Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2023, 14:39   #114
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Daniel co prawda nie lubił zostawiać za sobą niedokończonej roboty, ale nie zamierzał dyskutować z panią kapitan, w której słowach kryło się nieco racji. Co prawda szkoda było ewentualnych łupów, ale z poprzedniego spotkania można było się domyślić, że tutejsi piraci to po prostu biedota i tyle.
- To już drugi, jaki posyłamy na dno! - powiedział. Co prawda nie rozumiał manii zatapiania przeciwników, zamiast brania pryzów, ale nie on tu rządził. - Zostali jeszcze jacyś, czy to już wszyscy?
Ruszył do przodu, by pozbyć się tych piratów, co zginęli na pokładzie "Venture".
Sarah nie zamierzała odpowiadać na krytyczne uwagi kapitan. Dopiero teraz zaczynała się jej rola. Najpierw zerknęła na Jess badawczo, ale odniosła wrażenie, że ta nie była w ogóle ranna, więc mogła zająć się resztą.
- Kto ranny!? - Krzyknęła do reszty załogi. - Krzyczcie, mówcie, jeśli coś wam lub komuś obok się stało! - Powiedziała, biegiem kierując się po swoją apteczkę, jednocześnie starając się ocenić, na ile poważna była rana jej samej, by następnie według priorytetów zacząć pomagać od najbardziej do najmniej potrzebujących rannych.
Pastor zdarł ubranie z krwawiącego ramienia. Dopiero teraz dotarło do niego jak to cholernie boli. Syknął, ale nie krzyczał. Jego rana była lekką, choć nadal tkwiła w niej kula. Inni mogli wymagać szybszej pomocy. Z własnej koszuli zrobił prowizoryczny kompres, który przycisnął do rany, próbując chwilowo zatamować krwawienie. Jak ciężej ranni zostaną już opatrzeni to zgłosi się do lekarki. Chwilowo trzeba było zacisnąć zęby.
Akurat właśnie rana przy takim klimacie stanowiła sprawę całkiem ważną. Przeto spostrzegając, co robi Ebenezer pokręcił skrzywiony palcem.
- Nie zgrywaj bohatera. Kulkę absolutnie trzeba wyciągnąć jak najszybciej.
Oczywiście spokojnie, nie był lekarzem, ale służba frontowa oraz wiele lat na brazylijskiej ziemi nauczyło go takich podstaw. Sam zresztą również oberwał w ucho, które przypominało miejscami wiecheć. Konieczne było osmarowanie właściwym preparatem oraz jakieś opatrzenie. Ale przy Ebenezerze istotne było jeszcze bardziej. Ruszył więc ku pannie Sarah Joyce.
- Oberwałem trochę - wskazał ucho - ale chyba Ebenezerowi warto wyciągnąć kulkę.
- Jasne! - Potwierdziła Sarah, że usłyszała, gdy zbliżał się do niej Mathew. Spojrzała na jego ucho i lekko się skrzywiła, widząc dość poważną ranę. - Ciężko będzie to poskładać do wyglądu sprzed… - Po tych słowach lekarka szybko powróciła do układania swoich narzędzi na rozłożonej chuście na stoliku.
- Daniel, John! - Krzyknęła, przywołując pozostałych swoich kompanów, którzy nie zgłaszali żadnych urazów i wnioskowała, że nic im się nie stało. - Przygotujcie mi trochę wrzątku! - Poleciła, jako że zdawała sobie sprawę, że będzie jej on potrzebny, by przy dość poważnych ranach uniknąć zakażenia. Przygotowywała sobie narzędzia, oczekując jeszcze na to, czy ktoś z załogi statku nie wskaże jakichś problemów.
Mathew chyba miał rację. Skoro nikt inny nie krzyczał o pomoc to należało zgłosić się do lekarki.
- W ramię dostałem - powiedział szorstki głosem wielebny, podchodząc do Sarah. Jego męska duma trochę na tym ucierpiała, jednak lepsze to niż zakażenie. Słuchając go, zdziwił się trochę stojący obok Mathew. Twardy głos Ebenezera chyba dalej pokazywał, jaki on to nie mocarz. Ale najważniejsze, że zdecydował się na rozmowę z panną Sarah. Cóż, spokojnie będzie mógł zaszpanować kiedyś przed swoją żoną, wszak chyba jego protestanckie wyznanie pozwalało się żenić? Wieki wieków faceci chlubili się otrzymanymi przy walce bliznami.

Skoro jednak Sarah zajęła się Ebenezerem oraz wezwała Daniela do pomocy oraz ich niestety ustrzelonego znajomego, Mathew ocenił, że nie będzie przeszkadzać. Strzał w ucho był lekką raną, skaleczeniem raczej, które spowodowało braki urody, ale nie ograniczało możliwości działania. Chciał zrobić jakieś zdjęcie piratom, ale… z innej strony pomógłby Sarah, która jednak widocznie od niego tego nie oczekiwała. Przez chwilę zastanawiał się. Wprawdzie ich znajomy oberwał oraz nie mógł siłą rzeczy pomóc, lecz bez przesady, łowca mógł sobie spokojnie poradzić przy zagotowaniu wrzątku. Ruszył więc szybko po aparat oraz zaczął cykać fotki. Jego Leica wspaniale radziła sobie z wilgocią Amazonii, zaś każdy znający ową markę wiedział, że poradziłaby sobie również w górach oraz nie rozwaliłaby się nawet przy upadku na betonowy trotuar. To była wszak wspaniała Leica! Tak, płonący statek piratów. Cyk, cyk! Jeszcze jakieś kawałki ich statku, na których leżeli postrzeleni. Im więcej, tym lepiej. Cyk, cyk! Wydaje się nieźle. Trzeba by gdzieś wywołać fotki oraz przesłać pocztą do szefa. Może przy najbliższym mieście?
Daniel przeszukał ciało pierwszego pirata i, zgarnąwszy gotówkę i broń, bez skrupułów wywalił je za burtę. Już chciał zrobić to samo z drugim, gdy Sarah poprosiła o wrzątek.
- Zaraz będziesz go mieć - powiedział, po czym wrócił do kambuza i wstawił garnek z wodą na ogień.
Jako że woda gotować się mogła bez jego bacznego spojrzenia, ruszył by pozbyć się ciała drugiego i zarazem ostatniego pirata.
 
Kerm jest offline