Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2023, 23:01   #66
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Rozmowa z Lily

- Dziękuje, że przekazałaś mi wiadomość - czarodziej uśmiechnął do kopytnej mutantki, którą podczas odbywanej na cześć Sorii orgii poznał w całej okazałości.

- Na pewno to co odkryła nasza mistrzyni da nam wiele możliwości. Miło mi też było poznać twoje plemię, mam nadzieję że to co tutaj robimy w mieście im też pomoże.

- Tak, na pewno. Te dostawy żywności, zwłaszcza zimą, były bardzo pomocne. No i u nas, nie wszystko możemy wytworzyć a kupić czy wymienić się w wiosce czy mieście nie bardzo możemy. - przytaknęła liliowowłosa dziewczyna z delikatnym uśmiechem na twarzy. Jej szczęściem chociaż miała sporo zmian na ciele to były w na tyle dyskretnych miejscach, że jak była okryta wierzchnim ubraniem tak jak dzisiaj to bez trudu mugła ukryć swoje mutacje i uchodzić za młodą, szczupłą mieszczkę.

- Merga mówiła, że chciałaby wyruszyć na dniach. Ale czeka na to czy coś wyjdzie z tym skarbem świątyni. Gdyby go mogła zabrać na pewno by wzmocniło to jej pozycję w negocjacjach z wodzami aby zachęcić wojowników do przybycia tutaj. - wróciła do rogatej wiedźmy jaka ją wysłała z wiadomością. To, że ta zamierzała opuścić to miasto i wrócić do swojej barbarzyńskiej ojczyzny nie było niczym nowym ale teraz jak przetłumaczyła dziedzictwo Oster to zdawała się już czekać tylko na ten numer jaki Łasica z Burgund wymyśliły natchnione hojnymi datkami na ostatniej mszy w Festag.

- Może zanim Merga nas opuści, zdołamy zdobyć artefakt jeszcze jednej z Potęg? - dodał Joachim z wyrazem ekscytacji na twarzy. Był niezwykle ciekawy rezultatów odnalezienia kolejnych skarbów.
- I ile dobrze pamiętam to będziesz brać udział w kolejnym spotkaniu z plemieniem zwierzoludzi Gnaaka, prawda? Ja też się chętnie wybiorę, chciałbym jak najwięcej się od nich dowiedzieć. Może nawet poznać trochę ich języka… dodał, zastanawiając się na ile język zwierzoludzi jest podobny do demonicznego…

- Tak, byłoby wspaniale gdyby nam się udało odnaleźć coś jeszcze z tych świętych przedmiotów. Jestem zachwycona, że udało nam się spotkać Sorię i, że do nas dołączyła. Jest taka wyjątkowa! Jeszcze nigdy nie spotkałam nikogo takiego jak ona. A przecież ona mówi, że jest tylko córką i heroldem Soren. Jak by się udało spotkać kogoś jeszcze od nich albo znaleźć jakiś artefekt to byłoby cudownie! Ale rozumiem, że u nas nie wszyscy są od tego samego patrona no i że są jeszcze inne Siostry. To wszystko jest bardzo… No niesamowite. Szkoda, że nasza czcigodna nas niedługo opuszcza. Ona ma takie wspaniałe i śliczne rogi! No i jest bardzo mądra. Ale musi sprowadzić więcej pomocy z północy. I obiecała, że do nas wróci. - Lilly rozgadała się całkiem sporo na temat związanych z Czterema Siostrami i pamiątkami po nich. Widać było, że ją to bardzo ekscytuje i fascynuje. A rogatą wiedźmę i herolda Soren zdaje się traktować jak żywe święte i mędrców jednocześnie.

- A spotkanie z Gnakiem tak, w najbliższą pełnię. To już niedługo, w przyszłym tygodniu. To miło, że z nami pojedziesz. Mam nadzieję, że będzie nas jak najwięcej. Rozmawiałam z dziewczynami i też są bardzo ucieszone na to spotkanie. Chcą Fabienne zaprosić bo dla niej to by było pierwszy raz i bardzo by chciała ale ona ma tą wredną służącą co zawsze i wszędzie z nią łazi. Ja tam bardzo ją lubię. Jak się spotykałyśmy u Pirory to była dla mnie zawsze bardzo miła. Ale dziewczyny mówią, że nie wiadomo czy jej się uda wyrwać z miasta. A język kopytnych różni się od naszego. Ale nie taki trudny. Sporo można odczytać z ich powarkiwań i jak się ruszają. - na drugi temat też mówiła całkiem chętnie i sporo. Widać było, że chyba nie tylko ona traktuje owo spotkanie przy pradawnych głazach jako coś wyjątkowego na co warto czekać.

Joachim nie mógł się powstrzymać od uśmiechu, słuchając tego nieco dziecinnego choć też uroczego gderania Lily.
- To miłe, że cieszysz się na to spotkanie. Zwierzoludzie mogą się okazać użytecznymi przyjaciółmi i pomóc nam w naszych planach. A w wolnych chwilach może mógłbym się od ciebie uczyć waszej mowy?
- A co do Fabienne podałem Łasicy i Burgund pewien pomysł jak ją wyciągnąć.

- Tak? No to dobrze. Mam nadzieję, że się uda. To miło jakbyśmy mogli wszyscy pojechać. - pokiwała swoją liliową głową na znak, że miła jest jej myśl o tym aby mogli ze sobą zabrać czarnowłosą szlachciankę a także jak najwięcej chętnych z miasta.

- A zwierzęcej mowy pewnie, to nie takie trudne. Po trochu można się nauczyć. - zgodziła się także na propozycję kolegi w sprawie nauki odmiennego od ludzkiej mowy.

- Dziękuje za pomoc Liliy… - Joachim skinał głową z aprobatą… - A przy okazji, rozumiem, że jesteś ostrożna wędrujac po mieście?

- Staram się jak mogę. Dużo chodziłam z dziewczynami to lepiej znam miasto niż na początku. No i teraz tak nie sprawdzają jak w zimie po ucieczce Mergi. Chociaż ostatnio to najwięcej siedzę i pomagam Myszce pod wieżą. Trzeba pomagać wyroczni, gotować jedzenie, karmić Gustawa, sprzątać tam no i przenosić wiadomości jak Merga coś komuś chce przesłać tak jak teraz. No jeszcze muszę pójść i powiedzieć to samo dziewczynom w “Mewie” i do apteki Sigismundusa, i do Tobiasa. - liliowowłosa pokiwała głową na znak, że miasto już jej tak nie przeraża jak to było na początku jej przyjazdu gdy w momencie paniki zwiała z sań Strupasa i trzeba było jej potem szukać. Wyglądało na to, że po pół roku całkiem przyzwoicie się w nim porusza. Ale póki ktoś nie zajrzałby jej pod spódnicę to raczej pewnie by zwrócił uwagę tyle co na całkiem urodziwą i zgrabną mieszczkę i jej odmienność nie rzucała się tak od razu w oczu. Już pewnie brzydota i smród garbatego członka zboru bardziej przykuwały oko i nozdrza. Na razie jednak Lilly zwróciła uwagę, że Joachim nie jest ostatni na liście w jej roli posłańca wiadomości od rogatej wyroczni.
*************************

Rozmowa z Philippem

Młody czarodziej przegryzł porcję naleśnika, po czym skinał Philppowi głową.
- Faktycznie, smaczne, stereotypy o niziołczej kuchni po raz kolejny się sprawdziły.
- A co do wielkich i możnych to niewiele nowego. Aktualnie przejmują się tym, jak bardzo żałoba po śmierci księżnej opóźni turniej i że nie wypada w tej chwili organizować polowań. Jakby nie było żadnych innych problemów - uśmiechnął się ironicznie. Chciał wybadać nastawienie Philippa do szlachty i elity. Kto wie, może mógłby on z czasem przeciągnąć na stronę wyznawców Pana Przemian?

- Polowania? No nie, nie wypada. Tak samo jak balów, uczt, wesel i tak dalej. - skryba zmrużył oczy, pokiwał swoja wygoloną na tonsurę głową i uśmiechnął się łagodnie. - A turniej też odwołany do odwołania. Może za miesiąc będzie a może jeszcze później albo w ogóle w tym roku nie będzie. Kto to wie. Ale odwołali w ostatniej chwili to wielu gości się zdążyło już zjechać do miasta. Inni byli w drodze to jak mieli bliżej niż dalej to też już woleli przyjechać. I z tego jedni zostali póki co a inni wrócili do siebie. - pokiwał głową zdając sobie sprawę, że nagła śmierć księżnej - matki zaskoczyła chyba wszystkich i wielu pokrzyżowała plany. Jak choćby takie związane z dorocznym turniejem w środku lata.

- A żałobę uczcić trzeba. Nawet jeśli komuś to ciąży. Może więc na gadaniu i gderaniu się skończy. Ważne aby zachowywać się przyzwoicie. - dorzucił jakby nie do końca wiedział jak to tam było z tymi możnymi co znajomy wspomniał ale doradzał być dobrej myśli i wierzyć, że zachowają umiar w tak trudnej chwili.

- No myślę że pozory i etykieta powinny zatriumfować - dodał nieco ironicznie Joachim.
- Dziękuje raz jeszcze za oprowadzenie po Akademii, myślę że będę tam częstym gościem. A tobie jak się w niej pracuje, długo jesteś związany z tym miejscem? Ciekaw też jestem jak wygląda struktura zarządzania - Joachim postanowił pociągnąć Philippa za język co do kierownictwa Akademii Morskiej i pozycji w niej swojego rozmówcy.

- A nie narzekam. Już parę latek zleciało. Lubię tą pracę. Wiesz ta atmosfera uczonych i nauki. Trochę jak w bibliotece tylko inaczej. No i każdy bogacz ma jakąś większą bibliotekę a Akademia jest tylko jedna. Można spotkać bardzo różnych ludzi, z całego świata. Nieludzi zresztą też. - młodzieniec wydawał się mówić szczerze i chwalił sobie pracę na swoim stanowisku.

- A struktura zarządzania? Nie no bez przesady. To nie jest jakieś wojsko czy załoga statku. - zaśmiał się pod nosem gdy usłyszał kolejne pytanie. Chwilę przeżuwał kolejny kęs pasztecików i popił je czerwonym barszczem z kubka.

- Rektorem całej uczelni jest profesor Vogel. Mathias von Vogel. Jest rektorem od dobrych paru lat, jeszcze zanim ja tu zacząłem pracować. On jest najważniejszy. A poza tym każdy wydział ma swojego dyrektora. Wiesz, nawigacja, linoznastwo, magazyny, archiwa, studenci i tak dalej. A każdy wydział ma jeszcze swoich nauczycieli danego fachu no i takich biednych skrybów jak ja. Cały spory zespół jakby tak zebrać do kupy. A jak doliczyć jeszcze wszystkich studentów to jeszcze więcej. Jak jest początek i koniec roku studenckiego albo jakieś święto to cały plac apelowy jest zapełniony. Nawet jak są jakieś festyny i wystawiamy swoją drużynę to już znacznie mniej ale i tak jak ktoś z przyjezdnych widzi to pierwszy raz to myśli, że to jakieś wojsko idzie. - odpowiedział wesołym i zadowolonym z siebie tonem i opowiadając jakie to można mieć pierwsze i drugie wrażenie o Akademii.

Czarodziej zanotował w pamięci, że magazyny mają osobnego dyrektora, korzystając z tego że Philp się rozgadał, skończył jeść swojego naleśnika.
- Widzę tutaj trochę podobieństw do Kolegium w którym ja się uczyłem. Następnie nieco spoważniał.
- Chętnie poznałbym rektora albo któregoś z dyrektorów. Mam pewną sprawą dość delikatnej wagi…. - zrobił dramatyczną pauzę, zastanawiając się ile powiedzieć Philippowi.

- Ah tak? - Philippe uniósł znad swojego talerza wzrok jakby próbował wybadać o co może astrologowi chodzić.

- A w jakiej sprawie? Bo ja to siedzę w recepcji ale mogę podrzucić twój list do rektora albo któregoś dyrektora. Bo spotkać się z nimi to nie obiecuje. Ja jestem tylko skromnym skrybą z recepcji. - obiecał swoją pomoc w takiej próbie kontaktu chociaż na dość ograniczoną skalę za jaką odpowiadał.

- Oh, nie bądź taki skromny. Wiem dobrze, że na każdej uczelni recepcjonista jest jedną z najważniejszych osób - Joachim postanowił połechtać ego swojego rozmówcy.
Chodzi o pewne potencjalne zagrożenie dla Akademii, odczytałem w tym zakresie niepokojące znaki. Może to mieć coś wspólnego z magazynami jeśli moja ocena jest słuszna.

- Znaczy… Jakieś wróżby? I coś z magazynami? - skryba uśmiechnął się delikatnie jakby komplement przypadł mu do gustu. Ale gdy Joachim powiedział na czym rzecz polega przestał się uśmiechać i musiał chwilę pomyśleć.

- Od magazynów jest inżynier Eberhart. Powiem mu jutro jak go spotkam. Ale jak chcesz to możesz napisać list to mu go przekażę. - zaproponował od siebie pomoc w tym kontakcie.

- To delikatna sprawa, wolałbym spotkać się z mistrzem Eberhartem osobiście, myślisz że dałoby się to jutro zorganizować? - Czarodziej nie był przekonany czy to dobry pomysł z tym listem…

- Nie wiem. - odparł krótko skryba wcierając kawałkiem naleśnika słodki sos aby nim nasiąkł. - Dziś wracam już do domu. Jutro rano wracam do Akademii. Postaram się przekazać twoją prośbę mistrzowi Eberhartowi ale nie wiem co odpowie. - przyznał uczciwie skryba na znak, że do roli posłańca tej prośby to jeszcze się poczuwa ale za reakcję drugiej strony to już nie odpowiada. - Zapewne zapyta co to masz do niego za sprawę. Ale jak tyle, że “delikatną” to nie wiem jak zareaguje. Mam nadzieję, że to nic z romansami i skandalami bo nie wiem czy by profesor miał ochotę się w to mieszać. A trochę tak to brzmi. - odparł z lekkim uśmiechem dając subtelnie znać, że taka oględna i ogólna prośba astrologa to jest trudna do zinterpretowania tak dla niego jak i zapewne przez resztę personelu Akademii.

- Dziękuje, zapewniam, że nie chodzi tutaj o kwestię błahą….. mam powody sądzić, że ktoś może chcieć coś wykraść ze skarbów Akademii.

Przez resztę posiłku starał się z powrotem skierować rozmowę na bardziej przyjemne tory takie jak codzienne życie w Neues Emskrank. No i zapłacił za posiłek.


************************************************** ***********

Następnego dnia miał zamiar spróbować spotkać się w Akademii z dyrektorem i udać się tam niezależnie od tego z czym wróci Philip. No i liczył że Otto załatwi mu widzenie z tym chorym z hospicjum który podobno był związany z Vestą. Takiej okazji nie mógł sobie odpuścić...


 
Lord Melkor jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem