Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2023, 18:22   #63
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Otto chwilę się zastanowił.
- Mam dwójkę pacjentów, z którymi mógłbym was zostawić bez lęku. Marisa jest dziewczyną, która słyszała głos twej matki czcigodna. - skinął głową Soren - Drugi to Thorn, jeden z ostatnio agresywnych, ale obiecałem mu wizytę… odważnych szlachcianek.

- O. “Odważnych szlachcianek”? No to ładnie nas zapowiedziałeś. Całkiem interesująco. - Pirora uśmiechnęła się z rozbawienia słysząc słowa kolegi ze zboru.

- A coś mu obiecywałeś z tymi odważnymi szlachciankami? - zaciekawiła się Fabienne pytając ze swoim charakterystycznym, bretońskim akcentem.

- Jeśli ta Marisa o jakiej mówisz rzeczywiście słyszała głos Pajęczej Królowej to myślę, że już jest prawie nasza. Chętnie ją poznam aby dowiedzieć się więcej szczegółów. Ale Otto zdajemy się na ciebie, w końcu dzisiaj ty jesteś tu naszym gospodarzem i przewodnikiem. I mam nadzieję, że nie będzie to nudna wycieczka. - Soria przytaknęła słowom całej trójki i wydawała się zaciekawiona i rozluźniona. Była gotowa zdać się na wyczucie Otto ciekawa co z tego wyjdzie. Obie szlachcianki też pokiwały zgodnie głowami bez sprzeciwu przyjmując jej punkt widzenia.

Otto uniósł dłonie w obronnym geście.
- Przepiękne panie, nic mu nie obiecałem. Jedynie opowiedziałem mu, że istnieją na świecie szlachcianki, które potrafią zainteresować się osobami z niższego poziomu społecznego. Nie moja wina, że uważa iż odwiedzą go szlachcianki, chętne do podwijania spódnic. - mnich uśmiechnął się - Postaram się, poprowadzić was do najbardziej obiecujących osobników, ale dziś wydają się spokojniejsi. Mam nadzieję, że twoja obecność Czcigodna to zmieni. Na razie ruszmy, sądzę, że Marisa będzie dobrym miejscem, aby zacząć. Jest obecnie w pralni, więc będziecie mogły zobaczyć jak utrzymujemy to miejsce w czystości. - mnich ruszył "oprowadzając" szlachcianki po hospicjum.

- O! Szlachcianki jakie są chętnie do podwijania spódnic? I to przed osobami niższego stanu? O Fabi, to chyba coś w sam raz dla ciebie. - Pirora i Fabienne wydawały się całkiem rozbawione tymi słowami kolegi. A ich pikanteria tylko dodawała im uroku.

- No rozbudziłeś moją ciekawość Otto. Prowadź nas jak najprędzej do tych swoich rozrabiaków. - bretońska żona imperialnego kapitana podobnie jak jej towarzyszki wydawała się bardzo chętna na poznanie bliżej tych podopiecznych hospicjum o jakich mówił ich jednooki kolega.

Ale na razie rozmowy ucichły gdy przeszli korytarzami do pralni. Tam zaś nie było niespodzianek i od porannej wizyty sytuacja się za bardzo nie zmieniła. Marisa kończyła pranie bo stała przy misce w jaką składała mokre rzeczy aby je pewnie wkrótce przenieść do sąsiedniej izby gdzie była suszarnia. Stała więc odziana w tą burą włośnicę i sandały. Spojrzała z zaciekawieniem sprawdzając kto ją odwiedził. Zaś szlachcianki przyprowadzone przez mnicha obdarzyły ją nie mniej zaciekawionym spojrzeniem.

- Pochwalony. - podopieczna dygnęła grzecznie jak to wypadało przed osobami wyższego stanu na co one aprobująco skinęły głowami z ufryzowanymi włosami jak to szlachciankom też wypadało na chwilę chociaż zauważyć kogoś z plebsu. Ale obie strony widocznie czekały aż mnich je sobie przedstawi.

Otto dalej odgrywał rolę przewodnika, na wypadek, gdyby pacjentka rozmawiała z innymi mnichami.
- Więc, to jest nasza pralnia, a tu mam okazję przedstawić jedną naszych podopiecznych. Mariso, przedstawiam ci szlachetne Fabianne von Mannlieb, Pirora van Dake i oczywiście Soria. Opowiadałem ci o niej.

- Witam szlachetne panie. To zaszczyt móc was poznać. I służyć. - Marissa dygnęła grzecznie jeszcze raz nie wychodząc z roli dobrze wychowanej dziewki służebnej jaka wie jak należy się zwracać z szacunkiem do ludzi wyższego stanu. Trzy kobiety zaś weszły do pralni i Soria jaka była ostatnia zamknęła drzwi na korytarz. Więc przynajmniej na chwilę zostali sami bez zbędnych świadków.

- Witaj Mariso. Otto nam wspomniał o tobie. W bardzo pozytywny sposób. Podobno jesteś bardzo utalentowana i obiecująca. - herold Slaanesha zajęła pozycję w centrum grupki a dwie szlachcianki stanowiły jej orszak przyboczny. Odezwała się łagodnym i ciepłym tonem jak wielka pani co jest skłonna dać szansę skromnej dziewce dzięki rekomendacjom jakie o niej usłyszała.

- Tak? Naprawdę dziękuję. Nie wiem co powiedzieć. - Marisa zarumieniła się i obdarzyła jednookiego pełnym wdzięczności spojrzeniem. Ale chyba naprawdę nie była pewna co teraz powinna zrobić czy powiedzieć.

- Nie musisz się wstydzić moja droga, jesteś wśród przyjaciół. Proszę opowiedz pięknej Sorii to co mówiłaś mi. Opowiedz jej o Pajęczej Królowej. - zaczął Otto i odsunął się opierając się o drzwi. Chciał mieć pewność, że usłyszy, czy ktoś nadchodzi i chciał mieć dokładny widok, na to co się zaraz pewnie stanie.

- Tak? - Marisa miała jeszcze dość niepewną minę. Przeniosła wzrok od jednookiego mnicha na kobietę w centrum grupy a potem jej również ubrane w żałobną czerń towarzyszki. Ta w środku uśmiechnęła się do niej zachęcająco, wyszła do przodu podchodząc do niepewnej siebie pacjentki.

- Tak kochanie. Bardzo prosimy. Opowiedz nam o tym co ci pajęczymi nićmi szepcze nasza władczyni. - powiedziała do niej cicho, aksamitnym, ponętnym szeptem jaki poruszyłby chyba każdego. Do tego pogłaskała czule dłonią policzek pacjentki co ta przywitała z ulgą i przyjemnością.

- Tak? Wy wszystkie? Ona jest waszą władczynią? - zapytała z prawie dziecięcą ekscytacją zerkając z bliska na twarz herolda a potem na jej szlachetnie urodzone przyboczne w czarnych, bogatych sukniach. Wszystkie trzy pokiwały głowami twierdząco i uśmiechnęły się zachęcająco.

- A Fabi to nawet szuka nowej służącej, pokojówki i łaziebnej. Co by nie być zdaną tylko na starą Gertrudę. Może by mogła coś zrobić w tej sprawie. - Pirora wskazała na czarnowłosą Bretonkę dodając dodatkową zachętę a ta pokiwała znów twierdząco głową.

- Naprawdę?! Byście mnie stąd wyciągnęli? - zawołała ucieszona pacjentka patrząc z nadzieją po nich wszystkich.

- Oczywiście kochanie. My córki Pajęczej Królowej musimy trzymać się razem. Pomagać sobie. Ale powiesz kochanie. Co ci szeprała nasza władczyni. - Soria znów przejęła pałęczkę rozmowy i zbliżyła się jeszcze bardziej. Właściwie stanęła tuż za plecami Marisy i głaskała ją delikatnie po szyi i ramionach zbliżając usta do jej ucha. Ta zdawała się bardzo podatna na takie zabiegi bo jęknęła cicho z tłumionej przyjemności.

- Bo mi się śniła. A trochę jakby mówiła. Mówiła, że powróci. Że chce wrócić. Że będę jej służką a ona mnie wynagrodzi za moją służbę. Powiedziała, że złoży tutaj swój miot i to miasto będzie należeć do niej. I wszyscy co się przed nią ukorzą i przysięgną jej służyć to będą dzielić władzę i wspaniałości razem z nią. Że będą spać w atłasach i jadać w złocie. Będą mieć zastępy służby i niewolników. I będziemy się bawić i kochać po wsze czasy. Więc ja jej chętnie przysięgłam służbę i bardzo chętnie wydam jej miot i będę robić co ona zechce. Bo widziałam ją. I ona jest taka piękna! - Marisa jak już zaczęła mówić o swoich snach i wizjach to nie mogła przestać. Mówiła jakby bała się, że ktoś jej przerwie i chciała powiedzieć jak najwięcej zanim to się stanie. Soria zaś zachęcająco głaskała ją czule aby zachęcić ją do tych wyznań.

- No kochanie, widzę, że naprawdę słyszałaś głos naszej władczyni. - pogłaskała ją jeszcze raz po policzku jakby chciała ją nagrodzić za te zwierzenia. - Tak, to w stylu mojej matki. Myślę, że Marisa będzie nam mogła jeszcze opowiedzieć mnóstwo ciekawych rzeczy. - zwróciła się do pozostałych kultystów jakby uznała, że pacjentka jest warta aby w nią zainwestować i mieć ją do swobodnej dyspozycji.

Otto postanowił poprowadzić dalej interakcje w ciekawe tereny.

- No cóż… była dziś grzeczna. Fabi, szukasz nowej służki… powinnaś sprawdzić towar czyż nie?

- O. Bardzo dobry pomysł. Nasza Fabi jest bardzo utalentowana a Wąż jest w niej bardzo silny. I z tego co słyszałam jeszcze dzisiaj z nikim nie miała przyjemności. - Soria podchwyciła pomysł Otto i spojrzała to na obejmowaną młodą kobietę odzianą we włośnicę to na stojącą kilka kroków dalej dostojną, młodą, bladolica szlachciankę ubraną w elegancką, suknię żałobną. Pirora też wyczuła, że szykuje się jakieś widowisko a Fabienne i Marisa spojrzały na siebie z nową porcją zaciekawienia.

- No to ja faktycznie jakbym mogła to bym nie chciała kupować kota w worku. - Bretonka wydawała się całkiem ucieszona tym całym pomysłem i swoją rolą bo spojrzała zachęcająco na praczkę w ciężkim habicie.

- Oczywiście! I tak nienawidzę w tym chodzić! Cały czas i wszędzie drapie! Chciałabym mieć ładne i kolorowe ubrania! I takie ładne suknie jak wy! - powiedziała wesoło Marisa jakby wreszcie miała okazję wyzwolić się z więzów powinności i dobrego wychowania zdradzając swoją prawdziwą naturę. Bez wahania rozwiązała sznur, rzuciła go precz a potem bez skrupułów ściągnęła przez głowę szorstki habit. I też go cisnęła precz. Została w samych, zgrzebnych majtkach i prostych sandałach więc prezentowała się całkiem interesująco. Zresztą po spojrzeniach kultystek też można było odnieść wrażenie, że podoba im się to co widzą. W końcu patrzyły na całkiem ładnie i proporcjonalnie zbudowaną młodą kobietę która mogłaby być modelką do jakiejś rzeźby czy obrazu z kobiecym aktem w roli głównej.

- Oj biedactwo. Każą ci chodzić w tych brudnych szmatach? Jak będziesz u mnie na służbie to ci zorganizuję coś o wiele ładniejszego. - Bretonka wyraziła zrozumienie i współczucie dla potrzeb pacjentki. Podeszła bliżej i objęła nagie ramiona kandydatki na nową służkę. - A jak zostaniemy same… We własnym, rodzinnym gronie… - teraz wyglądało jakby ona przejęła rolę kusicielki od Sorii bo zniżyła głos do szeptu i skróciła dystans swoich ust do ucha Marisy. - To będziemy mogli ubierać się w coś znacznie ciekawszego. Zobaczysz jakie Pirora ma ciekawe rzeczy u siebie. A ja mam koleżankę krawcową. Ona szyje niesamowite rzeczy. Zobaczysz, pójdziemy do niej, weźmie z ciebie miarę i uszyje ci co sobie tylko zażyczysz. Teraz robi suknie dla czcigodnej ale dla mnie też uszyła już mnóstwo rzeczy. - powiedziała czule głaszcząc ją coraz niżej i niżej. Aż dłoń wsunęła się za proste, zwykłe majtki jakie miała na sobie pacjentka.

- Musisz chodzić w tym? Oh, pozwól, że naprawię te urągające warunki w twoim odzieniu. - powiedziała nagle Bretonka jakby oburzona, że nowa znajoma musi chodzić w tak zgrzebnym i prymitywnym ubraniu. Marisa słuchała tego jak oczarowana i było widać, że jak najbardziej jest chętna na to wszystko. Ale zamrugała z niedowierzania jak szlachcianka podwinęła swoją długą, czarną spódnicę na chwilę pokazując swoje zgrabne nogi odziane w drogie, jedwabne pończochy po czym zsunęła przez nie swoje koronkowe majtki i uroczyście podała pacjentce.

- No wiem, że używane no ale nie byłam gotowa na takie cudo jakie tu zastanę. Obiecuję, że następnym razem dostaniesz nowe. A gdybyś kiedyś miała ochotę na używane to tylko powiedz. Zrobię co w mojej mocy aby cię zaspokoić. - powiedziała obiecująco wręczając jej ten czarny, koronkowy prezent. A Marisa wzięła go ostrożnie i chyba nie mogła w to wszystko uwierzyć. Przytuliła do twarzy ten czarny, koronkowy material wdychając go chciwie. I patrzyła na nich wszystkich jakby bała się, że jak się poruszy czy odezwie to cały czar pryśnie.

- Schowaj dokładnie, jeszcze któryś mnich zabierze dla siebie. - rzucił Otto - Rozumiem, że Marisa cieszy się akceptacją moich cudownych gości?

- Oj, tak, zdecydowanie tak. Aż nie mogę się doczekać kiedy będziemy mogły się sobą nacieszyć. - bladolica, czarnowłosa Bretonka pogłaskała czule gładki policzek pacjentki a ta pozwolila sobie czułym gestem przytrzymać tą dłoń przy swojej twarzy a nawet ją pocałować.

- A te majtki to schowam w najlepszym, możliwym miejscu. - zaśmiała się Marisa po czym schyliła się i śmiało nałożyła je na siebie. Jeszcze z ekscytacją patrzyła jak się ładnie na niej układają i o wiele lepiej podkreślają jej atrakcyjne kształty niż te zgrzebne galoty jakie miała na sobie do tej pory.

- Jakie śliczne! Jeszcze takich ślicznych i drogich nie miałam! - ucieszyła się radośnie głaszcząc je i nie mogąc się nacieszyć z tego podarku.

- Mam u siebie tego więcej. Jak będziesz już u mnie na służbie to ci pokażę. - obiecała bretońska szlachcianka też czerpiąc przyjemność z ofiarowania prezentu oraz reakcji obdarowanej. Aż miło było na to popatrzeć i posłuchać.

- Więc wkrótce Mariso dołączysz do mojego orszaku i poopowiadasz nam co ci na twoje śliczne uszko szepcze nasza władczyni. - Soria uśmiechnęła się dostojnie i niejako przyklepała decyzję swojej bretońskiej dwórki.

- Ale na razie to Mariso ubierz się ponownie. Nie sprawiaj tu kłopotów, słuchaj się Otto to nam powinno ułatwić aby cię stąd wyciągnąć jak najszybciej. - poprosiła pensjonariuszkę hospicjum a ta dygnęła przed nią grzecznie bez sprzeciwu przyjmując takie wytyczne.

- Dobrze milady. Zrobię co sobie życzysz. Jak trzeba to jeszcze tu trochę wytrzymam. - powiedziała dziewczyna podchodząc do ciśniętego wcześniej szorstkiego habitu i ubierając go ponownie. Jej młode i jędrne ciało szybko zniknęło pod burym, grubym materiałem włosiennicy.

Otto kiwnął głową.
- Dobrze, wróć do pracy Mariso. Ja muszę jeszcze pokazać znamienitym paniom jeszcze kilka miejsc. Moje drogie..? - mnich otworzył i dał znak, aby przepuścić kobiety przodem.

***


Następnie Otto zaprowadził kultystki do celi Thorna.
- Thorn, jeżeli dobrze pamiętam był szefem bandy zbójów. Początkowo podejrzewałem go o zmierzanie w kierunku Khorna… heh. - mnich delikatnie się zaśmiał na podobieństwo imion - Ale teraz uważam, że po prostu otwiera się na Chaos. - Jednooki zapukał w drzwi celi - Thorn! Stań proszę pod ścianą. Wchodzę z gośćmi.

Po wyjściu z pralni trzy kultystki ćwierkały radośnie jak skowronki. Widać było, że Marisa zrobiła na nich jak najlepsze wrażenie i ten mały pokaz jej umiejętności i chęci był bardzo obiecujący. Do tego dzięki podszeptom Pajęczej Królowej była gotowa, chętna i otwarta na przyjęcie do służby i stania się jedną z dwórek orszaku Sorii. I na razie uzgodniły, że spróbują ją wykupić i Fabienne przyjmie ją na swoją służbę. Nie ukrywała, że taka młoda, jędrnie i skora do zabaw służka była jej o wiele bardziej na rękę niż stara, pruderyjna Gertruda która prawie jawnie otwarcie była przedłużeniem oczu i uszu Herr von Mannlieba co miała przypilnować czci i cnoty jego o wiele młodszej małżonki. Słowa jednookiego mnicha jednak przykuły ich uwagę do następnego pacjenta.

- Jakiś rozbójnik? Mam nadzieję, że nie taki tępy trep jak Silny i będzie z nim chociaż trochę zabawy. - rzekła cicho Pirora jaka może nie miała takiej kosy z ich mięśniakiem jak Łasica ale też trudno było powiedzieć, że przepadają za sobą. Fabienne pokiwała wesoło głową. Soria obdarzyła ich enigmatycznym uśmiechem i czekały na to co czeka ich za drzwiami. A gdy te Otto otworzył ujrzeli niewielką, pojedynczą celę z sufitem niewiele wyższym od stojącego naprzeciwko drzwi pacjenta. Dzieliła ich długość tej celi i przez nią obie strony obserwowały się z ciekawością. Trzy eleganckie, odziane w żałobe suknie damy patrzyły na rosłego draba stojącego pod ścianą a on im odwzajemniał się tym samym. Chociaż na jego twarzy malowało się też spore zaskoczenie. Chyba naprawdę nie sądził, że te wczorajsze i dzisiejsze obietnice młodego mnicha to coś więcej niż zwykłe mamienie więc widok trzech młodych kobiet jakie z nim przyszły musiał być dla niego mocno zaskakujący.

- Thorn, przedstawiam ci Fabianne von Mannlieb, Pirora van Dake i Lady Sorię. Tak jak mówiłem, to szlachcianki, które chcą wesprzeć nasze hospicjum i zobaczyć, komu pomoże ich dotacja. Więc… przedstaw się i opowiedz o sobie. - Otto delikatnie się uśmiechnął i zamknął za nimi drzwi.

Trzy damy weszły do celi stając przy ścianie z drzwiami więc razem z mnichem zrobiło się tam dość tłoczno. Te małe pomieszczenia zdecydowanie nie były pomyślane na taką ilość osób. Ale chyba póki co nikomu to nie przeszkadzało. Trzy milady uśmiechały się łagodnie i dystyngowanie, spoglądając na stojącego pacjenta z zaciekawieniem ale na razie nie odzywały się. Każda lekko skinęła głową gdy kolega ze zboru je przedstawiał. Za to Thorn wydawał się być całkiem zbity z pantałyku tym nagłym najściem i taką klasą gości. Zapewne też to co mu wcześniej sugerował Otto też mogło mieć na to wpływ. Bo gdy one stały tam na końcu celi w tych swoich drogich i eleganckich sukniach, wymalowane, ufryzowane, wyperfumowane a on stał ledwo kilka kroków od nich w zwykłej koszuli i portkach to różnica w statusie społecznym raziła po oczach mocno. Wcześniejsze sugestie młodego mnicha wydawały się w przy takiej skali różnice po prostu nonsensem. Ale w końcu Thorn odzyskał mowę i zaczął coś mówić.

- No to jestem Thorn. Wszyscy mi tak mówią. I siedzę tu przez pomyłkę. Robiłem swoje i raz, jeden byłem zbyt wolny i mnie złapali. Ale, że wiedziałem to i owo o paru osobach i powiedziałem, że ich wydam to mnie umieścili tutaj a nie w kazamatach. Bo wcześniej to nieźle nam szło. Miałem swoją bandę i robiliśmy niezłe numery. W mieście albo na traktach. Hej, działo się, że hej! - chociaż z początku pacjent wyraźnie dukał z trudem onieśmielony takim bliskim majestatem szlachcianek to jednak w miarę jak mówił, zwłaszcza o czasach swojej świetności i działalności na swobodzie to się rozkręcał i bezczelna nuta śmiałości wracała do jego twarzy i głosu. Zwłaszcza jak na twarzach trójki kobiet nie znikało zachęcające zainteresowanie więc wyglądało, że podoba im się to co słyszą.

- Jego opowieść się nigdy nie zmienia. - zaczął Otto - Jednak szaleńcy czasem, potrafią utrzymać się w tej samej iluzji. Thorn, panie poszukują również nowej… pomocy do swych posiadłości. Taki silny i rosły chłop jak ty, na pewno się przyda. Zdejmij koszulę i pokaż naszym gościom, co masz do zaoferowania.

- O tak, zdejmij. Jak to mawia Fabi, nie chcemy kupować kota w worku. - Pirora chętnie podchwyciła pomysł prawie dosłownie cytując bretońską koleżankę z poprzedniej wizyty w łaźni.

- O tak, to byłoby nie profesjonalne. A wydaje się, że może się nam trafić coś obiecującego. - bretońska szlachcianka chętnie jej przytaknęła i od siebie też zachęciła pacjenta do obnażenia swojej piersi. Soria swoim zwyczajem ograniczyła się do tajemniczego, lekkiego uśmiechu i obserwowania rozwoju wydarzeń na razie nie ingerując w scenę.

- Tak? No dobra. Jak panie tak chcą. - ten zachęcający ton, spojrzenia i uśmiechy pomogły rozluźnić się Thornowi i całkiem chętnie zdjął swoją koszulę i rzucił ją na pryczę. Teraz złapał się za biodra i patrzył na kobiecą grupkę już całkiem pewnym siebie spojrzeniem. A tors i ramiona rzeczywiście miał takie, że jakby rzeźbiarz czy malarz potrzebował męskiego modela o prawidłowej muskulaturze i sylwetce wojownika to Thorn powinien mu podpasować. Było na czym zawiesić oko. Może nie był takim gigantem jak Silny czy Egon ale nadal widać było, że to żadne chuchro czy lebiega i parę w łapach ma. Do tego tors miał upstrzony dość prymitywnymi tatuażami i blizną na żebrach jak po jakimś dawnym, głębokim cięciu. Wszystko to zrobiło dobre wrażenie na szlachciankach bo pokiwały z uznaniem głową na znak, że podoba im się to co widzą. Ale skoro oddały pałeczkę przedstawienie jednookiemu to czekały na jego ruch.

Otto pokiwał głową.
- Tak jak mówiłem, rosły z niego chłopak i na pewno zadowoli, wasze potrzeby w tym zadaniu. Teraz, obróć się, mięśnie pleców są również ważne. Następnie, zdejmij spodnie i nie odwracaj się dopóki ci nie powiem.

- Otto, ja cię chyba u siebie w teatrze zatrudnię. Na jakieś takie prywatne pokazy dla zaufanej publiczności. Mam wrażenie, że przynajmniej chętnych aktorek nam nie zabraknie. - mruknęła cicho szlachcianka z Averlandu i sądząc po minie bawiła się przednie z tego przedstawienia. Zresztą i bretońska koleżanka chyżo pokiwała głową na znak pełnej aprobaty.

- Świetny pomysł. Chociaż ja bym była rozdarta czy bardziej bym wolała być w roli aktorki czy widza. - szepnęła Fabienne też uśmiechając się wesoło. A tymczasem mężczyzna po drugiej stronie celi nie wiadomo czy to usłyszał czy nie. Ale na polecenie mnicha uśmiechnął się już jawnie bezczelnie jakby ta agresywna buta i pewność siebie wróciły do niego już w pełni. Po czym zaczął rozwiązywać sznurki spodni i odwrócił się do nich plecami. Ściągnął z siebie spodnie i stał już całkiem nagi tyle, że plecami do nich. Od tyłu też prezentował całkiem solidną, męską rzeźbę ciała. Na łopatce miał wytatuowany jakiś statek i kotwicę co się kojarzyło z jakimiś morskimi klimatami. Widać było część tej grubej blizny na żebrach więc nieźle coś mu musiało się tu kiedyś wbić. O krnąbrności charakteru świadczyły też stare blizny w poprzek pleców oznaczające jakąś porządną chłostę. To była dość częsta kara za drobniejsze przestępstwa albo dyscyplinująca w załogach statków. Widząc, że pacjent ich w tej chwili nie widzi blondynka z Averlandu pokiwała z uznaniem głową a czarnowłosa bladolica Bretonka pokazała gestem palców, że jak dla niej to Thorn też spełnia przynajmniej powierzchowne wymagania.

Otto tylko delikatnie się skłonił na słowa aprobaty Pirory i kontynuował przedstawienie.
- Jak widzicie, jest dość krnąbrny, ale przez to zahartowany. Ból nie jest mu obcym uczuciem i na pewno będzie w stanie znieść nie lada, aby was zadowolić. Do tego jego solidne mięśnie lędźwiowe zapewniają siłę gdzie trzeba, - Otto spojrzał na Thorna, podejrzewał, że mężczyzna starać się napiąć jak najbardziej, aby zaimponować kobietom - No dobrze Thorn, nie każmy już naszym paniom czekać. Pokaż czym obdarzyli cię bogowie.

- O tak, pokaż nam. - powiedziała chętnie Frau von Mannlieb wcale nie ukrywając swojego zainteresowania i zniecierpliwienia. Zresztą i Pirora i Soria wydawały się być podobnie ciekawe. Thorn zresztą i tym razem nie dał się prosić. Bez wahania odwrócił się do nich ponownie frontem. I teraz już bez dolnej części ubrania też nie zawiódł swojej widowni. To co mu sterczało i trochę podrygiwało pomiędzy nogami skutecznie przykuło uwagę trójki kobiet.

- Oj rzeczywiście szkoda aby się nam tu takie cudo marnowało. - rzekła zachwycona Bretonka kiwając z uznaniem głową.

- No to prawda, wygląda nawet nie tak najgorzej. - przyznała Averlandka zachowując nieco więcej powściągliwości. Soria milczała dalej ale sądząc po uśmiechu i spojrzeniu bawiła się przednie w roli widza tego małego, zamknietego widowiska. Sam Thorn zresztą też wydawał się pęcznieć z dumy na wrażenie jakie zrobił na tych eleganckich, wyperfumowanych damulkach.

Otto też delikatnie westchnął na widok Thorna, ale szybko potrząsnął głową.
- Jak widzicie, cała paczka jest warta więcej niż słowa są w stanie powiedzieć. Mam nadzieję, że jesteście zadowolone z tego co możemy zaoferować. - spojrzał jeszcze raz na nagiego mężczyznę - Jednak widzicie, jego dumę i zadowolenie z siebie… sądzicie, że moglibyście jakoś mu wynagrodzić to widowisko?

- Tak, chyba tak. A jak myślisz Otto, co by mogło mu wynagrodzić to widowisko? - zapytała Pirora całkiem chętnie podejmując tą grę. Chociaż dało się wyczuć, że przynajmniej ona i Fabienne to najchętniej zaczęłyby się poznawać i próbować możliwości pacjenta jak najszybciej i jak dogłębniej. No ale skoro były dobrze urodzonymi damami to wypadało im zachować pozory. Jedynie co sądziła Soria trudno było zgadnąć poza tym zadowolonym z siebie uśmieszkiem jakby wszystko szło po jej myśli i podobało jej się to co się tu dzieje. A i sam Thorne miał minę jakby z trudem się powstrzymywał aby zachować respekt przed szlachetnie urodzonymi damami bo chuć też skłaniała go do bardziej bezpardonowych zachowań.

Otto chwilę się zastanowił.
- Pamiętacie co mu powiedziałem, o niektórych szlachciankach? Gbur mi nie wierzy, udowodnicie mu, że nie jestem kłamcą w tych sprawach? Ale moja droga Fabianne… ty jako ostatnia.

- Mam podwijać spódnicę przed jakimś plebsem? - zapytała Pirora tonem rozkapryszonej panienki jaka jest oburzona taką propozycję. Fabienne nieco się zdziwiła unosząc swoje czarne brwi do góry bo sama miała minę jakby bardzo chętnie spełniła taką prośbę. Ale blondynka z Averlandu widocznie miała ochotę jeszcze się trochę podroczyć i nie chciała tanio sprzedać swojej skóry. Co własnie wywołało konsternację u jej bladolicej koleżanki a także u stojącego Thorna. Który właśnie wydawał się być na etapie uwierzenia, że to co mu wcześniej opowiadał Otto jednak wbrew pozorom może jednak być prawdą.

- Jeśli to ci pomoże moja dwórko możesz podwinąć spódnicę dla mojej ciekawości. Dawno nie widziałam co tam skrywasz. - odparła dostojnie Soria demonstrując swoją elegancką władzę nad swoimi szlachetnie urodzonymi służkami. Na te słowa blondyka dygnęła przed nią grzecznie, stanęła trochę bokiem tak, że obie strony celi mogły ją widzieć z profilu po czym schyliła się i uniosła skraj swojej długiej, czarnej sukni podwijając ją do góry. Ukazały się jej ładne trzewiczki na jakie nie mogłaby sobie pozwolić jakaś chłopka, dziewka służebna czy nawet córka kupca. Potem łydki i uda odziane w jedwabne pończochy zakończone ściągaczami. Wreszcie ich zwieńczenie zakryte drogą, koronkową bielizną na jakie mogły sobie pozwolić tylko szlachetnie urodzone damy albo profesjonalne kurtyzany z wyższej półki. Widzac to wszystko Thorn sapnął z wrażenia i zrobił krok do przodu. Oczy mu się rozbłysły od żądzy i chciwości, przełknął głośno ślinę jakby nie mógł się doczekać aż się tam znajdzie między tymi szlachetnymi wdziękami.

Widząc jakie wrażenie zrobiła na pacjencie Pirora zaśmiała się cicho i triumfalnie. Soria z aprobatką skinęła głową i zachęcająco skinęła na bretońską podwładną. Ta uśmiechnęła się szeroko i powtórzyła manewry koleżanki. I po chwili obie stały z zadartymi, czarnymi spódnicami prezentując Thornowi to co do tej pory skrywały.

- Nie masz majtek!? - sapnął zdumiony Thorn gdy się zorientował, że bretońska nie ma tego krytycznego elementu garderobu i świeci tam zachęcająco wyglądającą golizną w tym najtajniejszym i najcenniejszym kobiecym miejscu. Na co właścicielka zaśmiała się cicho i wzruszyła ramionami.

- Chyba gdzieś mi się zawieruszyły proszę pana. - odparła psotnym tonem jakoś wcale nie speszona całą tą sceną.

Otto spojrzał trochę smutno na Soren.
- Droga pani, miałem nadzieję, że też dołączysz do nagrody. Chociaż, obawiam się, że nie byłbym w stanie zatrzymać wtedy Thorna. - mnich prychnął - Jak widzisz Thorn, te drogie panie będą chciały skorzystać z twoich usług w przyszłości… może nawet bliższej niż sądzisz. Będziesz chętny jak sądzę?

- No pewnie! Jak panienkom trzeba służyć porządnym rżnięciem to ja bardzo chętnie! - Thorn rzeczywiście wydawał się być na granicy panowania nad sobą bo okazywał jawny, nieskrępowany entuzjazm co do takiej przyszłej współpracy z zacnymi damami. Zwłaszcza takiej gdzie w grę wchodziły zadarte spódnice i ściągnięte majtki.

- Ojej, jaki nieokrzesany. - zaśmiała się cicho Pirora chociaż w tej chwili nie brzmiało to jak zarzut. Właściwie cała trójka sprawiała wrażenie mocno zainteresowaniem wzajemną fraternizacją. Jedynie Soria trzymała emocje na wodzy nie zamierzając uczestniczyć w aktywnej części przedstawienia ale chętnie obserwując wszystko i wszystkich.

- To nie jest odpowiednie miejsce i pora mój drogi Otto. Zresztą nie chciałabym odbierać radości i przyjemności młodym i ochoczym. Chyba widzisz, że aż przebierają nóżkami aby się ze sobą poznać. - Soria bawiła się świetnie patrząc na swoje podekscytowane służki oraz nie mniej podekscytowanego lokatora tej celi.

- No, no, nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Ja tam wcale niczym nie przebieram. Ten mięśniak wcale nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. - Pirora mimo wszystko chciała zaznaczyć swoją niezależność oraz własną wolę nie chcąc tak łatwo opuścić gardy. Ale brzmiało to raczej jak droczenie się i żartobliwe targowanie bo wyglądała jakby miała jak najbardziej sprawdzić możliwości pacjenta.

- A ja przebieram i jestem pod wrażeniem. - odparła rezolutnie Bretonka bezwstydnie przyznając się do swoich chutliwych popędów. Thorn za to obdarzył ją ciepłym uśmiechem zaś na Pirorę nieco zmarszczył brwi jakby jej słowa nie pasowały mu do jej zachowania jakie było widać.

Otto spojrzał na trójkę rozochoconych bezwstydników, ale wydał z siebie tylko smutne westchnienie, chociaż na jego twarzy widniał uśmiech okrucieństwa.
- Niestety, obawiam się, że nie mamy czasu, do tego hałas na pewno by zwrócił uwagę innych mnichów. Więc, chyba trzeba będzie zakończyć tą wizytę. Thorn, spisałeś się na medal i na pewno, nasze panie cię kiedyś z tą zabiorą. Moje drogie. - Otto otworzył drzwi do celi i pozwolił kobietom wyjść najpierw.

- Nie? Na pewno? - Pirora zapytała mimo wszystko nieco zaskoczona jakby w gruncie rzeczy przygotowała się na chociaż pobieżną próbkę możliwości Thorna. Fabienne jęknęła rozdzierająco smutno jakby jednooki zabrał jej posiłek jaki już miała przed sobą podany na porcelanowym talerzu. Soria popatrzyła na to wszystko z zagadkowym spojrzeniem ale się nie odzywała. Thorn zaś zamrugał oczami jakby nie mógł uwierzyć, że po tym wszystkim ot, tak po prostu wyjdą i zostawią go znów samego.

- Oj bardzo mi przykro proszę pana. Bardzo chętnie bym się panem zajęła i postarała się sprostać pana życzeniom i wymaganiom. Ale niestety na razie nam się nie składa. - zasmucona bretońska szlachcianka zamiast wyjść na korytarz podeszła do Thorna, obiecująco trąciła palcami jego drgającą męskość i spróbowała tego smaku wsadzając sobie palce do ust. A on wydawał się być jak rozpalony buhaj jaki ma w swoim zasięgu jędrną jałówkę podczas rui. Ta obietnica albo go na chwilę uspokoiła albo nakręciła tak bardzo, że na moment zdezorientowała go. Na tyle, że bretońska bladolica wyszła z celi, za nią Soria i Otto. Ledwo odeszli kilka kroków gdy usłyszeli jak pacjent z furią natarł na drzwi jakby chciał je wyłamać.

- O. Jaki energiczny i żywiołowy. Zapowida się bardzo obiecująco. - zaśmiała się Frau von Mannlieb słysząc jaki zapał okazuje pozostawiony w celi mężczyzna przy szturmowaniu drzwi. - No ale niestety ja go nie mogę przyjąć na służbę. Taki rosły rozbójnik? Nie to by nie przeszło ani z Gertrudą ani z moim mężem. Albo by go wysłali gdzieś tak, że i tak bym nie miała z niego żadnego pożytku. Marisa albo w ogóle kobiety to co innego. Oni chyba nie podejrzewają, że kobiety między sobą mogłyby robić coś nieprzyzwoitego tak jak zwykle z mężczyną. - Fabienne westchnęła kalkulując od razu jak to by wdrożyć Thorna na służbę ale widocznie z nim i w ogóle z mężczyznami miała większy kłopot niż z kobietami.

- Nie szkodzi. Ja myślę, że gdzieś go wcisnę u siebie albo do teatru. Na ochroniarza, odźwiernego czy kogoś tam. Coś się wymyśli. - tym razem averlandzka szlachcianka wydawała się być dobrej myśli, że tego pacjenta też jakoś powinny móc zagospodarować o ile tylko przeor by się zgodził na ich wykupienie.

- To co dalej Otto? Masz tu jeszcze jakieś ciekawe okazy do zwiedzenia? - zapytała Soria zerkając ciekawie na młodego mnicha. Dwie szlachcianki także. Ale na chwilę musieli umilknąć gdy korytarzem z przeciwka szedł któryś z mnichów. Posłał ich grupce zaciekawione spojrzenie bo w końcu nie co dzień mieli tu tak znamienitych gości a do tego same, młode szlachcianki. Ale minął ich a oni przeszli przez kolejne drzwi.

- Jest Annika. Dziewczyna słyszy Norrę, więc wątpię, aby wasze wdzięki na nią działały, szczególnie, że bardziej frywolne kobiety, najwyraźniej ją irytują. Może im zazdrości. Jest też George, on słyszał Vestę, albo jej artefakt. Ale dziś jest spokojny. Pomaga naprawić meble w jadalni. Więc, jeśli was któreś interesuje to mogę was przedstawić. - Otto zerknął w stronę drzwi do celi Thorna, będzie musiał unikać mężczyzny, bo ten pewnie mu będzie chciał urwać głowę.

Obie szlachcianki czekały co zdecyduje Soria. Ta zaś zastanawiała się chwilę zanim zabrała głos. - Każdy kto słyszy szept którejś z Sióstr jest dla nas cenny i może okazać się sprzymierzeńcem. Ale gdyby wpadł w niepowołane ręce to zagrożeniem. Słyszeliście co mówiła Marisa? A gdyby tak wyglądała to przed jakimiś mnichami czy łowcami czarownic? Na nasze szczęście panuje nad sobą chociaż na tyle aby trzymać te swoje śliczne usta na kłódkę. Dlatego dla nas najlepiej abyśmy zgromadzili wszystkich słyszących pod naszą opieką. Nieważne od której są Siostry. - poinformowała ich jakie jest jej zdanie na ten temat. Obie kultystki popatrzyły na siebie i pokiwały zgodnie głowami.

- Zgadzam się milady. Ale możemy mieć trudność aby wszystkich dopasować i pomieścić w naszych skromnych progach. Ta Marika, Thorne, może jeszcze parę osób. Ale chyba rozumiesz, że mamy swoje limity możliwości. Na przykład Fabi ma kłopot z lokowaniem u siebie mężczyzn. Zwłaszcza takich krzepkich i jurnych. - Averlandka zgodziła się z myślą herolda Slaanesha ale zwróciła uwagę na pewne dość przyziemne ograniczenie.

- Nie jesteśmy same moje drogie. Mamy przecież nasze obrotne Łasicę i Burgund. I resztę naszej rodziny. Na pewno jak się pomyśli to gdzieś się miejsce i rola znajdzie. - Soria pokiwała głową ale nadal wydawała się być dobrej myśli.

- Oh! Łasica! Jej zapomniałam o niej. Miałam po nią posłać. - Pirora trzepnęła się w głowę gdy przypomniała sobie o przyjaciółce jaka dzisiaj odgrywała jej służkę na potrzeby tej wizyty w hospicjum.

- To może zaprowadź nas do Anniki Otto. Może nada się na służkę pewnej słodkiej, bretońskiej milady. Przynajmniej tak na dzisiaj aby ją stąd wydostać. A potem się pomyśli co dalej. - zdecydowała Soria co dalej powinni robić. Zaś bretońska szlachcianka skinęła wesoło głową, że drugą służkę też by mogła jakoś wpuścić w koszta i swoje obejście.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem