- Cavalletto, assieme loro ammazzare sormontare!
Niedźwiedź zatrzymał się i przystanął na tylnych łapach.
Spojrzał na Elfkę i powoli opadł na przednie kończyny. Chyba się posłuchał, chyba... Po chwili jednak goblin pociąga za łańcuch i znów zaczyna skrzeczeć na co zwierzę wydaje przeraźliwy ryk i znów rzuca się na drużynę.
Na drodze pędzącego zwierzaka stoi Almena, która dobywa łuku i mierzy w stworzenie celując mu między oczy. Brzdęk cięciwy, świst lecącej strzały i ryk wściekłości tak jak i bólu stworzenia. Strzała utkwiła po samą lotkę w prawym "barku" niedźwiedzia. Widocznie zwierzak zrobił jakiś unik i strzała przeszyła mu bark a nie głowę tak, jak to było w planach dziewczyny.
Niedźwiedziowi podwinęła się prawa przednia łapa i upadł pyskiem na trakt. Pędził tak szybko, że siła rozpędu przepchnęła go jakieś dwa metry dalej i zatrzymał się tuż przed Elfką. Gobliny widząc, że ich najsilniejszy sprzymierzeniec leży na ziemi i mruczy zaćmiony bólem zaczęły pierzchać.
- Sexi Dżej, bierz ich przywódcę! - Krzyknęła Almena.
Jacob szybko dobył luku i wystrzelił strzałę w zielonego stworka, który trzymał łańcuch. Strzała ze świstem przeleciała dystans dzielący strzelca i jego ofiarę, wbijając się na końcu w okolicę krzyża goblina, który padł na ziemię.
Romuald, Artur i Vincent szybko skoczyli do tej marnej istoty i wystawili ku niemu miecze. Jacob spokojnym krokiem ruszył do swojej ofiary uradowany swoim celnym strzałem.
-
Gadaj! Co Was tu sprowadza?! - spytał dość zdenerwowanym tonem "jeńca"
Na twarzy goblina pojawił się szelmowski uśmiech. Chciał chyba plunąć w twarz Jacobowi ale sam opluł się swoją zieloną krwią. Zarechotał, kasłając przy tym.
-
A co Cię... to obchodzi, człowieku? Jesteś jedynie... marną istotą, która... i tak zginie! - odpowiedział, krztusząc się i spluwając zielonkawą mazią.
-
Łżesz! Gadaj a skrócę twe męki! - wydarł się mężczyzna.
Goblin uśmiechnął się wrednie. Jacob nie wytrzymał. Wyrwał miecz z ręki Vincenta i odciął głowę zielonemu pokurczowi. Głowa poturlała się kawałek a na ustach goblina nadal malował się ten wredny uśmieszek.
-
Możemy iść...- powiedział wycierając miecz o szmatę, w którą był odziany goblin.
-
A co z niedźwiedziem?- spytała Anna.
Zwierzak leżał tak, jak upadł. Co jakiś czas jęcząc z bólu, o ile to można było nazwać jękiem.