Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2023, 23:11   #57
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację

Festsag; Piwnica Pirory - przed przybyciem Otta


- W sumie nie próbowałem jeszcze takich rzeczy - Joachim wydawał się nieco zagubiony. Tego typu rozrywki były dla niego czymś nowym ale otoczenie tylu całkiem atrakcyjnych i niezbyt ubranych kobiet jednak na niego oddziaływało - czyli mogę się tym zabawić? - wziął do ręki szpicrutę i spojrzał na zniewoloną Bretonkę, powtarzając sobie w myślach że robi to w celach naukowych.

- Ależ naturalnie. Fabi na pewno będzie zachwycona jak się z nią pobawisz tą zabaweczką. - Łasica rozpromieniła sie i mówiła jak nauczycielka czy matka jaka oddaje swoją podopieczną komuś pod opiekę. Zresztą będąca u jej stóp pani von Mannlieb zadzierała do góry swoją bladą, okoloną czarnymi lokami twarz aby na nich spojrzeć i uśmiechała się zachęcająco. Z powodu knebla w ustach mówić raczej nie mogła jednak jakoś nie wydawała się nieszczęśliwa w swojej uległej i zniewolonej roli i pozie.

Joachim przyjrzał się szpicrucie, a następnie wymierzył kilka lekkich ciosów w plecy Pani von Mannlieb, obserwując jej reakcję.

Na bladych plecach pojawiły się nowe czerwone pręgi od szpicruty dołączając do tych jakie małżonka imperialnego kapitana marynarki już miała. A jej reakcja była całkiem przyjemna dla oka i ucha. Każde smagnięcie narzędziem chłosty wywoływało u niej dreszcz jaki przeszywał jej nagie ciało i stłumiony kneblem jęk. Uderzenia musiały powodować u niej ból ale ten musiał sprawiać jej przyjemność.

Czarodziej obserwował Fabienne, sama przemoc chyba nie była dla niego podniecająca, ale jej reakcje i ruchy obnażonego i ładnego ciała już tak. Więc jak już zaczął, stwierdził że jeszcze może się nieco pobawić.
-Jesteś dobrą niewolnicą, zasługujesz na nagrodę. - wyjął jej z ust knebel i pocałował. Robiło się naprawdę interesująco...


**********************************************

Wellentag; karczma “Pod jabłonią”; Rozmowa z Tobiasem


Tak byłem na mszy - mogłeś mnie widzieć w jednym ze środkowych rzędów, ty chyba byłeś gdzieś z tyłu. - czarodziej pozwolił sobie na subtelny przytyk pod adresem przemądrzałego guwernera.
- Całkiem sporo przybyszów, zauważyłem też że nasze slaaneshytki mają coraz więcej znajomych w wyższych kręgach miasta, co jest chyba dobrą wieścią, chociaż my którym patronuje Pan Przemian też powinniśmy wykazać się jakimś sukcesem. Choć przyznam, że mi jakoś najłatwiej współpracować jak nie z wyznawcami naszego Patrona, to właśnie z nimi. Niskie potrzeby estetyczne i cielesne to jednak coś co pozwala manipulować ludźmi. Niestety niewielu ceni sobie wiedzę tak jak ty i ja. Natomiast wyznawców Nurgla nie za bardzo rozumiem, a do Pana Czaszek jest mi daleko.

- Nie da się nie zauważyć przyjacielu, że towarzystwo naszych ślicznotek jest ci bardzo miłe. I cieszy mnie, że mimo to najłatwiej ci współpracować z wyznawcami naszego patrona. - Tobias odgryzł się nieco cierpko, nieco ironicznie a nieco kwaśnym tonem. W końcu w z zborze co do zwolenników poszczególnych patronów mniej więcej panowała liczebna równowaga. O ile nie liczyć właśnie dziewcząt oddanych Księciu Deprawacji i Przyjemności. O ile jeszcze zimą wszystkich było mniej więcej po równo to przez ostatnie pół roku właśnie głównie dzięki działaniom Versany, Pirory i Łasicy ich kręgi powiększyły się o nowe koleżanki i teraz stanowiły największą liczebnie grupkę. Do tego ze względu na zimowe zasługi ich liderka, Łasica, znacznie zyskała w oczach i autorytecie Starszego i Mergi do pewnego stopnia zastępując Karlika który jakoś nie zdradzał swoich preferencji co do patrona albo ich nie miał więc wydawał się dość neutralny pod tym względem. W przeciwieństwie do niebieskowłosej łotrzycy jaka od początku otwarcie głosiła służbę jednej z czterech Mrocznych Potęg. Więc jej wywyższenie po zimie niejako przełożyło się w naturalny sposób na wzmocnienie stronnictwa jakie reprezentowała. Zaś co do Pana Przemian to właściwie byli we dwóch. Tobias i Joachim. Niby Aaron jeszcze też ale on często bywał w stanie wskazującym więc raczej rzadko powierzano mu odpowiedzialne zadania. Była też Merga która cieszyła się szacunkiem w całej grupie i dorównywała autorytetem Starszemu od zimy niejako współdzieląc z nim władzę na partnerskich zasadach. Ale siłą rzeczy niejako była u szczytu władzy więc była wyłączona z tego dzielenia tortu pomiędzy zwykłych członków zboru no i sama niezbyt obnosiła się ze swoją wiarą starając się zachować neutralność. A niedługo w ogóle miała ich opuścić aby wrócić do swojej górskiej ojczyzny na północy i spróbować pozyskać sojuszników. Całkiem możliwe, że już w tym tygodniu. Więc pośród członków zboru do patronatu Tzeentcha mogli się zaliczyć we dwóch.

- I właśnie dlatego my należymy do ludzi wyrafinowanych i na poziomie. To niestety jest dość rzadkie więc nie tak łatwo o nowych członków. Bo powiedzmy sobie prawdę. Jakieś wyperfumowane ślicznotki co chętnie wpuszczają gości pod swoją spódnicę zawsze będą modne i znajdą chętnych na swoje wdzięki. Krwawy Ogar? To samo. Zawsze znajdą się jakieś prymitywy rozkoszujące się siłą, przemocą i krwawą dominacją nad innymi. Albo po prostu lubiących zwykłe mordobicie. Władca Much? No tutaj może nie takie częste ale jak tylko ulice i domy napełniają się kaszlącymi i owrzodzonymi to Sigismudnusowi i Strupasowi, chociaż są odrażający i godni pogardy, na pewno będzie łatwo znaleźć desperatów jacy złapią się każdej okazji aby ocalić swoje nędzne zdrowie i życie. Więc tylko my możemy potrzebować ludzi na poziomie. I tak, przydałby się jakiś sukces. Bo nie chcę ci wypominać ale ty pomogłeś tym ladacznicom najpierw sprowadzić Sorię a chociaż wydaje się bardzo nietuzinkową istotą to jednak nie jest od naszego patrona i jeszcze bardziej wzmacnia resztę tej ich dekadenckiej bandy. To jeszcze pomogłeś przywlec tu ten ich ordynarny artefakt. Otto zaś pomógł brudasom w sprowadzeniu ich artefaktu. No jeszcze chłopcy Silnego zostali z pustymi rękami. No i my. A przyznasz, że chyba stać nas na nieco więcej niż tych tępych osiłków? - Tobias widocznie chciał się wygadać i chociaż nie tracił swojego dobrze wychowanego tonu i języka to skoro rozmawiali bez reszty zboru to mógł dać upust swojej irytacji na wzmocnienie pozostałych frakcji w ich zborze ich ostatnimi sukcesami. A nawet go to nieco niepokoiło. Zwłaszcza jak chyba uważał, że ich patron w przeciwieństwie do trzech pozostałych sprzyja ludziom wyrafinowanym i na odpowiednim poziomie co jednak nie sprzyjało masowości i nie było łatwo o nowych członków.

- Pomagaj tym ladacznicom tak dalej a niedługo zaczną nam wydawać polecenia. Joachimie idź tam, Tobiasie przynieść to. Mam nadzieję, że Starszy zachowa głowę na karku i nie da im się omotać. Chociaż teraz jak Soria jest z nimi to nie wiem. Dobra, mniejsza z tym. Po prostu musimy wreszcie też uzyskać jakiś wymierny sukces aby nie zostać z tyłu. - westchnął po raz ostatni i chyba właśnie frakcję oddaną Wężowi uważał za największe zagrożenie dla ich wpływów.

Joachim starał się nie okazywać nadmierniej irytacji słowami Tobiasa, który jego zdaniem deprecjonował jego sukcesy. Odchrząknął.

- Rozumiem twoją frustrację, że wyznawcom Węża wiedzie się tak dobrze, ale chciałbym zwrócić uwagę, że oni nie są naszymi wrogami. Naszym wrogiem jest Imperium, jego pogrążone w hipokryzji elity i inkwizytorzy którzy na nas polują. Powinniśmy w mojej opinii na to patrzeć również w kategoriach wzmocnienia Zboru, a nie tylko rywalizacji pomiędzy wyznawcami poszczególnych Potęg.
- Dołączyłem do Zboru przed tobą i ja również pomogłem w uwolnieniu Mergi. I to ja zacząłem badać sprawę syreny zanim się okazało że to istota od Węży. Uważam że duża cześć chwały ze sprowadzenia Sorii i odnalezienia ołtarza spada jednak na mnie, myślę że zarówno Starszy jak i pozostali członkowie Zboru powinni zdawać sobie z tego sprawę. Więc nie jest tak że nie mamy do tej pory żadnych sukcesów…. - przewiercił rozmówcę spojrzeniem. Jeśli Mergi miało tu jakiś czas nie być, to chyba oczywiste że to on jest najznacznieszym spośród wyznawców Pana Przemian, a nie jakiś nauczyciel ani pijak Aaron. To on był w końcu tym, który władał esencją Magii i pierwotnych mocy, prawda?

- Tak? To jak twoje zasługi kolega są takie wielkie to czemu ta zwykła dziewka z ulicy została prawą ręką Starszego? A im ich jest więcej tym silniejsze mają wpływy i pozycję. I oczywiście, że nie są dla nas wrogami, na pewno nie takimi jak straż miejska czy łowcy czarownic, to naturalne. Jesteśmy swoimi sojusznikami i zmierzamy do wspólnego celu. Jednak i wśród sojuszników są równi i równiejsi. Mnie by interesowało abyśmy to my byli na szczycie. A na razie trudno o takie wrażenie. - guwernant wydawał się być sceptycznie nastawiony co do uwag kolegi oraz roli ich mniejszości w zborze. Zdawał sobie sprawę, że Łasica z koleżankami nie są dla nich zagrożeniem ale też odczytywał ich sukcesy jako zachwianie względnej równowagi jaka miała miejsce na początku roku.

- Łasica jest w zborze dużo dłużej niż ja i ty…. nasz Patron sprzyja cierpliwym i patrzącym naprzód w przyszłość, działajmy a nasza pozycja się poprawi. - Czarodziej w sumie chciałby tego samego co Tobias, ale wiedział że to tak szybko nie przyjdzie.

- Poza tym, jeśli slaneshyci będą przyciągać najwięcej uwagi, to w przypadku problemów oni też poniosą największe porażki. A jeśli dopuszczają mnie do części swoich planów, to może będziemy mogli też to wykorzystać, prawda? - Uśmiechnął się lekko. Tak naprawdę to wcale nie lubił póki co Tobiasa bardziej niż Burgund czy Pirory, ale bardziej przyda mu się jako sojusznik czy wróg.

- Otóż to mój drogi. Ale samo się nie zrobi. Musimy zacząć odnosić jakieś realne sukcesy. I rozejrzeć się za potencjalnymi sojusznikami. Najlepiej oczywiście jakby to był ktoś kogo jawnie możemy zwerbować do naszego zboru i sprawy. Ale niekoniecznie. Przecież równie dobrze może oddać nam usługi ktoś z zewnątrz. Rozejrzyj się w swoim otoczeniu, może nawet za pomocą swoich gwiezdnych talentów czy nie byłoby kogoś wartościowego. - Tobias wydawał się być zainteresowany wzrostem znaczenia potęgi ich komórki Pana Przemian zarówno pod względem osiągniętych sukcesów jak i liczby członków. Liczebnie bowiem pozostali na pierwotnym poziomie.

- Miejmy więc oczy otwarte - kto wie, może ktoś związany z Akademią się nada… zamyślił się Joachim i zajął się skończeniem reszty jedzenia.

- Zaś co do naszej sprawy… - ja już zwiedzałem główny budynek w zeszłym tygodniu, jak chyba wspominałem nie znalazłem tam mistycznej aury którą mógłbym powiązać z potężnym artefaktem naszego Pana. Dziwne też byłoby, żeby trzymali takie coś w stajni - zastanawiał się, obracając w dłoni łyżkę z gulaszem.

- Więc najbardziej logicznym celem byłby ten magazyn pod budynkiem, chyba że ktoś próbuje jakoś bardzo sprytnie ukryć artefakt. Rozmawiałem wstępnie z Łasicą i Burgund, że pomogłyby nam w ewentualnym włamaniu, ale wolałyby wcześniej mieć bardziej precyzyjnie dobrany cel - przedstawił opcję pomocy złodziejek.

- Jutro mam spotkanie z moim znajomym, pracownikiem Akademii Philippem, tylko myślę jak coś wydobyć od niego albo uzyskać dostęp do magazynu bez większych podejrzeń. W sumie jako członek Kolegium mogę powiedzieć, że mam informację o śladach magii które chce zbadać dla bezpieczeństwa Akademii i jej członków, szczególnie że w mieście działają kultyści. Choć wtedy jak coś zginie, to mogę być podejrzany.

- No tak… W końcu oficjalnie jesteś magistrem i astrologiem… - Thobias zmrużył oczy, zaczął skubać swoją wargę i zamyślił się nad tym co proponował kolega.

- Właściwie to masz rację… Możesz spróbować coś mówić o jakiejś wróżbie co wywróżyłeś z gwiazd… Może cię wpuszczą. Szkoda, że właściwie nie wiemy czego szukamy. Jednak jeśli to artefakt od naszego patrona no to może twoje umiejętności jakoś to rozpoznają jak będziesz odpowiednio blisko… - zadumał się nad ta propozycja i uznał, że chyba warto spróbować.

- Ten Phillip to płotka. Co on może? Posegregwoać papiery w tej czy innej szufladzie? Ale możesz od niego zacząć. Pewnie i tak będzie musiał komuś o tym powiedzieć albo ciebie do tego kogoś zaprowadzić. Jakby się udało to by ci pozwolili ci się tam rozejrzeć. Zapewne pod strażą i nie samemu no ale chodzi właśnie aby sprawdzić co tam jest i czy jest to czego szukamy. Nawet jakby było to już to nam wystarczy na początek. Pomyślimy co z tym zrobić. A jak nie to też, będziemy wiedzieć, że trzeba szukać gdzie indziej. - Thobias widocznie uważał, że najważniejsze to rozpoznać ów magazyn. A resztą się zajmą później.

- Masz rację, mogę się powołać na wróżby i że wykryłem jakieś zagrożenie dla zasobów Akademii. Naprawdę zrobiłem wróżbę, ale jest ona niejasna i wskazuje na działanie zwodniczych sił. Choć tak jak wspomniałem jest to ryzykowne, bo to ja jestem tym zagrożeniem… - zrobił pauzę, podkreślając że to on tutaj bierze na siebie największe ryzyko póki co.

- Działanie zwodniczych sił? No to chyba by pasowało do naszego patrona. - wykształcony guwernant zastanawiał się chwilę nad słowami kolegi. - No ale zdaję się tutaj na ciebie, ty masz w tej materii większe doświadczenie. - uśmiechnął się lekko do siedzącego naprzeciwko kolegi i pozdrowił go ruchem swojego kielicha. Upił łyk i odstawił go na stół.

- I mój drogi Joachimie nie obawiaj się. Co ci mogą zrobić? Jak przyjdziesz jako szanowany astrolog bywający w towarzystwie i powiesz, że masz jakieś nadnaturalne ostrzeżenie z gwiazd? Jak to zignorują a coś się stanie to masz podkładkę a nawet możesz ich o coś oskarżyć. A jak nie zignorują to cię powinni wziąć abyś to sprawdził. I póki nic stamtąd nie zgonie a nie posądzam cię o jakieś kleptomańskie zapędy jak te dwie nasze największe ladacznice no to pójdziesz, obejrzysz i wrócisz. Co w tym strasznego? Dopiero jakby coś zginęło no to będą szukać sprawców. I nasza w tym głowa abyśmy mieli na ten moment alibi i na przykład byli całkiem gdzie indziej, w publicznym miejscu dajmy na to. A jak te dwie ladacznice są gotowe pomóc to niech pomagają. Przysłużą się wreszcie zaszczytnej sprawie. Czyli nam. Na tym to polega Joachimie. Trzeba zachować chłodny umysł, nie ulegać emocjom i korzystać z okazji jakie się nadażają. To oczywiście na razie tylko luźne rozważania. Coś więcej można będzie pomyśleć jak już się czegoś dowiemy. Niemniej nie martwiłbym się na zapas. I niestety obawiam się, że zbyt dużego wyboru nie mamy. Albo ty albo Aaron. A tego pijaka obawiałbym się posłać na targ po ryby nie mówiąc już o takim odpowiedzialnym zadaniu. I tylko wspomnę, że im większa odpowiedzialność i większy nasz udział tym większy splendor na nas spadnie jak nam się uda. - zadbany i elegancki nauczyciel złotej młodzieży wydawał się widzieć w tym rozpoznaniu lochów pod Akademią same zalety a ryzyko jego zdaniem było dość minimalne. Zwłaszcza jakby się udało Joachimowi załatwić całkiem legalny powód odwiedzin w tamtym miejscu. Zaś pomoc obu łotrzyc mógł przyjąć ale traktował ja dość narzędziowo. Zaś całą akcję traktował jako okazję do zdobycia punktów w oczach Starszego i reszty zboru.

Czarodziej zamyślił się, ale nie widział oczywistych luk w słowach Tobiasa, który w sumie rozwinął jego własny pomysł.

- Zgadzam się, no to chyba mamy plan działania. A przy okazji, chętnie bym cię lepiej poznał. Jesteś z tych okolic czy przybyłeś tutaj by dołączyć do Zboru?

- Oh nie, nie jestem stąd. Pochodzę z Saltburga i tam odebrałem gruntowne wykształcenie i maniery. Tutaj zwabiła mnie obietnica ciepłej i bezpiecznej osady. Wcale nie ma tu zbyt wiele osób jakie mogą dać młodzieży odpowiedni poziom wykształcenia przygotowujący ich na studia w Akademii, służby morskiej, dworskiej czy politycznej. I muszę przyznać, że sprawdziło mi się to bo mam więcej chętnych z zacnych domów niż możliwości aby się nimi zajmować. - przyznał nie wstydząc się swoich osiągnięć i brzmiało jakby co najmniej miał podobny krąg dobrze urodzonych znajomych jak Pirora. Chociaż z braku szlachectwa oczywiście sprawiał, że ci możni nie traktowali go jak równego sobie jak to było w przypadku młodziutkiej szlachcianki z Averlandu.

- Zawsze jednak pasjonowały mnie zamknięte drzwi. Co jest za nimi. Zwłaszcza jeśli chodziło i wiedzę i tajemnice. A niestety mimo moich umiejętności, talentów i znajomości wielokrotnie natykałem się na zamknięte drzwi z napisem “to nie dla ciebie” czy “to nie twoja sprawa” i tak dalej. Bo spaczenie, bo tajemnica, bo czystość duszy i tak dalej. W końcu więc postanowiłem coś z tym zrobić i w końcu trafiłem pod ten sam adres co ty i reszta. - wyjaśnił z lekkim uśmiechem. W końcu odkąd parę miesięcy temu przystąpił do zboru zawsze wydawał się być wykształconym i oczytanym człowiekiem posiadającym nietuzinkową wiedzę w tej materii. Chociaż jego nieco przemądrzały tryb życia sprawiał, że zdawał się nie być najpopularniejszą osobą w zborze. Z drugiej strony z nikim nie miał takiej zwady jak choćby Łasica z Silnym czy też nie był tak ciężkostrawny jak nurglici.

- Rozumiem, podążyłeś słuszną drogą, w poszukiwaniu prawdy - uśmiechnął się Joachim.
- Imperium rządzone jest przez hipokrytów którzy boją się prawdy. Nawet magowie tacy jak ja, którzy poznali sekrety pierwotnych energii tworzących nasz świat, zwanych też wiatrami magii, są otoczeni niechęcią i brakiem zaufania. A przecież w czym jesteśmy gorsi od tej całej szlachty, prawda? - dodał z błyskiem w oku, dzieląc się swoimi prawdziwymi przemyśleniami.

- Tym, że nie mamy rodowodów sięgających wstecz samego Sigmara czy któregoś z Trzech Imperatorów. Nie wiem co zasługi przodków wpływają na umiejętności czy wartość ich odległych potomków. Co nie przeszkadza im się puszyć tymi rodowodami. A w tym mieście to po prostu jakaś parodia. 80 lat temu tu była tylko jakaś zapyziała wioska rybacka gdy postanowiono zbudować tu port. Więc i wszelkie rody to tu nie mają dłuższej historii niż to miasto. Naturalnie mogą mieć całe setki lat rodowodu z Nordlandu czy nawet dalszych stron no ale nie z tego miasta. - Tobias prychnął wytykając szlachetnie urodzonym ich postępowanie. Nawet jeśli na co dzień z nimi i dla nich pracował to widocznie niezbyt zgadzał się z ich filozofią patrzenia na świat. Nawet jeśli oficjalnie nie było zbyt mądrze o tym mówić głośno.

- Potrzebne są zmiany. I rewolucja co obali ten skostniały, zdegenrowany system. I wyniesie nowe władze i możnych. Dlatego popieram Starszego. I Mergę. Zaimponowało mi jak się dowiedziałem, że to oni stoją za tym numerem z kazamatami w zimie. Tak, takie śmiałe działania mogą przynieść jakieś zmiany. Od samego gadania na kanapie rewolucji nie będzie. Dlatego też popieram wyjazd Mergi do swoich stron po wsparcie i posiłki. Bo nas w stosunku do całego miasta to jednak jest dość mało. Za mało aby stanąć do otwartej rewolucji. Chociaż zamieszania już narobić możemy aby podpuścić tłum przeciwko naszym wrogom. Każde takie zamieszki osłabiają ich a nie nas. Myślałem też o tych kopytnych. Chociaż oni w mieście nie są zbyt użyteczni. Ale jednak można się z nimi sprzymierzyć. Zwłaszcza jakby byli tam jacyś zwolennicy naszego patrona. A nie tylko ci co chcą się chędożyć z tymi ladacznicami. Chociaż z drugiej strony czego się spodziewać po takich prymitywach i barbarzyńcach? Ale też może właśnie dlatego potrzeba im kogoś kto im wskaże cel. Jeszcze tylko kwestia komunikacji. Bo niestety u nas chyba tylko Lilly umie ich język. A ona niestety jest zwolenniczką tych ladacznic. - nauczyciel rozwinął swoje wizje, plany, przemyślenia i zapatrywania. I widocznie nie ograniczały się tylko do tego co tu i teraz. Chociaż po raz kolejny wyszła na jaw szczupłość ich sił i środków, tak jako całego zboru w szerszych zakresie jak i ugrupowania zwolenników Pana Przemian.

- Zwierzoludzie są zróżnicowaną grupą, dzielą się na wiele plemion. Mam zamiar dalej ich badać, myślę że znajdziemy tam więcej sojuszników, w tym plemieniu z którego pochodzi Lily nie wszyscy służą Wężowi - skomentował Joachim, który wcześniej kiwał głową na przemowę Tobiasa, z którą się zasadniczo zgadzał.

- No cóż więc wygląda na to, że wszystkie drogi prowadzące do porozumienia z kopytnymi prowadzą przez pannę o liliowych włosach. Dobrze by było porozmawiać z nią o tym zanim całkiem da się pochłonąć swojej chuci. Jak już chcą się pokładać z tymi prymitywami no to niech się pokładają ale dobrze aby przekuło się to na jakieś korzyści dla nas. - Tobias wyraźnie nie miał o koleżankach od wężowego patrona zbyt dobrego mniemania. I patrzył na nie z góry przez pryzmat swojego wykształcenia i dobrego wychowania w jakim raczej nie mogły mu dorównać. Dało się wyczuć, że nie przepada za ich orgiami chociaż doceniał w tym możliwość zbliżenia z innymi grupami, choćby ze zwierzoludźmi.

-Dokładnie, dlatego właśnie planuje wybrać się z dziewczynami na kolejną wyprawę. Niech on zaspokajął swoje chucie, a ja będę zbierał informację - podsumował Joachim, zastanawiając się czy Tobias będzie chciał dołączyć.

 
Lord Melkor jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem