Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2023, 01:54   #156
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Obudził ją czarownik, bo któż inny? Ruchacz potrząsał jej ramieniem delikatnie acz stanowczo, wyrywając ją z marzeń sennych, bardzo przyjemnych zresztą. Detale już jej się zatarły w głowie, ale śniła o tym jak jej mężuś jest związany i zdany na jej łaskę i wielu innych Eshtelëi. Niestety na jawie, nie był związany. Na szczęście goły też nie, choć… we śnie chyba był nagi? Chyba.
Dziwny sen.

- Wybacz że przerywam ci twój wypoczynek księżniczko artystek, ale przyniosłem… - tu wskazał na kosz z wiktuałami, do którego już zakradł się ciekawski lisek kuglarki. -...posiłek i wino. Trochę pieczonego mięsa i jabłek, słodkości i mocne wino.
Ugh… cóż mogła poradzić, że Ruchacz czasami bywał przydatny. Sam zapach dochodzący z kosza wzbudził w kiszkach kuglarki werble.

- I wieści. Dwie. Hrabia wysłał już ludzi by zniszczyli siedlisko ghuli, zabili strzygę nimi władającą i wyłapali każdego innego osobnika tam. Ja mam wkrótce do nich dołączyć. Oraz… - tu przerwał zamyślając się. A po chwili namysłu kontynuował dodając.- Wieczorem odbędzie turniej kuglarzy i ten kto go wygra, będzie ogłoszony królem lub królową artystów i otrzyma stosowny diadem ze złota ozdobiony “szmaragdem kuglarzy”. Zgłosiło się już kilka osób, więc… na razie powstrzymałem wróżkę przed zgłoszeniem ciebie, ale ostatecznie ty musisz jej to wyperswadować. O ile oczywiście wolisz jeszcze wypocząć.

-Wieczorem? Dzisiaj.. wieczorem?
-zapytała elfka mało przytomnie i zaspane spojrzenie zwróciła w kierunku okna. Tyle się wydarzyło od rana, że teraz była pewna, po prostu PEWNA, że już dawno nastał wieczór i zbliżała się noc! Miała nadzieję, całym swoim zmęczonym i obolałym ciałem, że się przesłyszała. Że będzie mogła się zaraz przewrócić na drugi bok i zbierać siły na jutrzejszy turniej. Bo przecież tylko ona była godna tytułu królowej artystów.

- Dzisiaj wieczorem i jutro wieczorem… wiem, że przytłoczył cię nadmiar wydarzeń, ale wieczór dopiero przed nami. Dzisiaj wystąpi kilkoro z kandydatów, reszta jutro. Bo chętnych do korony artystów było zbyt wielu, by upchnąć ich w jeden wieczór. - wyjaśnił czarownik po namyśle. - Zastanawiam się czy dołączyć do łowów na ghule, czy też sama obecność twojego krasnoludzkiego strażnika przy wozie wystarczy by ukoić twoje lęki. Czy też ja powinienem być w okolicy, żebyś poczuła się bezpiecznie.

-Aaaa.. tamtą siwą też złapali? Bo to ona miała wobec mnie własne plany
- mruknęła kuglarka tylko w niewielkiej części poświęcając uwagę rozterkom czarownika. Bo przecież co innego było teraz ważniejsze.

Jej przygnieciona zażenowaniem dusza oraz obolałe, poobcierane w dziwnych miejscach ciało, mówiły: NIE, nie bierz udziału w turnieju. Zmęczona jesteś, sił nie masz, to co Ty chcesz pokazać. I jeszcze będą Cię wytykać palcami, bo przez tyle czasu głośno rąbałaś się z Ruchaczem. Weź zamknij się w wozie, nigdzie nie wychodź.
Ale jej serce oraz smocza zachłanność krzyczały coś całkiem przeciwnego: TAK, IDŹ. Zabłyśniesz przed wszystkimi, zamkniesz im te plotkujące gęby. Pokażesz, po raz kolejny, że jesteś najlepsza i tylko Tobie należy się ten tytuł. Nadal będą Cię pokazywać palcami, ale tylko z powodu Twojego zachwycającego talentu oraz lśniącego diademu na łbie.
Te dwie kłócące się ze sobą strony skutecznie zagłuszały żołądek Eshte domagający się jedzenia.

- Zamierzam ją złapać, jeśli pójdę z nimi. Przyniosłem ci prowiant i planuję ruszyć na wyprawę do gniazda, chyba że boisz się zostać beze mnie.- odparł Thaaneeekryyst i w pierwszym odruchu elfka chciała posłać mężusia na trzy wiatry. W drugim jednak odruchu, zadrżała. Owszem był z niego lubieżnik i robiła z nimi rzeczy jakich w życiu nie planowała robić (a tym bardziej przekonywać się z nim właśnie, jak bardzo są przyjemne), z drugiej jednak… kto ją będzie bronił, gdy go nie będzie w okolicy? Dziadunio? On z pewnością tak. On i jego topór i… eeem… ktoś jeszcze? Lista obrońców kuglarki była przerażająco krótka, a czarownik był najbardziej… solidnym z tych obrońców. Nawet jeśli za bardzo zainteresowanym lubieżnymi zabawami, jak na gust Eshte. Niestety Pani Ognia z pewnością uważała to za dodatkowy plus.

-To Pan Hrabia i jego ludzie nie mogą jej złapać? Ty musisz to zrobić? - dopytywała się kuglarka wygrzebując się spod pierzynki i siadając na łóżku. Otuliła się szczelnie kocem, aby nie podsuwać Thaaneekryystowi wyuzdanych pomysłów.
Oczywiście, że po tym wszystkim co dzisiaj przeszła, czułaby się bezpieczniej w jego towarzystwie! A najbezpieczniej, gdyby strzegł jej siedząc na zewnątrz, na schodkach wozu. Bo przecież ona tutaj będzie planowała swój zwycięski występ, a to się aż prosiło o kolejne kłopoty, jeśli ten łajdak będzie się przyglądał.

Problem w tym, że usteczka Eshte nie potrafiły poprosić (!) go o zostanie razem z nią. Nawet nie była w stanie na niego patrzeć, bez tonięcia pod falami żarliwych wspomnień i.. zażenowania. Dlatego uciekała spojrzeniem za niego, w kierunku liska przeszukującego jedzenie.

- Mogą poradzić sobie beze mnie. Mają własnych magów miejskich i kapłanów. Więc jeśli uważasz, że lepiej jeślibym czuwał przy tobie, to zostanę.- odparł czarownik nie starając się za często zerkać w jej stronę.

-Eee.. -zawahała się elfka. Słowa ugrzęzły jej w gardle, a kiedy już zaczęły płynąć z jej ust, to były niczym woda uwolniona z okowów tamy. Mówiła szybko, wszystko co przychodziło jej na język -No.. ja będę planowała mój występ, ale jak chcesz to zostań. Na zewnątrz, z Dziaduniem. Ba ja muszę się zastanowić co pokażę na turnieju, dogadać muzykę z Trixie i dopracować strój. Będę zajęta. Bardzo zajęta.
Wzruszyła ramionami w próbie zamaskowania swoich nerwów -Aaa.. aaaalbo możesz iść. Jeśli chcesz. W końcu lubisz polowania, co nie? A ja raczej powinnam być tu bezpieczna. Prawda?

- Najchętniej bym tu został i miał oko na wszystko. Trixie nie zna umiaru i ma szalone pomysły. Nie chcę by wpakowała nas w kolejne kłopoty.
- mężczyzna zerknął na kuglarkę ukrytą pod kocem i odruchowo naciągającą go na głowę, by ukryć czerwieniące się uszy i policzki. Wspomnienia bowiem wróciły intensywną falą i przypomniały.. jak może być przyjemnie we dwoje. Ugh… Ruchacz musiał ją jakoś zarazić swoją lubieżnością, albo… jej domek znów wymaga porządnego wietrzenia.

-To zostań, ale.. ale musisz wyjść. Może rozejrzyj się za Trixieeee.. - Eshte zająknęła się od czystej głupoty tego pomysłu. Co sobie w ogóle myślała?! Przecież tym razem on zostanie obsypany pyłkiem i co wtedy elfka zrobi? No na pewno będzie się broniła, bardziej niż on. Bo on wcale się nie sprzeciwiał zapędom Słodkiej Idiotki.
Uh.. to nie był odpowiedni kierunek dla jej myśli. Może i to co zrobiła z Ruchaczem nie odebrało jej wszystkich sił, ale z całą pewnością tymczasowo pozbawiło ciętego języczka. Dlatego zamiast się wściec i po prostu wygonić go z wozu, biedna kuglareczka tylko uporczywie wpatrywała się w swoje uda ukryte pod kocem - Eee.. może lepiej nie. Ona bardzo dobrze radzi sobie sama, nawet pijana..

- W tej chwili dręczy naszego brodatego strażnika. Mimochodem wspomniałem, że brał udział w zabiciu smoka.Teraz wyciąga z niego szczegóły tej misji, by napisać o niej balladę. A przynajmniej próbuje zdobyć jakieś informacje wypytując go.
- wyjaśnił czarownik zabierając się za jedzenie z JEJ koszyka. - A ja cię opuszczę, jak tylko się posilę.

Drażnił Eshte ten jego spokój i nonszalancja. Czy naprawdę nie odczuwał choćby krztyny wstydu po tym co jej zrobił?! Ona co chwilę musiała się otrząsać z kolejnych lubieżnych wspomnień, nie tylko w postaci obrazów w jej myślach, ale także.. jego ciągle wyraźnego dotyku na jej skórze. A on był niewzruszony! Elfce przychodziło do głowy tylko jedno wytłumaczenie. Czarownik po prostu był przyzwyczajony do zamkowych orgietek, więc jeden taki wybuch namiętności nie robił na nim żadnego wrażenia. Co za.. obrzydliwy.. łajdak..

Na widok jedzącego Thaaneeekryyysta jej żołądek zaczął mocniej się skręcać i jeszcze głośniej wołać o zaspokojenie głodu. Ale Eshte uparcie go ignorowała. Zsunęła koc z głowy i nadal zasłaniając swe nagie ciało, poprawiła się nieco na łóżku.
-Jak myślisz.. -zaczęła mówić, aby przerwać tę ciszę, niezręczną w jej odczuciu. Kuglarka nie lubiła ciszy -W jaki sposób zareaguje szlachciurstwo, jeśli w trakcie występu przemienię się w gadzinę? Rzucą się za mną na polowanie?

- Uznają za wyrafinowaną iluzję.
- zamyślił Tancrist i dodał wzruszając ramionami. - Dopóki będzie to wyglądało na część przedstawienia, to nikt nie będzie panikował.

-To może w końcu wykorzystam do czegoś ten sztylet..
-zadumała się elfka drapiąc się po głowie. Było to dość zadziwiające, ale jej czupryna sprawiała wrażenie jeszcze bardziej rozczochranej niż zwykle po przebudzeniu. Zupełnie jakby.. całkiem niedawno ktoś kierowany namiętnym szaleństwem chwytał ją za włosy, aby nie pozwolić jej uciec od pocałunków.
- A co to za “szmaragd” kuglarzy? -zapytała starając się korzystać z okazji, żeby skupić się na tym co najważniejsze - Cenny jest? Ładnie błyszczy?

- Nie jest szczególnie cenny i wczoraj jeszcze zapewne nie miał imienia. Ale teraz ma. I jest ładny. Konia za niego kupisz, kamienicy już nie.
- stwierdził Tancrist i zamruczał pod nosem. Następnie wykonał gest dłonią i… na jego dłoni pojawił się srebrny diadem z ornamentem liści.




I szmaragdem pośrodku. Niezbyt dużym.
- Czy ładnie się błyszczy… sama oceń. - odparł Ruchacz przyglądając się błyszczącemu diademowi na swojej dłoni. Prawie na wyciągnięcie ręki elfki. Prawie… musiałaby wyjść z łóżka, by go dosięgnąć.

-Dobrze wiem, że to tylko Twoja sztuczka i ten diadem zaraz zniknie -syknęła Eshte bojowo, w stworzonym przez niego świecidełku dopatrując się pułapki. Mimo to diadem błyszczał ładnie w jej oczach, kiedy wyciągając szyję próbowała mu się przyjrzeć z bezpiecznej odległości.
-Wygląda bardzo delikatnie, bardzo.. krucho. Po Twoim rodzaju spodziewałam się czegoś cięższego i z kamieniem wielkości przynajmniej pięści, a nie takiego.. takiego.. -chwilę poszukiwała odpowiedniego słowa, ale w końcu poprzestała na tym, które pierwsze przyszło jej do głowy -Trochę jakby.. elfiego?

- Oczywiście że zniknie, gdy przestanę podtrzymywać jego istnienie swoją wolą.
- potwierdził czarownik i przyjrzał mu się.- W mieście są elfy, możliwe że to robota jednego z ich rzemieślników. Nie waży za dużo. Delikatny nie jest, choć jak się uprzesz to możesz go wygiąć dłońmi. Klejnot też nie jest imponujących rozmiarów.
Po chwili rzucił go kuglarce na koc - Przymierz, będzie jeszcze chwilę materialny nim pozwolę mu się obrócić w nicość.

Eshte zerknęła podejrzliwie na mężczyznę, jednak ciężar świecidełka, nawet jeśli ledwo odczuwalny, był zbyt słodki, aby mogła go zignorować. Ostrożnie ujęła w dłonie diadem, obawiając się że jednak będzie zbyt łatwy do wygięcia i połamania. Ale nie, twór czarownika okazał się wytrzymały, pomimo filigranowego wyglądu. I z bliska błyszczał jeszcze piękniej.

Elfka przerzuciła sobie przez ramię jeden kraniec koca, owijając się nim jak dużą chustą. Tak przygotowana stanęła bosymi stópkami na podłodze, po czym nieco sztywno stawiając nogi, bo ciągle miała poobcierane wnętrza ud, powędrowała do lustra stojącego w kącie. Tam, na widok swojego sponiewieranego odbicia, przeczesała palcami włosy, aby zrobić wśród nich miejsce na diadem. Dopiero wtedy umieściła go na swojej głowie, zdecydowanie bardziej przyzwyczajonej do kapeluszy. Ale to świecidełko też pasowało. Oczywiście, że tak. WSZYSTKIE błyskotki do niej pasowały.

-Królowa Eshtelëa -na głos sprawdziła brzmienie tego tytułu, który zamierzała dołączyć do swojej kolekcji. Też pasował.

 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem