Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-02-2023, 11:30   #31
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Do chwili odzyskania przez Dantego przytomności wszystkie kapitańskie obowiązki spadły na barki Simona, który nadmiarem obowiązków zachwycony nie był.
Po rozdzieleniu zadań między oficerów (Bonar, Mandisa i Edmure musieli przejąć część obowiązków Kristen i Simona) 'Książę' postanowił wygłosić mowę do ludu, czyli poinformować załogę o sytuacji, w jakiej się znaleźli.

- Jak wszyscy wiecie, kapitan Dante został ranny, a Kirsten porwana przez "Wściekłą Clarisę" - powiedział. - Podążamy na wschód, za "Mantą". Gdy ich dopadniemy, uwolnimy Kirsten, zatopimy "Mantę", powiesimy Clarisę. Do tego czasu przejmuję obowiązki kapitana. Niezadowoleni mogą opuścić pokład "Wilka Morskiego".
Postawa stojących niedaleko ludzi "Księcia" wyraźnie sugerowała, że z chęcią wyrzucą niezadowolonych za burtę.

* * *

- Edmure, zajmiesz się tym nowym - polecił Simon bosmanowi. - Brentem. Tylko nie zniechęć go do zawodu, jasne? No i znajdź mu jakieś inne ubranie... - dodał.
Bonarowi wolał nie powierzać tego zadania. Mogłoby się skończyć szybką podróżą Brenta za burtę, a na pokładzie każda para rąk mogła się przydać.

* * *


Wschód... jasne...
Simon studiował mapę... i przeklinał pod nosem, jako że mapa pokazywała szeroki przestwór oceanu, rozciągającego się na wschód. A woda to miała do siebie, że nijak nie można było odnaleźć na niej śladu statku, nawet gdyby przepływał przed paroma minutami. Płynąć więc śladem "Manty" nie można było.
Trudno było sądzić, że Clarissa wybrała się na ryby... Albo do Afryki... Co i tak nie ułatwiało Simonowi życia, bo na mapie znajdowało się mnóstwo leżących na wschodzie miejsc, które nie były ani oceanem, ani Afryką.
- Przeklęty Dante... - Simon odsunął od siebie mapę, a potem zabrał się za dokładniejsze przeszukiwanie kapitańskiej kajuty.
Ze skutkiem mizernym, jako że cholerny kapitan "Morskiego Wilka" trzymał wszystko w tajemnicy i nie raczył powierzać papierowi swych sekretów. A "Nożyk" nie zdołała usłyszeć ni słowa z przeprowadzanej za drzwiami rozmowy.

* * *

Wieści przekazane przez Tay nie należały do najpomyślniejszych na świecie, bowiem śmierć Dantego oznaczała nie tylko 'wyschnięcie' źródła wiedzy, ale możliwość kłopotów na pokładzie. Wszak mogło się okazać, że Bonar spróbuje przejąć władzę, a Simon nie do końca był pewien, czy profilaktyczne wyrzucenie za burtę pierwszego oficera na środku morza poprawi morale załogi.
No i w walce Bonar był całkiem przydatny...
Ale mimo wszystko trzeba było obserwować pierwszego oficera... i pozbyć się go, gdyby otwarcie przejawił swe wybujałe ambicje.
Co oznaczały informacje o żywej śmierci i czarnym smoku?
Jak by nie było, był piratem i śmierć podążała za nim krok w krok. Ale żywa? Jakiś zaciekły, nie wiadomo dlaczego jeszcze nie ubity wróg? Trudno było się domyślić.
A smok? Smoki nie istniały, ani czarne, ani białe, ani różnokolorowe. Tatuaż? 'Ozdobnik' flagi? A może jakiś statek?
Wypytywanie o takie rzeczy nie miało sensu. Trzeba było bacznie rozglądać się na wszystkie strony. I trzymać pod ręką naładowane pistolety.

* * *

Simon miał jeszcze pytania do okrętowej wiedźmy, wolał jednak, by ta rozmowa nie stała się publiczną tajemnicą.
- Czy jesteś w stanie określić kierunek, w jakim, mniej więcej, znajduje się Kirsten - spytał, gdy pozostali opuścili 'siedzibę' Tay.
- Kurs jest dobry - Mruknęła kapłanka Voodoo.
- To mi wystarczy - stwierdził, nie wnikając w tajniki magii, którą posługiwała się Tay.
- A tak na marginesie... Skąd wiedziałaś, że ta Hiszpanka lubi bacik czy podduszanie? - spytał, zmieniając temat.
- Przeczucie? - Tay wyszczerzyła nie najlepszej jakości ząbki.
- Przeczucie, powiadasz? - Simon nie ukrywał braku wiary. - Jak rozumiem, sprawdziłaś to przeczucie zanim ją do mnie przyprowadziłaś?
- Nie, nic nie sprawdzałam… - Powiedziała "Wiedźma", robiąc szybko nietęgą minę.
- A już myślałem, że lubisz takie zabawy... - Trudno było ocenić, czy Simon jest bardzo rozczarowany. - No ale skoro tak mówisz...
- Mhmm… - Mruknęła Tay, wielce bez przekonania.
- Interesująca z ciebie kobieta. - Simon z uznaniem pokiwał głową. - Jeszcze bardziej interesująca, niż do tej pory myślałem.
- Aha. I co teraz? - "Wiedźma" zmrużyła zielone oczy.
- Teraz to masz ręce pełne roboty- odparł "Książę". - Ale może wrócimy później do tej rozmowy...?
- Może… - Tay minimalnie, i przelotnie się uśmiechnęła.
Simon odpowiedział równie lekkim uśmiechem, po czym opuścił siedzibę "Wiedźmy". On też miał wiele rzeczy do zrobienia.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-02-2023, 13:33   #32
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Edmure był wkurwiony całą tą sytuacją. Maruderów znalazł i oj zapamiętają ten dzień. Pierwszy był w miarę na chodzie jak tylko dostał kubeł wody parę razów z pały i już pomykał dźwigając skrzynki i worki na Wilka i będzie je dźwigać je jeszcze na samym okręcie, a racje alkoholu w czasie rejsu ucięte i ani słowa, bo się Bosman zdenerwuje. Drugi za to przewiązany za ręce i nogi zaczął miło zwisać z burty Wilka ku uciesze reszty załogi. Ciężki przypadek, bo ani kubeł wody, ani nic innego nie podziałało. No nic jak się obudzi to nauczy się nie chlać, bo gorzałka tylko tęgim głowom służy. Ed o tym wiedział. Może i chlał i nie pamiętał co było, ale jak trzeba było to wstał i ruszył do roboty. Spał gdzieś w rowie i teraz plecy go napierdalają, ale wstał. Na tym polega odpowiedzialność.

Rekrutacja za to była równie marna jak ich sytuacja. Jeden jakiś bolek się tylko zaciągnął.
-Dobra chłopie najpierw ponoś te skrzynki tam gdzie reszta, a potem zgłoś się do mnie ogarniemy Cię jeszcze będzie z Ciebie marynarz.
Krótkie zasady, słuchasz się Kapitana, Mnie i innych oficerów i wyższych stopniem na okręcie. Drugie na początku obserwuj i się ucz i nie plącz się pod nogami. Lecimy w pośpiechu, więc na staranne przeszkolenie nie ma czasu, ale poradzisz sobie. Uderzaj do mnie kiedy potrzeba. Kapisz ?


Relacje wiedźmy jakoś ominęły jego rozum. W sumie trzeba płynąc na wschód to płyną. Musi tylko przypilnować, aby z bocianiego gniazda obserwatorzy byli trzeźwiutcy.

-Będzie dobrze. Odbijemy Kristin- mamrotał przechadzając się po okręcie.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 25-02-2023, 08:56   #33
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Po tym, jak poczuła się niedobrze na widok odgryzanej głowy żaby, a także po tych wszystkich dziwnych słowach wiedźmy, Mandy wręcz się cieszyła, że Tay wygania ich ze swojej kajuty. Pragnęła w tym momencie znaleźć się na zewnątrz, na świeżym, morskim powietrzu, dojrzeć żagli i pracy swoich ludzi.
Jak mogła się domyślić, wszystko działało niedobrze, bowiem nadzorowała to tuż przed byciem zawołaną przez wiedźmę. Wciąż bardzo lubiła wypływać w morze, dawało jej to odczucie wolności, możliwości zdobywania świata, nawet mimo tego, że obecnie wszystko było postawione na głowie przez ostatnie wydarzenia. Jednak ciągle przypominając sobie swoje niewolnicze życie, cieszyła się falami, widokiem wody, łapiącymi wiatr żaglami.
Wszystko to odświeżało jej umysł, który zaczął analizować to, co wydarzyło się u wiedźmy. Myśli jednak bardzo mocno krążyły ciągle wokół życia Dante, który przecież umożliwił jej to obecne życie. Martwiła się więc mocno o jego stan, zwłaszcza wiedząc, co planował Umboto, jakie nastawienie do nich miał Bonar. Póki co naturalnym było, że Kapitana zastępował Simon, ale gdyby jednak niestety zmarł, mogłoby wszystko potoczyć się jeszcze dużo gorzej dla załogi “Wilka Morskiego”.

Z przemyśleń wyrwało ją to, że zauważyła Tay, niosącą ze sobą jakiś tobołek. Czarnoskóra szybko podążyła za nią, chcąc z nią porozmawiać o zdrowiu Kapitana i pozostałych rannych. A także, jeśli będzie do tego okazja… co oznaczało jej dość dziwne spojrzenie, którym kilka razy została obdarzona.
- Hej, Tay, masz moment? - zapytała, gdy znalazła się już na odległości pozwalającej wiedźmie dosłyszenie jej słów.
- Hm? - "Wiedźma" zatrzymała się na środku bakburty, po czym zbliżyła do brzegu pokładu… i cisnęła tobołkiem w morze.
- To… - kolejny raz zdziwiła się zachowaniem wiedźmy Mandy, ale w sumie może wyrzucała ona te okropne rzeczy, które służyły jej do wróżenia, więc może lepiej było nie pytać. - Chciałam zapytać… o zdrowie Kapitana i reszty rannych.
- Kapitan bez zmian. Umboto też ledwo żywy, a na "Nożyk" się wszystko goi, jak na kocie… - Tay krzywo się uśmiechnęła.
- Naprawdę jest aż tak źle z Dante? - dopytała ze sporą, szczerą troską w głosie. - I nie ma z nim żadnego kontaktu?
- Dostał kulę prawie w serce… tak, jest źle… - Mruknęła rozmówczyni, nie patrząc na Mandy, a na horyzont.
- Cholera… - skrzywiła się Mandy. - Wiesz, jak potrzebujesz przy rannych jakiejś pomocy, mojej czy kogoś z moich… to mów. - Nieco niepewnie dodała czarnoskóra.
- Nie trzeba… - Tay na moment spojrzała na żaglomistrzynię swoimi zielonymi oczami, po czym wróciła wzrokiem na morze. Po chwili zaś wyciągnęła jakieś piórko, z tych swoich dziwadł na głowie, i… zaczęła jego szpicem dłubać sobie w ząbkach.
- Jasne, a… - zawahała się Mandy. - Zapytam tak… prosto z mostu. Czasem tak… dziwnie na mnie spoglądałaś podczas swoich… wróżb. Czy w tych wróżbach też był jakiś znak dla mnie? - Dopytała, bowiem co prawda sam proces był dla niej przerażający, ale jednak przynajmniej częściowo wierzyła w to, co usłyszała od Tay.
- Nie… tobie nie wróżyłam… a co, chcesz? - "Wiedźma" zaprzestała czynności higienicznych(?), i na chwilę błysnęła nie najlepszej jakości zębami do Mandy.
- A myślisz, że warto?
- To zależy od ciebie, jesli masz potrzebę… - Tay wzruszyła ramionami, po czym rozglądnęła sie po pokładzie. W sumie, wszędzie kręcili się załoganci, ledwie o pięć kroków od nich, a i nawet ponad nimi, na olinowaniu…
- Jeśli może mi to pomóc trochę rozjaśnić sytuację, to… czemu nie… - wciąż niezbyt przekonująco brzmiała Mandy. - Ale w takim razie… czemu tak patrzyłaś na mnie w trakcie wróżb?
Tay pokręciła przecząco głową.
- Jak chcesz wiedzieć, to ci powiem, ale nie tu - Oznajmiła "Wiedźma", i… poczłapała boso w kierunku zejścia pod pokład, wkładając piórko na powrót w burdel na głowie.
- Jasne… - wymruczała pod nosem Mandy i pomknęła za Tay.


Gdy obie zaś były już pod pokładem, Tay rozglądnęła się, czy na pewno są same… chyba były. Wtedy też "Wiedźma", z dziwnym, nieco niepokojącym uśmieszkiem, zaczęła się coraz bardziej, i bardziej zbliżać do Mandy.
- O… co chodzi? - zapytała zdziwiona żaglomistrzyni, póki co jeszcze nie odsuwając się od podejrzanie zachowującej się Tay. Ta więc w końcu stanęła tuż przed nią, bardzo blisko, aż niemal zetknęły się biustami. A zielone oczy "Wiedźmy" wpatrywały się głęboko w oczy czarnoskórej…
- Czy to coś związanego z tym wróżeniem? - dopytała lekko się krzywiąc Mandy.
- Mhm… - Mruknęła Tay, i… zaczęła jeszcze bardziej zbliżać swoją twarz do twarzy Mandisy, zupełnie, jakby chciała ją pocałować??
- Eee… - lekko cofnęła twarz czarnoskóra piratka, czując się niezręcznie w takiej sytuacji, mając w głowie chociażby to, jak Tay odgryzała żywej żabie głowę…

"Wiedźma"złapała niespodziewanie Mandy za biodra, i szybko przybliżyła swoją twarz, do unikającej jej twarzy… i zaczęła nagle obwąchiwać żaglomistrzynię, w okolicach szyi. Co ona odwalała?
- Tay? Bo wiesz… nie to, że ci nie ufam… - zaczęła mówić Mandy, choć naturalnie niezbyt ufała “Wiedźmie”, jako że jej sztuki były… jakie były. - Może byś chociaż… powiedziała, co robisz?
- Mam wrażliwy nos… - Wychrypiała w końcu Tay, nieco się krzywiąc - A ty… śmierdzisz kutasem - Parsknęła - I to w sumie niejednym…
- A coś w tym złego? Mieliśmy trochę wolnego na Tortudze, a ja lubię się w ten sposób zabawić… - Mandy znów się skrzywiła, nie wiedząc, o co chodzi kapłance Voodoo.
- Umyłabyś się - Zarechotała "Wiedźma", odstępując od Mandisy, a ta, nie mogąc się powstrzymać, pociągnęła również nosem, by wywąchać Tay… mieszanka spoconego ciała, niemytych szwajek, jakiś ziół, tytoniu, i czegoś tam jeszcze…
- Wiesz… mogłabym odpowiedzieć to samo… - burknęła Mandy, a Tay wzruszyła ramionami.
- Ale przynajmniej, nie kutasy, i… ich męski sok - Parsknęła "Wiedźma" - To co, chcesz jakieś wróżby? Do czego?
- A co jest nie tak w kutasach? - Zdziwiła się Mandisa, ciągle mając w nosie zapachy Tay. - A wróżby… może na to, czy uda nam się osiągnąć cel i czy czekają nas jakieś duże zmiany?
- Już o tym wróżyłam? - Zdziwiła się "Wiedźma", powoli odchodząc od Mandy, ale idąc tyłem, cały czas na nią patrząc - To może… kto będzie ojcem?? - Wyszczerzyła ząbki do żaglomistrzyni.
- Phi - prychnęła Mandy. - Myślisz, że nie wiem, kiedy mogę sobie na co pozwolić? - Spojrzała lekceważąco na “Wiedźmę”, a ta się głośno zarechotała, i rozłożyła ręce w geście "Nie wiem? Nie wiadomo? Obojętnie?", po czym odwróciła się już tyłem do Mandy, i potuptała pokład niżej, znikając jej z oczu.

Mandisa wzruszyła ramionami, po czym wróciła do swoich obowiązków, czyli głównie opieprzania chłopaków za obijanie się przy żaglach. Zwłaszcza teraz miało to znaczenie, gdy musieli dać z siebie wszystko, by dogonić tą sukę Clarisę.
 
Jenny jest offline  
Stary 26-02-2023, 12:21   #34
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Zdrada! Śmierć ojca! Kirsten była zarazem zdruzgotana i wściekła wewnętrznie! Ale zwyczajnie nie miała sił aby się denerwować. Zdawała sobie też sprawę, że wszelkie próby ucieczki, czy choćby okazania pogardy wobec porywaczy pogorszą tylko jej sytuację. Musiała zebrać i zachować siły, aby uciec w odpowiednim momencie.
- Powinieneś wiedzieć, że za takie coś kapitan cie wykastruję - odpowiedziała, siląc się na spokój.
- Taaaa, jasne… - Pirat zarechotał - Twoje plecy im potrzebne, a resztę mają gdzieś… - Uśmiechnął się złowrogo.
- Też możliwe - mruknęła Kirsten. Starając się nie poruszać głową, a jedynie oczyma, rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu.
Stół, krzesło, skrzynia, druga skrzynka, beczka, jakiś dzbanek… łańcuchy zwisające z sufitu! Trochę różnych dupereli tu i tam. Kolejna beczka, i stojący na niej muszkiet, oparty o ścianę, obok mała małpka, coś powoli żująca, i przypatrująca się "Ognistej".
- To co, wypniesz dupkę? - Zarechotał pirat, wstając ze skrzyni, na jakiej siedział.
- Wyłów se rekina z morza, to będziesz miał - odparła spokojnie i bagatelizująco Kirsten, nie dając się wyprowadzić z równowagi, - Zamelduj lepiej Claris, że jestem przytomna - dodała od razu, już poważnym głosem.
- Zamelduję, jak mi się zachce… - Odparł ponuro facet, po czym zbliżył się do "Ognistej", cały czas z pistoletem w łapie, ale lufą skierowaną w podłogę. - To jak, ostatnia szansa? - Zaczął wolną dłonią gmerać przy spodniach.
Kirsten była pewna, że zakaz gwałcenia obowiązuje nawet gdy jest przytomna. I coś faktycznie miało być zabronione skoro nadal miała na sobie spodnie. Jednocześnie Kirsten była świadoma, że większość piratów nie przejmowała się zakazami, zwłaszcza gdy sądzili że unikną konsekwencji łamania ich. Mogła krzyczeć, ale wówczas przyzna się do bezsilności, więc była to ostatnia deska ratunku. Póki co, miała jeszcze jedno wyjście.
- CLAAARIIISA - rzuciła teatralnym donośnym głosem, w ostatniej próbie onieśmielenia.
Koleś zatrzymał się nagle.
- Co tu się dzieje?? - Do kajuty wlazł jakiś inny pirat, który najwyraźniej stał na warcie przed nią.
- Próba gwałtu na zakładniku, powiadom proszę Clarissę - odpowiedziała i poprosiła Kirsten, z pełną powagą w głosie, spoglądając nowo przybyłemu w oczy. Ten po chwili zaś westchnął, i przewrócił oczami.
- Nie ruszaj jej lepiej "Dusiciel", a ja polezę po kapitan…
- Pheh - Żachnął się pilnujący-niedoszły gwałciciel "Ognistej", i wzruszył ramionami, ale usiadł znowu na swoim miejscu… a tamten drugi jak powiedział, tak polazł.

Kirsten... z uwagi na okoliczności nie mogła być zadowolona, ale zdecydowanie odetchnęła z ulgą. Przy pierwszej okazji oczywiście odpłaci Dusicielowi za jego zachowanie, a najchętniej go udusi. Oczywiście nie teraz, i zdając sobie sprawę że ma do czynienia z prymitywem, wolała nie szczycić się przed nim tym skromnym sukcesem... Leżała spokojnie, odpoczywając, a on siedział i się na nią gapił...


Po kilku minutach zaś tamten wrócił, i wyciągnął pistolet, i wycelował w Kirsten!
- No co? - zdziwiła się kobieta, z wyraźną nutą pretensji w głosie.
- Kapitan zaprasza na pogawędkę - Powiedział pirat, i lufą samopału wskazał, by Kirsten wychodziła z kajuty. A "Dusiciel" też wycelował w dziewczynę, no i najwyraźniej miała iść przed nimi.
Kirsten nie oponowała, bo właśnie o to jej chodziło. Usiadła dość powoli, ale bez problemów. Wstać było już trudniej, gdyż miała skrępowane ręce i nogi. Musiała podeprzeć się na rękach i uważać aby się nie przewrócić, a jednocześnie przytrzymywać ramionami ten luźny gorset który jej dali, aby nie spadł. Cały proces zajął jej dłuższą chwilę czasu... Nawet jeśli mogłaby to zrobić dostojniej i szybciej, to nie chciała. Lepiej było udawać jak najsłabszą i nie odsłaniać kart, zanim nie pojawi się dobra okazja do ucieczki - wolała udawać, że więzy krępują ją bardziej niż to faktycznie robiły. Oczywiście nie chciała też ryzykować, że krążenie krwi i rana głowy jeszcze bardziej ją uszkodzą.
Jeśli zaś chodziło o odsłanianie, były ważniejsze aspekty niż przysłowiowe karty. Nawet gdy już wstała, cały czas trzymała ramiona i związane ręce przyciśnięte do tułowia. Ten gorset był zdecydowanie za luźny, albo po prostu niezawiązany i Kirsten obawiała się, że bez tego mógłby jej zwyczajnie spaść.
Zmrużyła oczy przed wyjściem na zewnątrz i ruszyła w stronę wyjścia. Szła powoli, robiąc na kroki na tyle na ile pozwalały jej więzy, co w efekcie wyglądało nieomal jakby odliczała stopy. W końcu kiedyś wyszli na pokład, na otwartą przestrzeń, a tam, ledwie po dwóch kroczkach…

"Chluuust!" , dostała zawartością wiadra wody, właściwie prosto w twarz.
Jęknęła odruchowo.
- Ojej! Nie zauważyłem! - Krzyknął jakiś pirat, i perfidnie się uśmiechnął, a wraz z nim, szybko zarechotała na całego, spora część załogi "Manty", gapiąc się na mokrą, półnagą Kirsten.
Woda była zimna i rozbudziła Kirsten z resztek snu. Oczywiście w myślach nadal sobie powtarzała, że to wszystko tylko koszmarny sen, aby w przyszłości łatwiej jej było o tym zapomnieć. Schłodziło ją i przemokła z przodu, ale zapiekło ją przy ranie głowy. Poczuła też wyraźny słony smak. Była to woda morska - oczywiście na pokładzie statku nie marnowali by tak wody pitnej. Jedyne czym Kirsten mogła się pocieszyć, to że trzymała ten gorset - gdyby w krytycznym momencie tego nie robiła, mogłaby go stracić, a już na pewno by się zsunął znacznie niżej niż powinien... Przede wszystkim Kirsten zadbała o to, aby do tego nie doszło. Podciągnęła go nieznacznie do góry i przytrzymywała mocniej mokry gorset, aby ten pozostał na swoim miejscu. Łokciami mocno przy bokach i żebrach, a nadgarstkami i dłońmi na biuście. Nie miała zamiaru ani piszczeć i płakać, ani odgrażać się przysięgą mordu. Nie dała im satysfakcji! Wolała nie prowokować świń do prawienia jej kolejnych przykrości! Zerknęła tylko na bydlaka który ją ochlapał - warto było wiedzieć komu ma potem odpłacić.
Znała się na statkach i wiedziała gdzie zapewne znajduje się kajuta kapitańska. Ruszyła więc w tamtą stronę na miarę swoich możliwości.
 
Mekow jest offline  
Stary 27-02-2023, 21:11   #35
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Morze Karaibskie.
Popołudnie.


"Wilk morski" płynął pod pełnymi żaglami, z najszybszą możliwą prędkością jaką osiągał, a załoga zajmowała się swoją robotą.

Przemowa Simona, jako tako na nich podziałała, i nikt się nie obijał, ani nie wychylał przed szereg. A więc wszystko w normie…

- Aaaaaaaaa!! - Rozległ się wrzask, a potem głuche łupnięcie o pokład.

Brent.

Kapitan Simon dał rozkaz bosmanowi Edmure, ten… posłał "nowego" do ogólnej roboty, a jakoś tak wypadło, że Brent miał pomagać przy żaglach, wysoko na masztach… a Mandy ich wszystkich trochę ganiała.

No i pieprznął w końcu w dół.

Tay zaś stwierdziła po kilku chwilach, że na dechach pokładu leży jedynie już połamany trup.

….

Pochowano go w ciągu pół godziny na morzu, nawet odrobinę nie zwalniając.


Krótka przemowa kapitana Simona, wystrzał z jednej armaty, a ciało zawinięte w płachty, obciążone jedną kulą z działa za pokład, i tyle…


***

- Żagiel na horyzoncie! - Wrzasnął w końcu ktoś z bocianiego żagla, po dobrych paru godzinach żeglugi.

- Arrr!
- Arrrrr!!
- Zarżniemy świnie!! - Rozległy się wrzaski załogantów.

Pałali zemstą, i to jak cholera.

A do tego wszystkiego, na pokładzie pojawiła się i Tay, niosąc… czerwoną flagę. "Wiedźma" zmierzała prosto do grotmasztu, by tam ową flagę wciągnięto, zaraz pod ich flagą piracką… co ona wyprawiała??

- Śmierć…
- Śmierć…
- Śmierć!
- Śmierć! Śmierć! Śmierć! Śmierć!- Zaczęła skandować załoga, zbrojąc się, i szczerząc zęby.

- Shiver me timbers! - Bosman mruknął pod nosem, przejęty tym, co się działo na pokładzie.


~

"Wilk morski" gnał za innym statkiem… ten zaś zorientował się, co się szykowało, i również rozwinął kilka ostatnich żagli, po czym zaczęli uciekać.

Rozpoczęła się więc gonitwa.

Minuta, za minutą, pościg jednego statku pirackiego za drugim… gotująca się do boju załoga, żagle pełne wiatru.


I parę osób, wypatrujących celu przez lunety. "Wilk morski" wydawał się powoli zbliżać do swojej ofiary… jeszcze trochę, jeszcze kilka minut.

To nie była "Manta"!

Fuck!!

Na rufie już można było wyraźnie odczytać napis "Medusa". Niewłaściwy statek piracki, a załoga Simona wypowiedziała im otwarty atak??


~

"Medusa" nie miała zamiaru się zatrzymywać, ani wdawać w żadne pogawędki z "Wilkiem morskim". Po prostu dalej spierdalali… nic nie dało nawet wywieszenie białej flagi.

Pomyłka.

Wpadka.

Kiedyś to wyjaśnią.

Zdarzało się.

….

A na uspokojenie nerwów, może tak wydać załodze trochę rumu? Jeszcze za chwilę się tu rzucą na siebie, tak mieli napięte nerwy.


~

"Książę" postukał palcem po mapach.

Byli mniej więcej na środku, pomiędzy Haiti, a wyspami Caico… na Caico w sumie nie ma po co płynąć, w Salt Cay nie lubiano piratów, bojąc się ich napadów z powodu wydobywanej tam soli. Cockburn Town też taki przyjazny nie był…

Płynąc dalej na wschód, będą mieli po drodze Puerto Plata, zniszczone, i wyludnione miasto-port, niemal już od 100 lat, by właśnie ukrócić wybryki podobnym im, przez jakiegoś tam kiedyś hiszpańskiego króla… jeśli nie liczyć, kilka nic nie znaczących wiosek rybackich, dalszy kurs na wschód, prowadził na Puerto Rico. A tam panoszyli się Portugalczycy…

Wyspy dziewicze?? Hiszpanie, Francuzi, Holendrzy, wieczne przepychanki między nimi, wojny i wojenki… ale… ALE… Święty Tomasz! Tak! To był bezpieczny port dla piratów!

I tam, tam pewnie i zatrzyma się "Manta", w dalszej drodze na wschód, to była chyba jedyna możliwość.

A więc był kurs!!

Jakieś dwa dni przez dosyć niebezpieczne wody…


~

- Wychlałeś mi mój rum, ty psi synu! - "Żmija" wrzasnął na "Słonego".
- G…gówno wychlałem! - Odszczeknął chłopak.
- Czyli nazywasz mnie kłamcą… złodzieju?! - Ryknął Swail, i rzucił się na Fincha z pięściami.

A bosman złapał za sosnową pałę…


~

Mandisa, nieco przygnębiona śmiercią Brenta, zauważyła z omasztowania, na którym akurat się uwijała z kilkoma załogantami, jak Bonar ciągnie za włosy, stawiającą się jemu nieco Lilly, a potem oboje zniknęli pod pokładem.

Co on wyprawiał z "małpką okrętową"?? Czy on miał zamiar… w Mandy się zagotowała krew.








Morze Karaibskie.
Lokacja nieznana.
Popołudnie.


Kirsten weszła do kabiny kapitańskiej, z dwoma palantami za plecami, celującymi w nie z pistoletów…

Czekała tam na nią ta suka, "Wściekła Clarisa", siedząc sobie przy stole, i obgryzając sobie udko kurczaka. Był i ten skurwiel Covell, siedząc w rogu kajuty, także z samopałem w dłoni. Lewą rekę mial zaś na temblaku, zapewne po strzale od Kirsten.

- Chodź, chodź "Ognista", siadaj! - Machnęła udkiem na nią kapitan "Manty", wskazując krzesło przy stole - A wy wypad!


Obstawa więc wyszła.

- Jak tam główka? - Spytała z bezczelnym uśmieszkiem Clarisa, po czym zarzuciła nogi na stół, kładąc je naprzemiennie w kostkach, prezentując… buty Kirsten.
- Tak, tak, teraz są moje, podobnie jak wszystkie twoje rzeczy, i jak… ty - "Wściekła" wrednie się uśmiechnęła - A z ojcem, to nie było nic osobistego. W końcu tak giną piraci. Zdrada, bitwa, sztorm. To chyba lepsze, niż stryczek, co? Każdy pirat by tak wolał, niż wierzgać nogami wśród rechoczącego tłumu… to była dobra, szybka śmierć.








***
Komentarze za chwilę.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 03-03-2023, 12:59   #36
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
- I w pizdu i wylądował- tak podsumował Brenta Bosman. Jak młody marynarz spierdala się z masztu to widać nie był mu pisany los w tym fachu. No. ale pogrzeb trzeba odprawić. Nowy może za to dołączyć do upiornej bandy Wilka. Widm wszystkich co zginęli na pokładzie i już nikt nie usłyszy ich opowieści, ponieważ martwi nie snują opowieści.

Szkoda tylko, że to wydarzenie podkopało jeszcze mocniej morale załogi. Już i tak kipiało, a teraz to już DUPA. Wrzaski tego zachlanego z Tortugi trochę rozrywki chłopakom dostarczyły, ale trza było go wciągnąć na pokład w celu załatania luki po trupie.

Byli w pościgu, a okazało się, że ścigany przez nich okręt to nie ten, którego szukali. To powoduje frustracje, a nieporozumienie może mieć jeszcze gorsze konsekwencje.
Edmure z doświadczenie wiedział, że lada moment coś się zacznie, a jeśli ma się im udać ratunek Kristin to pożar będzie musiał zgasić w zarodku.

- Wychlałeś mi mój rum, ty psi synu! - "Żmija" wrzasnął na "Słonego".
- G…gówno wychlałem! - Odszczeknął chłopak.
- Czyli nazywasz mnie kłamcą… złodzieju?! - Ryknął Swail, i rzucił się na Fincha z pięściami.

Bosman nie tracił czasu. Chwycił za swoją pałę i ruszył ogarniać sytuację.
Wrzeszczał, że nic się nie dzieje i wracać do pracy rozejść się i tak dalej.
Nic to jednak nie dawało.
Słony i Żmija okładali się przetaczając po pokładzie. Gapie skandowali, a kumy walczących dopingowali swoich. Sami już też garnęli się do bitki.
Zaraz wszystko eksploduje.

Na szczęście pojawił się Bosman Ed, który utorował sobie pałą drogę przez tłum i jeb jeb po tępych łbach zaczął ogarniać burdel. Po chwili pojawili się jego pomagierzy i prowodyrów zajścia udało się rozdzielić, a tłum rozrzedzić. Co bardziej strachliwi odeszli, wciąż jednak wielu przyglądało sie z odległości kierowani ciekawością chcąc zobaczyć co dalej.
-Kurwa mać ! Co to się dzieje ?!
-Panie Bosmanie Sir.. rum… ten tu- Manderliego nie obchodziło tłumaczenie tych gagatków. Bójka na pokładzie to poważna sprawa. Dobrze, że interwencja się udała.
-Gówno mnie to obchodzi. Bójka na okręcie. Będą baty.
Gwóźdź i Lenny wzięli skrępowali po jednym gagatku i przywiązali do masztu na przeciwko siebie. Nic tak nie łączy jak wspólne cierpienie. Może to ich pogodzi

Posłał Jąkałę i Szramę po Mendys i Bonara. W końcu to byli ich ludzie. Kiedy odbędzie się kara pokładowa niech się nimi zajmą, Podlegają im bezpośrednio to niech ich ogarną. Dopierdolą mocniej, pocieszą mało go to obchodziło ma być spokój.

Pięć batów. Nie za dużo nie za mało tak w sam raz. Na tyle dotkliwe, by ból utwierdził lekcje, ale na tyle delikatnie, by obyło się bez długotrwałych powikłań. Nie mogli sobie pozwolić na straty. Nie teraz, kiedy każde ostrza się przyda.
-Raz!- Trzask się rozszedł, a potem krzyk pierwszego nieszczęśnika. Bosman zaczął wymierzać karę.
 

Ostatnio edytowane przez Lynx Lynx : 03-03-2023 o 13:02.
Lynx Lynx jest offline  
Stary 03-03-2023, 16:08   #37
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pogrzeb był krótki, podobnie jak i mowa Simona. Kariera Brenta na "Wilku morskim" była bardzo krótka, nowicjusz przyjaciół dorobić się nie zdołał, a zatem Simonowi pozostało tylko spuścić za burtę przygotowane do ostatniej podróży ciało Brenta i powierzyć je opiece Neptuna.
A potem wezwał do siebie Mandy i Endure... i opieprzył z góry na dół, jako że ta dwójka była odpowiedzialna za śmierć świętej pamięci członka załogi, którego w żaden sposób nie należało wysyłać na maszty.
Trudno było sądzić, by ta śmierć wpłynęła pozytywnie na morale załogi.
Zły omen to zły omen...

Pościg za "Medusą" również nie wpłynął pozytywnie na humor "Księcia". Załoga co prawda spisała się świetnie, ale... pewnie będzie musiał postawić kapitanowi tamtego statku skrzynkę wina. Dobrego wina...
- Wszyscy spisaliście się bardzo dobrze! - powiedział w krótkiej "mowie do ludu". - Wieczorem podwójna porcja grogu dla każdego!
A potem zaprosił do siebie, znaczy do kapitańskiej kajuty, Tay.
- Co to był za numer? Z tą czerwoną flagą? - spytał, zapraszając gestem "Wiedźmę" by usiadła.
- Zero litości dla zdrajców? - Powiedziała Tay, zakładając rękę na rękę, patrząc na Simona dziwnym wzrokiem, jakby… agresywnym. I nie usiadła.
- Tyle tylko, że, jak by to rzec, statki ci się pomyliły - wyjaśnił. - Siadaj. Chyba że się spieszysz...
- Ja się pomyliłam? A nie "my"?? Chcesz teraz wszystko na mnie zwalić? - Fuknęła Tay.
- Załoga powinna wierzyć w ciebie, w to, że nasza Tay jest nieomylna - odpowiedział. - Zwalanie czegoś na ciebie to by był kiepski pomysł.
- Nie rozumiem, o czym ty już pierdolisz… - "Wiedźma" wzruszyła ramionami.
- Nie? Cóż... może kiedyś zdołam ci to wyjaśnić. W każdym razie z kolejną flagą poczekaj, aż trafimy na "Mantę".
- Najpierw może poukładaj sobie własne myśli w głowie? - "Wiedźma" wyszczerzyła ząbki.
- Mam poukładane - odparł, odpowiadając uśmiechem nieco mniej wyszczerzonym. - A o tej fladze pamiętaj. Napijesz się?
- Co mam pamiętać? I nie, nie napiję się… - Odparła rozmówczyni.
- Żebyś wybiegła z flagą dopiero jak trafimy na statek Clarisy - przypomniał.
- To lepiej filujcie przez lunety? - Odgryzła się.
- Jak tylko zdobędziemy coś lepszego... - obiecał. Równie dobrze mógłby obiecać gwiazdkę z nieba.
- Pójdę już? - Powiedziała Tay.
Simon skinął głową, a gdy "Wiedźma" opuściła kajutę ponownie rozłożyl mapy.
Święty Tomasz...
Jeśli "Manta" pospiesznie opuściła Tortugę, to mogła mieć kłopoty z zapasami. A na dodatek Święty Tomasz stanowił okazję dla "Wilka morskiego". Nie tylko ze względu na możliwość znalezienia "Manty", ale można było uzupełnić zapasy i może zwiększyć liczebność załogi.
Ale wcześniej trzeba było wysłać dwóch ludzi na oko. I poprosić Fortunę o odrobinę szczęścia.
A jeszcze lepiej - o miejscowego przewodnika.
 
Kerm jest offline  
Stary 07-03-2023, 23:29   #38
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Od dłuższej chwili Mandy mogła czuć się słabo, jak zresztą i reszta załogi. Jednak chłopaki nie próżnowali w tym, by żaglomistrzyni było jeszcze gorzej. Wszyscy przerzucali nowego jak gorącego ziemniaka, aż w końcu ktoś wpadł na to, by odesłać go do pracy z żaglami. Owszem, tutaj zawsze przydał się ktoś do roboty, ale było to też miejsce, gdzie był największy zapieprz, by każdy podmuch wiatru został jak najefektywniej wykorzystany. Musieli gonić pieprzony statek Clarissy i odpłacić się całej tej gównianej załodze Manty rzezią, a także zapowiadanym przez wielu chłopaków okrutnym potraktowaniem szefującej im suki, na które wyjątkowo nawet Mandisie lekko unosiły się kąciki ust.

Szybko jednak jej coraz bardziej bojowy nastrój się zepsuł, gdy Brent spieprzył się z masztu i zmarł. Z początku strasznie wyklinała chłopaka, że jest jełopem i idiotą, że wszyscy inni skaczą jak małpy po masztach, że dawno nie widziała, by nawet ktoś po kilku butelkach rumu zrobił sobie jakąś większą krzywdę. Ale z czasem przychodziły przemyślenia, że być może za ostro go potraktowała, trzeba mu było znaleźć coś łatwiejszego i bezpieczniejszego do roboty. Nie miała czasu go niańczyć, ani oddzielać któregokolwiek ze swoich chłopaków, by to robił. Zginął jednak członek załogi, powierzony w tamtym momencie Mandisie. Każdego było szkoda.

***

Jej głowa dopiero odpoczęła, gdy na horyzoncie pojawił się statek. Musiała jednak zrobić wszystko, aby rozwinąć jeszcze większą prędkość. Co wiązało się głównie z krzyczeniem na ludzi, by nie obijali się, a dawali z siebie wszystko oraz wkładaniu przez nią wszelkich sił w pracę na masztach.

Statek nawet nie okazał się być tym właściwym, a czarnoskóra piratka o bujnych włosach czuła się totalnie wypruta i zmęczona.

***

Nie zdążyła wiele odpocząć, gdy pojawił się kolejny problem do rozwiązania. Przyuważyła bardzo dziwne zachowanie Bonara, który z wszystkich osób na statku, musiał wybrać tą najmniej zasługującą na najgorsze traktowanie, czyli Lilly. W pierwszej kolejności chciała wypruć flaki piratowi, który zdawał się wszystkim zachodzić za skórę, ale gdy zeszła z fokmasztu na dół, poczuła, jak uginają jej się nogi i ręce. Syknęła, ale zdała sobie sprawę, że w tym stanie, po długim zmęczeniu i stresie, nie będzie wystarczającym wybawieniem dla Lilly.

- Mamo, szybko! - zawołała za najbliższym mężczyzną, który na szczęście okazał się też być jednym z najbardziej jej zaufanych ludzi. - Idź za Bonarem! On ciągnął za sobą Lilly! Jeśli coś jej zrobi… pośle za tobą w bezpiecznej odległości Sefu, żeby ci pomógł w razie czego. Jak nie zrobi jej nic złego… to i tak go śledź i daj mi znać, co się tam działo.

Wdrożyła plan w życie, za moment odszukując wzrokiem rosłego pirata. Również poleciła mu iść w stronę, gdzie zniknął Bonar. Cóż, chłopakom przyda się chwila odpoczynku po skakaniu po rufach, a przypływ adrenaliny na to, że ktoś mógł skrzywdzić Lilly, mógł ich znacząco pobudzić. Miała tylko nadzieję, że nie za bardzo.
 
Jenny jest offline  
Stary 11-03-2023, 15:27   #39
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Morze Karaibskie.
Popołudnie.


Mamo wrócił po kilku chwilach z meldunkiem do Mandisy, że Bonar zjebał za coś tam Lilly, sprzedał jej kopa, i tyle… a potem nie było czasu już na nic, bo bosman Edmure wołał samą Mandisę, i właśnie Bonara…

Na pokładzie bowiem doszło do sprzeczki, bójki, a potem karnych batów, na plecy "Żmii" i "Słonego". A skoro byli to ludzie żaglomistrzyni i "Okrutnego", oni oboje mieli się nimi również zająć po wymierzeniu kary przez bosmana.


***

Gdzieś w oddali, pojawił się jakiś statek. Nie płynął on jednak w tym samym kierunku co "Wilk morski", a wprost w przeciwnym, i to od bakburty. Wyglądało to więc tak, jakby owy statek płynął w kierunku Tortugi, skąd właśnie płynęli piraci…


Francuzi!

Statek mniej więcej takiej samej wielkości co piracki…

- Alarm! Wszyscy na stanowiska!

…i po kilku dłuższych chwilach, owy statek zmienił kurs, postawił więcej żagli, i ruszył prosto na "Wilka morskiego"!

Będzie bitwa?? Francuzi chcą ich zaatakować??

Tak. Tak właśnie to wyglądało.


~

Zostało może 10 minut do spotkania się obu jednostek, do rozpoczęcia bitwy, w której cholerne żabojady miały zamiar zaatakować piratów… pytanie tylko, dlaczego francuski kapitan tak bardzo ryzykował?? Wszak nie miał żadnej przewagi. Oni mieli co prawda 12 armat na każdej burcie, a piraci 10, jednak to nie był praktycznie żaden atut, by tak samotnie rzucać się na piracki statek…

- Żagiel na horyzoncie! - Rozległ się krzyk z bocianiego gniazda.

A więc dlatego? Drugi statek żabojadów?? I już również obrał kurs przechwytujący? W takim przypadku, "Wilk morski" byłby w poważnych tarapatach…

Biegający po pokładzie ludzie, przygotowywujący do bitwy działa, i wszelaką, inną broń, spojrzeli nagle na kapitana Simona. Jaką ten podejmie decyzję?








***
Komentarze jeszcze dzisiaj.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 12-03-2023, 14:20   #40
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ocean to ma do siebie, że czasami przez parę dni nawet na horyzoncie nie można było dostrzec żagla. Na wodach, po których teraz żeglowali, statków było stosunkowo więcej, zatem pojawienie się innej łajby nie było aż tak wielkim zaskoczeniem. Zaskoczeniem z kolei było to, iż ów statek, francuski zresztą, niewiele większy od "Wilka", najwyraźniej próbował zaatakować.
No chyba widzieli, że nie mają do czynienia z kupiecką łajbą. Ewentualne starcie to dużo strat i zero zysku...
- Żabojady zwariowały? - powiedział sam do siebie Simon, nieco żałując, że to on w tym momencie pełni obowiązki kapitana.
Gdyby to był zbrojny w czterdzieści dział hiszpański galeon, to atak byłby zrozumiały.
- Czarna faga na maszt! - powiedział. Chciał uzmysłowić tamtym, że mają do czynienia z morskim drapieżnikiem, a nie z byle krypą.

Zachowanie Francuzika stało się jasne w chwili, gdy z bocianiego gniazda zameldowano o drugim statku.
A skoro tamci polowali w dwójkę, sytuacja zmieniła się z patowej na kiepską. Acz nie beznadziejną.
- Sternik, dwa rumby w prawo, kurs południowo-wschodnio-południowy!
- Mandisa! Stawiamy wszystkie żagle!
- Bonar, załadować działa kulami łańcuchowymi!
- Strzelcy, na wanty!

Wiatr im sprzyjał, mieli szansę wyślizgnąć się pierwszemu przeciwnikowi, potem uciec przed drugim. No a zniesienie tamtym masztów celną salwą całkiem rozwiązałoby kłopot.

On sam nie miał zamiaru dopuścić, by "Wilk" dostał się w ręce wroga. Prędzej wysadzi statek. Prochu, na szczęście, mieli pod dostatkiem.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172