03-01-2023, 19:51
|
#209 |
|
Fimburson kiwnął głową na sugestię o lekarzu. Hieronymus był bardziej sceptyczny. - Przecież sam dopiero co mówiłeś, że nikomu nie można ufać. To samo z truchłem. One są wszędzie. Wszędzie mają szpiegów. Wykradną ciało, zabiją sługi... A tu, tu się nie podkopią, nie nie nie - uśmiechnął się chytrze. - Oczywiście - odparł były sekretarz Elektorki i aktualny szef Tajnej Policji Nuln na ostatnie pytanie - Z takim papierem to nie problem. Ten kto go wydał musi mieć przecież bezpośredni i natychmiastowy dostęp do Elektorki. Wystarczy do niego się zgłosić i już. - uśmiechnął się jakby to rozwiązanie było oczywiste.
Krasnolud przejrzał blef. Ale zachowywał się zgoła odmiennie. Zabójca jednak bez problemu dał radę przejrzeć udawane słabnięcie khazada. Wyczekiwał na szansę. I doczekał się. Potknięcie Detlefa było udawane, ale dało szanse szybszemu i zwrotniejszemu przeciwnikowi na atak, którego khazad nie był w stanie uniknąć. Ulryk może i nie patrzył przychylnie na poczynania walczących bez honoru, ale Furia Ranalda okazała się równie groźna. Uderzenie w wewnętrzną część uda głęboko rozcięło nogę i u mniej umięśnionego osobnika rozwaliłoby tętnicę, powodując śmierć z wykrwawienia w ciągu kilku chwil. Zamiast tego Detlef wziął się za wyprowadzanie mocarnego ciosu w przeciwnika, który szykował się już do dobicia niezdolnego do walki krasnoluda. Szczęście Ranalda odwróciło się od zabójcy, którego kolejne uderzenie, zamiast trafić w gardło, rozcięło lewy biceps wojownika. Głębokie cięcie na na całej długości niejednego wyłączyłoby z walki ogromnym bólem. Ale nie Detlefa, krasnoluda o ogromnej sile woli i przyzwyczajonego do ran. A Ulryk najwyraźniej postanowił wyrównać szanse w tej walce. Potężne uderzenie krasnoludzkiego ostrza w końcu dosięgło przeciwnika. A dokładniej - jego prawego łokcia. Odrąbana kończyna uderzyła o piach. Przerażony zabójca zrobił krok do tyłu i upadł na dupę. Detlefowi tym razem naprawdę kręciło się w głowie z powodu ran i utraty krwi. Szumiało mu w uszach od adrenaliny. Ale mimo to usłyszał paniczny głos Marcusowego sługusa wołającego: - Poddaję się, poddaję.
Nie żeby to robiło jakąś różnicę. Detlef w swojej karierze widział takie rany. Bez natychmiastowej pomocy nie było szans na przeżycie. Jedną ręką nawet najsprawniejszy człowiek nie założy opaski uciskowej, a Marcus raczej nie będzie potrzebował kaleki, który go zawiódł.
__________________ Ostatni
Proszę o odpis: Gob1in, Druidh, Gladin |
| |