Wiśnia inteligencja (strażnik): 2+1=3 częściowa porażka
- Weźcie sami załatwiajcie swoje problemy między sobą – warknął do Wiśni i Cześka –
jeśli wyjdzie, że piłem na służbie to jutro będę tu sprzątał razem z wami… jak dobrze pójdzie – rzucił kierując się w stronę centralnej części kompleksu. Chciał zobaczyć co się dzieje i w razie konieczności spróbować przeczekać akcję. Może nikt nie zwróci na niego uwagi?
- Czesiu, zostaw tego dziada, co cię to obchodzi – odezwała się Kryśka.
Sprzątacz spojrzał na Tadka –
masz rację, nie warto nawet bić takiej pokraki.
–
Bierz się za robotę i zejdź mi z oczu – powiedział z wyższością do Wiśniewskiego.
Tymczasem prokurator Andrzej Podolski wszedł do pomieszczenia strażników
– dawać ich tu – rzucił do policjantów. Po chwili do pomieszczenia wprowadzeni zostali Witold, Wojciech i Kafar.
- Ten tutaj próbował zniszczyć akta – jeden z policjantów wskazał na Wojciecha, wręczając Podolskiemu osmaloną teczkę, z dużym napisem „Robert Dunin – Wilkosz”. Wyglądało na to, że głupi idealista za wszelką cenę chciał dotrzymać słowa i w ostatniej chwili, widząc że sprawa się rypła, próbował spalić akta Roberta.
-
Hehe – Podolski zaśmiał się złośliwie, po czym przeniósł wzrok na Dunina – Wilkosza
– widzę Robert, że zmieniłeś fryzurę i fach – powiedział z przekąsem
– naprawdę mi pomogłeś stary. Po tej akcji awans na zastępcę prokuratora generalnego mam w kieszeni. Ilu ich tu jeszcze jest? Ten suchotnik zapewne siedzi w serwerowni – skinął policjantom żeby poszli po Tumaka –
ktoś jeszcze? - Podolski tryumfował. W jego głosie czuć było wyższość i drwinę. W głowie Dunina – Wilkosza kłębiły się setki myśli, w tym jedno najtrudniejsze pytanie – co teraz?
Siedzący w serwerowni Tumak słyszał całą rozmowę. Gorączkowo stukał w klawiaturę laptopa próbując wymyślić jakiś trick, który pomógłby mu się wyplątać z tej beznadziejnej sytuacji.
Tumak inteligencja: 4+2-1=5 pełen sukces (ujemny modyfikator za zdenerwowanie i pośpiech).
Tak! Oświetlenie!… I alarm! Kilka szybkich komend i w całym kompleksie nagle zgasły światła. Po chwili rozległo się ogłuszające wycie syren. Jedyna nadzieja w zamieszaniu – pomyślał chłopak, kryjąc się w kącie tuż za serwerem.
W pomieszczeniu obok rozległy się odgłosy szamotaniny, które za moment zagłuszyły wyjące syreny. Neosanaci byli wprawdzie już skuci, jednak Kafarski nie poddawał się łatwo. Korzystając z nagłego zgaśnięcia świateł wyrwał się przytrzymującemu go funkcjonariuszowi i wybiegł na oślep z pomieszczenia. Po chwili policjanci zapalili latarki. Snop światła oświetlił serwerownię. Policjant był już tuż obok kryjącego się za serwerem, Kornela.