Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2023, 23:51   #6
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Nefrytowa Gwiazda,
18. Pierwszego Siewu 2E 581


Trap chwiejny, zdradliwy, wąski, Nie spieszno było Khajiitowi na pływającą łupinę, toteż wszedł na pokład jako jeden z ostatnich, nie za późno, żeby widowiska nie urządzać, ale na tyle by ograniczyć czas spędzony na okręcie. Uczynił to pewność udając, krokiem spokojnym, wystudiowanym, na palcach - Catwalk. Kołysanie wpierw go irytowało, wobec czego miast pozdrowić marynarzy zwyczajowym Miał, miał, bezceremonialnie ich ofukał.

Jamy gościnne nie były wcale królewskie, ale w obliczu bezmiaru wód stawały się niezwykle przytulne. I'ne z pietyzmem ułożył swój bezcenny dobytek, opodal przydzielonego legowiska, Skromne jego rozmiary poczytywał za przejaw wolności i zaradności. Więcej, schludności, bo nic gorszego niż się zapuścić. Na ów składał się głównie długi skromnie wyglądający prosty miecz i prawi równie długi łuk. Skórzana pękata torba i zgrzebny wór konopny.

Do kołysania przyzwyczaił się May niebezpiecznie szybko, że mógłby zapomnieć, gdzie jest, podzielony tylko giętym drewnem od kipieli-kąpieli, jak się tylko przyzwyczaił, wykonał rekonesans, tu karmili, tam się sam nakarmił, zapadł w drzemkę i tak zapadał jak tylko podjadł jeszcze przez jakiś czas, to tu, to tam, niby spał więcej słuchał. Kto co gdzie ma, po co ma i kogo lubi, lub nie. Zwinięty w kącie, nawet nie cień, oddech tylko i strzygące uszka. Tak też May namierzył samotnie Nazz'a, kiedy zmęczył się słuchaniem plotek lubił Khajiit prawie niezauważony rozkoszować się spokojem tego gołoskórca. W zamian jonizował powietrze, ustawiał bieguny świata mruczeniem.

Kryzys przyszedł drugiego dnia, kiedy Maya przypiliła potrzeba. Ku jego trwodze otwory do oddawania kupy wisiały nad wzburzonymi wodami oceanu. Wył jak ludzkie szczenię porzucone przez rodziców walcząc z trwogą i potrzebą. Kiedy wreszcie niemożliwe znów się dokonało z radości wbiegł na bocianie gniado, skacząc z rei na reję, zupełnie zapomniawszy o potwornej rzeczywistości wielkiej wody. Zdziwionego marynarza ofukał w dwójnasób czerpiąc z euforii. Wiatrowi się oddał przyjemnie zimnemu, usiadł spokojnie i porządnie wyczyścił futro językiem i łapkami. Czyścił, aż zgłodniał. Zszedł na pokład i staranniej już wybierał posiłki.

Przyjmował tylko to co najlepsze, wyszukiwał kaski po stołach, głównie suche mięso i niewiele płynów, żeby kupka była tyle zwięzła i małowonna, by podrzucić ją na pokładzie.

Tak trafił w pobliże elfy z niewolnymi, tam kąski były najlepsze. Niemniej May miał honor i pragnął oddać coś w zamian, a nic lepszego niż on sam nie miał. Układał się zatem tak by pomruk koił nerwy wiedźmy, zbliżał na tyle, by musiała wyciągnąć nieco dłoń, bo potrzeba pogłaskania puszystego futra była silniejsza niż czary. A już później tylko kilka ruchów ciała niezauważalnych i sięgał celu. Kiedy gołoskóra uzależniała się od futra lśniącego podstawiał do głaskania zad. Prężył. Zdarzało się, że kobieta orientowała się w swej słabości, wtedy wysyłała ruchem brwi niewolnego, ale żaden nie sprostał położonym uszom, kłom w pysku i odorowi mięsożercy, a zanim sama pani zdążyła skarcić brwią drugą swego sługę i obiecać za słabość baty, Maya już nie było. Tylko w kącie bobki, ale kto je kiedy odkryje.

Po pierwszej wizycie na szczycie okrętu, miejsce to sobie dość Khajiit upodobał. Paradoksalnie ukazując ogrom wody było najbardziej od wody owej oddalone. Z bocianiego gniazda obserwował szermierzy celebrantów, ciche cienie wieczorne, świty i pracę marynarską, czarowników, rzemieślników i obiboków.

Kiedy wydawało się, że przywykł stało się coś nieoczekiwanego. Całe szczęście May zakończył już pielęgnację swej lodowo niebieskobiałej sierści w popielate pręgi i wyglądając upragnionego lądu łapkę trzymał na szczycie masztu. Bum, tąpnęło i stanęło. Krypa zatrzymała się niemal w miejscu, czarne myśli spłynęły na umysł I'ne. Pod nim zaś huknęły zwrócone nazad płachty żagli.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem