03-03-2023, 02:03
|
#262 |
| "Chat Sanglant"
24 sierpnia 2595
— Nie powiedziałbym, aby ktokolwiek mi na to pozwolił — Jehan odparł wymijająco. — Po prostu nikt nie zabronił mi wstępu.
Bordenoir już na początku odpowiedzi Francesci odchylił się w krześle, smukłe linie sylwetki złagodniały i rozluźniły się, nawet uśmiech stracił znacznie na samozadowoleniu w rytm słów gospodyni, w zamian zyskując na wieloznaczności. Baudelaire jednak nadal przypominał kota wylegującego się w pełnym słońcu, z miską śmietany przy boku, gdy wysłuchiwał propozycji biznesowych Madame, okręcając jasny kosmyk, który wyrwał się spod rzemienia, w bezwiednym geście.
— "Mufasa", jak się domyślasz, został porządnie wykastrowany — Baudelaire przeszedł do konkretów, niejako w ramach słownej finty. — Maszynownia została doszczętnie zniszczona, tak samo jak aparatura radiowa na mostku. Te wszystkie kable, części, śrubki i inne bzdety zapewne twoi szkutnicy znają lepiej ode mnie, będą wiedzieć czego trzeba. Pakunki są kolejno w pralni, pod stertą starych gaci których pewnie nikt nie tknie w najbliższym czasie; kwaterze jakiejś szychy na sterburcie, za komodą i w zakurzonej klitce z narzędziami trzy zakręty od maszynowni. Znaczone złodziejskim znakiem. Pamiętasz, mon amie, jak wygląda?
Francesca przytaknęła, że pamięta. Od łachmanów do bogactwa, Dama nie zapomniała swoich ulicznych korzeni i Jehan kiwnął głową z aprobatą.
— A skoro przy znakach jesteśmy... — wydobył szkic tatuażu z wewnętrznej kieszeni kurty, przesunął papier po blacie w stronę kobiety. — Kojarzysz może ten? |
| |