Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2023, 08:56   #33
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Po tym, jak poczuła się niedobrze na widok odgryzanej głowy żaby, a także po tych wszystkich dziwnych słowach wiedźmy, Mandy wręcz się cieszyła, że Tay wygania ich ze swojej kajuty. Pragnęła w tym momencie znaleźć się na zewnątrz, na świeżym, morskim powietrzu, dojrzeć żagli i pracy swoich ludzi.
Jak mogła się domyślić, wszystko działało niedobrze, bowiem nadzorowała to tuż przed byciem zawołaną przez wiedźmę. Wciąż bardzo lubiła wypływać w morze, dawało jej to odczucie wolności, możliwości zdobywania świata, nawet mimo tego, że obecnie wszystko było postawione na głowie przez ostatnie wydarzenia. Jednak ciągle przypominając sobie swoje niewolnicze życie, cieszyła się falami, widokiem wody, łapiącymi wiatr żaglami.
Wszystko to odświeżało jej umysł, który zaczął analizować to, co wydarzyło się u wiedźmy. Myśli jednak bardzo mocno krążyły ciągle wokół życia Dante, który przecież umożliwił jej to obecne życie. Martwiła się więc mocno o jego stan, zwłaszcza wiedząc, co planował Umboto, jakie nastawienie do nich miał Bonar. Póki co naturalnym było, że Kapitana zastępował Simon, ale gdyby jednak niestety zmarł, mogłoby wszystko potoczyć się jeszcze dużo gorzej dla załogi “Wilka Morskiego”.

Z przemyśleń wyrwało ją to, że zauważyła Tay, niosącą ze sobą jakiś tobołek. Czarnoskóra szybko podążyła za nią, chcąc z nią porozmawiać o zdrowiu Kapitana i pozostałych rannych. A także, jeśli będzie do tego okazja… co oznaczało jej dość dziwne spojrzenie, którym kilka razy została obdarzona.
- Hej, Tay, masz moment? - zapytała, gdy znalazła się już na odległości pozwalającej wiedźmie dosłyszenie jej słów.
- Hm? - "Wiedźma" zatrzymała się na środku bakburty, po czym zbliżyła do brzegu pokładu… i cisnęła tobołkiem w morze.
- To… - kolejny raz zdziwiła się zachowaniem wiedźmy Mandy, ale w sumie może wyrzucała ona te okropne rzeczy, które służyły jej do wróżenia, więc może lepiej było nie pytać. - Chciałam zapytać… o zdrowie Kapitana i reszty rannych.
- Kapitan bez zmian. Umboto też ledwo żywy, a na "Nożyk" się wszystko goi, jak na kocie… - Tay krzywo się uśmiechnęła.
- Naprawdę jest aż tak źle z Dante? - dopytała ze sporą, szczerą troską w głosie. - I nie ma z nim żadnego kontaktu?
- Dostał kulę prawie w serce… tak, jest źle… - Mruknęła rozmówczyni, nie patrząc na Mandy, a na horyzont.
- Cholera… - skrzywiła się Mandy. - Wiesz, jak potrzebujesz przy rannych jakiejś pomocy, mojej czy kogoś z moich… to mów. - Nieco niepewnie dodała czarnoskóra.
- Nie trzeba… - Tay na moment spojrzała na żaglomistrzynię swoimi zielonymi oczami, po czym wróciła wzrokiem na morze. Po chwili zaś wyciągnęła jakieś piórko, z tych swoich dziwadł na głowie, i… zaczęła jego szpicem dłubać sobie w ząbkach.
- Jasne, a… - zawahała się Mandy. - Zapytam tak… prosto z mostu. Czasem tak… dziwnie na mnie spoglądałaś podczas swoich… wróżb. Czy w tych wróżbach też był jakiś znak dla mnie? - Dopytała, bowiem co prawda sam proces był dla niej przerażający, ale jednak przynajmniej częściowo wierzyła w to, co usłyszała od Tay.
- Nie… tobie nie wróżyłam… a co, chcesz? - "Wiedźma" zaprzestała czynności higienicznych(?), i na chwilę błysnęła nie najlepszej jakości zębami do Mandy.
- A myślisz, że warto?
- To zależy od ciebie, jesli masz potrzebę… - Tay wzruszyła ramionami, po czym rozglądnęła sie po pokładzie. W sumie, wszędzie kręcili się załoganci, ledwie o pięć kroków od nich, a i nawet ponad nimi, na olinowaniu…
- Jeśli może mi to pomóc trochę rozjaśnić sytuację, to… czemu nie… - wciąż niezbyt przekonująco brzmiała Mandy. - Ale w takim razie… czemu tak patrzyłaś na mnie w trakcie wróżb?
Tay pokręciła przecząco głową.
- Jak chcesz wiedzieć, to ci powiem, ale nie tu - Oznajmiła "Wiedźma", i… poczłapała boso w kierunku zejścia pod pokład, wkładając piórko na powrót w burdel na głowie.
- Jasne… - wymruczała pod nosem Mandy i pomknęła za Tay.


Gdy obie zaś były już pod pokładem, Tay rozglądnęła się, czy na pewno są same… chyba były. Wtedy też "Wiedźma", z dziwnym, nieco niepokojącym uśmieszkiem, zaczęła się coraz bardziej, i bardziej zbliżać do Mandy.
- O… co chodzi? - zapytała zdziwiona żaglomistrzyni, póki co jeszcze nie odsuwając się od podejrzanie zachowującej się Tay. Ta więc w końcu stanęła tuż przed nią, bardzo blisko, aż niemal zetknęły się biustami. A zielone oczy "Wiedźmy" wpatrywały się głęboko w oczy czarnoskórej…
- Czy to coś związanego z tym wróżeniem? - dopytała lekko się krzywiąc Mandy.
- Mhm… - Mruknęła Tay, i… zaczęła jeszcze bardziej zbliżać swoją twarz do twarzy Mandisy, zupełnie, jakby chciała ją pocałować??
- Eee… - lekko cofnęła twarz czarnoskóra piratka, czując się niezręcznie w takiej sytuacji, mając w głowie chociażby to, jak Tay odgryzała żywej żabie głowę…

"Wiedźma"złapała niespodziewanie Mandy za biodra, i szybko przybliżyła swoją twarz, do unikającej jej twarzy… i zaczęła nagle obwąchiwać żaglomistrzynię, w okolicach szyi. Co ona odwalała?
- Tay? Bo wiesz… nie to, że ci nie ufam… - zaczęła mówić Mandy, choć naturalnie niezbyt ufała “Wiedźmie”, jako że jej sztuki były… jakie były. - Może byś chociaż… powiedziała, co robisz?
- Mam wrażliwy nos… - Wychrypiała w końcu Tay, nieco się krzywiąc - A ty… śmierdzisz kutasem - Parsknęła - I to w sumie niejednym…
- A coś w tym złego? Mieliśmy trochę wolnego na Tortudze, a ja lubię się w ten sposób zabawić… - Mandy znów się skrzywiła, nie wiedząc, o co chodzi kapłance Voodoo.
- Umyłabyś się - Zarechotała "Wiedźma", odstępując od Mandisy, a ta, nie mogąc się powstrzymać, pociągnęła również nosem, by wywąchać Tay… mieszanka spoconego ciała, niemytych szwajek, jakiś ziół, tytoniu, i czegoś tam jeszcze…
- Wiesz… mogłabym odpowiedzieć to samo… - burknęła Mandy, a Tay wzruszyła ramionami.
- Ale przynajmniej, nie kutasy, i… ich męski sok - Parsknęła "Wiedźma" - To co, chcesz jakieś wróżby? Do czego?
- A co jest nie tak w kutasach? - Zdziwiła się Mandisa, ciągle mając w nosie zapachy Tay. - A wróżby… może na to, czy uda nam się osiągnąć cel i czy czekają nas jakieś duże zmiany?
- Już o tym wróżyłam? - Zdziwiła się "Wiedźma", powoli odchodząc od Mandy, ale idąc tyłem, cały czas na nią patrząc - To może… kto będzie ojcem?? - Wyszczerzyła ząbki do żaglomistrzyni.
- Phi - prychnęła Mandy. - Myślisz, że nie wiem, kiedy mogę sobie na co pozwolić? - Spojrzała lekceważąco na “Wiedźmę”, a ta się głośno zarechotała, i rozłożyła ręce w geście "Nie wiem? Nie wiadomo? Obojętnie?", po czym odwróciła się już tyłem do Mandy, i potuptała pokład niżej, znikając jej z oczu.

Mandisa wzruszyła ramionami, po czym wróciła do swoich obowiązków, czyli głównie opieprzania chłopaków za obijanie się przy żaglach. Zwłaszcza teraz miało to znaczenie, gdy musieli dać z siebie wszystko, by dogonić tą sukę Clarisę.
 
Jenny jest offline