Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2023, 18:42   #99
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Rzeka Amazonka, Brazylia.
27 czerwiec, 1930 rok.
Piątek, wieczór.

Po opuszczeniu Coari, statek płynął dalej rzeką Amazonką… coraz głębiej i głębiej w dzikie ostępy, w dżunglę, w samo serce Brazyli. Kilometr za kilometrem, godzina za godziną. "Pyr, pyr, pyr, pyr…"

~

Ebenezerowi nie dawała spokoju tajemnicza skrzynka, z jaką powróciła z miasta na pokład statku kapitan. Samemu do niej zajrzeć nie wypadało, zwłaszcza gdy była cały czas na mostku, pod okiem bosmana… można było co prawda może jakoś odwrócić uwagę załogantów, i tak wykorzystać chwilę, by w końcu zaspokoić ciekawość, czy i może odegnać jakieś obawy. Z drugiej jednak strony, przy "wpadce", już pewnie na bank by zostali wyrzuceni z pokładu, lepiej więc nie ryzykować. No i do tego, skoro było się duchownym, to już w ogóle nie wypadało odwalać takiego numeru.

- Granaty - Powiedział w końcu bosman, chyba już nie mogąc dłużej znieść natarczywych pytań - Granaty do obrony przed piratami. Teraz jesteś zadowolony?


W sumie… Ebenezer chyba był. Cała skrzynka granatów, na czarną godzinę, w przypadku starcia z szumowinami, panoszącymi się na tych wodach, i szukających zemsty, za zabitych kumpli. W sumie… nieźle.





Rzeka Amazonka, Brazylia.
28 czerwiec, 1930 rok.
Sobota, koło południa.

Całą noc lało.

Bębniło po dachach statku, po samej rzece, i cholerny upał nieco zmalał. A do tego, owy szum przyjemnie koił do snu… wyspali się porządnie wszyscy, odpoczęli, nawet mimo kiepskich warunków, panujących na "Venture". Było ciasno, i nawet nie było najmniejszego sensu porównywać tu czegokolwiek, choćby i do nawet najgorszej, trzeciej klasy "Olympica", jednak co tu wybrzydzać.

Transport był, i zmierzali do celu. Schronienie przed słońcem, lub deszczem było. Nikt nie musiał zasuwać na piechotę, niczym się wielce nie przejmować, jedynie siedzieć na czterech literach, i wypatrywać ewentualnych niebezpieczeństw. No a z każdą godziną byli coraz bliżej celu, i poszukiwań Evelyn Bloom.


~

Znów wyminięto po drodze kilka małych wiosek. Czasem się zatrzymano, by wyładować, i załadować towar, czasem przepływano obok, machając do siebie nawzajem, i wymieniając kilka zdań po portugalsku…

Sielanka na całego w tropikach(z widmem rzecznych piratów, chcących ich zabić w ramach zemsty, heh).

….

Raz też trafili i na wojsko, a dokładniej, na jakiś statek patrolowy tutejszej marynarki. Mieli kilka cięższych karabinów na pokładzie, i nawet działko.


Również wszystko się skończyło na zwyczajowym "bla", w miejscowym dialekcie, i to nawet bez zatrzymywania obu jednostek. Ot pokrzyczeli sobie coś, raz się roześmiali i wsio, każdy dalej płynął w swoją stronę… wychodziło więc na to, że nawet żołnierze znali tu panią kapitan, i jej załogę.

- Gdzieś za godzinę dopłyniemy do Tefé. To kolejne miasteczko, nad jeziorem Tefé. Tam się znowu zatrzymamy na godzinę… - Wyjaśnił bosman, przechadzając się po pokładzie statku, z długą bronią przewieszoną przez ramię.


~

"Pyr, pyr, pyr, pyr…" po Amazonce, wśród zieleni po prawej i lewej, upału, skrzeku ptaków. Kolejna wioska, kobiety na brzegu piorące rzeczy w jej nurcie, bawiące się nieopodal dzieci…

Krzyk przerażenia.

Kilka innych krzyków. Bieganina na brzegu, piski, wrzaski.


Ledwie 20 metrów od statku, na samym brzegu, pełznął ogromny wąż, w stronę sporych zarośli. Bydlę było równie długie co sam "Venture"!!! Grubaśne zaś niczym rosły chłop, do tego zaś, jakieś dwa, trzy metry, za wielkim łbem, jeszcze grubsze, nienaturalnie pogrubione w pewnym miejscu, zupełnie jakby…

O Boże!! Dziecko?????







***
Komentarze za chwilę.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 24-01-2023 o 18:45.
Buka jest offline