W kajucie cuchnęło zdechłą rybą i wilgocią a po zaokrętowaniu pary Redgardów dodatkowo wyziewami z paszcz piaskożerów, których głośne pochrapywania byly w kontrze dla leniwego skrzypienia okrętu i syku fal przecinanych przez dziób trójmasztowca. Kajuta Szumna nazwa na coś co było większym schowkiem w luku ładowni. Przetarte liny wylądowały za drzwiami a Nazz z Anvil wewnątrz, urządzając sobie całkiem wygodne posłanie z płótna porzuconego tutaj żagla. Na próbę przeniesienia go w "bardziej odpowiednie" miejsce odpowiadał grzecznym acz stanowczym "nie". W końcu najwidoczniej stwierdzono, że wszelkie dyskusje i rozwiązania siłowe nie mają sensu. Wzruszenie ramion zakończyło temat.
Od chwili wypłynięcia w morze Redgard siedział więc w swojej kajucie w prawie kompletnych ciemnościach, chłonąc całym ciałem jękliwe żale brygu pchanego do przodu magiczną mocą Norda, oraz uspokajający szum pełnego morza. Wsłuchiwał się w posapywania i chrapnięcia Redgardzkich wierzchowców, śniących swe mokre, jaszczurze sny. Starał się przydusić płomień, który tlił się w jego głowie.
Opuścił swoją enklawę dopiero gdy słońce dotknęło wody i rozlało się na niej migotliwym blaskiem. Obszedł ładownię. Przyjrzał się opalizującej łusce piaskożerców, sprawdził zawartość pakunków, popróbował składu odszpuntowanych beczek. Przemknął przez kambuz porywając pęto kiełbasy i dzban rozwodnionego piwa, przewinął się przez mesę, przeszedł przez kubryk, zatrzymując się na chwilę przy stoliku, w którym grano w karty, wzbudzając chwilowe zainteresowanie załogi, pełne zaciekawienia, prowokujące oczy, zaczepliwe słowa, uwagi rzucane znad kart, których ukrytego trzeciego dna mógł się tylko domyślać, a które wzbudzały wśród towarzyszy rozbawienie. Minął kajuty gości nasłuchując odgłosów zza zamkniętych drzwi. W końcu pojawił się na pokładzie wdychając z lubością słone ciepło parującego drewna i rozkoszując się łagodną bryzą. Pożegnał słońce bez żalu, patrząc jak gaśnie w odmętach wody. Ogień w jego głowie również przygasł. Wiedział, że nie na długo, ale cieszył się tą chwilą.
Większość kolejnych dni także spędzał pod pokładem, najczęściej w swojej samotni, czasami w kubryku wśród załogi. Kilka razy przysiadł się do gry, lecz później grali z nim niechętnie patrząc kosymi spojrzeniami na wyrzucane blotki, warcząc na meldunki i zgrzytając zębami. Rzadziej bywał na pokładzie, w głębokim cieniu, ćmiąc fajkę i strugając coś ostrym nożem w kawałku drewna, zostawiając po sobie kupkę wiórów rozdmuchiwaną później przez gorący oddech dnia, obserwował jednocześnie życie statku, pasterza wiatrów, tancerzy miecza, wymiany zdań i płochliwe rozmowy pasażerów. Z wolna zyskał wśród załogi miano Cienia i jeszcze, ze względu na niezdrowy kolor skóry, Szarego. Częściej można było go spotkać nocą. To była jego pora. Jak nocny drapieżnik, wychodził wtedy z nory i odżywał.
Nefrytowa Gwiazda i czas płynął łagodnie kołysany falami i nieustannym rytmem dnia i nocy. Do czasu gdy głuchy huk, przerwał w kajucie brutalnie łagodny potok myśli Redgarda. Później było już tylko gorzej.
__________________ LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
Ostatnio edytowane przez GreK : 02-03-2023 o 14:46.
|