Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2023, 01:07   #154
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Weź rusz się, Ty durnoto!” -odezwał się w jej myślach słaby, jednak jakże uparty głosik prawdziwej sztukmistrzyni, dla której sytuacja wcale nie była romantyczna ani ekscytująca. To nie było niesamowite, jak często musiała przeprowadzać w swych myślach dyskusje z tymi pasożytami, jak teraz z budzącą się Słodką Idiotką.

Wróżka sobie poradzi, a Ty weź rusz dupsko i wynoś się stąd!” -ta część Eshte, ta prawdziwa i próbująca walczyć z efektami pyłku, zdołała przycisnąć mocniej dłoń zasłaniającą jej nos i usta. Oh, prędzej się udusi własnymi rękami, niż weźmie udział w tym.. tym.. cokolwiek się tutaj działo lepkiego, duszącego i po prostu obrzydliwego.

Na razie jednak elfka stała jak kołek pośrodku karczmy, w której pijaństwo, wesołość i lubieżność były podsycane przez wesolutką latającą tu i tam wróżkę zbyt zajętą by zauważyć wśród głośnego tłumu ubraną na czarno kuglarkę.

Trupy, trupy, dużo trupów. Kończyny oderwane od strzępów ciał, ciała ogryzione do samych kości. I jeszcze ten smród. Ten straszny, straszny smród, od którego była wtedy tak bliska porzygania się.
Sztukmistrzyni usilnie starała się skupić swoje myśli na niedawnych wspomnieniach tak bardzo kontrastujących z tymi obecnymi uczuciami walczącymi o dominację nad jej ciałem. Próbowała obrzydzić Słodkiej Idiotce ten cały, TFU, romantyzm i inne słodkości.
Nowe buciki to chyba przykleiły jej się do podłogi, bo jakoś nijak nie mogła się ruszyć z miejsca. Stała i gapiła się, jak głupie cielę na malowane wrota. Tym gorzej, że malowane w same wyuzdane kształty, co czyniło cielę bardzo zdezorientowanym.

Rusz duuuuupę! Thaaneeekryyyst i tak został na zewnątrz, a tutaj to same śmierdzące pijaczki” - może to dopiero był jakiś sposób na tę Idiotkę. W końcu z jakiegoś powodu to właśnie czarownik bywał celem jej.. uh, namiętnych porywów. A skoro nie wszedł za nią do gospody, to musiała sama do niego pójść. Na pewno będzie zachwycony widząc swoją żonkę w takim stanie.

O.. o? Nie trupy, nie ruszanie dupy, a dopiero wspomnienie czarownika osiągnęło jakikolwiek efekt w tym elfim łbie ogłupionym pyłkiem. Rozmarzony i jakże głupiutki uśmiech wypłynął na jej wargi, a ratowanie Trixie przestało mieć znaczenie. Przecież i tak tego ratunku nie potrzebowała, prawda? Latała sobie, śpiewała i upijała się w najlepsze, nawet nie wiedząc na jakie atrakcje naraziła dzisiaj kuglarkę.

Za to Słodka Idiotka jak najbardziej potrzebowała pomocy. I mogły ją uratować jedynie usta mężusia wyciskające namiętne pocałunki na jej wargach.
Gnana tym pragnieniem zdołała nareszcie odkleić obcasy bucików od podłogi. Obróciła się z lekkością, po czym nucąc sobie pod nosem melodyjkę nieświadomie podłapaną od pijanej wróżki, ruszyła w kierunku wyjścia z tego gniazda rozpusty.

Na widok wychodzącej z karczmy elfki, jej wybranek wydawał się być nieco zakłopotany. Zerkał zza kuglarkę, by po chwili spytać - Aaaaa… gdzie jest wróżka?

-E, poradzi sobie
- machnęła Eshte od niechcenia i przez tę chwilę nadal brzmiała oraz zachowywała się jak prawdziwa ona. Do czasu, aż zaczęła stawiać ku niemu kroczki kierowane, uh, miłooooością wywołaną przez nawdychanie się pyłku wróżki. Spod półprzymkniętych powiek widziała wszystko w takich jakby.. różowawych barwach.
-Wiesz, nie mówiłeś dzisiaj nic o tym jak Ci się podobam w tym stroju.. - zamruczała stając niedaleko przed Thaaneeekryystem. Palcami ujęła za materiał na wysokości swych ud i rozłożyła go szeroko, jak gdyby zaraz miała zawirować w tanecznym piruecie. I rzeczywiście zaczęła się obracać, jednak był to powolny ruch, w którym prezentowała się mężczyźnie z każdej strony. Jednocześnie pozerkiwała na niego znad ramienia, upewniając się że rzeczywiście na nią patrzy. Że pożera ją spojrzeniem.

I to akurat czynił, wodząc spojrzeniem po jej krągłościach, rozkoszując się ich widokiem.
- Wyglądasz prześlicznie… bardzo tajemniczo. - odpowiedział czarownik szczerze -Naprawdę potrafisz być… zjawiskowa.

Słodka Idiotka
nawet nie próbowała ukryć swojego zachwytu jego słowami. Było to wprost nieprawdopodobne, ale jej uśmiech stał się jeszcze.. głupszy.
Kuszenie w jej wykonaniu było dość pokraczne, ale w tym stanie nie odczuwała żadnego wstydu, zaś jej przekonanie o własnym pięknie było przesadnie silne. Bo jakże miało być inaczej? Przecież widziała w jaki sposób patrzył na nią jej mężuś.

-A nie uważasz -podeszła do niego kołysząc biodrami w zadziwiająco kobiecy sposób - że wyglądałabym bardziej zjawiskowo.. -zwinne palce elfki rozpięły klamrę paska ściskającego jej talię. Brzdęknął spadając na bruk u ich stóp -.. bez ubrania?

- Zdecydowanie…
- czarownik szybko chwycił ją w talii. Przyciągnął do siebie i pocałował zachłannie, najpierw usta smakując namiętnie, potem pieszcząc szyję. Jego dłonie zaciskały się mocno na jej pośladkach ugniatając je drapieżnie, gdy szeptał jej do szpiczastego uszka -Rzecz w tym jednak, że zazdrośnikiem jestem i chcę twą nagość podziwiać… samotnie. Dlatego też… musimy zabrać stąd wróżkę i wrócić do naszego wozu, bym tam mógł cię wielbić tak jak sobie wymarzysz.

Oczywiście, że ten ŁAJDAK miał w nosie groźbę wypowiedzianą przez kuglarkę nim weszła do gospody. Teraz w pełni korzystała z tej jego podłości, ale niech no tylko wywietrzeje z jej głowy cała ta różowa mgiełka, a będzie mu miała wiele do powiedzenia w złości. WIELE.

-Ale po co nam ona? -zapytała wydymając swe niepocieszone usteczka, co jednak nie przeszkadzało jej w przylgnięciu do ciała mężczyzny. Dłońmi przesuwała po jego torsie, uciskając żeby wyraźniej poczuć jego twarde mięśnie -Zabawia się w gospodzie, ciężko będzie ją stamtąd wyciągnąć. A na pewno zajmie nam to dużo czasu.. -pod materiałem jego szaty wyczuła pas spodni. Zaczepiła o niego palcami i szarpnęła mężczyznę ku swoim biodrom, szepcząc przy tym gorącym oddechem - A ja chcę wrócić do wozu już teeeraaaz..

- Po to… żeby krasnolud miał ją na oku. I po to… żebyśmy mieli dużo…
- jęknął ukochany z trudem mówiąc kolejne słowa. I wręcz zachłannie ściskając jej pośladki. -... czasu dla siebie… dużo czasu na zabawę w naszym łożu zamiast na szukanie jej znów po całym mieście. Wiem, że…. - delikatnie ukąsił bark elfki, wywołując u niej pomruk zadowolenia.- … to… niełatwe…- napierał na nią biodrami. I Eshte czuła tą wypukłość na jego kroczu, wiedziała co się pod nią kryje.-... bardzo… trudne, ale… kto jeśli nie tak piękna i charyzmatyczna istotka jak ty… podoła temu… zadaniu. Wyciągniesz ją stamtąd… i wracamy do naszego łóżka rozkoszować się sobą nawzajem.


Jakże słodko brzmiały te pochlebstwa w spiczastych uszach. I nawet byłyby dość przekonujące, gdyby tylko kuglarka nie była już tak straszliwie spragniona bliskości tego mężczyzny. Bo ta Słodka Idiotka wcale nie chciała opuszczać jego rozkosznych objęć. Zbyt przyjemne były jego dłonie na jej pośladkach, jego oddech na jej skórze, to jego drżenie pod jej dotykiem. Czy naprawdę spodziewał się, że ona zostawi to wszystko i rzuci się wyrwać wróżkę z tej matni pijaństwa?

-To nie możemy.. wysłać po nią.. Dziadunia.. ? -zaproponowała elfka cofając się przed napierającym na nią kochankiem, ale bynajmniej przed nim nie uciekając. O nie, trzymając go za pas ciągnęła go krok w krok za sobą. Co zaś zaiskrzyło nowym pomysłem, który próbowała od razu spełnić poprzez wkradnięcie się złodziejskimi palcami pod szatę czarownika. Bezwstydnie zaczęła rozpinać klamrę jego pasa, szepcząc przy tym gorączkowo -Albo najpierw.. najpierw możemy.. tutaj.. w uliczce..

- Na jakże wielką próbę mnie… wystawiasz…
- mruknął pod nosem czarownik, zwany przez nią Ruchaczem. Lecz wbrew temu dodał cicho.- Nie powinniśmy… tam brudno i nieprzyjemnie. Paskuda to oprawa do tak ślicznego klejnotu jak tyyyy…- jęknął cicho i zadrżał bo palce dziewczyny dotarły do jego… “opuchlizny”. - Eshte… kwiatuszku, skarbie mój… śliczny klejnociku… boczna uliczka, śmierdzi, brudna… i jeszcze jacyś bandyci… mogą sytuację wykorzystać… by nas obrabować i nie… dadzą się nam nacieszyć… sobą. Będą nam przery… - drżał ciężko i z trudem mówił, gdy elfka wodziła po zdobyczy podziwiając jej długość i rozmiar. Nie mogła się nadziwić, że cały się w niej zmieścił.- … wać. Eshte… takie figle… w bocznych uliczkach… dobre… na nocną porę są.

Był pewien.. sens w jego niechęci do figlowania w parszywej uliczce. Sens, który zdołał się przebić do rozsądku kuglarki zduszonego narkotycznymi oparami.
-A w gospodzie jest tłoczno.. duszno.. i głośno -marudziła uparcie, dobrze wiedząc czego teraz chciała. Podobała jej się ta władza nad nim, którą nagle zyskała po sięgnięciu po laskę czarownika. Podobało jej się, jak reagował na każdy ruch jej palców, jak z każdym dotykiem topniał jego opór. Nie dość, że pyłek obudził w niej okrutną kusicielkę, to jeszcze odkryła jego słabość.

-Niech krasnolud się zajmie wróżką. Poradzi sobie. A my wróćmy do wozu. Przynajmniej nie będą nam przeszkadzać.. -targowała się z nim bardzo niesprawiedliwe. Z palcami figlującymi sobie w spodniach mężusia, oraz z wargami muskającymi najpierw linię jego żuchwy, a potem zaczepiającymi kąciki ust -Chodźmy, Thaaaneekryyście..

- Dooobrzee…
- jęknął z trudem czarownik i zaczął żarliwie całować szpiczaste ucho kochanki.- Chodźmy… acz… zanim dotrze tu kra… snolud…- dyszał wprost do jej ucha, gdy jego dłonie ściskały mocno pośladki kuglarki, jakby chciały rozerwać jej suknię. -... musimy tuu… czekać… nie będzie szybciej… jak wpadniesz do środka. Zgarniesz… płaszczem wróżkę…. jak motyle siatką… - jego biodra poruszały się odruchowo i zdobycz elfki sugestywnie poruszała się między jej palcami. -... zgarniesz… ją w płaszcz… wyniesiesz… i…. wtedy wrócimy do wozu i do zabawy… co… ty… na to?

Wróżka i wróżka, ciągle tylko gadał o tej przeklętej wróżce! Czy naprawdę ta mała była w jego oczach ważniejsza od własnej żonki?! Czy nie potrafił skupić się tylko na niej?!
-Dobrze.. niech już będzie po Twojemu -syknęła elfka odczuwając zaskakującą irytację jak na Słodką Idiotkę. Widać nawet zaślepienie pożądaniem i głupotą miłości miało swoje granice.
Wyszarpnęła palce z jego spodni, a także stanowczym ruchem uwolniła swoje pośladki od łapczywych uścisków jego dłoni.

- Ale wiedz, że ta gospoda jest pełna mężczyzn, dla których to JA będę interesująca, a nie pijana wróżka. Więc nie wiem kiedy wrócę - uniosła się dumą, grożąc czarownikowi w jakże odmienny sposób niż wcześniej sama kuglarka. Choć prawda była taka, że przecież Słodka Idiotka nie chciała żadnego pijaczka, tylko tego tutaj mężczyznę. Ale co z tego, skoro on myślał tylko o wróżce.
Wygładzając pomiętoszoną sukienkę ruszyła w drogę powrotną do przybytku.

- Eshte… moja słodka… wynagrodzę ci to… w naszym woziku…- usłyszała za sobą, gdy wchodziła do karczmy. - Gdy już wróżka będzie pod kontrolą i będziemy mogli się stąd oddalić, wynagrodzę ci ten wysiłek, mój śliczny skarbie.

W samej karczmie nic się nie zmieniło. Ot, parę osób więcej figlowało pod stolikami i w ciemnych zakątkach karczmy. I więcej było pijanych i wesolutkich twarzy i… więcej spojrzeń wędrowało po kuglarce. Niemniej nieświadoma wywołanego chaosu, bardka fruwała, śpiewała i upijała się.

Elfka bez większego zainteresowania przesuwała spojrzeniem po bywalcach znajdujących się w różnych stopniach upojenia i roznegliżowana. Nie mogła się nikim zainteresować, bo przecież jej głupiutkie serce należało już do innego, jej ciało domagało się tylko dotyku tego.. tego.. niewdzięcznika! A on to chyba nawet jej nie chciał. Nie pożądał jej na tyle, aby chwycić w ramiona i zapomnieć o otaczającym ich świecie. Dla niego wróżka była ważniejsza..

Przytoczona żalem pociągnęła smętnie nosem. Zaś zatrzymując się pomiędzy stołami, nad którymi co dopiero przelatywała mała bardka, ryknęła -TRIXIE! WRACAMY DO DOMU

- Heeeej!
- wrzasnęła pijana wróżka przerywając krążenie pomiędzy stolikami. - Dobrze cię widzieć. Tak się… dziwiłam, że ciem tu nie ma. Gdzie cię zostafffiłam? I czemu? Przecież… my naaaajlepsze kumplele jesteeeśmy. I paaatrz ile maaam przyjaciół.
Podfrunęła blisko elfki, zataczając ramionami łuki i pokazując ile to ma przyjaciół… pijanych piwem i otumanionych jej pyłkiem.

-Mhm. Najlepsze -zgodziła się kuglarka. Z pewnością ta rozmowa wyglądałaby całkiem inaczej, gdyby myśli Eshte nie były omamione zdradzieckim pyłkiem. Miałaby co nieco do powiedzenia o byciu zostawianą na pastwę zagrożeń tego miasteczka.
Ale tymczasem Słodka Idiotka cierpiała z powodu zbyt mało wycałowanych ust -A najlepsze przyjaciółki sobie pomagają, co nie? Szczególnie z problemami sercowymi.

- Oooo tak… problemy sercowe to moja specjalność. Miłość to coś co uważam za ważny aspekt życia.
- odparła wróżka entuzjastycznie i równie naiwnie.

-No, ja też tak uważam! - odparła ochoczo Słodka Idiotka, po raz kolejny podkreślając wyraźną różnicę pomiędzy nią i Eshte -To wyobraź sobie co czuję, kiedy mój własny mąż nie chce zanieść mnie na rękach do wozu! Całowałam, dotykałam, a ten nic! Gadał tylko o tym, że muszę Ciebie stąd zabrać -w sfrustrowaniu wyrzuciła ręce wysoko w górę -Ale przecież Ty nie potrzebujesz ratunku! Jesteś tutaj bezpieczna, otoczona przyjaciółmi! To o co mu chodzi?!
Opuściła ręce i załamała je nad swoim losem. Potem podniosła nieco zalęknione spojrzenie na wróżkę -Czy ja zbrzydłam? A może przytyłam?

- Nie wyglądasz, żebyś zbrzydła… ale może to przez tajemniczy strój, zakrywa zbyt wiele twojego powabu.
- oceniła wróżka zamyślając się nad ubiorem elfki.- Może jak… przebierzesz się w te śliczne ciuszki swoje… albo… może masz w wozie jakiś szatki, które mu się szczególnie podobają na tobie?

-Oczywiście! W wozie po prostu byłabym naga
- parsknęła Eshte wypychając biust do przodu i opierając dłoń na swoim biodrze -Problemem jest zaciągnięcie Czarusia do domu. Dlatego musisz iść ze mną - spojrzała bardzo, bardzo poważnie na Trixie -To sprawa wagi sercowej.

- Uwielbiam… sprawy sercowe… i oczywiście pomogę ci w tej sprawie. Jestem pewna że moje ballady nakłonią jego oczy i serce i lędźwia ku tobie.
- wróżka była oczywiście chętna do pomocy przy romansach. - Prowadź szefowo!

Jej entuzjazm udzielił się kuglarce, która w podskokach skierowała się do drzwi, niczym niesiona na skrzydłach miłości. W takim stanie nawet nie wiedziała, że te skrzydła wcale nie należały do niej, a do Trixie rozsypującej wokoło swój przeklęty pyłek.
Przed otwarciem drzwi przechyliła głowę i szepnęła do niej -Może się też okazać.. że wiesz.. on po prostu lubi mieć widownię..

Wzbudziła tym jeszcze większy entuzjazm u wróżki, niepoprawnej i bezwstydnej podglądaczki.
A skoro Słodka Idiotka nie odczuwała choćby cienia wstydu, to nie miała najmniejszego problemu, aby maleńkie oczka przyglądały się ich wyuzdanym figlom. Zwyczajowo, wszystkie najgorsze myśli spadną później na Eshte.

Wyleciały razem na zewnątrz. Po zbliżeniu się do czarownika, elfka teatralnym gestem dłoni wskazała wróżkę, mówiąc przy tym z przekąsem - Proszę bardzo, oto ona. Twoja wytęskniona wróżka!

- Dobrze… to ruszajmy do obozowiska. Czas nas goni.
- jak na kogoś stęsknionego za wróżką Ruchacz nie poświęcił jej wiele uwagi siadając od razu na gryfa i czekając aż obie podążą ku niemu. Jeśli kogoś rozbierał wzrokiem to właśnie idącą ku niemu swoją żonkę.

Kuglarka zerknęła wymownie na Trixie i poruszyła ustami bezgłośnie wypowiadając jedno słowo: “wi-dow-nia”. Było to całkiem urocze, że mężuś nadal jeszcze wstydził się jej przyznać do swoich fantazji. Mogła je sama odkrywać!

Nie znając lęku przed ostrym dziobem i szponami gryfa, energicznie wspięła się na jego grzbiet, aby usadzić się wygodnie przed czarownikiem. Tym wygodniej, że idealne miejsce dla jej tyłeczka okazało się znajdować pomiędzy nogami siedzącego mężczyzny. Zatem wtuliła się w niego mocno, narażając go przy tym na oddychanie pyłkiem wróżki, od którego migotała cała czupryna włosów elfki.

Zwierzę uniosło się w powietrze z impetem zabierając ową parkę i trzymającą się ramienia Tancrista wróżkę. Czarownik ruchami ud i łydek, kierował swoją bestią, więc gdy znaleźli się wysoko, wykorzystał fakt że ręce miał wolne. I wreszcie Słodka Idiotka mogła wreszcie skorzystać z wypełniania przez mężusia “obowiązków małżeńskich”. Co prawda nie w pełnym zakresie, główny atut o który ocierała się pupą był wszak znów w opakowaniu. Ale dłonie Ruchacza były wolne i jedna bezczelnie zacisnęła się na jej piersi masując ową niewielką wypukłość przez, zbyt grube jak na obecny gust elfki, ubranie. Ledwie czuła dotyk tej dłoni. Dobrze że usta kochanka na szyi i uchu były przyjemne. Zadowalało więc to na obecną chwilę Eshte.

Jednak to druga dłoń okazała się gwiazdą tego przelotu nad miastem. Pozbawiona pasa spódnica kuglarki, nie była dużym problemem dla niej. Podciągnęła materiał i wślizgnęła się pod nią, a potem pod bieliznę. Dotknęła obszaru między udami i… artystka zadrżała zmieniając się w instrument czarnoksiężnika. Bo też harce jego palców sprawiły, że wić się zaczęła niczym piskorz, pojękiwać i drżeć czując narastającą rozkosz. Eshte nie wiedziała że tak można! Eshte nie wiedziała że to takie przyjemne! I jak się okazało, nie tylko usta i język Ruchacza, nie tylko jego opuchnięty organ miłości, ale nawet palce potrafią przynosić ekstazę.
Będzie musiała jakoś… zatrzymać dla siebie Ruchacza i wypuszczać na noc do łoża, co by jej ciało rozgrzewał takimi pieszczotami. Słodka Idiotka jak i Pani Ognia były niewątpliwie zgodne w tym, że artystka za mało korzysta z mężusia. Bo przecież noce mogły być tak intensywnie rozkoszne.

Eshte słyszała w życiu historie o zjawach, które swymi zawodzącymi jękami zwiastują śmierć w rodzinie. Prze-ra-ża-ją-ce. Dlatego gdyby ta oto słodziutka elfka miała przyjąć rolę podobnej kreatury, to dnie i noce zakłócałaby jękami swej rozkoszy, a przepowiadałaby.. cóż, własną ekstazę przyjemności. Niewiele brakowało, aby teraz przelatując nad miasteczkiem uraczyła jego mieszkańców zaśpiewem swoich jęków..

Dobrze, że kochanek tak silnie ją trzymał, bo inaczej skupiona w pełni na otrzymywanych pieszczotach, po prostu spadłaby w dół na twardy bruk. Oh, ale jakaż rozkoszna byłaby to śmierć!
Palce jednej dłoni zaciskała kurczowo na udzie Thaaneeekryyysta, a drugą ręką sięgnęła w tył i pochwyciła za jego szyję. Odchylając głowę zbliżyła do siebie ich usta, aż wbiła się w niego pocałunkami tak żarliwymi, że nie pozostawiały żadnych wątpliwości co do jej pragnień. Zresztą, Słodka Idiotka i bez tego nie była zbyt subtelna.

Czy takie figle na grzbiecie gryfa były czymś dziwnym? A gdzież tam! W jej oczach zamroczonych pyłkiem był to niezwykle romantyczno-erotyczny obraz. Jedyne co mogłoby uczynić tę sytuację cudowniejszą, to gdyby nagle nastała noc i lecieli na tle gwiaździstego nieba oraz księżyca w pełni. Ah, może następnym razem!
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem