Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2023, 01:14   #190
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

Śmierć przyszła nagle, że jeszcze przed chwilą jej nie było. A po chwili już była. Krzyczała głośno aż rozdzierało serce, bo jej dźwiękiem jest cisza.

Spojrzenie Any do końca zostało nieśmiałe, nawet w bólu zrozumienia, że to koniec. Jakby przepraszało za kłopot i zapewniało, że nic to takiego. Że to tylko koniec spotkania. Że zostanie tysiącu wiatrów które nie raz jeszcze omiotą niesfornie kręcone włosy Barta. Że spotka ją w lekko opadającym dotyku płatków śniegu. W delikatnych kroplach deszczu. W złotych łanach dojrzewających zbóż na łąkach i pośród polnych kwiatów.

Tyle chciałby powiedzieć. Tyle słów, których nie zdążył. Tyle było okazji nie do powtórzenia… Tyle zabraknie okazji do przegapienia…

Kiedy przymknął powieki strącając krople z nabrzmiałych łzami oczu… Any już nie było w jej ciele. Nieoczekiwanie i z niedowierzaniem dostrzegł ją zaraz potem, kiedy podniósł wzrok na to co działo się ponad nim. Widział pożegnanie i gestem ręki odmachał, jak żegna się kogoś kogo nie spodziewało się znowu spotkać.

Słowa odchodzącej w tunel Squaw dodały nadziei, więc uśmiechnął się głupio. Gryzł wargi słone od łez czując, że to nie koniec. Że choć zawiódł koleżanki, to dla nich był tylko inny początek.

Prześlizgnął się wzrokiem za odpływającymi innymi duszami i dostrzegł wśród nich mamę. Westchnął z wysiłkiem jakby na pierś zaległy mu ogromny ciężar. Pamiętał ostatnie słowa, które jej powiedział. I czego nie powiedział. Ale ona już mu wybaczyła zanim wtedy wybiegł z domu. Jej ciepły wzrok uspokajał i dodawał siły.


***



Bart był spocony. Koszulka lepiła się do pleców. Chłopak, którego chwycił za gardło przyciskając do szafki w przebieralni chłopaków rozszerzył oczy w przerażeniu.

- Daj mi jeszcze jeden jebany powód! - syknął dociskając do podbródka rówieśnika kij od zmywaka, że tamtemu aż oczy prawie wyskoczyły z orbit.

Nie dał. Przeprosił trzęsąc się a jego kumple mu nie pomogli czmychając w bezpiecznej odległości.

Nikt już nigdy przy Spinelim nie żartował z i obmawiał Singeltona.

Wracał myślami do Squaw ilekroć jechał do rezerwatu. Spędzał w nim dużo czasu z szamanem, na tyle, na ile dziadek Singeltonów miał dla niego czasu.
Przestał chodzić do kościoła, bo wiedział, że religia chrześcijańska nie miała prawdziwych odpowiedzi na duchowy świat, który przenikał z ziemskim innym wymiarem.
Czasami przejeżdżając obok pensjonatu „Sowy i Niedźwiedzia” zwalniał auto w nadziei przypadkowego spotkania z Daryllem. Nie aby wiedział już jak z nim rozmawiać. Ale…


***



W szkole… Bart znalazł miejsce w drużynie footballowej. Ktoś musiał zająć miejsce Bryana. Nie żeby mógł wypełnić buty po tym łobuzie, z którym prawie zaprzyjaźnił się. Ale wybrał jego numer na plecy. Namawiał ojca na adopcję młodszego brata Bryana i w końcu wypełnili aplikację.

Codziennie biegał po górskich lasach. Na szkolnej siłowni spędzał tyle czasu, co kiedyś przed telewizorem i ze skrętem w zębach. Musiał być gotowy. Czuł, że kiedyś przyjdzie mu stanąć twarzą w twarz lub duszą z demonem.

Z Markiem łączyła ich teraz niewypowiedziana więź. Nie musieli wracać słowami do wszystkiego przez co przeszli. Bart zmienił się. Wydoroślał. Nie palił trawy. Nie pił. Odnalazł sens i cel. Rozumiał co będzie robił w dorosłym życiu. Byli kolegami teraz z drużyny, lecz ponadto każdy wrócił do swojego świata, w którym łatwiej było zapomnieć o traumie otoczony tymi, którzy żyli w błogiej nieświadomości.



***



W oczach ojca widział wdzięczność i dumę. Nie wstydził się Bart przyjmować uczucia i sam je tez okazywał. Każdemu kogo kochał i za którego czuł się odpowiedzialnym. Spineli przykładał się do pracy w zakładzie pogrzebowym jak nigdy wcześniej. Przychodziło mu to lekko i z przyjemnością. Wiedział, że będzie do końca życia to robił a później jego syn, jeśli będzie go kiedyś miał.

Czasami, w dni wolne od szkoły, ludzie widzieli Barta na cmentarzu. Spotkać go można było siedzącego na trawie. Z ołówkiem i papierem. Przy tabliczkach grobów.

ALLISON OUBRE - SPINELI
Żona i Mama



ANASTASIA BIANCO
Ci których kochamy
nie odchodzą,
Lecz kroczą między nami.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 14-01-2023 o 03:39.
Campo Viejo jest offline