Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2023, 02:16   #61
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
“Słyszeliśmy kochanie. Ale jak widzisz do Zakonu Klepsydry też przyjmują kobiety. - ojciec skinął głową i nieco z przekąsem wskazał nią na siedzacą naprzeciwko blondynek czarnowłosą kruczycę. Ta jak to było typowe dla jej patrona nie mówiła za wiele i zachowywała grobową powściągliwość. Froya spojrzała na cichą kapłankę odzianą w żałobną czerń przesuwając się szybko po jej widocznej sylwetce.”

- Do Kolegiów Magii w Altdorfie też przyjmujemy niewiasty…. - uśmiechnął się Joachim. - może nie jest to w tym momencie większość ale np. przełożoną Kolegium Jadeitu jest kobieta. Nasze społeczeństwo robi się chyba coraz bardziej otwarte pod tym względem, prawda?

- No nasze tutejsze to jednak chyba niezbyt. - panna van Hansen skrzywiła swój ładny, szlachetnie zarysowany nosek i usta na tą uwagę dając wyraz swojemu niezadowoleniu. - Aczkolwiek mnisi habit czy toga uczonego to raczej nie dla mnie. Mnie się marzą pas i ostrogi. - westchnęła grzebiąc niemrawo widelcem po swoim talerzu na jaki pewnie przeciętny mieszkaniec tego miasta dostałby bezdechu. Tak na widok samego ozdobnego naczynia, srebrnych eleganckich sztućców czy tego co na nim podano. Dorosła córka gospodarzy jednak zdawała się tego nie zauważać wspominając, że ma ambicje dostania się do stanu rycerskiego. Komuś z jej pozycją, zainteresowaniami i umiejętnościami to raczej nie byłoby przeszkodą. O ile ten ktoś byłby mężczyzną.

- Ale jak nie świeckie ostrogi to może chociaż duchowne. - westchnęła spoglądając w bok na siedzącą obok urlykankę jaka zdawała się być dla niej wzorem, nadzieją i dowodem, że jest jakaś furtka przez jaką kobieta może przywdziać zbroję, ostrogi i inni traktują ją jak każdego innego męża a nie niewiastę z niestosownymi aspiracjami i fanaberiami.

- Oj córciu, przecież już o tym rozmawialiśmy tyle razy. - dla odmiany teraz westchnęła Frau van Hansen zapewne dając echo podobnych rozmów jakie miały miejsce niezliczoną ilość razy.

Joachim zawahał się, nie chciał stawać w tym sporze pomiędzy matką a córką. W końcu postanowił odezwać się możliwie neutralnie.

- Nie wątpię że znajdziecie rozwiązanie zarazem satysfakcjonujące Froyę jak i korzystne dla całej rodziny. Zawsze mogę też sprawdzić układ gwiazd w ten intencji.

- Oh, nie ma się co kłopotać kawalerze. - ojciec dorosłej córki pokręcił głową na znak, że nie widzi takiej potrzeby fatygowania się młodego astrologa.

- No ja jestem pewna, że jakieś rozwiązanie się znajdzie. - uśmiechnęła się półgębkiem jego córka i odkroiła kawałek porcji na swoim talerzu po czym włożyła go sobie do ust.

- Zawsze możesz wstąpić do nas. Chętnie powitam młodą, silną i wyszkoloną akolitkę w swoich szeregach. A część naszych obowiązków to patrole okolicy lub zbrojne interwencje jeśli zajdzie taka potrzeba. - rzuciła siedzącą obok Froyi blondynka dając jej do zrozumienia, że w szeregach jej zakonu mogłaby jawnie występować zbrojnie.

- Tak z tego co wiem, patrole takich zacnych wojowników w naszym rejonie się przydają. Słyszałem nieco o potworach jak trolle czy zwierzoludzie. Napotykacie je może, Matko? - Czarodziej spytał się Przeoryszy.

- Tak, zwierzoludzie, orki, bandyci ale mamy sytuację pod kontrolą. Z tego co słyszałam to chyba prawie wszędzie w głębi boru, jakiejś jaskini, rozpadlinie czy bagnie lęgnie się jakieś paskudne tałatajstwo. - blondwłosa urlykanka przytaknęła widocznie uznając sytuację w okolicy swojego klasztoru jak i tutejszą za w miarę standardową. W końcu tego typu plotki o jakichś bandach czy napadach były dość powszechne.

- U nas w głębi lasu są zwierzoludzie ale niestety trudno ich wytropić tak aby wziąć ich na czubek kopii czy rohatyny. Ale za to jest mnóstwo innej zwierzyny do upolowania. - Froya przytaknęła chociaż zdawała się patrzeć na tą samą rzecz jak na szansę na jakieś interesujące polowanie.

- Mam nadzieję dziecko, że nie myślisz o zorganizowaniu czegoś takiego i pamiętasz, że powinniśmy okazać szacunek naszej niedawno zmarłej księżnej. - matka zwróciła jej uwagę chcąc zapewne pohamować jej zapędy na tym punkcie z jakich młoda dama była szeroko znana w mieście i okolicy.

- No tak, pamiętam. Szkoda. Tylu znamienitych gości się zjechało na turniej a tu ani turnieju, ani balów, ani polowań, no nic nie można organizować. - westchnęła z żalem blondwłosa szlachcianka.

- Przykro mi, że nasze tradycje pokrzyżowały ci plany. - odparła krótko Matka Somnium zwracając uwagę na niestosowność komentarza. Rodzice ostro spojrzeli na córkę a ta żachnęła się zdając sobie sprawę, że nieco się zagalopowała.

- Przepraszam, oczywiście dostosuję się do wymogów żałoby. Ot, po prostu zwykle jak jest tylu gości spoza miasta to coś organizujemy z tej okazji. - panna van Hansen przeprosiła kapłankę boga śmierci i snów dodając krótkie wyjaśnienie. Ta dostojnie skinęła głową przyjmując te przeprosiny.

- Pytanie, czy jeśli celem takiej wyprawy nie jest rozrywka uczestników a oczyszczenie okolicy z niebezpiecznych bestii i pomiotu chaosu, to czy takie działanie wciąż jest naruszeniem żałoby? - zadumał się Joachim, podchodząc do problemu w bardziej naukowy sposób.

- Myślę, że trzeba by zasięgnąć opinii i zgody kapłanów, może postarać się o odpowiednią dyspensę. O ile rzeczywiście by było to coś nie cierpiącego zwłoki bo na razie to nie doszły mnie słuchy o jakichś zagrożeniach na większą skalę. - tym razem głos zabrał Mikael ale pytanie chyba zastanowiło wszystkich. On jednak miał wśród zebranych przy stole największy autorytet ze względu na wiek, doświadczenie i pozycję.

- Tak, jakby zagrożenie było jakieś większe można by się zapewne ubiegać o dyspensę. Ja nie czuję się na siłach a i jestem tu, że tak powiem w gościach, nie chciałabym wchodzić tutejszym kolegom i koleżankom w podwórko. - von Siert pokiwała głową do słów gospodarza zgadzając się z jego wykładnią.

- Trzeba by zbadać sprawę. Ale na razie to jak widzę pytanie teoretyczne. Wiele zależałoby od sytuacji i okoliczności. U nas sprawę by zapewne rozpatrywali moi starsi i bardziej doświadczeni koledzy. - morrytka też się zaciekawiła tym tematem niejako służbowo bo kwestie żałoby po zmarłych też podpadały pod jej patrona. Ale scedowała taką teoretyczną decyzję na tutejszych kapłanów jacy zarządzali tutejszą trzódką wiernych. Ona mimo wszystko też była tu gościem i tak nie znała tutejszych realiów.


************************************************


“- Ja jestem z Czarnowidzów. Patronuje nam Morr Śniący, jako patron snów, widzeń i proroctw. - przyznała skromna kapłanka. To zainteresowało panią Martinę jaka lubiła takie tematy. Wspomniała, że Joachim zajmuje się czymś podobnym.

- Ale domyślam się, że raczej stosujemy inne metody. - uśmiechnęła się koniuszkiem ust mroczna kapłanka.

- A właściwie czym się różni astrologia od astronomii? Zawsze mi się myli. - zagaił Ferdynand siedzącego przy jego narożniku Joachima.”

Młody magister odłożył na bok kieliszek przedniej jakości wina i skinął do rycerza.

- Astronomia to nauka o ciałach niebieskich, ich naturze i poruszaniu się. Odgrywa ona bardzo dużą rolę chociażby przy nawigacji morskiej. Ja oczywiście studiowałem te kwestie w swoim Kolegium - odparł z nutą dumy - natomiast to co robię jako członek Niebiańskiego Zakonu bliższe jest Astrologii, czyli nauce o tym jak niebiańskie obiekty mogą odzwierciedlać naszą ziemską sferę i wpływać na nasz los. Ja wspieram się tutaj też moim zmysłem i wiedzą o Wietrze Magii Azyr, powiązanym właśnie z ruchem gwiazd i innych niebiańskich obiektów jak komety. Wiele można w nich wyczytać chociaż nie zawsze dokładnie tego co mamy nadzieję znaleźć… zrobił dramatyczną pauzę.

Następnie spojrzał na Czarnowidzkę, której sztuka była faktycznie pod wieloma względami bliska jego, choć opierała się przecież na innym instrumentarium. Ciekawe czy mogła coś zobaczyć co mogło zagrozić sprawom Zboru?

- Czytałem nieco o Morze Śniącym Matko, jest to mniej znany ludziom aspekt tego boga, choć dla mnie interesujący, gdyż jak słusznie zauważył Pan Ferdynand nasze sztuki nie są od siebie odległe co do zastosowania, choć dzieli ich źródło. Jak rozumiem Czarnowidzowie polegają na proroczych snach i obecnych w nich wizjach?

- Tak. Próbujemy wyczytać wolę naszego patrona ze snów i czasem wizji. Nasz patron kojarzy się zwykle z końcem doczesnego żywota i początkiem snu wiecznego ale przecież też jest patronem zwykłych i mniej zwykłych snów. - odparła skromnie czarna kapłanka potwierdzając domysły astrologa.

- Oh moi drodzy, tak się cieszę, że oboje tu jesteście, to takie fascynujące i tajemnicze te wszystkie gwiazdy, sny i przepowiednie. - Frau Martina westchnęła z zadowolenia bo od dawna z całej trójki van Hansenów jaką Joachim miał okazję poznać ona wydawała się zdradzać największe zainteresowanie takimi ezoterycznymi tematami.

- A to potrzebujecie czegoś do takiego wróżenia? Możecie to zrobić w każdej chwili i z każdą osobą? - zaciekawił się zacny rycerz von Glitz.

- No ja muszę spać i śnić. Więc najczęsciej robię to w nocy. - odparła bladolica kapłanka z lekkim uśmiechem.

- Ja również pracuje głównie w nocy, obserwując gwiazdy, więc to również nas łączy - Joachim odpowiedział również z uśmiechem. Następnie nieco spoważniał.

- Ostatnio muszę przyznać że widziałem parę niepokojących znaków, które mogą sugerować działanie mrocznych i zwodzicielskich sił. Przypomina mi to, że chyba nigdy nie odnaleziono łotrów którzy zeszłej zimy włamali się do więzienia i uwolnili wiedźmę. Czy te wiadomości może do was dotarły, wielebne? - spojrzał na kapłanki Ulryka oraz Morra. Może była to niebezpieczna gra, ale chciał wybadać czy coś wiedzą.

- Zdarzyło mi się coś słyszeć na ten temat ale nie przywiązywałam do tego większej wagi. Przyjechałam na turniej no a tu bogowie postanowili poddać nas próbie. - cmoknęła matka von Siert z nieco krzywym uśmiechem. Nie sprawiała zbyt zainteresowanej zimowymi wydarzeniami tylko kogoś kto przyjechał właśnie na turniej jaki prawie w ostatniej chwili odwołano z powodu żałoby po księżnej jaką ogłoszono w całej prowincji.

- Ja też o tym słyszałem. Przykra sprawa. Nie chciałbym być niemiły ale takie rzeczy nie powinny się zdarzać. Wystawiają władze na pośmiewisko. Zwłaszcza jak przez pół roku nie mogą ująć tej hołoty. - Frederick pokręcił głową na znak, że on z kolei coś musiał słyszeć o owej ucieczce z tutejszych kazamat i zdecydowanie nie uznał tego za dobrą wiadomość.

- Teraz to pewnie już dawno wsiedli na jakiś statek i odpłynęli albo czmychnęli gdzieś w gęstwiny dzikich lasów. - Mikael przyznał mu rację ale wydawał się wątpić aby po tak długim czasie ktoś ze spiskowców jeszcze przebywał w mieście.

- A jakiego rodzaju było to ostrzegawcze proroctwo Joachimie? - zapytała morrytka zainteresowana doświadczeniami nowego znajomego w podobnej tematyce jaką i ona się zajmowała.

- Tak, mi też się wydaje że tych szubrawców nie ma już w mieście - Joachim zgodził się z Mikaelem. - Mogli zbiec do lasu, w szczególności jeśli mają sprzymierzeńców pośród zwierzoludzi.

- Co do ostrzeżenia zaś…. ostatnio silnie świeci Gwiazda Uroku. Symbolizuje ona magię i tajemnicę ale też odwagę i śmiałość. Dobrze była też widoczna czarna pustka Vobisa Ulotnego, która wiąże się z ciemnością i niepewnością. No i Gwiazda Wieczorna, patron iluzji i tajemnicy. To wszystko może sugerować, że jakieś złowrogie siły działają w okolicy lub planują jakiś spisek - odpowiedziałem morrytce na jej pytanie, odwołując się do rezultatów swojej ostatniej obserwacji gwiazd.

- Oh, to fascynujące! Ale i trochę niepokojące. Czy powinniśmy się czegoś obawiać? Czy możesz jakoś powiedzieć czego właściwie powinniśmy się spodziewać? - jak zwykle matka Froyi zdradzała spore zainteresowanie takimi ezoterycznymi tematami.

- Brzmi nieco niepokojąco to prawda. Ale przyznam, że nie specjalizuje się w astrologii i astronomii bo my działamy innymi metodami. Więc trudno mi coś o tej przepowiedni powiedzieć. Ale porozmawiam z moimi gospodarzami o twojej wróżbie może coś poradzą. A jeśli niepokojące sygnały będą się powtarzać sugeruję udać się do władz albo łowców czarownic. - morrytka przyznała, że metody z jaką posługują się magistrowie niebiańskiego kolegium nie są jej zbyt bliskie i znane niemniej skoro brzmiały tak ostrzegawczo to sugerowała aby młody astrolog nie trzymał ich tylko dla siebie.

- Muszę przyznać, że jeszcze badam znaczenie tych niepokojących aczkolwiek też i dwuznacznych znaków, mogą sugerować one jakiś spisek podstępnych i złowieszczych osobników, stąd przypomniał mi się zuchwały napad na więzienie. Będę dalej badał te sprawy, ale trochę czujności na pewno nie zaszkodzi. Choć oczywiście nie wątpię, że zarówno władze jak i łówcy czarownic robią co w swojej mocy by nas chronić….. akurat nie miałem okazji poznać naszych łówców jeszcze, może kiedyś to nastąpi - spojrzał na pozostałych, ciekawy czy ktoś z tego towarzystwa miał jakiś kontakt z łowcami. Dodatkowe źródła informacji o tym temacie na pewno byłyby przydatne…

- Chyba mało kto by chciał mieć z nimi dobrowolnie do czynienia. - uśmiechnęła się kpiąco Froya ale uspokoiła się pod karcącym spojrzeniem rodzicielki.

- Jeśli jednak oznaki są niepokojące to jednak dobrze by porozmawiać o nich z kimś jeszcze. Mogą być łowcy, albo ktoś ze straży miejskiej czy ratusza. Skoro w grę wchodzą takie poważne sprawy Joachimie o jakich mówisz to nie powinieneś ich ignorować. Może to się jakoś zazębi z czymś co już wiedzą albo wkrótce się dowiedzą? Wszyscy powinniśmy sobie pomagać w miarę naszych możliwości skoro mamy wspólny cel. - ojciec popularnej w mieście młodej szlachcianki zwrócił uwagę astrologowi, że jego zdaniem powinien jednak z kimś z władz porozmawiać o swoich wróżbach.

- To prawda. Odkąd tu przyjechałam też nie sypiam zbyt dobrze. Mam wrażenie, że mój patron coś chce mi przekazać. Ale nie jestem pewna co. - Czarnowidzka przytaknęła krótko temu pomysłowi a i sama dodała nieco od siebie.

- To brzmi strasznie o tych złowieszczych osobnikach. A żyjemy w takich niebezpiecznych czasach. Zresztą ostatnia zima to pokazała dobitnie. Ostatnio rozmawialiśmy z Mikaelem czy nie zatrudnić kogoś jeszcze do ochrony. Ciężkie czasy, oj ciężkie. - Martina westchnęła jakby chodziło o kolejny element ponurej układanki z jakiego składało się ich życie.

- Nie frapujmy się na zapas! Wznieśmy toast na pohybel naszym wrogom, złośliwcom i spiskowcom! - zawołał Fryderyk łapiąc za swój kielich i wznosząc wesoły toast aby zmienić te dość złowieszczo brzmiące tematy. Udało mu się przynajmniej chwilowo bo pozostali też chwycili za swoje kielichy, uśmiechnęli się i dołączyli do toastu.

*********************************

“- To już może zaprowadź naszych gości moja droga. Obawiam się, że zbyt się objadłem i tyle schodów na dół mogłoby być dla mnie zbyt wielką przeszkodą. - odparł z uśmiechem Herr Mikael do swojej córki. Ta dygnęła przed nim grzecznie i spojrzała zachęcająco na swoich gości. W końcu większość z nich była raczej w jej wieku niż jej rodziców. No może Ferdynand był gdzieś tak w połowie drogi. Matka von Siert i Herr von Glitz chętnie wyrazili zgodę na taką wizytę, Matka Somnium i Frau von Richter jakby się zawahały czy iść czy zostać.”


-Chętnie zobaczę kolekcję Panny Freyi, brałem już udział z nią w jednym polowaniu podczas zimy i wiem że niewielu dorównuje jej umiejętnościami - Czarodziej pokusił się o pochlebstwo.

Gospodyni odwdzięczyła mu się krótkim skinieniem głowy i życzliwym uśmiechem po czym przejęła obowiązki przewodniczki wyprowadzając gości z jadalni na korytarz. Poza Joachimem ruszyli także rycerz von Glitz i siostra von Siert. Frau von Ritter zdecydowała się dotrzymać towarzystwa rodzicom i matce Somnium tłumacząc się, że już widziała te trofea swojej przyjaciółki nie raz a nie chce tam robić tłoku na dole. Więc ostatecznie zeszli schodami na dół do piwnicy we czwórkę. I tam blondwłosa szlachcianka w czarnej, żałobnej sukni powiodła ich do pokoju z trofeami.

- To tutaj. - odparła otwierając drzwi i przepuszczając gości przodem. A gdy ci weszli do środka mogli przekonać się co tam jest. Wyglądało tak jak się można było spodziewać po nazwie. Całe ściany pełne czaszek jeleni czy czegoś podobnego z porożami albo same poroża. Łby wilków z wystrzeżonymi pyskami, turów i łosi z masywnymi porożami, ze dwa łby niedźwiedzi, kilka czaszek jakie Joachim nie bardzo mógł rozpoznać. Ale nad kominkiem było duże, paskudne trofeum.

- To król mojej kolekcji. Udało nam się we trójkę go upolować i ubić w ostatnią zimę. - wskazała z dumą na odcięty łeb trolla. Całkiem możliwe, że tego o jakim zimą mówili Egon i Norma. Od tamtej pory Froya weszła z całkiem niezłą komitywę z norsmeńską wojowniczką ale z Egonem to raczej nie bardzo i ich drogi się rozeszły.

- Wspaniałe! Jestem pod wielkim wrażeniem. Składam honory przed tak wspaniałym myśliwym. - zawołał z emfazą Fryderyk i rzeczywiście oddał ukłon przed szczupłą blondynką w czarnej sukni. Zapewne łatwiej by było przyjąć do wiadomości, że to pokój trofeów jej ojca czy kogoś z męskich członków drużyny ale świadomość, że ta młoda i szczupła kobieta w czarnej sukni mogła własnoręcznie ubić te wszystkie poczwary robiła na rycerzu wrażenie swoją nietypowością.

- Ja również. Obawiam się, że nie mam szans ci dorównać w łowiectwie moja droga bo sama niezbyt się tym zajmuję. A odkąd zostałam przeoryszą to już prawie w ogóle nie mam czasu na takie zabawy. - przyznała Katherine von Siert też podziwiając te wszystkie łby, kły, poroża i łapy zebrane dookoła. Te komplementy wyraźnie przypadły do gustu gospodyni bo się rozpromieniła na całego.

- Robi wrażenie, prawda? - Czarodziej przyglądał się trollowemu łbu.
- Polowania to raczej nie mój świat, chociaż parę miesięcy temu polowałem na zwodzącą marynarzy w okolicy syrenę w okolicy Wrakowiska. Niestety nie udało mi się jej pojmać, ale ostatnio marynarze przestali znikać, więc może opuściła te okolice.

- Syrena? Macie tu syreny? - urlykanka była wyraźnie zdziwiona i pytała jakby nie była pewna czy mówią o owych na w pół mitycznych stworzeniach z morskich legend czy to jakiś tutejszy folklor.

- Tak, takie plotki przynajmniej chodziły po mieście. Że rybacy znikają, że znajduje się ich puste łodzie i, że to syrena ich porywa i topi. Pospólstwo lubi takie opowiastki. - Froya potwierdziła słowa astrologa ale sama zdawała się do owych opowieści o znikaniu ludzi z niskiego stanu nie zwracać za bardzo uwagi ani się nie przejmować czy to prawda czy nie.

- Szkoda, że nikt jej nie upolował. Jestem ciekaw jak by wyglądała. Bo słyszałem, że one są albo bardzo piękne i ponętne albo jakieś straszne, obślizgłe maszkary. No i pewnie dobrze by wyglądało takie trofeum na ścianie. - Fryderyk nieco się skrzywił na znak, że jako ktoś z morskiej prowincji coś o syrenach słyszał ale sprzeczne wieści no i sam widocznie żadnej nigdy nie spotkał.

- Ja natrafiłem na tę istotę przy Wrakowisku, mignęła mi tylko jej sylwetka, rzeczywiście przypominała ona w górnej połowie kobietę a w dolnej jakieś morskie stworzenie. Niestety, swoim zwodniczym śpiewem opętała załogę mojej łodzi i prawie wpadliśmy w wir. Za drugim razem gdy ją zobaczyłem w tej okolicy rzuciłem w jej stronę gromowym zaklęciem, domniemywam że to ją zraniło bo potem się już nie pokazywała - odparł Joachim, starając się zmieszać prawdę z kłamstwem by jego słowa były jak najbardziej wiarygodne.

- No szkoda, że jej szlag nie trafił trochę bardziej. Byłoby co oglądać. - rycerz wydawał się lubić trofea nie mniej niż młoda gospodyni więc chociaż zdawał się rozumieć, że na wodzie to nie do końca to samo co na lądzie to jednak nieco zdawał się, żałować, że polowanie Joachima nie zakończyło się jakimś zdobycznym trofeum jakie można było potem pokazać i oglądać. Zwłaszcza tak niezbyt powszechnego stworzenia jakim była syrena.

- Dobrze, że chociaż odpłynęła i przestała nękać tutejszych rybaków. - rzekła luźno blondwłosa von Siert dodając to ugodowym tonem. Czym pozostali też przytaknęli kiwaniem głowami.

- Ja bym chętnie zorganizowała jakieś polowanie. No ale niestety, żałoba. - van Hansen za to przesunęła się tęsknym wzrokiem po ścianach ozdobionych jej trofeami najwyraźniej chętnie by zdobyła kolejne. Ale polowanie uznawano za zbędną rozrywkę czyli coś bez czego można się obejść podczas żałoby ogłoszonej w całej prowincji.

- No cóż, żałoba to wyjątkowa sytuacja, na pewno jeszcze będą okazje, a poza tym dyskutowaliśmy przy stole o pewnej możliwości - Joachim przypomniał, że wpadł wcześniej na możliwe rozwiązanie. Jeśli van Hansenowie i pozostali członkowie miejscowej elity uznają, że jest przydatny, to tym lepiej dla niego, czyż nie?


*********************************

Po powrocie do domu postanowił nieco odpocząć po tych wszystkich spotkaniach i rozmowach. Pilnowanie się i maskowanie prawdy o sobie było jednak nieco męczące. Chyba dobrze mu poszło, choć nieco zaryzykował mówiąc o możliwych zagrożeniach dla ładu w mieście. Chociaż po tym jak Zbór wykona kolejny większy ruch będzie to wyglądało jakby ich ostrzegał.

W każdym razie priorytetem na najbliższe dni byłoby spotkanie się z Philippem i może jeszcze z kimś z władz Akademii żeby uzyskać dostęp do podziemnego składu i realizować plan ustalony z Tobiasem. Poza tym, może ktoś z tego uczonego grona nada się do zwerbowania do Zboru. Nie ze wszystkim zgadzał się z nadętym nauczycielem, ale co do tego że mogliby w ten sposób wzmocnić pozycję w Zborze miał akurat chyba rację.

Wieczór spędził na lekturach. Miał w ręku traktat "O chaotycznej naturze magii" który choć aktualnie nie znajdował się na powszechnej liście ksiąg zakazanych, budził duże kontrowersje z powodu akcentowania chaotycznych źródeł magicznych mocy. W świetle nauk, które otrzymał od Mergi miał nadzieje dostrzec nowe powiązania i połączenia pomiędzy używaniem mocy jego wiatru magii a bardziej zbliżoną do czystego chaosu mocą Dhar. Szukał też czegoś do czytania o historii regionu i lokalnych rodów szlacheckich, zawsze pozwoli to lepiej porozumieć się z tym towarzystwem, niezależnie od tego, że większością z nich gardził......
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 04-02-2023 o 02:19.
Lord Melkor jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem