Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2007, 16:22   #38
Khemi
 
Khemi's Avatar
 
Reputacja: 1 Khemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znany
Jak tylko kupiec podał cenę i oświadczył, że najął właśnie ochronę, Młodzik uśmiechnął się do siebie w duchu. ~ No to robotę na jakiś czas mam ~ W międzyczasie, gdy kupiec schodził z piętra, Nirel szybko poszedł do swojego pokoju. Omiótł spojrzeniem otwarty pokój. ~ Mam nadzieję, że wszystko jest na miejscu ~ Zastanowił się przez chwilę i nie tracąc więcej czasu podszedł do swoich rzeczy. Nie więcej niż kilka minut zajęło mu ubranie się i spakowanie wszelkiej maści drobiazgów do plecaka. Sprawdził łuk i strzały, a następnie przypasał miecz, sprawdzając, czy nie będzie mu przeszkadzał w podróży. Miecz był jedyną rzeczą, do której nie mógł się przyzwyczaić już w czasach, gdy stacjonował w książęcych koszarach. Był wyszkolonym wojownikiem, ale mimo wszystko cenił łuk ponad ciężką, zimną stal. Stosunkowo więcej czasu, niż uzbrojenie się, zajęło mu zakładanie skórzanej, długiej aż za łokieć rękawicy. Nie było trudno ją założyć, Nirel mógłby założyć ją w kilka chwil, gdyby tego pragnął. Ta jednak część jego wyposażenia była mu cenniejsza niż wszystkie inne, a zakładanie jej było dla niego niczym święty ceremoniał. Porządnie sprawdził też pasy z grubej skóry, zaciskające i mocujące rękawice. Przesunął wzrokiem raz jeszcze po całym swym wyposażeniu. ~ No to w drogę. Pewnie inni już czekają ~

Tropiciel pewnym, szybkim krokiem wyszedł z pokoju i zszedł po schodach do Sali jadalnej. Omiótł spojrzeniem salę. Zobaczył, jak kupiec rozmawia szybko z jakimś nieznajomym, wojownikiem z wyglądu. Przy stole zobaczył siedzącego, zakapturzonego człowieka, obserwującego salę. Drzwi od karczmy leżały na ziemi ~ hmmm. Muszę na nowo przyzwyczajać się do tych rzekomych atrakcji życia wśród ludzi ~. Jego spojrzenie padło na nowo przybyłą kobietę.
Cytat:
- Co tu się stało? Słyszałam krzyk... - Powiedziała trochę przestraszonym głosem. Gdy jej wyjaśniono, o co chodzi, zwróciła się do kupca. - Z chęcią przyłączę się do grupy ochraniającej ciebie, mości kupcu. - powiedziała i uśmiechnęła się. - Jestem... - tu się chwilę zawahała. Zastanawiała się, czy jest sens podawać pełne imię. - Merlisa. - dokończyła.
~ Piękna Elfka ~ Pomyślał i szybkim spojrzeniem omiótł jej ubiór i wyposażenie ~ Paladyn, jeśli się nie mylę. Honor, męstwo i bezsensowne idee walki o uciśnionych, słabych. ~ Jego wyraz twarzy na moment wykrzywił sarkastyczny grymas – ech... głupie idee – wyszeptał sam do siebie. Raz jeszcze spojrzał na zakapturzonego mężczyznę z kuszą, po czym przeniósł wzrok na mijane właśnie drzwi, po czym opuścił gospodę.

Gdy tylko przekroczył próg gospody, rozejrzał się w koło. Kilka tylko rzeczy się zmieniło. Przybył wóz, ale wzrok Nirela przykuł wspaniały koń. ~ Zapewne tej elfki – paladyna ~ i raz jeszcze twarz młodzika wykrzywił grymas, mogący być uśmiechem na nieudany dowcip.
Szybkim krokiem oddalił się od karczmy na dwadzieścia kroków i zadarł głowę, spoglądając wysoko, w ciemne jeszcze, niemalże poranne, chociaż nadal gwieździste niebo. Spojrzał ponad dachem budynku karczmy na południe i stał tak przez kilka chwil, wpatrując się w przestrzeń południowego nieba, omiatając je od zachodu po wschód.
– Eeekkk, Iiiikkkk –
Tropiciel wydał z siebie cienki, piskliwy, przeszywający całą okolicę dźwięk i wsłuchiwał się przez następną chwilę, jak gdyby oczekiwał czegoś.
– Jjjiiikkkk –
Podobny, do poprzednich dźwięk, jednak dłuższy i bardziej przeszywający wydobył się z gardła Sokolnika, przeszywając po dwakroć donośniej okolicę. Tropiciel znów omiótł południowe niebo i po niedługiej chwili lekko się uśmiechnął. Wyciągnął odziane w skórzaną rękawicę ramię w górę, jak gdyby pozdrowił kogoś i dalej wpatrywał się w coś, co tylko jego oczy mogły dostrzec.
– Iiiikkkk – Okolicę przeszył O wiele cieńszy, od poprzedniego pisk, jednakże teraz dobywający się gdzieś z nieba. Nirel wystawił ramię na wysokość piersi i odsunął nieco od siebie, jak gdyby na coś czekając. Po chwili z nieba, kołując sfrunął potężny sokół barwy ciemnego popiołu i usiadł lekko na przedramieniu tropiciela. Chłopak podsunął prawą dłoń pod dziób ptaka i lekko pogłaskał go wierzchem palców pod dziobem i na szyi. – Udane łowy moja droga? Jakie wieści z południa? – Rzekł zaskakująco łagodnym tonem i zwrócił się w kierunku karczmy. Zaczął iść wolnym krokiem, rozglądając się po podwórzu zajazdu.
 
__________________
Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia...
Khemi jest offline