Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2023, 10:17   #158
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
WCZEŚNIEJ

Cytat:
Złomowisko

Dunin Wilkosz wiedział, że ten moment w końcu nadejdzie, ale nie spodziewał się, że nastąpi tak szybko. Został w końcu sam, i co ważne zdobył telefon. Teraz mógł wykonać dalszą część swojego ambitnego planu. Stacjonarny numer do domu Andrzeja Podolskiego znał na pamięć. Pracowali razem w prokuraturze, wypili morze wódki i wypalili dziesiątki cygar. Nie przeszkodziło to Podolskiemu wnieść aktu oskarżenia przeciwko swojemu koledze. Był wiernym aparatczykiem i karierowiczem ślepo wykonującym rozkazy Partii. Kiedy poszło zlecenie na Roberta wykonał je bez mrugnięcia okiem. Były prokurator nie miał mu tego za złe. Gdyby role się odwróciły zrobił by dokładnie to samo. Podolski okazał się jego grabarzem, ale to co grabarz może zakopać, może też wykopać z powrotem.

Robert w pośpiechu wystukał na telefonie numer kolegi. Złomiarz leżał na podłodze powalony silnym ciosem i nic nie wskazywało by szybko się ocknął. Prokurator w napięciu odliczał kolejne sygnały modląc się by nie usłyszeć głosu automatycznej sekretarki. Był późny wieczór, właściwie noc i Podolski, o ile nie poszedł na kurwy, powinien spać u boku swojej tłustej żony. W końcu, po ósmym sygnale usłyszał zaspany głos mężczyzny.
- Słucham?
Dunin-Wilkosz wypuścił powietrze z płuc, ulga była nieopisana. Wydawało mu się, że gdzieś w oddali słyszy syrenę radiowozu.
- Cześć Andrzej – rzucił szybko do słuchawki. Chwilę trwało, gdy jego rozmówca rozpoznał jego głos.
- Robert?
- Nie rozłączaj się.
- Co ty odpierdalasz człowieku? Uciekłeś z więzienia!? Po co do mnie dzwonisz!?
Teraz Robert miał pewność, że radiowóz rzeczywiście się zbliża od strony pensjonatu, dźwięk syren stawał coraz wyraźniejszy.
- Nie mam za dużo czasu więc mnie posłuchaj. Nawiązałem kontakt z Neosanacją. Są pewni, że chcę z nimi dobić targu, ich łącznik doprowadzi mnie do kierownictwa. Pomogę wam się pozbyć tych trutniów raz na zawsze.
- Po co mi to mówisz!?
- Bo masz łeb na karku i byliśmy kiedyś kolegami. Nic wam nie da, jak wsadzicie mnie z powrotem do Czerska. Pogadaj z górą. Dopilnuj, żeby policja trzymała się od nas z daleka, pozwólcie mi działać. Obiecuję, że nie pożałujesz. Pomyśl jak potoczy się twoja kariera, gdy rozbijesz w pył ten motłoch.
- A ty czego chcesz w zamian?
- Dobrze wiesz, czego chcę. Sprawiedliwości.
W słuchawce zapadła cisza. Na zewnątrz wyła policyjna syrena, Robertowi skończył się czas.
- Muszę kończyć. Przemyśl moją propozycję. Zadzwonię gdy będzie bezpiecznie.
Rozłączył się, wykasował połączenie z pamięci telefonu. Wyciągnął baterię i kartę, schował je do osobnej kieszeni, po czym wybiegł w ciemną noc, zostawiając na ziemi ogłuszonego złomiarza.

Mieszkanie Wojciecha

Gdy spotkanie z Wojciechem dobiegło końca Dunin-Wilkosz poprosił o możliwość skorzystania z prysznica. Zamknął się w łazience, rozebrał, odkręcił kurek w kabinie, ustawiając najwyższe ciśnienie. Szum wody lejącej się z deszczownicy zagłuszał wszystko co dzieje się w środku. Z kieszeni wyciągnął telefon, włożył baterię, uruchomił komórkę, wpisał PIN. Odczytał SMS wysłany przez Andrzeja.
"Zgoda. Podaj szczegóły. Tymczasowo macie spokój. Ale akcja musi się odbyć w najbliższym czasie."
Uśmiechnął się, ale gdy spojrzał w swoje odbicie w lustrze, spochmurniał. Na szczęście szkło szybko zaparowało i nie musiał się przyglądać swojej wynędzniałej, zmęczonej twarzy.
Usiadł na sedesie po czym zaczął pisać wiadomość na numer, z którego otrzymał wiadomość od Andrzeja.
„Właśnie spotkałem się z szefem warszawskiej komórki Neosanacji. Ufają mi. Ciągnę ich w pułapkę, za trzy dni planowany jest ważny skok”
„Szczegóły” – odpisał po chwili Podolski.
„Dostaniesz szczegóły, ale dopiero gdy zobaczę moje prezydenckie ułaskawienie”.
„To żart? Przeginasz Robert”
„Żartowałbym gdybym ci zaufał Andrzej. Bez urazy. Skontaktuj się z moim adwokatem. Niech mi wyśle na ten numer zdjęcia dokumentów z potwierdzeniem, że są autentyczne.”
Andrzej nic nie odpisał, najwyraźniej się wahał, więc Robert znów zaczął klikać na klawiaturze.
„Przysięgam, że nie pożałujesz. Jak tylko dostanę potwierdzenie, że ułaskawienie podpisano, podam ci wszystkie szczegóły i instrukcje gdzie macie uderzyć. Możecie w końcu raz na zawsze zniszczyć Neosanację. Asy, Króle, Damy i Walety. Wszystkich”
Po chwili Dunin-Wilkosz otrzymał enigmatyczną odpowiedź.
„Pomyślę”
Prokurator skasował wszystkie smsy, wyciągnął baterię telefonu, a potem wszedł pod prysznic.
Odpowiedź od Podolskiego przyszła kolejnego dnia.
Zrobiłem rozpoznanie terenu. Będę szczery. Na gwarancję ułaskawienia nie ma opcji. Jestem na to za krótki. Nie mogę wpłynąć na decyzję Swobody. Mogę jednak obiecać, że prokurator generalny wniesie w twojej sprawie kasację. W Sądzie Najwyższym mam już swoje dojścia. Tylko tyle i aż tyle.
I drugi sms:
Dla twojej wiadomości. Jesteście obserwowani. Policja nie zdjęła was tylko dzięki mojej protekcji, ale wiecznie tak nie będzie.

Warto było spróbować, pomyślał Robert odczytując smsa. To, że Podolski nie zgodził się ochoczo załatwić prezydenckiego ułaskawienia dodawał mu wiarygodności. A to, że ich namierzyli i obserwowali? Jeśli tak w istocie było, prokurator nie mógł się już wycofać. Wiedział, do której bramki musi grać, jeśli chce mieć cień szansy by odzyskać dawne życie. Neosanacji nie ufał, choć nie mógł zaprzeczyć że to ludzie honorowi. Jakie to jednak miało znaczenie, skoro byli naturalnymi wrogami? Prócz zapewnień, nie dostał żadnych gwarancji, że dotrzymują danego słowa. A nawet jeśli dotrzymają nie mieli takiej mocy sprawczej jak Alternatywa. Ostatecznie to im Dunin-Wilkosz powierzył swoją przyszłość.
Odpisał Podolskiemu.
Celem jest prokuratura na Szucha. Obiecałem wprowadzić ich do środka. Zabiorą dokumenty z archiwum i dobiorą się do systemów komputerowych. Pozwólcie nam działać. Ich haker, Posłuszny, na miejscu zrobi przesył danych. Jeśli zainfekujecie wcześniej pliki oprogramowaniem szpiegującym, możecie się dostać do ich komputerów, baz danych itp. itd. Gdy będzie po wszystkim, zatrzymacie nas.
TERAZ


Dunin-Wilkosz spokojnym ruchem sięgnął do kieszeni i wyciągnął paczkę czerwonych marlboro. Włożył papieros do ust i odpalił. To mogła być jego pierwsza lub ostatnia fajka na wolności, jego życie należało teraz do ambitnego aparatczyka, który mógł wywiązać się z umowy, lub go zdradzić. Jestem jak pierdolony kot Schrodingera, pomyślał Robert. Niemal współczuł Neosanatom, wybrali jednak złą stronę, marnowali swój potencjał na walkę z wiatrakami. Żyli przeszłością, zamiast skupić się na przyszłości. Mogli próbować zmienić Alternatywę od środka, tchnąć w zatęchłą skorumpowaną organizacje nowe życie. Prezydent i jego wierchuszka nie będą przecież żyć wiecznie.
- Mam nadzieję Andrzej, że nasza umowa jest ciągle aktualna – odezwał się spokojnie Robert wypuszczając dym z płuc – Wykonałem plan, odwaliłem całą brudną robotę i pierwszy pogratuluję ci awansu. W serwerowni ukrywa się młody Posłuszny, jest też z nami Wiśniewski, jak przeszukacie budynek na pewno go znajdziecie. Roksana Balcerzak odłączyła się od grupy na dworcu Centralnym. Ona i kozojebca to jedyni więźniowie, których jeszcze nie złapaliście. Jeśli wciąż masz wątpliwości, czy dotrzymać danego mi słowa, wytropię ich dla ciebie a potem zajmę resztą Neosanatów. Nie ma już dla mnie miejsca na Szucha, ale mogę zostać twoim psem gończym, działać po za systemem. Wiesz co potrafię i do czego jestem zdolny. W parę dni dokonałem tego, co wam się nie udawało przez lata, macie w końcu przywódcę warszawskiej komórki. A to dopiero początek Andrzej. Razem możemy rozbić wszystkich wrogów Alternatywy.
proszę o test na przemowę


Były prokurator wiele razy wygłaszał mowę końcową, ale czuł, że ta jest najważniejsza i decydująca. Mógł wrócić do Czerska lub rozpocząć nowe, znacznie lepsze życie. O młodym Tumaku, Wiśniewskim i reszcie starał się nie myśleć. Każdy dba o siebie, to jedyna prawda, którą wyznawał. Życie jest zbyt krótkie i cenne by marnować je dla walkę o szczytne ideały. Robert Dunin Wilkosz czuł się większy niż każda jedna idea. Dlatego zdradzał, kłamał i oszukiwał. Wszystko to zrobił dla siebie, dla swojej przyszłości.
Gdy zgasło światło, prokurator skulił się w kącie, przygotowany, na to, że zbir Neosanacji może za chwilę rozpętać piekło. Posłuszny też mógł w przypływie desperacji spróbować ucieczki i Dunin-Wilkosz wolał nie wchodzić tym dwóm drogę. Siedział przyczajony w ciemnościach, czekając na koniec. Swój lub swoich zdradzonych towarzyszy.
 
Arthur Fleck jest offline