lustro pozostało tym czym było i nic się nie wydarzyło.

Skoncentrowałam swój Zmysł Śmierci na przedmiocie próbując wyczuć tam jakąkolwiek emanację.

Udało mi się wyczuć coś delikatnie, jakieś drobne zawirowania, nieuchwytny cień. Ale równie dobrze mogło to być "przebicie" z wielu innych źródeł, które w "Radości" emanowały ostatnio z wielką siłą.

Dla pewności przytrzymałam dłoń na miejscu i jeszcze chwilę odczekałam próbując nadal złapać trop tajemniczej postaci.

Moje umiejętności pozwoliły mi jeszcze przez chwilę złapać jakiś cień, musnęłam czyjąś aurę, ale bardzo szybko zaczęłam tracić tę nić z pola mistycznej percepcji.

Spróbowałam jeszcze desperacko złapać tę nitkę, ale wiedziałam już, czułam, że samodzielnie nie dam rady uchwycić tego cienia, wymykającego się mojej mocy. Wiedziałam też, że Pieczęć mogła pomóc, gdybym się na nią otworzyła. Gdybym pozwoliła mocy anioła połączyć się z moją mocą, być może, miałabym odpowiedni potencjał, aby złapać ślad. Albo i nie. W końcu, jeśli rzeczywiście to był Zapomniany to nawet Skrzydlaci, z tego co się orientowałam, nie mogli się mierzyć z ich potęgą.

Westchnęłam i odpuściłam. Opłukałam jeszcze raz twarz i wyszłam na zewnątrz rozejrzeć się za Finchem albo Gładzikiem, w zależności kogo znajdę jako pierwszego.

Fincha widziałam, jak wracał z lasu. Szedł powoli, wyraźnie zmęczony, z głową opuszczoną ku ziemi. Gładzika nigdzie nie dostrzegłam, więc szybkim krokiem ruszyłam w stronę Fincha.

Usłyszał mnie, gdy byłam dość blisko albo zauważył.

- Szeptacz poleciał - zakomunikował nieco zmęczonym tonem. - Skrzydlaci zlecieli się do niego, jak sępy do padliny.

- Jego Mistrz go przywróci do życia. Słyszałeś, przecież obiecał - Nawet nie musiałam się wysilać, żeby te słowa zabrzmiały sarkastycznie.
- Zgubiłam Vannessę. - Przyznałam - Nie mam pojęcia, gdzie się znajduje, ale Gładzik za nią szedł, więc raczej jej pilnuje.
- Chodźmy do środka. - Zaproponowałam - Powinieneś coś zjeść.

- Powinienem. Faktycznie. I kawy bym się napił. A ty? Jak się trzymasz?

- No też jestem potwornie głodna, dlatego tobie proponuję jedzenie, żeby nie było, że to tylko dla mnie. No wiesz. - Spojrzałam mu znacząco w oczy.

- Dobra. Idziemy jeść. W razie czego powiem, że moja chuda dupa strasznie zrobiła się łakoma. I że mój żołądek stał się portalem pożerającym jedzenie w sposób niepowstrzymany. W końcu, kiedy się mamy najeść, jak nie na koniec świata, co?

- Przyznam ci się, że nie pamiętam, kiedy ostatnio coś jadłam ani co to było. Cud, że burczenie w moim żołądku nie przegoniło stąd tych wszystkich Skrzydlatych popierdoleńców. – Przyznałam.

- Może je tutaj zwabiło. Ale burczenie w twoich brzuszku, to nic, w porównaniu do koncertu w moim. To słychać pewnie w Szkocji. Zeżarłbym nawet rzepę konia z kopytami. Nie wiem, czy konie jedzą rzepę, ale bym zeżarł.

- Pytanie, ile nam w ogóle jeszcze jedzenia tutaj zostało? – Zastanowiłam się.

- Niewiele. Ale, Emma, to nie ma znaczenia. Jeśli nam się nie uda …, jeżeli uda, też nie ma znaczenia. Więc jedzmy, ile zmieścimy. Akurat te kilka osób z nas musi mieć siły. Wiem. Fatalistycznie. Ale taka jest prawda. Bolesna, waląca kopniakiem w … no paluchami w oczy. Ale prawda. Więc jedzmy i pijmy, aż do przesytu.

- A to akurat wiem. Zastanawiam się czy dla nas jeszcze zostało coś, żeby teraz to zjeść. – Sprecyzowałam.

- Jakby nie zostało, to zjem kogoś z tych warzyw, co tego nie dopilnowali - zażartował. - Z tego, co wiem, mamy tutaj żarcia dla tych wszystkich ludzi na kilka dni. Puszki, mąka. Wiesz. Kurde. Zrobię naleśniki dla nas. Co ty na to? Akurat w robieniu naleśników jestem całkiem dobry.

- O widzisz zawsze znajdziesz okazję, żeby się pochwalić kolejną rzeczą, w której jesteś dobry. - Odpowiedziałam żartem.

- Zawsze. Skromność to moje siedemnaste imię. Wiesz przecież.

Ciężko mi było zachować powagę i uśmiechnęłam się szeroko, ale zaraz szybko przywołałam się do porządku. Wydawało mi się nie na miejscu i nie w porządku, żeby się teraz śmiać. Wsunęłam rękę pod ramię Fincha.
- A ja już mam zwidy i lustro do mnie gada. Albo wcale nie mam omamów i rzeczywiście ktoś próbował się ze mną porozumieć przez odbicie w łazience. – Wyznałam.

Finch przysunął się nieco bliżej, zadowolony z mojej obecności.

- Zwidy z niedożywienia - nie sądzę. Ktoś próbuje złapać kontakt - tak myślę. Bo bezpośrednio na ciebie to trzeba by było taranem walić, dzięki twoim mocom. Lustro jest łącznikiem czy też raczej pośrednikiem i celem, więc jest łatwiej. Pozostaje jedna niepokojąca myśl, jedno pytanko, jak ten ktoś lub to coś, ciebie namierzyło.

- To ta sama istota, która mi się wcześniej śniła. Ktoś z Zapomnianych, tak sądzę. Chce ze mną porozmawiać, ale ja nadal nie wiem, jak ją znaleźć. Ten kontakt w niczym mi nie pomógł, na nic mnie nie naprowadził. Nawet nie wiem czy ta istota znajduje się na tym planie czy jakimś innym.

- No to mamy punkt zaczepienia, gdy już zjemy, odpoczniemy. Musimy poznać tego, nazwijmy go tajemniczego Prześladowcę. A może Tajemniczą Prześladowczynię. Wielbiciela? Wielbicielkę? Nie wiem. W każdym razie, trudno będzie nam działać w tym, co zamierzamy zrobić, mając za sobą jakiś cień. Z drugiej jednak strony Skrzydlate jemioły dały nam mało czasu. I jeśli go przegapimy, mogą nas zabić, jak i innych ludzi. A wtedy, będzie po ptakach. Ułóżmy plan. Jedzenie, spanie, kawa, jedzenie i ruszamy ratować świat? Co ty na to, kochanie?

- Dodaj tam jeszcze gdzieś po drodze przynajmniej z jeden prysznic i jak dla mnie może być. – Zgodziłam się - A teraz chodź się wykazać tym talentem do robienia naleśników.

Idąc zobaczyliśmy Gładzika idącego obok Vannessy. Oboje wyglądali na mocno zmęczonych. Chyba nikt już nie będzie świeży i wypoczęty w tych Dniach Końca.

- Idziemy się przywitać? Czy lecimy robić naleśniory, nim ludzie się ogarną i wszystko nam zeżrą, jak poczują zapach?

- Twoja decyzja, bo jak się zlecą do nich inni to będziesz ich musiał więcej usmażyć.

- Idziemy robić. Gładzik wygląda, jakby się dobrze bawił. Może mu wpadła w oko. Jeszcze jej nie poznał. - Uśmiechnął się nieco złośliwie. - Dobra. To leć do kuchni, znajdź mi mąkę, ze trzy jajka, może mleko, jeśli będziemy mieli szczęście, a ja zajmę się resztą, tylko opłuczę się trochę, bo śmierdzę Szeptaczem. A potem usmażę nam kopę naleśniorów. Kurde. Aż mi ślinka cieknie na samą myśl. Coś ze mną chyba jest nie tak. I to ostro nie tak.

- Dlaczego miałoby coś być z tobą nie tak? – Zapytałam.

- Myślę o jedzeniu, mijając ciała tych wszystkich, których nie zdołałem ochronić.

- No wiesz, niezależnie od sytuacji ciało w końcu dopomni się o swoje. Instynkt pokieruje cię w stronę tego czego ciało potrzebuje do przeżycia. To całkiem naturalne i nawet ty nie jesteś ponad to. - Wzruszyłam ramionami.

- Nawet ja. - Zaśmiał się cicho. - To trochę taki komplement. To dobrze. Nawet ty nie jesteś ponad to, Emm. Chyba? Co? - Spojrzał na mnie, ewidentnie żartując.

- No oczywiście, że podkreśliłam to specjalnie. - Uśmiechnęłam się. - A ja na pewno nie jestem ponad to.

Umilkłam na chwilę.

- Chciałam porozmawiać z tobą o czymś jeszcze, ale może najpierw zajmijmy się jedzeniem. Znajdę ci wszystkie potrzebne składniki.

Zostawiłam Fincha przy łazienkach a sama ruszyłam do kuchni. Po drodze bardzo się zdziwiłam widząc idących Gładzika i Vannessę. Egzekutor pomachał do mnie ręką

- Emm. Vann chce porozmawiać z Nexusem. Znajdziecie dla niej czas?

- A ja muszę coś zjeść. Przed chwilą fiknąłem kozła i Vann mnie ocuciła. Jeszcze nie doszedłem do siebie po tych wszystkich cięgach, jakie ostatnio zebrałem.

Ucieszył mnie jego widok, ale od razu zmartwił stan.

- Chodźcie ze mną do kuchni. - Zaproponowałam. - Finch tam zaraz przyjdzie jak się ogarnie, bo obiecał usmażyć nam tonę naleśników, więc myślę Leo, że dla ciebie też powinno wystarczyć. Chodźcie, chodźcie. – Dopilnowałam, żeby poszli za mną.

- Dzień dobry – Przywitała się Druidka, więc odpowiedziałam jej zdawkowo.

W kuchni znaleźliśmy także wyczerpanego Zimorodka. Naprawdę nie przypuszczałam, że koniec świata może być tak męczący.

Pomimo zmęczenia Fearie nie stracił nic ze swojej ogłady i nie zapomniał o dobrych manierach. Ukłonił się nam i zapytał:
- Mam zostawić was samych, o elle?
- Zostawiono mnie tutaj, abym trzymał ludzi z daleka od jadła i napitku, którym trza nam oszczędnie gospodarzyć. - Wyjaśnił.

- Właśnie mamy zamiar uszczknąć trochę z tego jadła i napitku Zimorodku. Mam nadzieję, że możemy? – Zapytałam.

- Oczywiście. Trzeba mieć siły, aby należycie chronić tych maluczkich. Usunę się zatem gdzieś i udam na spoczynek do mych komnat, jeśli wyrazisz mi na to zgodę, o elle.

- Oczywiście. - Powtórzyłam po Fae - Przypilnujemy kuchni sami albo znajdziemy kogoś w zastępstwie do jej przypilnowania. Potrzebujesz czegoś Zimorodku? Oprócz odpoczynku?

Spojrzał na mnie i odpowiedział.

- Uczynię, elle, jak rzekłaś. Znajdę następcę lub następczynię i zaznam chwili wytchnienia.

Zaraz też zaczęłam bezceremonialnie przetrząsać całą kuchnię w poszukiwaniu produktów spożywczych. Zajrzałam nawet do położonych najbliżej pomieszczeń, żeby znaleźć potrzebne do naleśników składniki. Kierował mną także inny cel. Chciałam pobieżnie sprawdzić, ile nam jeszcze zostało zapasów.

Koniec końców zgromadziłam potrzebne do zrobienia naleśników rzeczy na jednym z blatów a sam klapnęłam sobie przy kuchennym stole. Od razu po spojrzeniu na Egzekutora przypomniałam sobie o jego potrzebach.

- Jak tam Leo? Wytrzymasz, czy poszukać ci czegoś do zjedzenia na szybko? - Zapytałam gotowa coś mu podrzucić.

- Wytrzymam. Vann dała mi batonika. Ale pierwsze sztuki dla mnie - uśmiechnął się nawet bez przymusu. - Albo rzucę się na którąś z was.

- Może znajdę coś do picia. – Przypomniało mi się, że oprócz jedzenia ludzie również potrzebują napojów - Chcecie kawy czy woda wystarczy?

- Nie, dziękuję – Odpowiedziała Druidka.

Spojrzałam więc pytająco na Gładzika.
- Nie trzeba. Chociaż pewnie Finch będzie chciał kawy. On żłopał jej na potęgę zawsze, a wyglądał, jakby miał się wywrócić. Ja zrobię. – Zdecydował - Wy pogadajcie sobie. Starszyzna Towarzystwa. Nie moja sprawa. Przy okazji poćwiczę z jedną ręką. Jakbyście słyszały rumor, to biegnijcie na ratunek. – Zażartował sobie, ale widać po nim było, że jeszcze nie nabrał odpowiedniego dystansu, aby sobie dowcipkować na temat swojego stanu

Spojrzałam na niego współczująco, ale tak aby nie mógł tego zobaczyć. Później przeniosłam wzrok na Vannesę i dokładnie się jej przyjrzałam. Wyglądała jak ona. Tak jak ją zapamiętałam, ale wygląd był łatwy do podrobienia dla kogoś o odpowiednich umiejętnościach i mocach. Dla mnie ona nie żyła od czterech miesięcy i wątpliwości nasuwały się same. Czy rzeczywiście wtedy zostałam oszukana czy też ktoś próbował mnie nabrać teraz? Oczywiście od razu wybadałam ją moim specjalnym Zmysłem, który niczego podejrzanego nie wykazał, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło. Naturalnie, że gdyby ktoś usiłował podszywać się pod Druidkę wiedziałby, iż powinien przejść specjalistyczne, okultystyczne testy. Zatem to nie przesądzało niczego. Trzeba było być odpowiednio ostrożnym nie wiedząc z kim lub czym miało się do czynienia. Oczywiście możliwość, iż to była po prostu Vannessa także była jak najbardziej prawdopodobna, ale wtedy pojawiały się wątpliwości i podejrzenia innej treści.

- Chcesz rozmawiać z Finchem? – Zapytałam kończąc swoje pierwsze pobieżne rozeznanie się w sytuacji.

- Wydało mi się, że to on chce ze mną rozmawiać. W końcu po to twój kolega szedł tu ze mną – odpowiedziała Vannessa.

- Naprawdę? – Udałam zdziwienie. - Przecież Leo zapytał, czy znajdziemy dla ciebie czas, bo chcesz porozmawiać z Nexusem. – No to już coś zaczynała kręcić a to obudziło moją czujność - W sumie to nieważne. – Zbyłam to szybko - Powiedz lepiej, jeśli to nie sekret jak się tutaj znalazłaś. Nie przyszłaś raczej z żadną grupą, a pojawiłaś się dokładnie w chwili jak przez portale przedostały się tutaj impy. Skorzystałaś z jakiegoś portalu?

Bardzo mnie interesowało co odpowie. Będzie coś ściemniała czy wręcz przeciwnie?

- Nie znam was, więc nie mam po co chcieć z wami rozmawiać. Znajdź zatem swojego kolegę. Niech powie mi co chce mi powiedzieć - Ona jednak uparła się przy ustalaniu kto z kim chciał rozmawiać jakby przyznanie się do tego, że to od niej wyszła inicjatywa było jej nie na rękę. Do tego jeszcze zignorowała moje pytanie. Nie świadczyło to na jej korzyść. Do tego jeszcze podkreśliła fakt, iż nas nie pamiętała. Ta utrata pamięci była idealnym pomysłem dla kogoś kto chciałby się pod nią podszywać.

- Jeżeli nie chcesz z nami rozmawiać to powiedz mi w takim razie czego chcesz i jeśli nie chcesz z nami rozmawiać to powiedz jeszcze po co tutaj przyszłaś czy w jakiś tam inny sposób się znalazłaś? – Zaatakowałam ją wprost stwierdzając, że najlepszym pomysłem będzie przyparcie jej do muru.

Niestety mój zamysł totalnie nie wypalił, bo właśnie w tym momencie kompletnie nieświadomy tego co tutaj się działo Finch postanowił w swoim stylu włączyć się do rozmowy.

- O! - spojrzał na Vannessę jak już znalazł się w kuchni. - Cześć!

- Fajnie, że jesteś cała i zdrowa. Oznacza to, że Brigit dała radę, a moje wskazówki pozwoliły ciebie namierzyć. Super. Biorę się za naleśniki i zaraz pogadamy, co? Bo masz, Vannesso, coś cholernie cennego. W sobie. Coś, co przyda się nie tylko tobie, ale wszystkim, którym zależy jeszcze na przetrwaniu ludzkości. Wiem, kurde, patetyczne. Ale taki już jestem. Patetyczny.

Normalnie myślałam, że mnie tam coś zaraz pierdolnie na miejscu. Dla mnie pewne zasady zawsze były jasne. Jak wchodzisz do pomieszczenia i znajdujesz tam dwie lub więcej osób nie znając ani ogólnej atmosfery spotkania ani nie wiedząc co było mówione to trzymasz gębę na cholerną kłódkę i słuchasz, żeby zdobyć chociaż odrobinę potrzebnych informacji.

- Naprawdę?! – Wybuchłam - Musisz mi się tutaj wpierdalać w rozmowę, bo inaczej nie wytrzymasz, co? - Zeźliłam się jak diabli.
- Przecież ona nie ma pojęcia o czym ty bredzisz. Ja tutaj próbuję się dowiedzieć na czym stoimy i co ona wie a czego nie wie a ty ze swoim: masz coś co się przyda ludzkości.
- Zero taktu! Zero!
Zerwałam się od stołu, bo wkurzenie nie pozwalało mi siedzieć spokojnie. Finch, poza tym od razu założył, iż to była prawdziwa Vannessa chociaż jego własne słowa tak właściwie temu przeczyły. Jeżeli wysłał na poszukiwanie Druidki Brigit to, gdzie w taki razie ona była? Jak to się stało, że Vannessa zjawiła się tutaj sama? Naprawdę go to nie zastanowiło?

- Chwila – odezwała się Vannessa i teatralnym ruchem przyłożyła sobie dłoń do czoła po czym potarła skroń. Jak jakiś nieczłowiek który podpatrzył ten gest u ludzi, ale nie za bardzo umiał go wiarygodnie odegrać. - To już przestaje być nawet śmieszne. To wasze, witaj Vannesso. Co tu się dzieje? Gdyby nie to, że elektronikę dawno już trafił szlag, to mogłabym pomyśleć, że to jakaś ukryta kamera. Zgodziłam się tu przyjść, ponieważ taka czerwonowłosa kobieta powiedziała waszemu koledze – machnęła ręką tam, gdzie udał się Gładzik - że jakiś Nexus będzie chciał ze mną porozmawiać. Zrobiła to w tak czuły i uprzejmy sposób – kontynuowała ironicznie, a to już lepiej jej wyszło niż gest ręką - że ciężko było mi odmówić. Później wasz kolega – ponownie wskazała dłonią kierunek, w którym poszedł Gładzik - zasugerował, że dołączy jakaś Emma. - Spojrzała na nas. - Powiecie mi, gdzie znajdę tę dwójkę?

Nie miałam pojęcia w co ona usiłowała sobie pogrywać zadając to ostanie pytanie, bo po naszej wcześniejszej wymianie zdań każdy by się domyślił, że ta rzeczona dwójka to my.

Spojrzałam z wyrzutem na Fincha.
- Widzisz? – Wskazałam mu ręką siedzącą Vannessę.
- O tym właśnie mówiłam.

Czytaj O’Hara, czytaj między wierszami i domyśl się tego co ci usiłuję przekazać.

- Ja jestem Emma, a to jest Finch, czyli Nexus - Odpowiedziałam Druidce, żeby nie usiłowała postawić takich niedopowiedzeń przeciwko nam.
- Nie wiem też na ile orientujesz się w sytuacji, ale jakieś no nie wiem z sześć dni temu aniołowie z rozkazu swojej Zwierzchności zaczęli Apokalipsę, Koniec Świata i Sąd Ostateczny. Od tamtej pory niszczą wszystkie miasta, miasteczka i wioski oraz zabijają wszystkich ludzi i nieludzi. Ta nasza mała enklawa jest jednym z ostatnich miejsc w okolicy, gdzie jeszcze zostali jacyś żywi. Cały czas mamy dzień, godzinę 11.11 przed południem, bo ten ich koniec świata zatrzymał w jakiś sposób ruch ciał niebieskich i Ziemia cały czas znajduje się w tej samej pozycji jak w chwili ich pierwszego ataku. I wiem to brzmi jak jakiś okrutny żart, ale wcale żartem nie jest. Jak wyjrzysz przez okno zobaczysz aniołów krążących po niebie w okolicy.
Westchnęłam i usiadłam z powrotem na krześle. Najlepszą taktyką na ten moment wydawało mi się pokazywanie tej Vannessie, że odbierałam jej słowa jako prawdziwe, kimkolwiek by była.

Finch posłał mi uśmiech. Miałam nadzieję, że chodziło o to, że skumał już co nie co.

- Biorę się za naleśniki, jak obiecałem. – Teraz po tej rzuconej przez siebie bombie postanowił się grzecznie usunąć zostawiając mnie z bałaganem, którego narobiły jego słowa - Jeżeli chcecie ze mną gadać, to przez te okienko. – Wskazała na kuchenne okno przeznaczone do wydawania posiłków.

- Albo chodźcie tam ze mną. Jak słusznie zauważyła Emm, niepotrzebnie wpierdzielam się w rozmowę, chociaż nie sądziłem, że gadacie, bo dopiero co wszedłem.

Spojrzał na mnie zakłopotany.

- Zjemy, i jak przystało na kulturnych i cywilizowanych ludzi, pogawędzimy mniej lub bardziej serdecznie. O końcu świata i jego ratowaniu, żeby była jasność.

- Na razie to zatrzymałam się na pytaniu czego Vannessa by chciała i nie otrzymałam od niej odpowiedzi, więc je ponawiam.

Spojrzałam na Druidkę.
- Czego chcesz? Czego potrzebujesz? Bo jak widzisz my mamy swoje własne plany i zamiary – nie miałam co tutaj ukrywać, skoro Finch już to wypaplał - a nic nie wiemy o twoich.

- Czego chcę? Czego potrzebuję? – Powiedziała cicho i spojrzała na mnie - Od was? – Dodała już głośniej - No raczej niczego. Ale z tego co widzę to wy chcecie czegoś i potrzebujecie czegoś ode mnie.

Powstrzymałam się od zazgrzytania zębami. No właśnie Finch nigdy w pierwszej rozmowie nie mówi się komuś, że coś od niego potrzebujesz, bo ten ktoś wykorzysta ten fakt.

- Nie powiedziałam, że od nas, tak dla wyjaśnienia. – Próbowałam ratować to co schrzanił Finch - Pytałam raczej ogólnie, bo chyba czegoś potrzebujesz, prawda? Chociaż rzeczywiście jesteśmy teraz jedynymi osobami, które mogą ci coś dać.

Może zabrzmiało to nie najlepiej, ale taka właśnie była prawda.

- Matko jedyna! Starasz się mnie przekupić? Mamienie pustymi obietnicami to raczej metody demonów i takich tam. To naprawdę jak na demony czy inny pomiot piekielny postaraliście się. Ten cały teatrzyk z końcem świata, sierotami, które trzeba bronić. No brawo – Tym razem teatralnie zaklaskała w dłonie. Gesty nie były jej mocną stroną - Powinnam być pod wrażeniem, nie?

„Przekupić”? Czy ona myślała, że nadal funkcjonują zwyczajowe zasady świata? I o co jej właściwie chodziło z tymi demonami? Jeżeli rzeczywiście byłaby tym kim powinna być to jej Zmysł Śmierci powinien potwierdzić jej to, że byliśmy ludźmi. Czyżby rzeczywiście moja paranoja okazała się mieć rację i jakiś nie człowiek udawał Vannessę?

- Nie rozumiem. – Przyznałam - Objaśnij mi zatem za kogo nas bierzesz i co uważasz, że tutaj się dzieje? Bo ja na przykład nie chcę cię przekupić, bo niby po co. Po prostu gdybym była na twoim miejscu chciałabym jakiś informacji, żebym zrozumiała na czym stoję. A kiedy ty stwierdziłaś, że niczego nie chcesz i nie potrzebujesz doszłam do wniosku, iż po prostu się poddałaś i przygnębiona tym wszystkim postanowiłaś usiąść i czekać na koniec. Niektórzy tak reagują w takich sytuacjach. No, ale ty nagle oskarżasz nas o jakieś matactwa i tego, że co, zainscenizowaliśmy koniec świata specjalnie dla ciebie? Trochę przesadziłaś. Nie sądzisz?

Każdy czegoś chciał i potrzebował. Taka była prawda, a Vannessa okazała więcej rozsądku niż Finch nie przyznając się do tego.

- Czy przesadziłam? Traktuję cię tak samo poważnie jak ty mnie. – Spojrzała na mnie - Za kogo was brałam? Za kogoś kto czegoś ode mnie chce. Inaczej nie zostałabym tak subtelnie poproszona o rozmowę z wami - Umilkła na chwilę łapiąc mój wzrok. - A i jeszcze jedno. Ja będąc tobą przeszłabym od razu do meritum.

Nie odpowiedziałam od razu zastanawiając się nad jej słowami. Słyszałam w tle głosy Fincha i Gładzika, ale odcięłam się od nich skupiając na rozmowie.

Kimkolwiek by nie była Druidka chciała ode mnie jak najwięcej informacji od siebie nie dając absolutnie nic. Gdyby była kimś innym zapewne próbowała by powoli zmierzać już do swojego celu, zasugerować może coś. Ona jednak cały czas chciała tylko odpowiedzi a właściwie nie zadawała pytań, jakby nie wiedziała o co pytać. Poza tym rzucała oskarżenia, iż cała „Radość” został zainscenizowana na jej użytek, jakby nie widziała nic więcej.

- Hmmm – Patrzyłam na nią próbując wychwycić jej rekcję. - Nie widziałaś ataku na Londyn i tego co się potem tam działo? Nie. Nie widziałaś. - Odpowiedziałam sama sobie. - Nie widziałaś nic z tego co się tam - zrobiłam ruch głową w stronę okna - dzieje? Nie wiesz jak się tutaj znalazłaś. Jesteś zagubiona, ale zamiast zapytać to przedłużasz rozmowę, przeciągasz sprawę zamiast przyznać się do swojej niewiedzy i jeszcze oskarżasz nas o, w sumie nie wiem dokładnie co. Że cię porwaliśmy i zmyślamy sobie bajeczki o końcu świata, żeby zmusić cię do czegoś, sama nie wiesz czego. W sumie to jesteś w nieciekawej sytuacji. Nie mamy jednak żadnych złych zamiarów, nie zrobimy ci krzywdy. Posiedzisz sobie tutaj w “Radości”, będziesz miała wikt i opierunek, aż świat się skończy i to wszystko - znowu zrobiłam ruch głową w stronę okna - się skończy.

Czy naprawdę miałam rację i tak wyglądała rzeczywistość Vannessy? Finch mówił mi, że wcześniej Druidka przebywała chyba w Londynie a potem coś się stało, jeśli dobrze zrozumiałam, więc wysłali na jej poszukiwanie Brigit. Wychodziło, że gdziekolwiek by nie była ominęła ją cała Apokalipsa i wszystkie zdarzenia z nią związane, więc teraz widząc tylko ten niewielki odłamek świata nie potrafiła uwierzyć, iż to wszystko działo się wszędzie. No i jeszcze najpewniej kompletnie nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji a trzeba przecież pamiętać, że w mieście już wcześniej działy się różne okultystyczne sytuacje i wtedy świat jakoś istniał dalej. Na potwierdzenie, że teraz było inaczej miała tylko nasze słowa i nie wierzyła nam.

Druidka westchnęła.
- To wszystko, żeby mi powiedzieć, że świat się kończy? To jeszcze gorzej niż myślałam. To ja dziękuję za rozmowę - podniosła się z krzesła potwierdzając moje przypuszczenia.

Nie uwierzyła mi. Równie dobrze mogłam jej powiedzieć, iż byłam odrodzoną królową Boudicą.

- Sama trafię do wyjścia – Podniosła się i ruszyła w tamtym kierunku.

Nie zatrzymywałam jej. Poczułam za to aromatyczny zapach kawy i zaburczało mi w brzuchu. Jedzenie stanowiło dla mnie priorytet.

- Drogie panie! Zaraz będzie kawa – Wydarł się Gładzik. - Maestro O'Hara potrzebuje więcej czasu na swoje działania.

- Ja poczekam na zewnątrz - Odpowiedziała mu Druidka.
 
__________________
"Atak był tak zaskakujący, że mógłby zaskoczyć sam siebie."
Ravanesh jest offline