- Warunki utrzymania znasz. Możesz je przyjąć bądź odrzucić. Nie trzeba mi kogoś, kto będzie ze mnie ssał szkopułki jak z matki mleko. Tym bardziej, że dwóch już mam, a trzeci ochroniarz czeka na dole. Wybieraj więc krasnoludzie. Oczywiście, że przyjmuję odrzekł chrapliwym głosem Gnargo. Widząc oddalającego się kupca i rozchodzących się gapiów postanowił jeszcze raz ostatni przyjrzeć się ciału. Pochylił się wyciągając swoją dłoń, włożoną w rękawicę i dotknął twarzy kobiety, martwej i tak samo zimnej jak jego dotyk. Popatrzył na zdruzgotaną czaszkę i widoczny fragment mózgu. Potem zamknął oczy i chwilą milczenia uczcił zadaną śmierć. ~~Muszę iść. Zaraz ktoś będzie się chciał zająć zwłokami~~. W tym momencie poczuł że coś mu zagraża, potem usłyszał kobiecy głos dochodzący z parteru. Przeczuwał co to mogło być, ale wolał się upewnić. Poprawiając rękawice i ściągając pas udał się w stronę schodów. - Jestem...Merlisa.
Na widok elfki Gnargo zaklął pod nosem po krasnoludzku. ~~No tak, akurat potrzebny mi tu szpiczastouchy sprawiacz problemów. Że też nie mogła gdzieś indziej tłuc zagrażających ludziom stworzeń i wykładać naiwnym swoje brednie~~ Na widok palladynów, krasnoludowi przewracało się w trzewiach. Dość już się nasłuchał o tych pajacach którzy pod byle pretekstem oddalali nadciągającą śmierć. Teraz spotkał takiego i sam nie był pewien czego się spodziewać. ~~Jeśli przyjdzie się tłuc, to mogę już nigdy nikogo nie zabić.~~ Krasnolud spojrzał po zapełnionej sali. Zatrzymując wzrok na zielonych oczach elfki jego twarz przybrała złowieszczy wyraz, a ręce zacisnął w pięści, czekając na dalszy rozwój wypadków. |