Ona miała absolutną rację. Indianin co prawda spodziewał się negatywnej odpowiedzi, ale nie sądził, że będzie ona podparta aż tak rozsądnymi argumentami. Nie podejrzewał też Roweny o aż takie oddanie swoim obowiązkom, jak i społeczności, nie tylko Gangrelskiej. Nie zdawała sobie z tego sprawy, jak bardzo właśnie urosła w oczach Navaho. Z ich dwójki, to on teraz wyglądał na tego niespełna rozumu.
- Ja... Zgadzam się z Tobą. W pełni. Mój rozsądek mówi mi dokładnie to samo - Londyn jest spisany na straty. Jest tylko jedna różnica między nami, która skłoniła mnie do złożenia tej propozycji. Nadzieja. Nadzieja, jako Herold, że Mitra może powrócić i rozwiązać wszystkie te problemy. To był, i pewnie jeszcze nie raz będzie, mój błąd.
Ostatnie kilka nocy było trudne. Bardzo. W Utamukeeusowym, personalnym bilansie strat i zysków z Londynu, wychodził raczej na minusie. Zrobił wszystko co mógł, a nawet trochę ponad to. Nadszedł najwyższy czas, by ruszyć dalej. Zakończyć ostatnie, nierozwiązane sprawy.
- Nie jedziemy do klubu. Muszę załatwić coś w centrum miasta, niedaleko całodobowego punktu krwiodawstwa... - traper zapauzował na chwilę, obserwując malującą się, gniewną minę Roweny -
Nie chodzi o krew. W pobliżu jest... coś innego. Ktoś. Muszę się upewnić. Jedźmy. Mam nadzieję, że nie będzie Ci przeszkadzać, jeśli po drodze wykonam jeden telefon. I, jeśli możesz - jak dokładnie wygląda ta ewakuacja przez korytarz od Garou? Czego mogę się spodziewać? Na co się przygotować?
W trakcie podróży najpierw wysłał smsa. Odbiorca był zapisany jako Pater Thomas.
Cytat:
Frygijska czapka jest w posiadaniu Gwen Arwyn. Jej prawdopodobna lokacja: klub The Vault. Czapka poza moim zasięgiem. Dokończenie zadania niemożliwe. Bez odbioru. Wilk. |
Następnie wybrał numer telefonu. Jeden z pięciu zapisanych w pamięci.
Sowa.
Irytujący dźwięk nieodbieranego połączenia trwał przez chwilę. Yusuf najwidoczniej nie skonfigurował swojej poczty głosowej...