Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2023, 16:23   #90
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Vannessa już prawie to miała. Ale pech chciał, że coś pomieszało jej szyki i rozwiązanie zagadki odpłynęło gdzieś w nieznane.
Głód i pragnienie, które odczuwała coraz dotkliwej nie pomagały.
W pewnej chwili przyszło jej do głowy, że taka śmierć też musi zaprowadzić ją przed oblicze Stwórcy. Te rozważania przerwało jej pojawienie się O'Hary.
Druidka w spokoju wysłuchałam monologu mężczyzny. A im dłużej mówił, tym bardziej utwierdziła się w przekonaniu, że ów musi być wyjątkowo wielkim egocentrykiem.
To, że źle zaczęli, to ona już dawno zorientowała się. Szkoda, że on potrzebował aż tyle czasu.
Billingsley potrzebowała kilku chwili, że udzielić odpowiedzi. W miarę zwięzłej i nacechowanej w miarę neutralnie.
- Jeżeli naprawdę w to wierzysz, to możesz spróbować powiedzieć mi, to czego nie zdołałeś za pierwszym razem. Jeszcze trochę czasu zostało.
Osobiście Vannessa bardzo wątpiła by jej rozmówca wierzył w to co sam mówił. Już przy pierwszym spotkaniu udowodnił to.
- Nie wiem o którą z rzeczy ci chodzi. Wielu nie powiedziałem. - wzruszył kościstymi ramionami.
- Dlaczego chcieliście spotkać się ze mną? - Druidka spytała z lekką rezygnacją w głowie. - I nie wmawiaj mi, jak to za pierwszym razem uczyniła twoja przyjaciółeczka, że to ja prosiłam o to spotkanie - nie dało się nie wyczuć ironii gdy kobieta wypowiadała słowo "przyjaciółeczka".
Finch spojrzał na nią z lekkim pół uśmieszkiem na twarzy.
- Wiesz. Wydawało mi się, że wszystko powiedziałem przy stole. Aż za dużo nawet. Ale powtórzę. Bo obiecałem sobie, że będę cierpliwy i uprzejmy. Chcemy odkręcić to wszystko, cały ten, wybacz za sformułowanie, niedorzeczny i okrutny koniec świata, czy też sąd ostateczny. Chociaż słowa "lincz ostateczny" brzmi chyba lepiej. I twoja unikalna moc Klucza, o której zapomniałaś, ale którą używasz, bardzo by nam pomogła. Z tym, że w stanie, w jakim się znajdujesz, twoja pomoc może być dość problematyczna.
Ponownie wzruszył kościstymi ramionami.
- Właśnie dlatego Brigit miała cię wyciągnąć z więzienia. Właśnie dlatego miała sprowadzić do Towarzystwa. Emma zapewne opierdzieli mnie z góry na dół za to, że tak otwarcie ci mówię, co planujemy. Bo ona nawet nie jest przekonana, czy jesteś tą, za którą się podajesz. Ale Emma już tak ma. Mnie testuje średnio raz na tydzień, czy ktoś mnie nie podmienił. Siebie pewnie też. Dlatego jest taka wyjątkowa, ta moja przyjaciółka. - podkreślił słowo "przyjaciółka" w sposób, który wyraźnie miał dać znać, że ta kobieta znaczy dla niego bardzo wiele. - Ale nie ma to większego znaczenia, bo za chwilę i tak wszystkich i wszystko zmasakrują ci skrzydlaci skurwiele. To tyle, pani Bilingsley czy też Vannesso, bo nadal nie bardzo wiem, czy mam się do … ciebie .. do pani, zwracać własnie "per pani" czy "per sojuszniczko"? Hę?
- Sojusznikowi trzeba ufać - zauważyła rzeczowo Druidka. - Jak sobie wyobrażasz współpracę bez zaufania?
- Nie będziemy mieli czasu na budowanie zaufania. Przyjdzie po drodze lub nie. Można współpracować nawet bez zaufania. Ze zdrowym poziomem podejrzliwości. Paranoi. Zresztą, w Towarzystwie nie raz i nie dwa byliśmy w podobnej sytuacji.
- Czy ja dobrze zrozumiałam? - Nie kryjąc zdziwienia Billingsley wlepiła spojrzenie w mężczyznę. - Namawiasz mnie, żebym swoje życie i zdrowie powierzyła osobom, które nie żywią wobec mnie przyjaznych, nawet neutralnych, uczuć?
- Życie, które potrwa tydzień. Zdrowie, które zniszczysz sobie szybciej, nie jedząc i nie pijąc. I nie. Nie namawiam cię. Mówię co planowaliśmy. Nie co planujemy. A, będąc szczerym, żywię do ciebie tyle samo uczuć, co do innych ludzi tutaj. I są to przyjazne uczucia. Nie będę cię przekonywać, że zależy mi na nich, bo i tak cię nie przekonam. Nie będę ci tłumaczył, że dla nich oddam wszystko, co mam i co jest dla mnie najcenniejsze, bo i tak ci tego nie przetłumaczę. Robię to od czasu, kiedy przebudziły się we mnie moje zdolności. A musisz wiedzieć, że było to jeszcze przed Fenomenem. Kiedy świat był… zupełnie innym miejscem. Więc tak, Vannesso. Żywię do ciebie takie same uczucia co do nich. Tylko, że w odróżnieniu od ciebie, Vannesso, ci ludzie, w większości, nie mają mocy, są przerażeni, w szoku. I powierzyły nam swoje życia.
Oparł się o ścianę budynku spoglądając przed siebie. Zamyślił się, jakby nad czymś głęboko zastanawiał.
- Planowaliście, aha - Vannessa przesadnie westchnęła dając do zrozumienia, że dotarł do niej sens tych słów. - Tylko po co mówisz mi to wszystko? - Zapytała już poważnie.
Rozmowa znów podążała w kierunku, który nie prowadził do niczego.
- Bo kilka chwil temu powiedziałaś - żebym powiedział ci wszystko, czego za pierwszym razem nie zdołałem? Bo mam nadzieję, że jednak zdecydujesz się nam pomóc? Ale bez nacisków, Vannesso. Ja i tak muszę odpocząć tutaj ze dwa lub nawet trzy dni. Nabrać sił. Proponuję ci to samo. Odpocznij. Skorzystaj z naszej gościny. Porozmawiajmy sobie w wolnej chwili. bez łapania za słowa i bez uszczypliwości. Po tym czasie zdecydujesz, czy chcesz z nami ratować świat, jakkolwiek pompatycznie i patetycznie to nie brzmi. Czy też idziesz swoją drogą, gdziekolwiek ona prowadzi. Cokolwiek zdecydujesz - masz moje słowo, zaakceptujemy to. Jeśli będziesz chciała odejść, damy ci jedzenia i wody, ile będziemy w stanie i odejdziesz. Jeśli będziesz chciała tutaj zostać, zostaniesz. Jeżeli zdecydujesz się ze mną i Emmą zapuścić do piekła i w świat koszmarów, jakich nie zdoła się opisać, to z nami pójdziesz. Przy tym ostatnim wyborze będziesz miała zapewne okazję do małego bonusu - zobaczysz jak umieram brutalną i raczej nieprzyjemną śmiercią. Albo jak kogoś zmuszony będę zabić, aby tego uniknąć. Tak czy owak, nie chcę cię namawiać na siłę, wbrew twoim przekonaniom czy chęci. Nie kontrolujesz swojej mocy. Nie pamiętasz o niej. To dla ciebie zdecydowanie bardzo niebezpieczne, ta nasza misja. Ale, wbrew wszelkiemu rozsądkowi, proszę cię o te dwa, góra trzy dni do namysłu. W porządku?*


Rozmowa nadal nie przyniosła żadnego wytłumaczenia. Być może ów cały Finch ukrył je w swoim wywiadzie. Niestety Vannessa nie potrafiła odczytać tej ukrytej wiadomości. Co było bardzo frustrujące.
Vannessa popatrzyła bez entuzjazmu na mężczyznę.
- Dobrze, dam Ci te dwa czy trzy dni - odparła bez przekonania. Zastanawiała się przy tym jak on zamierza stwierdzić, że ustalony czas minął skoro wskazówki zegarów uporczywie tkwiły w jednej pozycji i ani myślały drgnąć. Pominęłam mileczeniem tę kwestię.
Chociaż nie chciała się zbytnio do tego przyznać, to musiała przyznać mu rację w kwestii wyczerpania fizycznego. Musiała coś zjeść i napić się. Zebrane w okolicy rośliny nie w pełni pozwoliły jej uzupełnić te braki.
A gdy już je uzupełni i trochę odpocznie wróci tu by spróbować jeszcze raz złapać to co jej umknęło sprawdzić jego naturę.
Przecież skoro istniało wejście to musi być i wyjście.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline