Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2023, 16:32   #94
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Rzeka Amazonka, Brazylia.
26 czerwiec, 1930 rok.
Czwartek, około 20.

Pyr, pyr, pyr… płynęli statkiem "Venture" dalej, ciągnąc za sobą złom rzecznych piratów na linie. Po godzinie zaś, sprawdzono co na tej małej łajbie było, a następnie na rozkaz kapitan, podpalono ją, by i w końcu zatonęła.

Pyr, pyr, pyr…

Kapitan Jess była wściekła. I nie omieszkała o tym dać znać, drąc japę ze sterówki.
- Szlag by was wszystkich trafił!! Jesteśmy udupieni, udupieni! Wy sobie spierdolicie do dżungli, robiąc w niej swoje, a my mamy przejebane!! Nasze życie to rzeka, a przez was, na owej rzece, zginęli piraci! I teraz ich kumple będą szukali zemsty! Ludzie w wiosce wszystko wyśpiewają z lufą przy głowie raz, dwa! "Jess tam była, jej statek, i jakieś gringos!" I tyle! I już nas będą szukać! Wy może jakoś z dżungli wyjdziecie, może jakoś i Brazylię opuścicie, ale my tu żyjemy, tu jest nasz dom, i ten statek to wszystko co mamy!! - Wkurwiała się kobieta, chlejąc jakiś alkohol prosto z flaszki, i kierując statkiem.


- Zapada zmrok. Będziemy powoli płynąć całą noc… zanim tamtych ktoś zacznie szukać, zanim się dowiedzą co zaszło, i zanim nas w końcu znajdą, miną… trzy, góra cztery dni. Tyle mamy czasu. Nim zginiemy. Serio - Powiedział bosman, również mając zaciętą minę.

***

- Pierfolone… chujeee… - Kapitan zataczała się po pokładzie, schodząc pod niego, do ładowni. Była już nieźle nawalona, znowu bosa, i już z drugą flaszką w dłoni, z której nadal chlała - Po kiiiiego… jebanego… ich zafiera… zafiera… zafieraliśmy…







Rzeka Amazonka, Brazylia.
27 czerwiec, 1930 rok.
Piątek.

"Venture" najpierw zatrzymał się przy kolejnej, małej wiosce usytuowanej przy brzegu Amazonki, gdzie wyładowano nieco towarów, oraz kilka załadowano, a następnie popłynął dalej… prowadzony przez bosmana. Kapitan znowu gdzieś odsypiała chlańsko, i leczyła kaca?

I tym razem już, zarówno bosman, jak i Jimmy, mieli przy sobie cały czas broń długą. A więc faktycznie, nadciągały kłopoty…


~

Dwie godziny później, praktycznie w samo południe, statek dotarł rzeką do jakiegoś większego przejawu cywilizacji.

Miasto Coari.


Nawet sporych rozmiarów porcik, masa budynków, ludzi, chyba jakieś jedno z głównych miast nad Amazonką…

- Zostajemy tu na dwie godziny - Powiedziała oschłym tonem kapitan Jess, na co i aż bosman się zdziwił - Wyładunek, załadunek, potem płyniemy dalej.
- Zdążymy? - Odezwał się czarnoskóry.
- To zrób tak, żebyśmy zdążyli! - Odwarknęła kobieta. Następnie zaś zwróciła się do towarzystwa na pokładzie:
- Jak nie wrócicie na czas na statek, nie będziemy na was czekać, i popłyniemy dalej…

Na końcu zaś wzięła na bok bosmana, coś mu cicho powiedziała, pokazała plik pieniędzy, po czym sama udała się szybkim krokiem w miasto.







***
Komentarze jeszcze dzisiaj.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline