Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2023, 13:14   #59
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację

***Wellentag; Hospicjum***


Otto cieszyło, że hospicjum nie rozpadło się pod jego nieobecność, ani, że Inkwizycja nie zwróciła na nich uwagę.
- Wybacz za samowolkę. Stan Vigo był poważny, a po wczorajszych wybrykach lazaret byłby już pełny. Zabrałem go do Sigismundusa, znam się z aptekarzem i wiem, że możemy mu zaufać. Nie miał dobrych rokowań co do Vigo, obawia się, że nie dotrwa Marktagu. - Otto westchnął - Poprosiłem go, żeby zrobił co mógł, nawet jeżeli oznacza to na sprawieniu, aby ostatnie chwile Vigo nie były pełne bólu.

- Ah tak… - mistrz hospicjum zamyślił się i pokiwał głową ale popatrzył jeszcze na Andrewa który mu towarzyszył.

- No właściwie to trochę się dziwie, że jeszcze dycha. Źle z nim. Nie sądzę aby z tego wyszedł. Wolałem go izolować na wypadek gdyby to co złapał było zaraźliwe. Od dawna jego stan się pogarszał. Wątpię aby dożył do następnego Festag. W poprzednim to jeszcze trochę siedział ale potem pogorszyło mu się i raczej nie rokował na poprawę. - zastępca szefa tej placówki niejako potwierdził diagnozę Sigismundusa. Mówił szybko i pewnie siebie ale właściwie pewnie dla nikogo kto się zajmował Vigo jego stan nie był tajemnicą.

- Ah tak… - mistrz pokiwał głową znów zastanawiając się przez chwilę. - Dobrze, to niech tam zostanie u tego Sigismundusa. Daj znać jak umrze. Trzeba będzie wystawić akt zgonu. No i w ogóle zrobić z nim porządek. Aha to jak już nie będzie wracał to posprzątaj Otto jego cele. Może trafić się ktoś nowy to lepiej aby była gotowa. - w takim obrazie sytuacji szef szybko podjął decyzję i nawet chyba było mu na rękę, ze ten beznadziejny przypadek odpadł mu ze składu.

- Oczywiście. Spojrzę jeszcze na Thorna… obiecałem mu rozmowę, po jego wczorajszym wyskoku. - Mnich kiwnął głową przełożonemu i ruszył w stronę celi Thorna. Wolał nie śmierdzieć kiedy z nim zacznie.

- Dobrze idź. Słyszałem, że udało ci się go wczoraj spacyfikować. Dobrze. Dobra robota. Dobrze, że ktoś ma na niego taki wpływ. Zawsze był z niego kawał hultaja no ale ostatnio to skaranie boskie z nim. - Ottokar zgodził się na odejście podwładnego i nie omieszkał go pochwalić za wczorajszy wyczyn więc widocznie coś musiało do niego już dotrzeć od pozostałych mnichów na ten temat.

Samego Thorna zaś Otto zastał tam gdzie się można było spodziewać. Czyli w małej celi gdzie zwykle zamykano krnąbrnych pacjentów. Niedaleko swoją celę miała Marisa no ale teraz pewnie gdzieś szorowała schody albo podłogi. Sam awanturnik spojrzał w stronę drzwi na swojego gościa. Miał opuchniety i chyba rozbity łuk brwiowy więc ta część twarzy wydawała się nieco zdeformowana i zaczerwieniona. Ale mężczyzna siedział w niedbałej pozie na swojej rozłożonej pryczy. Prychnął ironicznie na widok Otto ale nic nie powiedział. Widocznie czekał aż ten zacznie rozmowę.

- Thorn, miło cię znowu widzieć. Możemy porozmawiać o wczorajszym dniu? - Otto zamknął za sobą drzwi - O tym jak straciłeś wczoraj kontrolę nad sobą?

- Nie straciłem nad sobą kontroli. Po prostu wszystko i wszyscy mnie tu wpieniają. To dostali nauczkę. Niech mi nie włażą w drogę. - Thorn wzruszył obojętnie ramionami ale nie wyglądał ani na skruszonego ani na żałującego za swoje wczorajsze zachowanie. W przeciwieństwie do Marisy która chociaż na pierwsze wrażenie wyglądała jakby żałowała za to co wyprawiała wczoraj.

- Thorn. Straciłeś nad sobą kontrolę. Wiesz, skąd wiem? Ponieważ ja byłem w stanie ją przejąć. Nie chodzi o to, że byłeś wściekły i dałeś w ryj jednemu z pacjentów, przywaliłeś Georgowi ławą, czy, że groziłeś mnichom. Chodzi o to, że byłem w stanie cię uspokoić. - Otto poklepał mężczyznę po ramieniu - Gdybyś naprawdę był pod kontrolą, ja i każdy mnich w tym hospicjum pewnie bylibyśmy teraz w lazarecie, a ty byś spokojnie sobie hasał na wolności. Gniew, nienawiść, żądza krwi to narzędzia, a tobie brak kontroli i skupienia, aby z nich skorzystać. Chcesz, abym cię nauczył trochę o tym?

- Zobaczysz, pewnego dnia stąd zwieję. Nikt mnie nie powstrzyma. Ani te drzwi, ani kraty, ani ty ani reszta tych przygłupów. - Thorn skrzywił się i strzyknął pogardliwie strużką flegmy jaka poleciała gdzieś na podłogę.

- I wcale nie potrzebuję żadnych nauk. Robię co chcę. Zawsze robiłem. Tylko te wszystkie ciamajdy dookoła mnie spowalniają. - burknął kolejny raz niezadowolony chyba, że dał się wczoraj nakłonić do współpracy i pójść do celi.

Otto prychnął.

- Szczerze wątpię, jeżeli twoja siła będzie skupiona na czymś innym niż ucieczka. Dlatego chcę ci pokazać jak pozostać w danej chwili. - mnich podszedł do ściany na długość wyciągniętej ręki - Jeżeli jesteś zainteresowany, to podejdź.

Przez chwilę Thorn nie ruszał się z miejsca. Obserwował jednookiego mnicha jakby się zastanawiał o co temu chodzi i po co to wszystko. Jego oczy przeszukały jego sylwetkę szukając nie wiadomo czego. I nie ruszył się z miejsca. Dalej na w pół leżał, na w pół siedział w poprzek swojej pryczy. W końcu jednak wzruszył ramionami, wstał, stanął naprzeciwko Otto obserwując go podejrzliwie i nieufnie.

- No? - zapytał zaczepnie dając znać, że mnich ma okazję coś sobą zaprezentować.

- Ćwiczenie jest dość proste, jeżeli wykonujesz je należycie. - Otto wyprostował rękę, przytykając otwartą dłoń do ściany, po czym powoli ją cofnął - Pomyśl o rzeczy, która cię rozwściecza. Strażnik miejski, jakiś szlachcic, ja… - wykonał szybki cios w ścianę - I pozwól, aby gniew pokierował twoją rękę. Żadne pierdolenie "poczuj jak przechodzi z twej ręki na ścianę i opuszcza ciało", to gówno prawda. Poczuj, jak dzięki temu, że jesteś zły, ręka mniej boli, a ściana jakby mocniej obrywa. Skupiaj się na tym co czyni cię gniewnym, pozwól, aby gniew dał ci siłę i wytrwałość. I rozwal tą ścianę, za to, że stoi między tobą, a wolnością.

Na twarzy Thorna widać było jak początkowy sceptycyzm zmienia się w zainteresowanie. Może nawet z domieszką niedowierzania. Patrzył to na mnicha, to na jego dłoń i pięść, w końcu na ścianę na jaką ten pokazywał. Trawił to wszystko przez chwilę w milczeniu.

- Próbowałeś tego? - zapytał w końcu jakby sprawdzał czy Otto ma jakieś doświadczenia w metodzie jaką mu sam proponuje.

- Kiedyś i nie w sposób, który ci teraz pokazuje. Kiedy mnie pokazano tą sztuczkę, faktycznie miało to na celu uspokoić mnie. Dać mi metodę na "wyżycie złych impulsów". Po jakimś tygodniu zacząłem, robić to co teraz. - ponownie uderzył w ścianę - Wyobrażając sobie twarze mych przełożonych, którzy zamykali mnie w celi za "złe zachowanie", jakby to była moja wina, że ten idiota wylał na mnie pomyje. Zasłużył sobie, abym rozwalił mu głowę wiadrem! - kolejny cios - Albo kobiety, które przychodziły pomagać, chichocząc coś do siebie, podwijając suknie. Co mam niby zrobić, jak nie podwinąć ich dalej!? - kolejny cios - Nigdy, nie wyrzekaj się tego co cię rozwściecza Thorn. NIGDY! Świat jest niesprawiedliwy, dla zwykłych ludzi jak ty, jak ja, jak inni. - kolejny cios - Jedyne co nam zostaje to nasz gniew i co z nim zrobimy. - tym razem zatrzymał cios tuż przed ścianą - Jednak, jeżeli pozwolimy, aby gniew nam mówił co mamy robić, a nie na odwrót.. Kończymy w celi i walimy w ścianę.

- A to też byłeś w czymś takim? - Otto miał wrażenie, że chyba przekonał pacjenta tą osobistą przemową chociaż trochę. Na pewno bardziej niż jakiś losowy przykład co brzmiał jak jakieś mądrobrzmiące wyssane z palca bujdy. W głosie i spojrzeniu Thorna pojawiła się życzliwość i zrozumienia. Jakby odkrył w tym jednookim mnichu bratnią duszę.

- Szkoda, że tutaj nie ma takich co podwijają suknie. Przydałaby się. Chociaż jedna. - zaśmiał się rubasznie bo w hospicjum w obsłudze dominowali mężczyźni i kobiet tu prawie nie było. A już na pewno nie takich atrakcyjnych którym by się chciało dostać pod spódnicę. Na razie jednak Thorn ustawił się frontem do ściany. Chwilę się koncentrował, szykował do ciosu. Wreszcie wyprowadził ten pierwszy. Mocne, solidne uderzenie. Chociaż przy dłuższej próbie groziło uszkodzeniami ręki.

- Och, nie. Bycie mnichem, oznacza, że masz o wiele mniej wolności niż nie jeden więzień. A zdziwiłbyś się, co mają na sercu pracujący tu ojczulkowie. Pewnie niejednego byś wywalił z bandy, za brak moralności. - Otto westchnął - Co do podwijające sukienki… Marisa wydaje się być ostatnio odważniejsza. Do tego… w najbliższych dniach mają się zjawić dwie szlachcianki w celach "charytatywnych". Zagraj dobrze, a może zobaczysz więcej niż tylko kostki.

- Marisa? No tak, ona jest niczego sobie… - Thorne zaśmiał się chrapliwie gdy koleżanka co ostatnio też często karnie lądowała w izolatce jak i on musiała mu się wydać całkiem interesująca jako kobieta.

- Ale szlachcianki? No co ty… Przecież to szlachcianki. Te wyperfumowane damulki i ich piczki nie przejmują się takimi jak my. - myśl o wizycie jakichś ładnych szlachcianek chyba pacjentowi wydała się przyjemna i miła dla serca a pewnie i lędźwi. Ale raczej nie uważał za zbyt realne to co mnich sugerował. Zresztą całkiem słusznie. Przynajmniej gdyby chodziło o jakieś praworządne damy z towarzystwa i z dobrymi nazwiskami.

- Och, szlachcianki potrafią być znudzone tym co mają na co dzień. Tak czy inaczej, potrenuj co dziś ci pokazałem i nie przesadzaj. Nie chcę cię zobaczyć w lazarecie ze złamaną ręką. - po tym Otto zamknął za sobą drzwi do celi Thorna i ruszył do starego pokoju Vigo. Czekało go mało miłe czyszczenie.

Na odchodne to Otto odniósł wrażenie, że wzrok Thorna ocieka sceptycyzmem co do tej obiecanej wizyty szlachcianek. Zwłaszcza jakby miały być takie znudzone i chętnie zadzierające spódnice. Ale na głos jednak tego nie wypowiedział.

Przeszedł w inną, mieszkalną część hospicjum gdzie pacjenci mieli swoje sale i pokoje. Zwykle albo ci co mieli możnych protektorów mieli własne pokoje albo ci co już dogorywali i obsługa chciała im zapewnić ostatnie dni w spokoju. Większość bowiem spała we wspólnych salach i pokojach po kilka łóżek. Vigo ze względu na swój chorobliwy i beznadziejny stan od jakiegoś czasu przebywał właśnie w jednym z takich odosobnionych pokojów. Jednak wyposażenie było nader skromne. Nawet w przeciętnym pokoju w gospodzie co się wynajmowało w podróży na jedną noc było tego więcej. Jak tylko młody mnich otworzył drzwi do tego pomieszczenia uderzył go nieprzyjemny zaduch nie wietrzonego pomieszczenia od razu kojarzący się z gorączką i chorobą.

Właściwie z umeblowania to było zwykłe, skrzynkowe łóżko, stół z dwoma krzesłami, jeden taboret i szafa na ubrania. Więc niewiele. Za to chyba nikt tu nie zdążył posprzątać bo na podłodze leżała wywrócona miska na wymioty. A te zmieniły się w zaschniętą, rozbrygniętą na podłodzę plamę. Ściana poprzednio “ozdobiona” rysunkiem wykonanym przez pacjenta teraz była pusta. Więc nie zrobił kolejnego. Ubrań w szafie też było niewiele a te co były Vigo otrzymał już tutaj. Były to więc tanie elementy kupowane za skromne oszczędności z budżetu. Parę rzeczy osobistych jak miski, kubki, drewniane sztućce, wszystko też z wyposażenia hospicjum.

Nieco dziwnie i niepokojąco wyglądały rysy na deskach podłogi. Wyglądały jak ślady po paznokciach. Zupełnie jakby ktoś w tych deskach próbował kopać jak w ziemi. Co oczywiście nie mogło dać żadnych sensownych rezultatów. Ale jak tu sprzątał poprzednim razem to tych rys jeszcze nie było. Znalazł też ślady szczurzych łapek pod jedną ze ścian no i dziurę pewnie też od gryzoni. Ktoś musiał tu już podziałać w tej sprawie bo na podłodze była rozłożona trutka. Ale jeśli któryś z małych szkodników złapał się na nią to skipiał nie w pokoju.


***Wellentag; Kryjówka Mergi***

Mnich kiwnął głową Lilly kiedy ją zobaczył.
- Bardzo chętnie moja droga, dziękuję. - Otto przysiadł się do stołu, ale wstał kiedy do pokoju wkroczyli Starszy i Merga.
- Starszy, Wyrocznio, dziękuję, że chcieliście się ze mną spotkać. - spojrzał na Łasicę - I dziękuje ci, że pomogłaś mi zorganizować to spotkanie.

- Nie ma sprawy, ja też tu miałam coś do załatwienia. To może możemy sobie nawzajem pomóc. - Łasica odparła z wesołą nonszalancją ale, że Lilly i Myszka zaczęły podawać do stołu to przez chwilę wszystkich zajęły pełne miski. Danie nie było za bardzo wyszukane, dominowała kasza z kawałkami ryb i suszonymi śliwkami. Przez chwilę panowało to braterskie poczucie wspólnoty gdy jak to od wieków ludzie jednoczyli się i bratali przy wspólnym stole. Tylko Starszy nie jadł ograniczając się do glinianego kubka z winem bo jak zaznaczył zdążył zjeść obiad przed przyjściem tutaj. Pozostali jednak chętnie zasiedli do wspólnego posiłku.

- To co cię właściwie sprowadza Otto? Jaka to sprawa? - zapytała rogata wyrocznia patrząc pytająco na siedzącego naprzeciwko jednookiego.

- Najpierw chciałem zapytać, czy legenda czterech sióstr opowiada co się z nimi ostatecznie stało? Czy doczekały wywyższenia, aby dołączyć do grona niezrodzonych?

- Legendy mówią, że spotkały się w tym samym miejscu w jakim się rozstały. Czyli gdzieś tutaj, w tej okolicy. I tam każda jedna chciała przyćmić chwałą i wyczynami pozostałe więc poddawały się różnym próbom, pokazywały sobie różne trofea ale ogólnie każda z nich wróciła potężna, wspaniała i dostojna dlatego żadna nie mogła zdobyć wyraźnej przewagi w tej rywalizacji. Ale właśnie z tego okresu pochodzą wszelkie artefakty i pamiątki po nich. I w tych zapiskach co chłopcy przynieśliście z jaskini Oster też po części jest to oddane. To chyba był jeden z projektów Oster jaki robiła w ramach tej rywalizacji bo już zdążyłam przetłumaczyć wstęp. W każdym razie po wszystkim widząc, że między sobą tego sporu nie rozstrzygnął wszystkie udały się na północ, na Pustkowia Chaosu. I wedle legendy tam dostąpiły wywyższenia, każda z rąk swojego patrona. To przykład dla nas wszystkich, że nasi patroni są wspaniałomyślni i doceniają wierną służbę oraz poświęcenie. A dlaczego o to pytasz? - Merga całkiem chętnie udzieliła wypowiedzi na temat legendy jaka sprowadziła ją tutaj aż z Norsci. Miała miły i przekonywujący głos więc przyjemnie się słuchało jej opowieści. Na koniec jednak była ciekawa dlaczego młodzieniec pyta właśnie o ten detal.

- Wczoraj w hospicjum sytuacja wymknęła się mnichom spod kontroli. Dwóch pacjentów, pod wpływem jak sądzę Norry, wdało się w walkę ze sobą, z minchami, innymi pacjentami, oraz najbliższymi meblami. Kobieta gadała, że musi kogoś odnaleźć. Jeden chory mamrotał o darze Oster, zabrałem go do Sigismundusa i teraz jest pod jego opieką. Inny, drogą eliminacji słyszący Vestę, mówił iż, "Ktoś jest zły, czegoś szuka i kula go wezwie i wskaże mu drogę". - Otto wzruszył trochę ramionami na tą wiadomość, najwyraźniej nie potrafi rozgryźć jej znaczenia - Ostatnia, od Soren, mówiła, że "Pajęcza Królowa" powróci, Soria potwierdziła, że to jeden z tytułów Soren. Oznacza to, że szepty jakie ona słyszy nie są od Slaanesh czy jakiegoś losowego sługi Mrocznego Księcia. Tylko właśnie od Soren. Mówię o tym… ponieważ ja natychmiast rozpoznałem oczywiste oznaki, ale jeżeli jakiś inny mnich też zauważy wzorzec… nie chcę myśleć co Inkwizycja by zrobiła z taką wiedzą.

- O popatrz mój synu, to są bardzo ważne wieści. - mistrz był pod wrażeniem tych słów. Dało się to poznać pomimo maski na twarzy. Merga także wydawała się tym nieco zaskoczona. Łasica siedziała obok niej i na razie obserwowała to wszystko z ciekawością. Myszka i Lilly siadły nieco dalej i jadły swój posiłek nie wtrącając się póki co w rozmowę.

- Tak, jestem prawie pewna, że wszyscy jak już będą słyszeć jakiś zew to będzie to zew od którejś z sióstr. Co prawda nie można do końca wykluczyć innych niezrodoznych jednak to teren tych Sióstr. Ich zew powinien być najsilniejszy. One wołają przez eony czasu i przestrzeni a my, niektórzy z nas, mogą do odbierać jako sny, głosy lub wizje. Bardzo możliwe, że to będzie się nasilać, zwłaszcza jak kolejne artefakty będą odnajdywane i w naszym posiadaniu. Siostry chcą powrócić aby objąć należne im dziedzictwo, hołd i chwałę. - w sprawie Sióstr Merga była ich ekspertem więc i ona zabrała głos w tej sprawie. Mówiła szybko i zdecydowanie więc pewnie była tego pewna.

- Ale to niezłą plejadę macie w tym hospicjum. Od każdej z sióstr ktoś by tam był. No ciekawe. To może dać nam jakieś wskazówki co do planów Sióstr, ich woli abo arteaktów jakie nam pozostawiły. - Starszy pokiwał swoją maską ale też wydawał się dostrzegać ważkość tych argumentów oraz ich potencjał.

- No to dobrze by ich było stamtąd zabrać i przenieść gdzieś do nas. Jak Otto i tak jednego z nich już stamtąd zabrał. A wczoraj gadaliśmy o tej od Soren. Ja tam chętnie bym ją poznała i może nawet byśmy się polubiły jak ona też by się okazała jedną z nas. - Łasica włączyła się do rozmowy przypominając nieco o czym wczoraj rozmawiali u Pirory.

- I ta kobieta od Norry krzyczała, że ma kogoś odnaleźć? No spróbuj się dowiedzieć o kogo chodziło. Chociaż trzeba się liczyć z tyn, że po ataku szaleństwa to oni mogą mieć kłopot pamiętać co robili i mówili podczas jego trwania. Ale to mogą być jakieś strzępy wiedzy czy wskazówek przekazywanych przez którąś z Sióstr. - rogata wyrocznia zaczęła dokładniej analizować wieści jakie przyniósł jednooki kolega.

- Z Oster to może chodzić o te jaja i zapiski co przynieśliście z jaskini. Ona jest jej poświęcona. Ten kamień co na nim stała ta skrzynka ze zwojami i ten jednorogi strażnik to też część jej dziedzictwa. Nie zdążyłam jeszcze przetłumaczyć tych zwojów ale chodzi o muchy co będą żerować na żywych i roznośić błogosławieństwo Papy Nurgla. I sądząc po obrazkach to chyba istotną rolę w tym ma kobiece łono. Ale do tego jeszcze nie doszłam. - rogata wiedźma wspomniała jak jej idą prace nad tłumaczeniem zwojów z jaskini i jak to się ma do jej przypuszczeń na temat dziedzictwa akurat tej Siostry.

- Ale wizję od Vesty i świecącej kuli też miałam. Lewitowała nad zamglonym terenem, może nad bagnami ale nie jestem pewna. I tam coś poruszało się ku niej jak za przewodnikiem. Może ten wasz pacjent widział coś podobnego. Jak się zbierze odpowiednio dużo takich relacji może ułoży się z tego jakąś wskazówkę co do kolejnych darów. - sama wyrocznia oddała się patronatowi Zmieniacza Dróg i Tkacza Losu ale zazwyczaj tym nie emanowała zdając sobie sprawę z wieloetniczności zboru Starszego. Dlatego zwykle ograniczała się do roli jego prawej ręki, doradcy i eksperta od spraw mistycznych. No i Czterech Sióstr.

- A ja też wczoraj to słyszałam i Soria też mówiła, że jak ktoś gada o Pajęczej Królowej to może słyszeć głos Soren. Przecież ona sama nawet nie używała wcześniej tego imienia. - Łasica znów sie wtrąciła i potwierdziła słowa kolegi z wczorajszego spotkania. A widząc, że dwójka starszych stażem i w hierarchii obmyśla coś kontynuowała dalej ale zaczynając nowy wątek.

- Aha, bo nie wiem czy wiesz Otto. Ale jest pomysł aby pożyczyć sobie tych datków z wczorajszej tacy. My na pewno lepiej spożytkujemy te dobra. A Merga mówi, że mogłaby to zabrać do Norsci jako dar, na łapówki i tak dalej no i to by dobrze wyglądało, że tu nie same biedaki i lebiego co żebrzą o łaskę i pomoc wojowników z północy. A poza tym tutaj to byłby bardzo trefny towar. I tak by go trzeba opylić gdzieś poza miastem bo tutaj to zbyt duże ryzyko. No ale to jak wiesz jakoś na dniach trzeba by zorganizować skoro wkrótce Merga ma wkróce odpłynąć. To jak? Jakoś byś nas tam wkręcił? Mnie i Burgund. Musiałybyśmy tam powęszyć i rozejrzeć się co jest co. Czy w ogóle gra jest warta świeczki i do zrobienia czy też nie ma co się nakręcać jak Fabi na orgie ze zwierzętami. - zagaiła wesoło, szybko i nieco chaotycznie zdradzając co jeszcze ją tu dzisiaj sprowadza. Starszy ogólnie pokiwał swoją maską na znak, że właśnie o tym też rozmawiali jak Otto dzisiaj tu przyszedł.


- Jeżeli będzie w stanie utrzymać wasze ubrania na sobie. - zaczął Otto - Będę mógł was wprowadzić jako ladacznice chcące odkupienia i oczyszczenia. - Otto spojrzał na Mergę - Co do daru Oster, mówił o jajach, które przynieśliśmy. Najwyraźniej będą musiały być umieszczone w łonach kobiet i najwyraźniej lokalne ladacznice zostaną poświęcone w tej misji. - mnich zerknął na Łasicę - Spokojnie moja droga, upewnię się, że twoje łono będzie oszczędzone.

- Ladacznice co chcą odkupienia i oczyszczenia ale mają pozostać w ubraniach? Ależ to takie marnotrawstwo! Bez ubrań jest znacznie ciekawiej! No bo przecież obroże i kajdany to nie ubrania. - Łasica zrobiła wielkie oczy i przybrała nieco infantylny ton niezbyt rozgarniętej trzpiotki. Akurat jak przyszła Norma i dosiadła się do obiadu zerkając na nich z zaciekawieniem. Pozdrowiła Otto skinieniem głowy ale nie wtrącała się w rozmowę. Zaś włamywaczka roześmiała się radośnie i machnęła dłonią.

- Nie no nie przejmuj się Otto. Jesteśmy profesjonalistkami. Jak się bawimy to się bawimy ale jak jesteśmy na robocie to jesteśmy na robocie. Zrobimy co będzie trzeba. Jak trzeba będzie odegrać jakąś żałosną płaczkę czy skruszoną grzesznicę to damy radę. - wyjaśniła Łasica dając znać, że chociaż lubi się bawić w mało standardowy sposób to jednak potrafi to oddzielić od swoich zawodowych zajęć.

- Zastanawiałam się z Burgund czy nie zabrać Fabi. Ona tam się dogadała z jednym z oficerów, że on jest w połowie Bretończyk no i w ogóle “ochy i achy” nad Bretonią. Ino przegrał z Sorią bo jak tylko Fabi ją zobaczyła z Pirorą po mszy to od razu do nich poleciała. No ale jak on by gdzieś tam się kręcił na zmianie to może by jakoś go zagadała czy co. - rzuciła luźną ciekawostką jeszcze na razie dopiero przymierzając się do tego świątynnego zadania i sondując temat. Jak skończyła odezwała się rogata wyrocznia.

- A z tymi kobiecymi łonami to tak. Właśnie na tym to polega. Wczoraj zdążyłam przetłumaczyć pierwszy zwój. A dziś mam nadzieję skończyć drugi. Pierwszy opisuje sam proces. Ten drugi różne mikstury przydatne lub wspomagające to wszystko. Zaś trzeci to jeszcze nie wiem, chyba coś innego. Może jutro mi się uda za to zabrać. - Merga niejako potwierdziła domysły Sigismundusa no i słowa Otto jakie mieli co do owych zdobyczy z jaskini Oster.

- Właściwie wygląda na to, że sam proces jest zaskakująco łatwy do przeprowadzenia jak już ma się jaja. Wystarczy umieścić te nasienie Oster w kobiecym łonie. Tak naprawdę w pozostałych dwóch otworkach też można ale tam sa mniej korzystne warunki i straty są o wiele większy. Łono pod tym względem powinno być najefektywniejsze. I jak się tam umieści te jaja to właściwie koniec roboty. Po pół tygodniu do tygodnia, plus minus dzień czy dwa na zewnątrz, też łonem, wydostają się larwy. A następnie to jak u zwykłych much. Czyli poczwarka a potem owad dorosły. Tylko to wszystko jest większe no i dłużej trwa niż u zwykłych much. - czarownica o niesamowicie złotych oczach i fioletowej skórze streściła w największym skrócie czego się dowiedziała z przyniesionych jej w ostatni Angestag zwojów.

- Jednakże to całość zaprojektowała Oster. Ale każda z Sióstr dołożyła tam swoją cząstkę. Przekazała swoją krew dlatego insekty też będą zdradzać to pochodzenie. Te od Norry powinny wzbudzać berserkerski szał, chyba, że ktoś zdoła się opanować. Te od Oster zatrucie i chorobę. Od Soren napad nieokiełznanej żądzy. A od Vesty wizje od jej patrona co może wywołać atak szaleństwa albo i fizyczną przemianę. No i są jeszcze same insekty które mogą latać, kąsać a gdy będą odpowiednio dorosłe także rozmnażać się. Więc to raczej jakiś ich wspólny projekt nawet jeśli Oster go zrealizowała i to chyba po części po to aby pokazać siostrom swoją wyższość i, że może podołać nawet tak skomplikowanemu zadaniu. - Merga dopowiedziała co jeszcze dowiedziała się ze zwojów nad jakimi ostatnio pracowała.

- Ah! Jak je wypuścimy na miasto będzie tak pięknie! Wyobrażacie sobie jaki nastąpi chaos jak nadleci taki rój i zacznie kąsać i wywoływać takie efekty jak mówi wyrocznia? - zaśmiał się zamaskowany lider zboru gdy taka wizja bardzo przemawiała do jego wyobraźni i bardzo mu odpowiadała.

- Sgismundus na pewno się ucieszy. A Ojczulek i Oster pewnie też, będą uradowani zwieńczeniem tak cudownego dzieła. Zastanawia mnie jednak… - Otto spojrzał na Wyrocznię - Działamy, aby sprowadzić wszystkie siostry, prawda? Lepiej by chyba było, poczekać na wypuszczenie much, kiedy będziemy mieli pozostałe artefakty. Jeżeli rywalizacja między siostrami była tak zacięta, jeżeli jedna postawi nogę na rodzimej ziemi przed pozostałymi… może zacząć, próbować przeszkodzić nam w przyznaniu reszty.

- Oj nie obawiaj się. Na razie nie zanosi się abyśmy mieli sprowadzenie którejkolwiek z nich w zasięgu ręki. - Starszy westchnął z rozżaleniem ale był realistą na tyle aby nie oszukiwać w tej materii sam siebie ani swoich podopiecznych.

- A te muchy to trzeba jak najszybciej. Bo to jak z każdą inną hodowlą. Zanim dorosną, zanim zbierze się plon to jakiś czas mija. A sam proces nie jest zbyt wydajny. Może pół tuzina, może tuzin z jednego łona. Można to nieco zwielokrotnić dając większe dawki lub korzystając z wszystkich naturalnych otworów ale to już ryzyko rośnie. Oster raczej zaplanowała to jako stopniowa hodowlę właśnie. Więc aby uzyskać efekt roju to potrzeba jak najwięcej nosicielek. I kilka tygodni przynajmniej. Ogólnie to jak z każdą hodowlą im większe stado tym większy zbiór. - Merga zwróciła uwagę na nieco inny aspekt tego zagadnienia. I podchodziła do tego niczym hodowca rozmawiający o swoim stadzie z innym hodowcą.

- No właśnie. A pewnie słyszałeś co wczoraj mówili? Za miesiąc ma być jednak ten festyn. A w naszym mieście wciąż gości wielu znamienitych gości. Więc może późną jesienią czy w zimie byśmy zdążyli uzbierać to stado no ale wtedy będą w mieście ci co zwykle. A zaraz po żniwach, jak się żałoba po księżnej skończy i zrobią jednak ten turniej to wciąż powinno byc tu wielu wspaniałych gości. To da nam niesamowitą siłę rażenia no i skalę przy takim ataku. W połączeniu z tym planem o uczcie co już i tak mieliśmy zamiar go zrealizować to może dać niesamowite efekty. A czkawką się to odbije na obecnych władzach no i rozniesie się po całej prowincji. - Starszy mówił z entuzjazmem bo to byłby dodatkowo niszczący cios do tego planu jaki mieli już uzgodniony wcześniej z potruciem znamienitych gości podczas balu jaki tradycujnie odbywał się na koniec turnieju rycerskiego.

- Miesiąc? To daje nam też czas na odnalezienie ołtarza Norry i Vesty, razem z ich darami. - Otto delikatnie się uśmiechnął na myśl o tarapatach w jakie wpadną lokalne władze - Och, gdyby udało nam się jakoś zrzucić podejrzenia na naszych możnych.

- Myślę, że jak jakiś szacowny pan zatłucze w szale jakąś szacowną panią, tam się ktoś obnaży i zacznie się niestosownie zachowywać a jeszcze tu czy tam ktoś oszaleje albo mu coś wyrośnie no to wpędzimy ich już tylko tym w niezły ambaras. - zaśmiał się cicho mistrz zboru dając znać, że gdyby te oba ataki doszły do skutku to tak czy inaczej możni tego miasta i ich znamienici goście mocno ucierpią. Jak nie na wizerunku to dosłownie.

- I oczywiście te muchy to swoją drogą. Domyślam się, że Sigismundus chętnie się tym zajmie. Część z nas, Egon, Versana, Aaron, może Silny odpłynie razem z naszą czcigodną wyrocznią jako jej świta. Więc zrobi nas się mniej. Ale mimo to nie należy ustawać w wysiłku nad zdobyciem kolejnych artefaktów. - mistrz zwrócił uwagę na to, że wkrótce nie tylko Merga ich opuści ale i część kolegów i koleżanek ze zboru. Ale chyba nie uważał, że to zwalnia ich od obowiązku poszukiwań pamiątek po Siostrach.

- I na samych gości też zwracajcie uwagę. Całkiem możliwe, że wśród nich też są podatni na zew którejś z Sióstr. - dorzuciła Merga nie ograniczając tego zewu tylko do mieszkańców lokalnej okolicy.

- Będziemy tęsknić. - zwrócił się mnich do Mergi - Plotki też mogą być dobrym źródłem na potencjalnych rekrutów. Wracając do moich pacjentów. Soria i Pirora w najbliższym czasie odwiedzą hospicjum zapoznać się z dziewczyną od Soren. Podjąłem kroki, aby przynajmniej jeden z sług Norry spróbował samoczynnie zbiec z przybytku. Pozostaje wieszcz od Vesty, ostatnio jak go widziałem był nieźle obity, więc najpewniej trzeba go będzie jakoś wydostać.

Wyrocznia skłoniła uroczo głową w podziękowaniu za te wyrazy tęsknoty. Ale jak zwykle gdy sprawy zeszły na lokalne warunki to pierwszeństwo w dyskusji oddała Starszemu. Ale jeszcze wtrąciła się Łasica.

- Jak się uda to ja też tam będę. W końcu co to za jakieś szlachcianki bez żadnej służki prawda? I jestem ciekawa tej dziewczyny od Soren. - łotrzyca zgłosiła swój udział w tej ekspedycji charytatywnej spod patronatu obu szlachcianek.

- A to są jacyś znaczni ci twoi ulubieńcy? Bo może jak się posmaruje gdzie trzeba to przeor zgodzi się ich wykupić. Jakiś słodki pretekst się wymyśli i gotowe. Tylko na to karlikami pewnie by trzeba sypnąć. Fabienne można by dorzucić, niech się też sypnie groszem. Pirora mi ostatnio płakała ile ten remont kamienicy i teatru ją zeżarł. A z dochodami z teatru słabo. Właśnie wielka premiera miała być z tymi aktorami z Saltburga na ten turniej ale odwołali. No chyba, że to jacyś znaczni co mają jakichś protektorów co by mogli o nich pytać to wtedy no mogą się nie zgodzić. - łotrzyca okazała się złodziejskim sprytem i ulicznym cwaniactwem w tym kombinowaniu z wydostaniem kogoś z hospicjum. Nawet nie tak całkiem nielegalnym. I wydawała się być też nieźle zorientowana w indywidualnych sprawach swoich dziewcząt.

- Wykupić? No cóż to by mogło się udać. W końcu nie stracilibyśmy nic prócz pieniędzy. A takie szlachetne damy jak mówicie to by chyba miały odpowiednie nazwiska i pozycję do takich negocjacji. - mężczyzna w masce skinął nią na znak, że uznaje to za całkiem interesujący pomysł.

- To też sposób… może być problem jednak z nimi, zważając, że sprawiali "problemy". Chociaż, może przez to będą chcieli się ich bardziej pozbyć. - Otto zastanowił się - Porozmawiam z interesującymi okazami, zanim zjawią się nasi szanowni goście.

- To porozmawiaj. Umieją coś? Bo jakiś pretekst dobrze by było wymyślić dlaczego jaśnie panna van Dyke albo czcigodna pani van Mannlieb chcieliby wykupić dla jakiejś charytatywnej idei tego czy tamtego. Z tą dziewczyną to łatwiej bo zawsze mogą chcieć po prostu służkę czy pokojówkę. Chociaż z mężczyznami też gdzieś do stajni czy teatru. No ale ładniej wygląda jak to ma ręce i nogi. - Łasica jako zawodowa włamywaczka i oszustka podpowiedziała co mógłby kolega ustalić z tymi pacjentami hospicjum zanim się jutro tam zjawi gromadka młodych szlachcianek.

- I się nie ma co przejmować. Jak nie będą chcieli albo mogli ich wykupić to się wymyśli co innego. Nie sądzę aby tam u was mieli lepsze zamki niż w kazamatach. A jeszcze jak ty tam łazisz codziennie to w ogóle dziecinada z takim włamem. - łotrzyca o niebieskich włosach machnęła lekceważąco ręką na znak, że gdyby trzeba było inaczej niż pieniężnie uwolnić pacjentów hospicjum to też raczej uważała do za formalność.

- Ale to tak po szybkości bym wolała załatwic bo jak widzisz ten skarbczyk świątyni by nam sie przydał albo Merdze na nową drogę życia. To pomyśl też coś na tą okazję. - przypomniała jeszcze o tym pomyśle na jaki wpadły z Burgund wczoraj po mszy widząc jak się świątynia spasła na tych obfitych datkach. A jak Merga miała zamiar odpłynąć na dniach z portu to czasu było nie tak dużo.

- Jeśli dzień czy dwa coś zmieni to mogę poczekać. Nawet parę dni. Myślę, że takie obfite dary jakie bym zawiozła do moich pobratymców bardzo by pomogły mi w przekonywaniu do swoich racji. Ale jeśli to ma się przedłużyć w tygodnie to wolałabym nie czekać po próżnicy. Sami rozumiecie, im szybciej tam popłynę tym większa szansa, że szybciej wrócę. A też chciałabym wrócić na ten festyn co ma być za miesiąc. - wyrocznia wtrąciła się ze swoją uwagą, że jej odejście może sobie nieco pofolgować z terminem ale nie dalej niż kilka kolejnych dni. Też nad nią wisiała presja czasu tylko w nieco szerszej perspektywie.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem