27-02-2023, 14:00
|
#26 |
| Percival był pod wrażeniem biblioteki. Księgi pięły się w górę na wiele pięter. Ilość wiedzy była przytłaczająca. Szedł więc w kierunku ogrodu zerkając cały czas na półki.
W końcu dotarł do skweru zieleni z ławkami pośród niego. W polu widzenia było kilka osób. Ale nie o osoby mu chodziło. Czarodziej nie miał może zbyt wielkiej wiedzy z botaniki, ale za to wiele lat poszukiwań ksiąg w różnych księgozbiorach wyrobiło w nim bystre oko. Jeden z krzaków, które widział wydawał się poruszać. A może nie wydawał? Był pewny, że krzak się porusza. Nie był zatem tym, czym się wydawał. Nie musiał się długo zastanawiać, wskazówka mówiła o głaskaniu.
Percival realizował więc zalecenia z listy. Wsunął dłoń głęboko między liście i pogłaskał krzak. Po chwili poczuł w dłoni coś ciepłego i miłego w dotyku. Wyjął ją i zobaczył tam pluszowego robala. Fioletowego, z ogromnym otworem gębowym, z zielonymi oczami na pysku pełnym zębów, ale też na odwłoku. Choć wyobrażał przerażające stworzenie, to był on strasznie zabawny. Poza tym był też ciepły i miły w dotyku. Bardzo miły.
Ściśnięty magicznie objął ramię czarodzieja chcąc się do niego przytwierdzić. Nie było w tym nic niepokojącego, poza faktem, że mając pluszaka na przedramieniu mógł wydawać się dziecinny.
***
Tig i Ror, jakkolwiek zabawnie nie brzmiałoby to określenie owego duetu wędrowali śladami Percival. I na nich robiły wrażenie ogromne regały zastawione woluminami. W okolicy było też rozstawione wiele ławek. Miejsce do nauki? Studiowania woluminów? Ciekawe w jaki sposób udaje się w nim zachować ciszę gdy zajmie je setka studentów?
Tak czy inaczej przy wyjściu ze sporej wielkości ogrodu ujrzeli Percivla dzierżącego… przytulankę w kształcie robala. ***
Donovan wszedł do Hali wyroczni i ujrzał wszelkie jej wspaniałości. Jednak wiedział dokładnie, co musi zrobić. Włożył dłoń do kadzi wypełnionej światłem. To co poczuł było nadzwyczaj dziwne. Miał wrażenie, że jego umysł opuścił ciało i pozybował gdzie. Czuł, że nagle staje się częścią wszechświata. Czuł… że odchodzi w nicość. I chyba wtedy jego ciało zareagowało odruchowo wyjmując dłoń ze światła. Zauważył, że w dłoni miksturę leczenia. Zauważył też, że Eldarinka, opuszczała budynek.
Pomieszczenie… musiał zacząć myśleć o ogromnych konstrukcjach w Strixhaven jak o pomieszczeniach, nie o samodzielnych budynkach.
I oto stanął przed nim amfiteatr. Wielka struktura z dużymi i ciężkimi czerwonymi zasłonami w charakterze kurtyny. A na środku, przed zasłoniętą kurtyną stała poznana wcześniej eldarinka. Co więcej światło z konstrukcji pod sufitem oświetlało właśnie ją, niczym gwiazdę, ona zaś recytowała wersy jakiejś poezji. ***
Stało się!. Quezane nareszcie ktoś poświęcił wystarczającą ilość uwagi. Oto stała na scenie, a światło reflektorów spowijało ją gdy recytowała. A gdy skończyła światło zgasło. Elfka zauważyła u swoich stóp latarnię. Pełną oliwy, ale bardzo przemyślnie skonstruowaną. Raz zapalona pozwalała ukryć płomień, tak, żeby nie ściągać na siebie uwagi. Miała zaliczone już trzy z pięciu zadań. W tym tempie nie tylko skończy przed zachodem, ale pewnie i przed obiadem.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
| |