Anathem obserwował pokonanego stwora z pewnym zaciekawianiem. Rzeczywiście wyglądał jak coś, co mogło żyć w podmroku. Do głowy przychodziły mu nawet konkretne społeczności, które mogły trzmać coś takiego jako zwierzątka, ale nigdy wcześniej się z nimi nie spotkał. Do tej pory był przekonany, że niemal każdy zwierz na powierzchni ma futro i cztery łapy, ale najwyraźniej to nie było do końca prawdą. Wyglądało na to, że góra ciągle będzie go zaskakiwać.
Chociaż w jego odczuciu walka nie byłą zbyt trudna, Oberik trochę oberwał. Stwory faktycznie stanowiły realne zagrożenie dla podróżnych. Półdrow zapewne wolałby odpuścić pogoń, ale pamiętał o tym, że jego pobratymcy są gdzieś w tej dziczy i mogą kiedyś natrafić na wija. Wypadało zatem dokończyć robotę. Być może też w leżu bestyjki uda się znaleźć coś, co chociaż minimalnie wynagrodzi dodatkowy wysiłek. Zwłaszcza, jeśli stworzenie należało do tych, co zaciągają jedzenie do domu.
-Nie powinniśmy pozostawiać tego na wolności. Powinniśmy udać się po śladach.- wyraził swoją opinię półelf - Oberiku, czy potrzebujesz jeszcze pomocy? Nie jestem wybitnym uzdrowicielem, ale potrafię.
Czekając aż drużyna podejmie decyzję, z uwagą słuchał objaśnień Brana. Jego dzieło robiło spore wrażenie i chociaż Anathem wątpił, że przyjmie się na większą skalę, to był to kawał niezłego rzemiosła.
- A próbowałeś może działać coś w kwestii pancerzy czy tarcz? Czy na razie skupiasz się głównie na narzędziach mordu? - delikatnie żartobliwym tonem zapytał krasnoluda.