Ustabilizowanie rannego i przywrócenie mu minimalnej mobilności było naprawdę wyczynem godnym podziwu, szczególnie biorąc pod uwagę paskudną naturę narzędzia którym został potraktowany.
Prawda była jednak taka że Elmar musiał teraz pozostawać w cieniu i na uboczu, a ciężar misji spadł na Saighdeara oraz Aethin.
Miecz Zmierzchu pomagał iść kamratowi, kiedy rangerka robiła rekonesans. Korzystając ze swojej skrytości najwyraźniej eliminowała też zagrożenia, bo czasem natrafiali na truposze z precyzyjnie wypalonymi dziurami po eldarskim laserze.
Saighdear czasem odzywał się na łączu by trochę przystopować dziewczynę. Musiał mieć czas na zatrzymanie się i zbadanie pozostałości po człekach. Czemu maszyny oszalały? Czy wysłano im jakiś sygnał? Czy zostały skażone jakimś wpływem Osnowy? Wyglądało na to że za tym całym szaleństwem musiała stać jakaś inteligencja - ludzie może i byli tępymi małpoludami, ale pojedynczy incydent zdołaliby opanować. Natomiast tutaj horror rozgrywał się na całym obszarze na raz.
Sytuacja wzbudziła bardzo głębokie podejrzenia u Saighdeara. O ile nie widział połączenia z zbrukaniem eldarskich grobowców to przedsięwzięcie którego byli świadkami też wymagało wielkich zasobów i nadzwyczajnych zdolności technologicznych.
_______________________________