Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2023, 18:07   #153
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 40 - 2520.04.15 wlt (1/8); przedpołudnie

Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; dolina Liedergart - Bastion; Bastion
Czas: 2520.04.15; Welentag (1/8); przedpołudnie
Warunki: - na zewnątrz: jasno, łag.wiatr, zachmurzenie, ziąb



Wszyscy


Wczorajszy Festag okazał się małym świętem dla tej niezbyt wielkiej społeczności nowych poddanych margrabiego Walthera von Falkenhorsta. Wbrew wszelkim trudnościom połowa wozów jakie wyruszyły trzy tygodnie temu z Lenkster dotarła na miejsce przeznaczenia co dało gdzieś między pół setki a setkę nowych osadników tej górskiej krainy. Druga połowa została w stanicach rozrzuconych od Zelbad do Bastionu. Czy raczej Falkenhorst. Bo okazało, że na cześć rodu jaki założył to górskie miasto właśnie tak pierwotnie nazywał się ten zamek i miasto. A potomek tamtych dziedziców chciał przywrócić także tamtą nazwę. Nawet jeśli poza górami przez stulecia zapomnienia uległa ona zatarciu i zredukowała się jedynie do wspomnień i historii o zacnych i prawych hrabiach z gór jacy rezydowali w jakimś na w pół legendarnym zamku w tych górach. Było więc co wczoraj świętować i odpoczywać po tak długiej i trudnej podróży. Cieszyła też myśl z hojności i gościnności gospodarza jaki zgodnie z obietnicami jego wysłanników danych jeszcze w Lenkster miał sporo tytułów, stołków i domów do obsadzenia. Każdy mógł coś wybrać dla siebie. Awans społeczny dla wielu osadników był to bardzo duży. Nawet ten opłakany stan miasta i zamku nie zniechęcał bo wszyscy patrzyli na to w perspektywie lat, dekad i przyszłych pokoleń. Na razie sam margrabia do kontaktów z osadnikami nadal wysługiwał się Inez oraz Petrą które od czasu Lenkster najlepiej zdążyły się poznać z nowymi obywatelami górskiej marchii. Bo tak oficjalnie arystokrata nazywał swoje ziemie. Marchia. Górska Marchia Falkenhorst jaka obejmowała prawie całość tych wewnętrznych gór Imperium. Przynajmniej dawniej. Właśnie dlatego miała status niezależnej prowincji jej władca był prawie równy elektorom wielkich prowincji. Stąd myśl, że miałby składać hołd i podlegać elektorom Middelandu, Hochlandu czy Ostlandu nieco bawiła a nieco irytowała margrabiego. No i stąd też brał się jego tytuł - margrabia czyli ktoś kto włada marchią. Tak to przy śniadaniu tłumaczył Thomas i trochę Inez jacy wdali się w dyskusję z Yvonne no ale, że sprawa właściwie dotyczyła wszystkich to trochę się to zmieniło w pogadankę ale starali się nie używać wyszukanych słów aby trafić do większości prostych i niepiśmiennych ludzi. Co do nich trafiło z tego trudno było powiedzieć no ale brzmiało godnie.

Po śniadaniu gdy Thomas udał się z powrotem do donżonu to jednak zapanował pewien chaos. Bo okazało się, że prawie każdy miał inny pomysł i priorytety. Część ludzi co już wczoraj upatrzyła sobie jakąś interesującą ich miejscówkę chciała tam wrócić i obejrzeć ją dokładnie, sprawdzić czy jest sens tam się krzątać czy nie i jak tyle innych domów pustych stoi to zająć jakiś inny. Część co wczoraj jakoś nie bardzo znalazła coś dla siebie dzisiaj chciała sobie pochodzić po mieście. Yvonne prosiła o pomoc przy odnowie kaplicy swojego patrona, Petra nakręcała ludzi do pracy przy renowacji jej “Nimfy” a jeszcze poza tym miała jakieś apartamenty i pałace na oku gdzie w przyszłości zamierzała mieszkać. Inez nie była tak natarczywa no ale jej spodobał się budynek dawnego astronoma z ładną wieżą oraz miejscem gdzie była biblioteka. A jeszcze przy śniadaniu Petra ogłosiła, że pan szuka służby do obrządku w donżonie i chętne dziewczęta mogły się do niej zgłaszać. Dla wielu rodzin to była nie lada gratka. Wysłać córkę aby pracowała w otoczeniu samego margrabiego. Więc niezły rwetest się z tego zrobił bo prawie każda rodzina miała jakąś młodą, chętną i skorą do pracy dziewoję.

- No to postaraj się. Zrób dobre wrażenie. Oby cię wzięli. Dobrze tam będziesz miała. W cieple i pod nosem samego hrabiego. Zobaczysz, jak się rozejdzie po wsi, że pracujesz dla takiego wielkiego pana to zalotnicy sami będą stukać do twoich drzwi. A już czas najwyższy znaleźć ci jakiegoś zanim się w lata posuniesz i nikt cię chciał nie będzie. Warkocz popraw. - mamrotała któraś z matek starając się ubrać swoją córkę właśnie jak na mszę w Festag aby zwiększyć jej szanse na załapanie się do tej roboty. Dziewczyna rzeczywiście do szpetnych nie należała i akurat w takim wieku, że można już było jej myśleć o zamążpójściu. Zresztą inne rodziny potraktowały sprawę podobnie.

- No. Prać i sprzątać umiesz. Gotować też. Wygląd też masz przyzwoity. Tutaj sama widzisz jak to wygląda. Trzeba będzie mocno zakasać rękawy. I robota ta sama co w donżonie, też pranie, sprzątanie i tak dalej. Może nawet ciężej. Na pewno ciężej. To sobie rąk i grzbietu oszczędzisz. A tu pan szczodry. Widziałać jak tego zbójnika wynagrodził? A przecież to zwykły zbój. Ci z gór to sami zbójnicy. A oficerem go pan mianował. No to może i tobie coś skapnie z pańskiego stołu i łaski jak pan będzie z ciebie zadowolony. Dobrze. Już lepiej nie będzie. Chodź. I uśmiechaj się ładnie i bądź miła. - matka co była już w średnim wieku i posturze dalej pouczała swoją córkę jak powinna się zachować. I widocznie musiała traktować tą pracę w donżonie jako szansę na lepsze życie dla córki. Ta kiwała głową i wydawała się nieco stremowana. Dało sie wyczuć jawną rywalizację między rodzinami gdy prawie każda przygotowała jedną czy dwie panny jako kandydatki do tej służby. A wybierać miały Inez i Petra. Z czego jak zwykle to kobieta w spodniach była łatwiejsza do usłyszenia i rezolutniejsza gdy stanęło przed nią jakieś pół tuzina dziewcząt przystrojonych jak na mszę w Festag.

- Ojej trudny wybór. Dobrze, chodźcie tu i ustawcie się w szeregu. Jej! Ja też chce mieć służbę! Przecież mi się należy skoro już jestem szlachcianką! - Petra jak zwykle na nowo odkrywała kolejne elementy bycia błękitnokristą które ją zaskakiwały i absorbowały. Bo coś nie sprawiała wrażenia aby do tej pory towarzyszyła jej jakaś służba. A szlachta faktycznie nie mogła się bez nich obyć.

- Najpierw trzeba znaleźć służbę dla naszego pana. Potrzebujemy na razie dwóch, może trzech dziewcząt. Do obsługi kuchni, łaźni i sprzątania. - Inez za to tradycyjnie wydawała się być rozsądną przeciwwagą dla temperamentu koleżanki. I starała się wyhamować jej niespodziewane pomysły.

Petra zbastowała i po krótkiej rozmowie i oglądaniu kandydatek wybrała po pewnej konsultacji z Inez trzy dziewczęta do służby. Te cieszyły się jakby wygrały los na loterii. Zresztą ich rodziny także. Te którym się nie powiodło były znacznie mniej zadowolone. Na pocieszenie dostali obietnicę, że to tylko początek i na pewno wkrótce będą potrzebni kolejni ludzie do tych czy innych zajęć ot w donżonie brakowało kobiecej ręki aby tam utrzymać porządek.

Petra znów wszystkich zaskoczyła gdy zapytała jedną z matron o jedną z dziewcząt ubranych znacznie skromniej niż te kandydatki do służby. Usłyszała, że to sierota po bracie męża. Trudno powiedzieć dlaczego wysłanniczka hrabiego zwróciła na nią uwagę ale widocznie tak do końca nie zrezygnowała ze swojego pomysłu na własną służbę i po krótkich targach odeszła z tą dziewczyną do donżonu jako swoją pierwszą służącą. Co niesamowicie je obie bawiło i radowało chociaż chyba z całkiem innych powodów. Świeżo upieczona szlachcianka miała wreszcie swoją pierwszą służącą którą nikt inny chyba i tak nie był zainteresowany a ta zaś załapała się na robotę w donżonie mimo, że pierwotnie nikt jej tego nie proponował.

Po tym niewielkim zbiegowisku znów jednak wróciła sprawa co robić dalej. Gdzie i dla kogo. Sprawę uciszył dopiero powracająty Thomas. Wszedł do stołówki i walną dwa razy kosturem w podłogę aby zwrócić na siebie uwagę osadników. Po czym dość szybko znalazł wększości z nich zajęcie.

- Najpierw zamkowa brama. Trzeba ją zrobić i wstawić jak najszybciej. - zakomenderował. Po krótkiej dyskusji wyszło, że to robota dla stolarzy. Trzeba zrąbać drzewa, potem je okorować, pociąć na bale a te zbić i przyciąć. Dopiero potem można było je wstawić. To była robota nawet na tydzień. Poza tym było sporo prac naprawczych w samym zamku. Część ludzi Thomas przydzielił do naprawy i sprzątania świątyni Sigmara jaka za parę dni miała stać się głównym ośrodkiem celebrującym święto tego właśnie patrona jakie też często utożsamiano z pożegnaniem chłodnego półrocza i początkiem ciepłego. Nawet jeśli to ciepło tutaj w górach dość mocno zwlekało z przybyciem. Gdy Thomas obdzielił te zdania zrobiło się nieco luźniej i ciszej gdy ludzka ciżba rozsypała się po stołówce, sąsiedniej izbie sypialnej oraz podwórzu. Zaś doradca margrabiego mógł zająć się rozmową z tą częścią dotychczasowej karawany jaka zwykle robiła za eskortę i zwiadowców.

- Na okolicznych górach są wieże strażnicze. Dawniej czuwała tam straż a ogień na ich szczycie płoną ciąglę i służył do komunikacji. Trzeba sprawdzić co z nich zostało. I dobrze by było przywrócić do działania chociaż jedną z tych co się wznoszą nad doliną jaką przybyliście z Liedergard. Jak się da to założyć tam posterunek. No i polowanie. Trzeba polować aby uzbierać zapas mięsa. I znaleźć miejsce pod przyszły wypas kóz i owiec. Po prostu rozejrzeć się po okolicy. Aha, te dwa gamonie jeszcze nie wróciły do miasta. Gog i Magog. Pewnie gdzieś kręcą się po okolicy. W nadchodzących tygodniach będziemy szykować wyprawę powrotną do Lenkster. I aby sprawdzić jak się mają nasze osady na szlaku. Trzeba sprowadzić kolejnych osadników, dobrze aby to był ktoś z pierwszej fali co by zwiększyło wiarygodność i zachęte. Wy jesteście tylko pierwszymi, liczymy, że przybędą kolejni. - doradca i archiwista margrabiego przedstawił szkic na bliższe i dalsze plany. Teraz jak już mieli mniej więcej pojęcie o rozmiarach miasta to dało się odczuć, że nawet jakby żadnych wozów nie zostawiano w pomniejszych stanicach i zamkach jakie trafili po drodze to i tak przybysze rozstapialiby się w tym bezludnym mieście. Ale chyba i sam margrabia jak i jego świta traktowali to wszystko jako pierwszy z wielu kroków ku odbudowie tego miasta. W dalszej perspektywie planowano powrót do Lenkster no i przy okazji sprawdzenie jak sobie radzą rodziny pozostawione w mniejszych zamkach. A na najbliższe dni trzeba było wspomóc przywiezione zapasy złowioną zwierzyną. No i dobrze aby udało się ubić coś dorodnego na świąteczny festyn. W końcu Sigmarzeit było jednym z najważniejszych świąt w roku. Dobrze było mieć z czego zrobić te tradycyjne Sigmarwurst. W międzyczasie wróciły Inez i Petra więc zaprowadziły zwiadowców na zaniedbane, porośnięte mchem a czasem i kępkami trawy blanki murów skąd widać było lepiej okoliczne góry. Na niektórych faktycznie wznosiły się pionowe przecinki jakie były owymi dawnymi strażnicami skąd miano baczenie na okolice. Trzeba było też znaleźć miejsce na wypas dla tych skromnych stad kóz i owiec jakie przybysze przywieźli ze sobą. W końcu pasza dla nich w końcu się skończy a najbliższą można było kupić pewnie w Zelbad a może dopiero w Lenkster. Z zamku widać było kilka obiecujących polan na okolicznych stokach ale trzeba było się przejść, sprawdzić czy jest do nich swobodny dostęp no i jak to wygląda z bliska.

Do tego zadania przeznaczono większość ich dość skromnej eskorty. Czyli Gebirgsjager Eryka, obie łowczynie nagród, Olgę i Bruno, no i międzyrasowe trio pod przewodem śnieżnowłosej elfki. Tu już Thomas nie ingerował jak to zadanie wykonają w detalach. Na ochotnika zgłosiła się jeszcze Petra która z obecnych dzięki swoim wcześniejszym wycieczkom miała chyba najlepsze rozeznanie w okolicy. Sama jednak zastanawiała się czy iść jedną kupą i lecieć po kolei po okolicy czy się podzielić na mniejsze grupy. I czy wracać na noc na zamek czy też wybrać się na dwu czy trzydniową wycieczkę tak aby wrócić na dzień czy dwa przed dniem świątecznym do miasta i zamku.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline