Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2023, 21:11   #35
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Morze Karaibskie.
Popołudnie.


"Wilk morski" płynął pod pełnymi żaglami, z najszybszą możliwą prędkością jaką osiągał, a załoga zajmowała się swoją robotą.

Przemowa Simona, jako tako na nich podziałała, i nikt się nie obijał, ani nie wychylał przed szereg. A więc wszystko w normie…

- Aaaaaaaaa!! - Rozległ się wrzask, a potem głuche łupnięcie o pokład.

Brent.

Kapitan Simon dał rozkaz bosmanowi Edmure, ten… posłał "nowego" do ogólnej roboty, a jakoś tak wypadło, że Brent miał pomagać przy żaglach, wysoko na masztach… a Mandy ich wszystkich trochę ganiała.

No i pieprznął w końcu w dół.

Tay zaś stwierdziła po kilku chwilach, że na dechach pokładu leży jedynie już połamany trup.

….

Pochowano go w ciągu pół godziny na morzu, nawet odrobinę nie zwalniając.


Krótka przemowa kapitana Simona, wystrzał z jednej armaty, a ciało zawinięte w płachty, obciążone jedną kulą z działa za pokład, i tyle…


***

- Żagiel na horyzoncie! - Wrzasnął w końcu ktoś z bocianiego żagla, po dobrych paru godzinach żeglugi.

- Arrr!
- Arrrrr!!
- Zarżniemy świnie!! - Rozległy się wrzaski załogantów.

Pałali zemstą, i to jak cholera.

A do tego wszystkiego, na pokładzie pojawiła się i Tay, niosąc… czerwoną flagę. "Wiedźma" zmierzała prosto do grotmasztu, by tam ową flagę wciągnięto, zaraz pod ich flagą piracką… co ona wyprawiała??

- Śmierć…
- Śmierć…
- Śmierć!
- Śmierć! Śmierć! Śmierć! Śmierć!- Zaczęła skandować załoga, zbrojąc się, i szczerząc zęby.

- Shiver me timbers! - Bosman mruknął pod nosem, przejęty tym, co się działo na pokładzie.


~

"Wilk morski" gnał za innym statkiem… ten zaś zorientował się, co się szykowało, i również rozwinął kilka ostatnich żagli, po czym zaczęli uciekać.

Rozpoczęła się więc gonitwa.

Minuta, za minutą, pościg jednego statku pirackiego za drugim… gotująca się do boju załoga, żagle pełne wiatru.


I parę osób, wypatrujących celu przez lunety. "Wilk morski" wydawał się powoli zbliżać do swojej ofiary… jeszcze trochę, jeszcze kilka minut.

To nie była "Manta"!

Fuck!!

Na rufie już można było wyraźnie odczytać napis "Medusa". Niewłaściwy statek piracki, a załoga Simona wypowiedziała im otwarty atak??


~

"Medusa" nie miała zamiaru się zatrzymywać, ani wdawać w żadne pogawędki z "Wilkiem morskim". Po prostu dalej spierdalali… nic nie dało nawet wywieszenie białej flagi.

Pomyłka.

Wpadka.

Kiedyś to wyjaśnią.

Zdarzało się.

….

A na uspokojenie nerwów, może tak wydać załodze trochę rumu? Jeszcze za chwilę się tu rzucą na siebie, tak mieli napięte nerwy.


~

"Książę" postukał palcem po mapach.

Byli mniej więcej na środku, pomiędzy Haiti, a wyspami Caico… na Caico w sumie nie ma po co płynąć, w Salt Cay nie lubiano piratów, bojąc się ich napadów z powodu wydobywanej tam soli. Cockburn Town też taki przyjazny nie był…

Płynąc dalej na wschód, będą mieli po drodze Puerto Plata, zniszczone, i wyludnione miasto-port, niemal już od 100 lat, by właśnie ukrócić wybryki podobnym im, przez jakiegoś tam kiedyś hiszpańskiego króla… jeśli nie liczyć, kilka nic nie znaczących wiosek rybackich, dalszy kurs na wschód, prowadził na Puerto Rico. A tam panoszyli się Portugalczycy…

Wyspy dziewicze?? Hiszpanie, Francuzi, Holendrzy, wieczne przepychanki między nimi, wojny i wojenki… ale… ALE… Święty Tomasz! Tak! To był bezpieczny port dla piratów!

I tam, tam pewnie i zatrzyma się "Manta", w dalszej drodze na wschód, to była chyba jedyna możliwość.

A więc był kurs!!

Jakieś dwa dni przez dosyć niebezpieczne wody…


~

- Wychlałeś mi mój rum, ty psi synu! - "Żmija" wrzasnął na "Słonego".
- G…gówno wychlałem! - Odszczeknął chłopak.
- Czyli nazywasz mnie kłamcą… złodzieju?! - Ryknął Swail, i rzucił się na Fincha z pięściami.

A bosman złapał za sosnową pałę…


~

Mandisa, nieco przygnębiona śmiercią Brenta, zauważyła z omasztowania, na którym akurat się uwijała z kilkoma załogantami, jak Bonar ciągnie za włosy, stawiającą się jemu nieco Lilly, a potem oboje zniknęli pod pokładem.

Co on wyprawiał z "małpką okrętową"?? Czy on miał zamiar… w Mandy się zagotowała krew.








Morze Karaibskie.
Lokacja nieznana.
Popołudnie.


Kirsten weszła do kabiny kapitańskiej, z dwoma palantami za plecami, celującymi w nie z pistoletów…

Czekała tam na nią ta suka, "Wściekła Clarisa", siedząc sobie przy stole, i obgryzając sobie udko kurczaka. Był i ten skurwiel Covell, siedząc w rogu kajuty, także z samopałem w dłoni. Lewą rekę mial zaś na temblaku, zapewne po strzale od Kirsten.

- Chodź, chodź "Ognista", siadaj! - Machnęła udkiem na nią kapitan "Manty", wskazując krzesło przy stole - A wy wypad!


Obstawa więc wyszła.

- Jak tam główka? - Spytała z bezczelnym uśmieszkiem Clarisa, po czym zarzuciła nogi na stół, kładąc je naprzemiennie w kostkach, prezentując… buty Kirsten.
- Tak, tak, teraz są moje, podobnie jak wszystkie twoje rzeczy, i jak… ty - "Wściekła" wrednie się uśmiechnęła - A z ojcem, to nie było nic osobistego. W końcu tak giną piraci. Zdrada, bitwa, sztorm. To chyba lepsze, niż stryczek, co? Każdy pirat by tak wolał, niż wierzgać nogami wśród rechoczącego tłumu… to była dobra, szybka śmierć.








***
Komentarze za chwilę.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline