Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2023, 19:33   #128
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację



Następnego poranka bractwo wraz z Esmundem było w drodze do Entwade. Świeże powietrze po wczorajszej burzy z rześkim chłodem przedpołudnia sprawiało, że tak ludziom jak i zwierzętom było lżej i przyjemniej w podróży.
Bractwu oprócz kapitana towarzyszył ofiarowany im w podzięce piękny duży koń godny szlachcica, który na targu w Meduseld, jeśli chcieliby go sprzedać mógł przynieść wartość czterech lub pięciu złotych monet. Nie był to co prawda koń bojowy lecz większy od tych używanych do podróży. Natomiast z powodzeniem mógł jeździec z jego siodła walczyć konno w o wiele lepszych warunkach.
Wieczorny posiłek z Trzecim Marszałkiem i jego najbliższymi oficerami był smaczny. Ogarnięty po burzy obóz dał bractwu wygodny namiot nad głową, więc przyszło mu odpoczywać bez potrzeby ustawiania swoich, ani zwijania obozu rankiem.

Cenric poprzedniego dnia wyraził swoją aprobatę dla pragnień królewskiej pary dając do zrozumienia, że to głównie ze względu na ich życzenia przyjmuje wyciągnięta dłoń Éogara.

- Praw swych dochodził nie będę, a gdzie Marszałek roszczeń żąda, to ucho i kiesa me nie zostaną zamknięte.

Rad był Esmund takiej decyzji swego przełożonego i chwalił odpowiedzialność Cenrica, jak i hojność rycerza.

Marszałek zaś rozmawiać więcej niż było trzeba nie przejawiał w temacie ożenku ochoty. Podczas wieczerzy grzecznościowo pytał Cadoca o zdrowie Czarodzieja oraz wieści z Isengardu. O Meduseld nie wspomniał więcej, jak tylko raz w kontekście królowej, która z Gondoru pochodziła i króla, który tam całe dorosłe przed objęciem tronu życie spędził, panią Eiliandis pytał czy z monarszą parą w ojczyźnie się znała. Wspomniał też o handlu z Gondorem, który szerokim strumieniem płynął Wielkim Gościńcem. Niewiele rozmów toczyło się wokół polityki, lecz interesowało Marszałka również stanowisko Namiestnika wobec decyzji Sarumana Białego o przywłaszczeniu sobie twierdzy Isengard.

Gálmód dobrze bawił się owego wieczoru pijąc toasty do Esmunda, który choć oszczędnie, to specjalnie nie krył swego zadowolenia z obrotu spraw. Przybrany syn Marszałka pytał Cadoca o jego pochodzenie, żywo zainteresowany historią Rogacza. Choć młodzieniec miał dobre powody do nienawiści wobec Dunlandczyków, to ich nie okazywał. Wspomniał o śmierci całej rodziny z rąk wojowników zza Iseny oraz tym, że będąc sierotą odnalazł ojca w Cenricu. Pytał Rogacza czy tęskni za swym plemieniem i czy je dobrze pamięta oraz czy Saruman, oprócz wiktu i dachu nad głową, oferował mu również naukę i rodziny zastąpienie.

Esmund ciekaw był kultury Leśnych Ludzi, których za Nortów brał pośród których zapewne wielu było przodków dzieci Éorla, które za jego wezwaniem nie osiadły w podarowanym przez Gondor kraju, którym od pół tysiąca lat był Rohan.




W powrotnej podróży Esmund przyznał, że choć szczęśliwie był ożeniony, to myśl o związku z Mildryd nie była mu obca. Przez konflikt między klanami nie widział realnej możliwości spełnienia się scenariusza, więc teraz wizję odbudowywania szczęścia prywatnego w życiu witał z oszczędnym optymizmem, jakby mimo świadomości dobrej woli Marszałków nie wszystko było od razu oczywistym. Długie lata wrogości między Bruzdami puściły korzenie głęboko, że ten gest do zjednoczenia klanów póki jeszcze co jawił się pełnym nadziei, choć nadal kruchym gwarantem, pierwszym krokiem w drodze do celu.

Słońce czerwienią długich cieni tańczyło z błyszczącym nurtem kładąc się na falach Rzeki Entów. Na wschodnim brzegu nadal stał obóz Cenricowych jeźdźców. Na Zachodnim zaś już tylko kilka namiotów. Wśród nich był Mildryd Tarczowniczki a pasący się nieopodal mały konik z oddali znajomo przypomniał bractwu wałacha starego Léothere Pięciopalczastego.

Esmund z oddali dojrzał Mildryd, która w siodle nieruchomo siedziała stojącego na skarpie konia. Ruszyli ku sobie powoli stępa wjeżdżając w rzekę. W tym czasie zgromadziło się wokoło wielu Eorlingów z obu brzegów w napięciu obserwując kapitanów.
Ich konie zrównały się stojąc powyżej kolan w wodzie. Para przez dłuższą chwilę trwała naprzeciw siebie po czym Mildryd złożyła dłonie w wyciągnięte ręce Esmunda i zbliżyli się ku sobie opierając czołami. Ich szeptów nikt nie słyszał, lecz Bractwu nie trudno było wszystko sobie dopowiedzieć. Na koniec długi namiętny pocałunek spotkał się z licznymi wiwatami. Nie obyło się jednak i bez gniewnych szmerów.

Zapewne obserwatorom nie trudno było domyślić się znaczenia tej sceny. Paść jednak musiały słowa, które usłyszeć musieli wszyscy zgromadzeni.
Po chwili Esmund obrócił się w siodle i patrząc ku bractwu skinął głową. Jasnym było to sygnałem, że królewscy posłańcy mogli teraz obwieścić zgromadzonym życzenia obu Marszałków. A któż lepiej nadawał się do tego, jeśli nie Bractwo Skaczącego Konia z przysługi królewskiej pary doprowadzające obie Bruzdy do pokoju i zakopania urazów. Wybaczenia krzywd. Pojednania dla dobra Rohanu.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem