Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2023, 15:06   #73
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Backertag; przedpołudnie; rozmowa z Baronem


Joachim spokojnie wysłuchał słów Barona. Interesujące, że więcej niż jednej osobie śniło się dzisiaj coś ciekawego. Niestety, nie był wielkim znawcą dziedziny interpretacji snów, miała ona pewne powiązania z astrologią, ale medodologia była różna. No, ale musiał w tej sytuacji coś powiedzieć, żeby nie było że przyszedł tu na marne. W pierwszej kolejności skupił swoje zmysły, szukając jakichokolwiej śladów magii w pomieszczeniu.

- Interpretacja słów to złożona dziedzina. Przede wszystkim nie ma powodu aby Wielmożny Pan tak bardzo panikował. Ja jestem specjalistą od astrologii, więc najbliższej nocy postawię wróżbę w tej dziedzinie. Widzę kilka możliwości: albo Pana intuicja ostrzega przed zagrożeniem którego umknęło świadomości; jakieś dawne przeżycie wywołało ten koszmar, albo też jest to ostrzeżenie od wyższych sił. Nawet jeśli uznalibyśmy to za ostrzeżenie, raczej ma ono charakter metafory, więc chyba nie musi Pan obawiać się jakiegoś strasznego potwora - pozwolił sobie na uspokajający uśmiech.

- Moje pierwsze wrażenie jest takie, że może chodzić o jakieś ukryte zagrożenie, a jednocześnie dzwoneczki sugerują pokusę lub dystrakcję, odciągającą uwagę od ukrytego zagrożenia. Czy planował Baron ostatnio jakieś istotne przedsięwzięcie?

- Mój drogi panie magistrze tu nikt nie panikuje. Jestem po prostu zaniepokojony takimi snami. Nie miałem nigdy wcześniej kłopotów ze snem. Całe życie spędziłem w siodle albo na pokładzie statku. Sztormy, burze, mgły, grad, ulewy i nigdy nie miałem kłopotów ze snem i takim sennymi majakami. Aż do teraz. - sapnął nieco zirytowany baron na myśl, że mógłby zostać odebrany jako panikarz. Ale szybko podążając za tym wątkiem sam zaczął mówić o pokrewnych sprawach na dowód, że to nie jest dla niego stan naturalny.

- Ale tak, jak możesz zrobić wróżbę to poproszę. Zapłacę ile się należy. - dodał spokojniejszym tonem przesuwając roztargonionym gestem nieco rozczochrane, rzedniejące już włosy.

- I oby to nie chodziło o jakąś prawdziwą maszkarę. Ta we śnie prawie mnie rozgniotła. Ale miałem wrażenie, że biegnie do czegoś przede mną. A ja tylko stałem jej na drodze. Ha! Mogłem uskoczyć! Gdyby to się działo naprawdę to bym próbował! Tak jak niegdyś jak uskoczyłem przed łapą trolla! To były czasy! Ale byłem wtedy pewnie tak młody jak ty teraz. Ale nic to! Dziś też bym próbował! No ale wiesz jak to z tymi snami, niby człowiek tam jest ale to tak raczej do oglądania tylko, niewiele można zrobić. - starszy mężczyzna szybko przeskakiwał z tematu na temat jakby myśli biegły mu w podobnie szybkim tempie między przeszłością a teraźniejszością.

- I ukryte zagrożenie powiadasz? Na bogów! Mam nadzieję, że nikt nie planuje podesłać mi takiej maszkary! - starszy szlachcic co chwila wracał do słów magistra i zastanawiał się nad ich znaczeniem. Był jednak nieco rozkojarzony, zapewne w skutek tych strasznych, nocnych koszmarów więc nie szło mu to łatwo.

- Potencjalnie tak, ten sen mógłby wskazywać na jakieś nieoczywiste zagrożenie, ale tak jak mówiłem wątpię by należałoby go interpretować aż tak dosłownie… - czarodziej westchnął, mając wrażenie, że Baron jest nieco zbyt roztrzęsiony i nie wszystko do niego dociera. Poza tym odczuwał lekki zawirowania wiatrów magii, ale tak na granicy wykrywalności. Więc raczej nie było to kwestia tego, że jego gospodarz był pod wpływem jakiegoś groźnego uroku.
- Proponuje by spotkać się jutro - ja w nocy postaram się postawić wróżbę, a Baron przez ten czas dojdzie do siebie, rekomenduje tutaj napary ziołowe, i zastanowi się czy ten sen nie kojarzy się z jakimś niedawnym przeżyciem.

- No dobrze, możemy tak zrobić. - odparł baron Wirsberg po chwili zastanowienia. Zaproponował jutrzejsze południe mając nadzieję, że uda się mu umówić z dwójką ekspertów od snów na ten sam termin chociaż nie miał jeszcze odpowiedzi od morrytki. Po czym jego lokaj dał znać, że może odprowadzić gościa do wyjścia.



**************************************************

Backertag; wieczór; rozmowy na Zborze


Przeszli do omawiania planu Łasicy by włamać się do Świątyni Mananna. Tutaj nie za bardzo podobała mu się kwestia ewentualnej kolizji z jego planami w Akademii, więc nie był entuzjastycznie nastawiony.

- Wydaje mi się, że nasze śliczne Panie dobrze rozpracowały cel. Z tego co słyszę, to ze wsparciem grupy Silnego powinno się udać - chrząknął.

- Wygląda na to, że mamy dużo projektów do zrobienia. Przesztrzegałbym przed angażowaniem wszystkich członków Zboru w jedną sprawę w takiej sytuacji. Ja i Tobias, jak wcześniej mówiliśmy, jesteśmy na tropie skarbu Vesty. Uważamy, że może on znajdować się w magazynie pod Akademią i w pojutrze będę go zwiedzać by ustalić szczegóły. Rozmawiałem z Łasicą i Burgund, że mogłyby one pomóc gdyby była potrzeba włamania. Pytanie, czy to nie koliduje z akcją w Świątyni?

- Rozumiem to Joachimie. Ale jednak uważam, że plan rabunku dóbr świątynnych ma priorytet nad innymi. Dobrze by było go zrealizować jak najszybciej. Bo wtedy nasza czcigodna i obdarzona łaską bogów wyrocznia będzie mogła wrócić do ojczyzny bogatsza o fundusze które mogą zachęcić jej pobratymców do udziału w naszych zaszczytnych zamiarach. - Starszy skinął raz swoją maską ale dał znać, że ma dość sprecyzowany pogląd jaka powinna być kolejność wykonywanych zadań.

- To prawda. Poza tym zapewne negocjacje z jarlami i czarownikami potrwają trochę. Tak samo jak rozesłanie wieści w głąb lądu. I czekanie na to co z tego wyniknie. Im szybciej się tam znajdę tym więcej będę miała czasu na to wszystko i być może szybciej uda mi się tu wrócić. A chciałabym tu wrócić jak zaczną się tu rozgrywać te dramatyczne wydarzenia. Wciąż mam wrażenie, że ten turniej w końcu się odbędzie i przyniesie ze sobą wielką niespodziankę. Całkiem możliwe, że korzystną dla nas. Dlatego wolałabym tu być no ale nie sama tylko z jak największą ilością sojuszników a wielu z nich łatwiej mi będzie przekonać złotem niż pięknymi słowami ale pustymi dłońmi. - Merga poparła słowa Starszego przypominając dlaczego tak zależy im na czasie. Gdyby nie ta akcja w świątyni to zapewne już by mogło jej tu nie być. Ale jak parę dni temu, po ostatnim Festag Łasica z Burgnud zaczęły węszyć wokół tej świątyni i teraz okazało się, że zdobycie bogatego łupu jest całkiem realne to i wyrocznia była gotowa poczekać na wynik.

- Właśnie. A poza tym Joachimie póki my działamy w domu bożym to nie działamy gdzie indziej. A ty miałeś jakoś rozeznać się w tej Akademii i powiedzieć co to jest, gdzie i tak dalej. Bo jak ci mówiłam, bez tego to szukanie igły w stogu siana i proszenie się o kłopoty. - Łasica też dorzuciła swoje trzy grosze i na tą chwile wydawała się i tak zaabsorbowana robotą w największej świątyni miasta i przygotowaniami do jej zuchwałego obrobienia. Zaś wcześniej na pomoc w razie włamania do Akademii mu obiecała ale on miał zawęzić obszar poszukiwań no i dowiedzieć się czego właściwie miałyby szukać.

Joachim, widzące podejście Starszego do sytuacji stwierdził, że spieranie się o tą kwestię nie ma sensu.
- Oczywiście, rozumiem w takim razie co jest priorytetem dla Zbioru. W sprawie tej Akademii wrócę jak zlokalizuje artefakt Vesty i oczywiście nie będę angażował naszych dziewczyn póki akcja w Świątyni nie będzie pod kontrolą - spojrzał na Łasicę, mając nadzieję, że nie musi przypominać że to on pierwszy wpadł na trop Sorii, jeszcze zeszłej zimy, więc dość znacząco pomógł wyznawczyniom Węża.

Otto wysłuchał planów rabunku świątyni Mananna.
- Nie mogę wziąć udziału w samym rabunku. Już i tak głęboko siedzę w tym procederze.

- No cóż, to nie zanosi się w takim razie aby udało się zrobić ten domek w tym tygodniu. - fioletowowłosa łotrzyca wzruszyła ramionami gdy przemyślała to wszystko. Popatrzyła na Mergę i Starszego bo w końcu akcja ze zdobywaniem dodatkowych argumentów w zamorskich negocjacjach była mocno powiązania z odjazdem wyroczni z ich miasta.

- Nawet jak jutro w dzień Pirora powiadomi Fabienne o co chodzi i ta zrobi co trzeba to nie wiadomo na kiedy uda się umówić z tym Bretończykiem. Pewnie najprędzej w Konistag. Ale równie dobrze może być Agnestag albo Festag. Do tego czasu będziemy bez klucza do skarbca. - odparła Burgund potwierdzając słowa swojej partnerki w kamratki. Teraz ona pokiwała twierdząco do słów rudowłosej.

- Można by mu spóbować buchnąć klucz na mieście. Ale wtedy nawet jak się uda to się zorientuje w końcu, że go nie ma. - dorzuciła Łasica ale widocznie nie uważała tego rozwiązania za tak skuteczne jak dyskretne zrobienie odbitki.

- A zrobienie klucza to też pewnie na drugi dzień jak przyniesiemy odbitkę. Więc zapewne zanim uda się to wszystko złożyć do kupy to by już początek nowego tygodnia był. Ale równie dobrze może się to wszystko przedłużyć bo mówimy o tym jakby wszystko poszło dobrze. - łotrzyca o włosach barwy ciemnej miedzi uzupełniła jak to wyglądają szacunki przy obecnych deklaracjach. A wiadomo było, że pierwotnie Merga miała zamiar opuśić ich miasto w tym tygodniu. Ale wtedy jeszcze nie było mowy o rabowaniu świąntynnych fantów.

- Moim zdaniem lepiej upewnić się, że wszystkie elementy są na miejscu, niż popełnić jakiś zgubny błąd spiesząc się… - zaproponował Joachim.
- A czy udając pielgrzymki nie możecie się dostać na tyle blisko skarbca by móc pobrać wymiary zamka i dorobić klucz? - zastanowił się, w sumie nie znał się na takich rzeczach.

- Nie sądzę. - odparła łotrzyca kręcąc przecząco głową. - Tam do piwnic tak oficjalnie trudno o pretekst aby tam złazić to raz. Modlić się można w głównej części świątyni i nie ma po co złazić na dół. Dwa to te kołki cały czas tam stoją. Wczoraj i dzisiaj jak tam szalałyśmy ze szmatami i miotłami to cały czas stali. Póki stoją nie da się swobodnie popatrzeć na te zamki. I nie ma na miejscu też klucza. Jeden zestaw ma ich oficer, właśnie ten ziomek Fabienne, a drugi któryś z kapłanów. Chyba ten ojczulek Absalon ale nie jestem pewna. Może ojciec Benedykt. W każdym razie właśnie ten Bretończyk powinien mieć klucze przy sobie a ostatnio po mszy tak sobie słodko ćwierkali po swojemu z Fabi, że jesteśmy przy nadziei, że jakby szacowna pani kapitanowa go zaprosiła to by nie odmówił. - wyglądało na to, że Łasica nie ma zbyt wielkich nadziei na to, że pod obecną przykrywką udałoby im sie ugrać coś więcej z tymi zamkami, drzwiami i skarbcem.

- Łasica by mogła spróbować z wytrychami. Ale to też bez nich. W nocy można by spróbować. Bo widziałyśmy, że w nocy tam w piwnicach się nie pali światło. A chyba po ciemku by tam nie stali całą noc to chyba nawet oni wracają na zaplecze świątyni i tam siedzą. Więc jakby się zakraść przez świątynie, przemknąć do piwnic można by spróbować. Tylko to jednak ryzyko. Jakby nas zdybali w korytarzu to kaplica. Tam nie ma gdzie się ukryć, goły korytarz. No i z wytrychami to różnie bywa. Po ciemku by trzeba wszystko robić. A jak byśmy miały klucz to prawie na pewniaka by się szło. Każdy głupi by mógł otworzyć kluczem. Tylko wciąż nie wiemy co jest za tymi drzwiami. Zdagujemy, że to tam trzymaja fanty skoro tam stoi straż no ale tak naprawdę pewności nie ma. - Burgund dorzuciła swoje uwagi do tego co mówiła jej partnerka. Wydawało się, że są całkiem pewne tego co mówią chociaż same nie wiedziały wszystkiego a w tym planach wciąż było kilka zmiennych i niewiadomych jakie mogły w krytycznej chwili całkiem inaczej rozłożyć punkty ciężkości.

- Hmm… - zamyślił się Joachim - znam zaklęcie projekcji astralnej, ale nie jest ono proste do użycia. Główny problem jest taki że w tej postaci byłbym niewidoczny i niepodatny na fizyczne interakcje ale nie moge np. otwierać drzwi ani przenikać przez ściany… czyli zamknięte drzwi będą przeszkodą.

- Umiesz takie rzeczy? - zaciekawiły się obie łotrzyce ubrane nadal niczym bogobojne mieszczki. Przez chwilę oczka im wesoło skakały tu i tam jakby zastanawiały się co z tym fantem można by zrobić.

- Nam by się takie coś przydało na robocie. Chociaż jak nie można niczego dotknąć to nic byśmy nie mogły otworzyć ani nigdzie wejść… - Burgund zastanawiała się chwilę jak to by mogło wyglądać jakby one same miały takie możliwości.

- Ale jak nie dasz rady otworzyć albo zajrzeć za drzwi to wracamy do tego co mamy teraz. Czyli zdobyć klucz albo próbować wytrychem. No nic, Pirora, będziesz musiała pogonić Fabi aby wzięła się do roboty z tym swoim bretońskim amantem. Możemy wam pomóc oczywiście w razie czego. Zresztą i tak chociaż jedna z nas musiałaby tam z wami być aby odbić klucz. - Łasica westchnęła trochę z żalem, że nie da się tak łatwo pójść na skróty i wróciła do planowania tego w bardziej standardowy sposób.

- Będe ją pewnie widzieć jutro wieczorem u Kamili. Ale to trochę późno no to wyślę jej w dzień bilecik to może ona też zdąży temu oficerowi wysłać coś jeszcze tego samego dnia. I chyba umówimy się u mnie bo i jej i wam pewnie będzie najlepiej przyjść. W Konigstag i tak będzie u mnie na lekcji języka. Umawiamy się w Wellentag i Konigstag, ja ją uczę estalijskiego a ona mnie bretońskiego. No ale przy okazji można też porobić inne rzeczy. - Averlandka skinęła blond głową na znak, że rozumie i co może to pomoże w tych przygotowaniach. W końcu Frau von Mannlieb nie wypadało się spotykać bez męża z obcymi mężczyznami. Ale wizyta u koleżanki - szlachcianki co cieszyła się już należytą opinią w towarzystwie to co innego.

- A jeżeli byśmy mogli przeniknąć do tych strażników? - odezwał się stary Łowca.

- Ale jak? Oni wszyscy są eskortą tej czarnuli i razem z nią przyjechali z Saltburga. A wyglądają na dość obowiązkowych. No drugi dzień się tam wypinałyśmy i uśmiechały do nich a oni nic. - Łasica spojrzała z zaciekawieniem na Heinricha ale jej widocznie niezbyt przychodziło do głowy jak można by się sfraternizować z tak oziębłymi i odpornymi na ich wdzięki strażnikami.

Heinrich spojrzał na Łasicę.
- Wyraźnie zapłacono im wystarczająco wiele, aby na supeł się zawiązali. - powiedział dobitnie - Ale... W takim razie należy szybko i cicho ich położyć, co raczej problemem dla naszych pań nie będzie. Nyślę żeby ich na tyle móc wybić z rytmu, aby dało się pojedyńczo wybić. - były łowca czarownic mocno się zastanawiał - Będzie ciemno, więc i bez magii są szanse zmylić strażników z kim mają do czynienia. - spojrzał na Otto - Obecność mnisiego towarzysza wraz z bladą morrytką może być wystarczająco prawdziwą możliwością, aby ochroniarze zaraz nie stali się z daleka ostrożni. Nasze piękne pokutnice także nie będą problemem, jako że już sprzątały wcześniej, więc i mogłyby tam w okolicy się kręcić. Sytuacja wymaga pewnej charakteryzacji i aktorstwa, ale... Tak, to byłoby do zrobienia. Szczególnie gdybyśmy wiedzieli, że prawdziwa blada się nie pojawi.

Otto przysłuchiwał się pomysłowi byłego agenta kościoła.
- Ma to potencjał. Jednak strażnicy Morra to nie jakieś moczymordy, których powali solidniejszy wiatr. Trzeba będzie mieć pewność, że jeżeli się na nich rzucimy, to rozłożymy ich od razu.

Obie przebrane za bogobojne mieszczki łotrzyce wysłuchały ich obu z zainteresowaniem, ale też pewną domieszką konsternacji. Popatrzyły na nich a potem na siebie i jak zwykle pierwsza odezwała się liderka slaaneshytek.

- Ale poczekajcie to teraz o czym mówicie? Bo my to na razie utknęłyśmy na tych drzwiach skarbca. W dzień się do niego trudno będzie dobrać jak oni tam wciąż stoją. Dlatego myślałyśmy o nocy. Znaczy jakby już przez Fabi i Pirorę udało się załatwić odbitkę klucza. To z kluczem to by była formalność otworzyć te drzwi tylko właśnie do końca nie wiadomo co jest za tymi drzwiami. Tak pilnują to pewnie coś ważnego ale czy skarb to jeszcze nie wiemy. - Łasica przypmniała jaki obecnie mają stan przygotowań co do akcji obrobienia skarbca największej i najważniejszej świątyni w mieście.

- A ci czarni to wyglądają poważnie. Znaczy kolczugi mają, na to te czarne tuniki. Hełmy też ale ich nie noszą jak stoją na warcie tylko na zakrystii trzymają. I miecze mają u pasa i jakieś buzdygany. No ja bym wolała się nie bić z kimś takim. - Burgund opisała jak są uzbrojeni ci strażnicy niejako potwierdzając słowa Otto, że nie wyglądają na cherlaków. Zresztą jak to ci sami co stanowili gwardię honorową podczas pogrzebu księżnej w ostatni Festag to na oko byłego mnicha i łowcy czarownic to wyglądali na Kruczą Gwardię, zakon poświęcony wojennej służbie Morrowi, głównie w walce z nieumarłymi i temu typu tałatajstwu. Ale widocznie obecnie przysłano ich z Saltburga jako eskortę morryckiej wieszczki no i gwardię honorową na pogrzebie księżnej.

- Oczywiście rozumiemy sytuację. Obawiam się jednak, że lepiej będzie wywołać konfrontację. Nie wiadomo kiedy i czy Pirorze i Fabianne uda się załatwić dla nas kopię klucza. A podejrzewam, że takową ci strażnicy mogą posiadać. Jeżeli, ktoś jakoś, magią, sprytem, czy przypadkiem się dostał do środka pomijąjąc drzwi, no to chłopaki by byli w nie lada sytuacji, nie mogąc się tam dostać, dopóki osoba z kluczem się nie zjawi. W międzyczasie mogliby tylko krzyczeć "Niczego nie dotykajcie! To własność świątyni!".
Nawet jeżeli by nie mieli klucza, wyłączenie ich dałoby nam większe okno czasu na włam i ucieczkę.

- No ja nie wiem czy oni myśleli o kimś z magią czy nie ale nie widziałyśmy u nich żadnego pęku z kluczami. A jak się trochę podpytałyśmy to jeden ma ich oficer a drugi Absalon, ten kapłan. Do otwarcia drzwi wystarczy jeden z nich. Do Absalona trudno by nam było się jakoś dobrać no ale ten ich oficer co jest Bretończykiem i tak miło sobie po mszy ćwierkał z naszą Fabi no to daje większe nadzieje na to, że uda się mu zabrać i podrobić klucz. Jakby się zgodził na spotkanie to może w Konistag, może w Aubentag albo Festag. Następnego dnia mogłybyśmy mieć już wtedy swój klucz. - Łasica pokiwała głową na znak, że rozumie ale jednak sprawę klucza do skarbca jakoś udało im się chociaż częściowo rozwikłać. Na pewno właściwie oceniły kapłana Maanana bo ten był znany ze swojej nieprzychylnej postawy do kobiet jako całości. Więc ten oficer już samo przez to, że nie był Absalonem wydawał się łatwiejszym orzechem do zgryzienia a jak jeszcze zdawał się tak miło rozmawiać ze swoją tutejsza krajanką to dawało dziewczynom nadzieję, że jakoś mogłoby się udać z podmianą tego jego klucza.

- Poza tym jakby wejść na rympał to pewnie, można nawet jutro w nocy. Tylko wtedy byśmy szli w ciemno. Nie wiem co jest za tymi drzwiami. A bez klucza to trzeba by jakoś wytrychami próbować jak się uda to uda jak nie to wyłamywać drzwi a to by było głośne i długie bo drzwi wyglądają na mocne. Chyba, że wy macie jakieś sposoby aby potwierdzić, że skarb jest właśnie za tymi albo innymi drzwiami to można by oszczędzić sobie tej rozpoznawczej nocki. Ale klucz i tak by nam ułatwił robotę, z kluczem to by się szło na pewniaka. - Burgund szybko dorzuciła swoje trzy grosze do słów partnerki nie wykluczając siłowego rozwiązania aczkolwiek wydawało się, że ocenia je jako dość ryzykowne.

Otto rozumiał obawy Slaaneshytek. To duże przedsięwzięcie z wielką nagrodą jeżeli wszystko pójdzie dobrze, ale też nie lada katastrofą jeśli pójdzie źle.
- Mają rację, Heinrichu. Mamy jeszcze czas, aby to rozplanować. Postaram się bardziej pokręcić po świątyni i wywęszyć o co chodzi z tymi drzwiami. Smutno by było, że cały nasz trud zaprowadzi nas tylko do krypty jakiegoś "świętego".

- No właśnie. No chyba, żeby tam tak pilnowali jakiejś izby pokutnej z ciekawym wyposażeniem. No to wtedy może nawet zaczęłabym regularnie chodzić do świątyni na te pokuty. - powiedziała Łasica niby poważnym tonem ale za bardzo jej się przy tym oczka śmiały aby traktować to inaczej niż żart. Zresztą Burgund też się roześmiała i pokiwała głową na znak pełnej zgody.

- Czyli ty albo jak ktoś da radę to też, wywiecie się co dacie radę z tymi drzwiami. Tylko tak subtelnie bo jak zrobimy ten numer to pewnie będą wypytywać kto się ciekawił tą sprawą. Pewnie połapią się, że włamywacze musieli zrobić jakieś rozpoznanie. Nas obu i tak będą szukać. Znaczy tych idiotek jakie udajemy. No ale lepiej aby nikim więcej od nas się nie interesowali. A póki co to Pirora da znać Fabi z tym liścikiem do oficera a my będziemy dalej tam szorować schody i podłogi i może coś wypatrzymy ciekawego. - Burgund popatrzyła na pozostałych czy na tym punkcie wszyscy się zgadzają co do robienia tego skosku na świątynny skarbiec czy mają jeszcze coś do ustalenia.

Joachim nadal nie był entuzjastycznie nastawiony do osobistego udziału w skoku, natomiast opowiedział jak szczegółowo działa zaklęcie projekcji astralnej, jeśli dziewczyny miałyby pomysł by je wykorzystać. No ale drzwi musiałby ktoś mu fizycznie otworzyć.

************************************************** *****


Rozmowa z Mergą

Tak, Aaron był dzisiaj rano u mnie w sprawie tego jego dziwnego snu na temat Froyi i jej krwi. Spisaliśmy go - wyjął z kieszeni szaty kawałek pergaminu ze spisaniem tego co udało się wyciągnąć od jego kolegi.
- Tylko nie wiem o jaki rytuał może chodzić i dlaczego akurat Froya jest ważna. Może ten rytuał ma coś wspólnego z dziedzictwem Sióstr które badamy? - był ciekaw zdania Mergi na ten temat.

- Być może. - odparła jego mistrzyni i na razie zajęła się odczytywaniem tego co mu się udało zapisać z porannych, nieco bełkotliwych wypowiedzi szarego magistra. Zajęło jej to chwilę po czym odłożyła kartkę i zastanawiała się chwilę.

- No ciekawe… Krew jest całkiem częstym składnikiem czarów i rytuałów… Hmm… Chociaż nie pisze nic o podrzynaniu gardła czy wyrywaniu serca więc raczej chodzi o dość symboliczną ilość. Jeśli to prawda to powinno wystarczyć parę kropel… Ciekawe czemu akurat ona mu się przyśniła… Nie sądziłam, że ich może coś łączyć. - wiedźma mówiła dość wolno zastanawiając się o co mogło chodzić z tym snem Aarona. Jeszcze raz uniosła kartkę i zaczęła ją czytać od nowa.

- Kielich krwi, świecie, glify, rytuał… Sprawdzić krew… I coś wtedy wyjdzie… - właściwie niewiele było konkretów z tego co rano mówił skacowany magister zbudzony tym wyjątkowym snem zbyt Bo widzę że głównie jest przydatne do śledzenia kogoś w otwartej przesztrzeniowicie złotych oczach wzruszyła ramionami na znak, że ona sama nie zna owej blondwłosej szlachcianki i tutaj jedynie bazuje na tym co od nich sama usłyszała na ten temat. Więc skoncnetrowała się na omówieniu samego potencjalnego rytuału bez wnikania kto, skąd i jak miałby zdobyć tą krew Froyi do tego rytuału.

Jednooki mnich pozwolił rozmówić się Joachimowi z Wyrocznią zanim do nich podszedł.
- Joachimie, Wyrocznio, jeżeli mogę. Niepokojące wieści mam dotyczące Matki Somnium. Odwiedziła dziś Hospicjum w sprawie śmierci pacjenta dotkniętego przez Oster, ale też ostrzec nas przed kolejnymi napadami szaleństwa. Najwyraźniej doznała wizji tego. O ile nie lękam się jednej kapłanki, nawet wyższego stanu. Wizja oznacza wkład bóstw południa…

Duet liderów zboru popatrzył na siebie z zastanowieniem po usłyszeniu wieści od jednookiego brata. Pierwsza zabrała głos wyrocznia jaka miała z nich wszystkich chyba największe doświadczenie w sztukach mistycznych.

- Być może. Chociaż niekoniecznie. Domyślam się, że takie miejsca mogą emanować swoistą aurą jaka jest wyczuwalna zwłaszcza przez osoby wrażliwe na Moc. Być może jeśli ta kapłanka ma umiejętności i talenty wyprofilowane pod takim kątem to może wyczuć takie rzeczy. Ale oczywiście może to być jakiś szept jej patrona. Nie tylko ja jestem obdarzona takim talentem. - odparła wyrocznia nie przesądzając jeszcze niczego ale też nie wykluczając, że może być tak jak obawiał się tego Otto.

- To nie byłoby takie dziwne. Moc Sióstr jest tak wielka, że przemawia w całej okolicy. Zwłaszcza w snach. Przemawia nawet to zwykłych śmiertelników bez żadnych nadnaturalnych talentów, wiedzy i wyszkolenia. Dlatego prosiłem was abyście zwracali uwagę na własne i cudze sny. Tam mogą kryć się wskazówki od naszych patronek. Więc całkiem możliwe, że czarna wieszczka wyspecjalizowana w czytaniu wizjonerskich snów też odbiera te szepty. - Starszy zza swojej maski zdradził jak on widzi tą sprawę. I zainteresowanie kapłanki bynajmniej go nie zdziwiło chociaż wzbudziło jego czujność.

- Rzeczywiście, zauważyłem że wielu osobom coś się niepokojącego się ostatnio śni. Nawet wezwał mnie do siebie Baron Wirsberg który miał koszmar o prześladującym go potworze, staram się wyciągnąć z tego korzyść. Czyli to nie są wcale odosobnione przypadki - Joachim wtrącił swoje spostrzeżenia.

- Zdecydowanie nie. Już od paru miesięcy te objawy się nasilają w całej okolicy. Zapewne tam gdzie niegdyś działały siostry. Różni ludzie mogą być różnie wrażliwy na te szepty, zapewne też każdy na akurat jednej z nich. A te zjawisko się nasila. Co razem z mistrzynią interpertujemy jako stopniowy wzrost wpływu Sióstr. Zapowiedź ich przebudzenia i powrotu. Dlatego te sny będą się coraz częściej śnić różnym ludziom, nie tylko tym oddanym naszej sprawie. Co zapewne też może postawić w stan gotowości także naszych nieprzyjaciół. - mistrz pokiwał głową i powaznie podszedł do tej sprawy. Już od dawna prosił aby zwracać uwagę na te sny, zwłaszcza takie nienaturalne i dziwne. Teraz zdawało się to tylko potwierdzać.

- Ludzie szaleni, balansujacy na krawędzi, jak ci z hospicjum, są szczególnie podatni na takie rzeczy. Co zresztą z tego co słyszałam w hospicjum objawiło się ostatnio w pełni. Tym co są oddani którejś z sióstr, podatni akurat na jej szept, mogą ją słyszeć wyraźniej niż inne. Ale zapewne bez wiedzy o nich będą to tylko mętne majaki z jakich trudno będzie coś wyciągnąć. Mam nadzieję, że podobnie będzie z naszymi przeciwnikami. Nie sądzę aby znali pradawną legendę z Norski o Czterch Siostrach. A bez tego chyba trudno by było złapać im kontekst. Niemniej nasilające się zjawisko oraz jego skala może postawić ich w stan gotowości i mogą zacząć węszyć. Z tym musimy się liczyć. - Merga też nie lekceważyła tego tematu i nawet jeśli uważała, że to ich strona ma atuty w ręku nie oznaczało to jeszcze, że przeciwnicy ze swoimi blotkami nie spóbują im namieszać w grze. Też mieli w końcu swoich boskich patronów oraz cały aparat władzy i wielu, oddanych obywateli.

- A co temu baronowi się śniło z tym potworem? - zapytał lider zboru zaciekawiony tym wątkiem.

Joachim kiwał głową, uważnie słuchając słów swojej Mistrzyni. Podzielał jej wezwanie do ostrożności i zwracania uwagi na kwestię słów.

- Baronowi śniło się, że był na ulicy, chyba naszego miasta. Błąkał się między kamienicami jakie wydawały się coraz wyższe, ciemniejsze, zaczynały rosnąć i szumieć. Jakieś dzwonki mamiły go i zwodziły echami, nie mógł się zorientować skąd właściwie dochodzą. Jakby szydziły z jego bezsilności. Ilekroć skręcał w jakiś narożnik to zawsze było nie tam. Zaczął biec i krzyczeć i miał wrażenie, że coś go ściga, goni, zaraz dopadnie i rozszarpie. Ale widział już mur! Taki kryty dachówkami na szczycie jak u nas ten jaki okala świątynie Mananna albo Akademię. Tylko ten we śnie był wyższy i straszniejszy, sięgał prawie chmur! I to chyba stamtąd jęczały te dzwoneczki aby je uwolnić. Wzywały i jęczały żałośnie i prosząco, tak słodko ale i to coś co goniło barona też było coraz bliżej. Krzyknął z przerażenia gdy usłyszał dudnienie cielska i chrobot łap na bruku. Jego nogi ugrzęzły w jakimś mlaskającym błocie i wtedy krzyknął tak przerażająco, że się obudził. Był przekonany, że ściga go jakiś straszliwy potwór - czarodziej opowiedział sen dość wiernie, na szczęście robił notatki.

- Zresztą mi też się coś śniło wczoraj. Szedłem do przodu a za mną wyczuwałem jakieś mroczne, złowrogie kształty kłębiące się w ciemności. Takie widoczne ledwo kątem oka. A gdy się tam spojrzało nic nie było widać. Jednak gdy wznawiałem marsz to znowu miałem wrażenie że tam są. Ale kiedy się odwracałem to nic nie było. Za każdym razem jednak gdy wznawiałem marsz to miałem wrażenie że to coś jest coraz bliżej. Miałem wrażenie że coś zaraz się rzuci mi na plecy ale się obudziłem - Joachim w zamyśleniu zaczął obracać swój amulet w dłoni. Skoro już zagłębili się w tematykę snów to równie dobrze mógł podzielić się swoim.

- No to obu wam śniło się coś podobnego. Przynajmniej z tym zagubieniem w mieście i, że coś was goniło. - zauważyła Merga gdy w myślach pewnie porównała oba opisy snów. I znów zamyśliła się na dłuższą chwilę.

- U ciebie to wygląda jakbyś był pod obserwacją. Może jakieś nieznane jeszcze niebezpieczeństwo. Może ostrzeżenie przed czymś co dopiero nadejdzie. Jeszcze zbyt mdłe aby nabrało konkretnych kształtów. Być może przykułeś czyjąś uwagę. Kogoś nietuzinkowego. Albo dopiero przykujesz. I skoro to coś się jednak zbliżało a nie trzymało cały czas dystans to zapewne nabierało pewności aby skrócić dystans. Sen z tego co słyszę był dość mroczny ale dość mglisty, bez szczegółów. Więc nie przejmowałabym się tym na twoim miejscu, że lada chwila coś cię capnie. Ale otarłeś się o coś, czy kogoś nietuzinkowego kto zwrócił na ciebie uwagę. Być może to być ktoś niebezpieczny albo z dużymi możliwościami. Nie parałeś się jeszcze demonologią więc to nie powinien być ktoś z niezrodzonych. Chociaż kto wie? Niektóre dość swobodnie traktują czas i przestrzeń to może z jakimś zadrzesz w przyszłości? Tak to bywa gdy się obcuje z takimi bytami z innej rzeczywistości. - zaczęła anamizować jego sen ale chyba uznała, że nie ma w nim zbyt wielu punktów zaczepienia aby wyciągnąć jakieś dokładniejsze wnioski. Końcowa uwaga chyba ją rozbawiła gdy chciała zwrócić uwagę swojemu uczniowi jakie nieprzewidywalne konsekwencje może przynieść paktowanie z demonami.

- W każdym razie uważaj na siebie. Może to powiew przyszłości, jakieś ostrzeżenie. Nie wydaje mi się na tą chwilę zbyt niepokojące albo z takich by zaraz za rogiem miała na ciebie czyhać jakaś hydra czy inna potwora. Niemniej może też być jakieś pokłosie twoich kolegialnych umiejętności albo szept którejś z sióstr. Miej to na uwadze. Sny, dziwne, niespokojne, niewytłumaczalne zapewne będą zdarzać się w tej okolicy to jedna z form w jakich echo szeptu sióstr może się objawić w ten sposób. - dodała jakby chciała go nieco uspokoić ale też ostrzec aby nie bagatelizował sprawy. I był wyczulony na takie znaki jakie mogły pochodzić z różnych źródeł ale w tym także od potężnych bytów zwanych Czterema Siostrami.

- A sen tego szlachcica no tutaj bym powiedziała, że jest więcej detali. Jak rozpoznał ten kawałek muru to dobrze. To częste, że się w snach widzi coś znajomego. Być może myślał przed snem o tym miejscu albo zaprzątały mu one głowę. To zagubienie jakie opisuje też jest całkiem częste w snach. Zwykle oznacza dezorientację i niepewność przy spotkaniu z czymś nieznanym albo trudność przy podjęciu jakiejś decyzji gdy obawiamy się konsekwencji. Chociaż niezbyt często osiąga to taką dramatyczną formę jak ci to opisał. - wiedźma zajęła się teraz omawianem snu barona Wirsberga. Wahała się często albo się nad nim zastanawiała. W końcu to nie był jej sen czy wizja tylko czyjś i to opowiedziany jeszcze przez kogoś innego.

- Te dzwoneczki mnie zastanawiają. To coś niezbyt typowego. Zapytaj go jak go będziesz widział czy jest w jakiś sposób związany z jakimiś dzwonkami. Może coś o nich ostatnio czytał albo słyszał czy rozmawiał o nich. To by mogło wyjaśnić te dzwoneczki. Ciekawe, że go tak wabiły. Może tą bestię też jak tak biegła w tym samym kierunku co on. Też co jakiś czas miałam wizję z odgłosem dzwoneczków albo podobnych szumiących dźwięków. Miałam wrażenie, że to coś związanego z siostrami. Być może Vestą. Ale było zbyt mętne i wyrywkowe abym coś z tego wywnioskowała. Jeśli to coś od nich to być może Herr baron jest podatny na szept jednej z nich albo jakoś powiązany, lub otarł się jakoś o dziedzictwo którejś z nich. Trudno powiedzieć. W każdym razie postaraj się utrzymać z nim kontakt i miej na uwadze na wypadek gdyby te sny miały mu się powtarzać. - doradziła mu na koniec co jej zdaniem powinien zrobić. I jaka jest jej opinia na temat snu szlachetnie urodzonego starszego pana.

Otto przysłuchiwał się rozmowie magistra z głowami kultu, kiedy coś przyszło mu do głowy.
- Joachimie, przyznam nie znam się na organizacji i misteriach Imperialnych Magistrów, ale czy twoja odnoga, Magowie Niebios, zajmują się wieszczeniem? Lub właśnie interpretacją snów? Pytam, bo to może być droga, aby wprowadzić cię do hospicjum.

Czarodziej podziękował Merdze za poradę co do niełatwej sztuki interpretacji snów, a następnie obrócił się co do Otta.
- Tak, można by rzec, że zajmuje się wieszczeniem, chociaż przede wszystkim tym opartym na układach gwiezdnych bytów, sny nie są moją specjalnością. Ale pewne założenia i metodologia mają punkty styczne. Myślę, że na potrzeby laików możemy założyć, że się na tym znam, jeśli mamy odnieść z tego jakąś korzyść, tak jak z Baronem - uśmiechnął się do Otta.
- A do hospicjum chętnie wejdę jakby udało się to załatwić, interesuje mnie ten człowiek dotknięty przez Vestę.

- Więc jutro zarzucę sieć. Przygotuj się, że będą pewnie chcieli, abyś sypnął groszem. - zaczął Otto - Co do Georga, jego kontakt z Vestą zsyła na niego sny, które najwyraźniej ujawniają rąbek prawdy co do czyjejś natury.


************************************************** ***


Joachim był zmęczony wracając do domu późnym wieczorem ze spotkania na Zborze, rozmowy trwały długo, było dużo do zastanowienia się a i wiele do zrobienia. Niestety nie mógł tak od razu pójść spać bo obiecał przecież Baronowi Wirsbergowi że postawi wróżbę na temat tego czy jego sen miał jakieś znaczenie.

Co do następnego dnia planował porządnie się wyspać a potem był umówiony u Barona. Planował też pomóc w kupieniu odpowiedników składników do mikstur Sigmindusa, tych które miały wspomóc proces tworzenia pomiotu Oster. Miał środki ku temu, a czarodziej kupujący różne składniki nie powinien przecież wzbudzać podejrzeń. Chociaż tutaj mógł go może wyręczyć jego sługa Gunther.

Co do planu okradzenia Świątyni, nie miał ochoty uczestniczyć w nim osobiście, natomiast zaoferował swoje usługi z zaklęciem astralnej projekcji, dzięki któremu mógłby działać niezauważony. Czekał też, czy Ottowi uda się załatwić mu wejście do hospicjum.


 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 04-03-2023 o 15:08.
Lord Melkor jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem