Dwie ulice od ruin hotelu
Pochwycony w kleszcze pomiędzy jazgotem swojej kłótliwej matki oraz ostrzeżenia wysyłane przez resztę paczki, Hwang Jae Park przez chwilę pogrążył się w stanie mentalnej blokady. Wcześniej wysokie stężenie adrenaliny we krwi utrzymywało nastrój nastolatka na poziomie wręcz euforycznym, teraz jednak brawura wydawała się dosłownie z niego wyparowywać budząc coraz większy niepokój i zwątpienie.
- Wracajcie do nas jak najszybciej - rzucił ściszonym głosem do agenta spoglądając jednocześnie wystraszonymi oczami na Aidana - Musimy stąd spierdalać. Żaden pies nie jest warty takiej akcji.
W opustoszałych ruderach po obu stronach ulicy głębokie cienie przybierały upiornie fantazyjne kształty, jawiąc się sieciarzowi całą zgrają znieruchomiałych w morderczej zasadzce boosterów. Kiedy Anna i Miguel wyślizgnęli się spod osłony spalonej kamienicy, Hwang omal nie pisnął zaskoczony ich widokiem, bo oboje poruszali się niczym duchy.
- Hwang ma rację, to już przegięcie pały - powiedział Aidan dopalając schowanego w rękawie skręta - Kasa była spora, ale niewarta takiego ryzyka. Zawijamy się stąd, zanim jakieś zadrutowane skurwysyny nie przyuważą samochodu. Znam niezłą knajpę przy DataPoolu w Westwood, dają dobrą muzę i żarcie. Po tej zadymie z klaunem potrzebuję się wyluzować, wszyscy potrzebujemy. Młody, odpalaj brykę.
Trzasnęły zamykane pośpiesznie drzwi, silnik samochodu obudził się niskim drapieżnym pomrukiem. Prowadzony z całą perfekcją neuralnego sprzęgu wóz zawrócił w miejscu, zapłonął blaskiem neonowych reflektorów, wystrzelił z miejsca z piskiem opon mknąc z gracją w kierunku granicy Strefy Walki.
Noc była jeszcze młoda i mogła skrywać wiele emocjonujących niespodzianek.
KONIEC