Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2023, 23:28   #257
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
"Chat Sanglant"
24 sierpnia 2595


Wyszukane gusta Jehana lubiły wszystko co drogie, ale bałkański destylat z tamtejszych owoców, mimo że kosztował zapewne niemałą fortunę, nie był dlań żadną perłą, rarytasem czy delikatesem. Takiego poczęstunku jednak nie lza było odmówić, toteż chłopak osuszył szklanicę wespół z Damą. Naczynie obrócił powoli w palcach, nie mogąc sobie odmówić nasycenia oczu estetycznym kunsztem wyrobu, zanim odłożył je delikatnie na biurko. Szczęśliwie grymas niesmaku nie zdołał przebić się przez wielowarstwową satysfakcję i uśmiech przezeń wywołany.

Szczęśliwą gwiazdę równoważy chyba jakaś nieszczęśliwa siostra-bliźniaczka — Jehan zastukał palcami o poręcz krzesła z luźnymi nutami w głosie. — Nie zapominajmy, że i Gauthier uhonorował mnie swoją uwagą. Ad meritum jednak, twoje podejrzenia są trafne. To "Mufasę" zaatakowano.

Baudelaire podniósł się z krzesła, powolnym krokiem spacerując po gabinecie, który - w przeciwieństwie do prywatnej loży - rzadko kiedy odwiedzał. Przepych był obecny i tutaj, acz bardziej stonowany, dyskretny i delikatny. Zatrzymał się przy odrestaurowanym płótnie w pozłacanej ramie, na którym wielobarwne kształty obramowane były czarnymi i czerwonymi liniami, obrazując jak wyglądał świat przed wiekami, zanim niebiosa spadły na ziemię w pożodze zniszczenia. Jehan czasami, w rzadkich przypływach bezcelowych myśli, zastanawiał się czy daleko za naturalnymi barierami - fraktalnymi lasami, wałem zarodników czy czarnym Atlantykiem - istniało życie, czy jednak Europa była ostatnią ostoją ludzkości. Czy rację mieli ci, którzy snuli scenariusze ziem obiecanych w odległych zakątkach świata, czy może jednak ci drudzy, wieszczący nieskończone hordy przy których horror feromantów wyglądałby na łagodną baśń?

Jehan utkwił spojrzenie na chwilę w znajomej linii wybrzeża, zerkając też nieco wyżej, gdzie współcześni kartografowie lokowali krater feromantów. Uśmiech zabarwiła na chwilę aprobata - France, Souffrance, gra słów w rytm wisielczego humoru, ktokolwiek odpowiadał za nazewnictwo w pełni zasługiwał na aprobatę.

Trzy kutry wypłynęły z Perpignanu, wzdłuż wybrzeża i w kierunku wystrzelonych rac. Niezatapialna, Kraken i Bordeloise, pod komendą Concombre'a. Kolejne flary wystrzelono, gdy podpływaliśmy pod jakiś klif, gdzieś hen daleko za Narboną. Niemalże na delcie Rodanu — Jehan odwrócił się od mapy, oparł o komodę tuż pod nią. Biorąc pod uwagę skalę kartograficznego dzieła, wskazywanie lokalnych detali byłoby bezcelowe i z góry skazane na porażkę. — To ostrzał z klifu właśnie zabił Blancheta i Draza.

Ilu strzelców? — Francesca zapytała, gdy Jehan nie odmówił sobie teatralnego zawieszenia głosu. Brwi powędrowały ku górze w zaskoczeniu, gdy chłopak odpowiedział uniesieniem jednego smukłego palca.

Sierżant Rezysty, który płynął z nami zdołał go pojmać. Nader widowiskowo, muszę przyznać. Jeden strzelec, ze świeżo uciętym językiem, masą blizn, tatuażami klanowymi nie z tych stron i przepięknym akaczem w dłoni — Jehan wyliczał na palcach. — I mówiący tylko w yorubie.

Coquine uzupełniła własną szklanicę, nie spuszczając spojrzenia z Bordenoira. Baudelaire mógł przysiąc, że słyszy obracające się pod ciemnymi włosami trybiki, ale kobieta nie zamierzała mu przerywać. Stukała tylko delikatnie paznokciem w szklane naczynie.

Wtedy dołączyli do nas harapowie pod wodzą samego Zbrojmistrza, ale mimo żołnierskich przepychanek napędzanych ego i machismo obyło się bez mordobicia, czarni nawet przystali na wspólny rejs z powrotem do miasta. Wtedy to, gdy słońce zaczęło wschodzić, wypatrzyliśmy statek-widmo. Opuszczony i dryfujący. Nigdy nie myślałem, że postawię stopę na "Mufasie" i muszę powiedzieć, że nie byłem zawiedziony. Mimo bałaganu i makabry — Jehan zaakcentował to drugie, ponownie rozpoczynając leniwy spacer wzdłuż ścian gabinetu i oglądając ozdoby, obrazy i akcesoria składające się na dekorację pomieszczenia. — Statek był opuszczony. Nie licząc martwej załogi. Ani jednej żywej duszy.

Ostatnie zdanie wycyzelował, ponownie zajmując miejsce na krześle. Czujne spojrzenie Francesci nie traciło na ostrości, cichy rytm paznokcia stukającego o szkło dalej pozostawał akompaniamentem dla przemowy Jehana.

Szczęśliwie nie zrabowano wszystkiego, zdołałem ukryć sporo ładnych fantów w dyskretnych miejscach — oznajmił z nutą zuchwałości.

Pominąłeś parę szczegółów — zauważyła Francesca, odstawiając w końcu szklanicę i splatając dłonie. Niewypowiedziane pytanie zalśniło w spojrzeniu.

"Ile?"

Mhm, jak choćby stan zniszczeń i co dokładnie będzie wymagało napraw. Połowa teraz, połowa później, zasada stara jak świat — Baudelaire pozwolił sobie na mrugnięcie okiem. Był w swoim żywiole i czerpał z tego czystą przyjemność. — Konsulat na pewno nie będzie sprowadzał ekspertów z Afryki, bo zbyt długie uziemienie "Mufasy" będzie przejawem słabości czarnych. Do tego gdy na jaw wyjdzie, kto ośmielił się podnieść rękę na samą Elani i jej ukochany okręt...

Jehan zacmokał teatralno-sugestywnie, wystukując własny rytm na poręczy krzesła.

Na ile wyceniłabyś całą historię, z brakującymi szczegółami, mon amie? Na pół tysiąca denarów i przysługę?
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem