Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2023, 21:46   #8
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację


Oblicze młodej dziewczyny było gładkie niczym tafla rzeki Liriel, nieskalane choćby zmarszczką emocji, ale poniżej jej czystą toń zaburzał niewielki wir niepokoju. Nie był to pierwszy raz, gdy miała dostąpić prywatnej audiencji u kobiety stojącej na czele formującego się Aldmerskiego Dominium. Niemniej jednak za każdym razem obcowanie z tak wyjątkową osobistością stanowiło dla prawdziwej patriotki niezwykłe doznanie, podczas którego jedynie nadzwyczajnym wysiłkiem woli zachowywała swój zwyczajowy niezmącony spokój. Choć sama nie była byle kim. Należała do zrzeszającej wyjątkowych funkcjonariuszy wywiadu organizacji zwanej Oczyma Królowej, składającej się z nielicznych wybrańców, selekcjonowanych własnoręcznie przez samą władczynię i podlegających wyłącznie jej osobie. Wielu z nich stanowiło dawnych kompanów podróży głowy Aldmerskiego Dominium, ale Elsinire dostąpiła zaszczytu wejścia w jej poczet dzięki swoim wyjątkowym zasługom dla Wysp Summerset.

Dziewczyna stała na pierwszym poziomie Wielkiego Drzewa, dębu graht będącego punktem centralnym Prastarego Korzenia i siedzibą bosmerskiego władcy Camorana Aeradana, oczekując nadejścia królowej i jej świty. Niewiele uwagi poświęcała drewnianym trzewiom imponującej żywej budowli, skupiając się raczej na zachowaniu odpowiedniej postury i właściwego nastawienia. W końcu dojrzała cały korowód, nadciągający ze wschodu. Przybywali. Bystre oczy Elsinire w otoczeniu Jej Królewskiej Mości rozpoznały gubernatorkę wojskową Sorcalin, generałów Thorona i Atahba oraz ambasadorkę Tarinwe. Ta ostatnia nigdy jej się nie podobała, ale dotychczas cieszyła się łaską królowej, więc Altmerka jedynie poprzestawała na uważnym obserwowaniu rodaczki. Trzymając rękę na pulsie, jeśli chodziło o obieg informacji w ambasadzie.

Królowa poprosiła o chwilę na osobności i odłączyła się od dostojnej grupy, kierując na ubocze, gdzie oczekiwała na nią jej szpiegini. Podążył za nią smukły herold o twarzy zbyt pociągłej nawet jak na wysokiego elfa. Trzymanie kogoś takiego w swoim otoczeniu dowodziło wyjątkowej tolerancji władczyni pochodzącej z rasy przywiązującej dużą wagę do czystości krwi. Podobnie eugeniczne przekonanie było wpajane od dziecka samej Andrasephonie, lecz jej pragmatyzm i bezgraniczna lojalność nie pozwoliłaby nawet w najmniejszym stopniu zakwestionować wyborów przełożonej. Szczególnie że, odwrotnie do swych rodziców, ponad kwestie krwi i rasy Elsinire stawiała dobrobyt Wysp Summerset. Kilka sekund przed przybyciem pary młoda dziewczyna momentalnie przypadła do ziemi, składając pełen szacunku hołd swej mocodawczyni.
— Jej Królewska Mość Ayrenn Arana Aldmeri, Nieoczekiwana Królowa, Monarchini na Tronie Alinoru, Prymarchini Aldmerskiego Dominium. Z łaski Ośmiu Bóstw przyszła władczyni Tamriel — mężczyzna wygłosił oficjalnym tonem i z nienaganną dykcją starannie wyuczoną formułę, doskonale znaną Elsinire. Mimo to wciąż te słowa wzbudzały u niej niesamowity dreszcz.
Władczyni eleganckim machnięciem ręki odprawiła swego herolda, po czym spojrzała z uwagą na jedno ze swych Oczu. W doskonałości swego majestatu była czysta niby wzniosła idea. Wręcz posągowa, zdawałoby się pozbawiona ziemskich przywar i słabości. Niczym świetlista aedra.


Uosabiała wszystkie pielęgnowane przez Altmerów cnoty ducha oraz ciała. I nie tylko. Była niezwykle biegła w dowodzeniu, zarządzaniu, dyplomacji i walce. Choć zaledwie dwa lata starsza od Andrasephony, przez swoich dwadzieścia sześć wiosen dokonała więcej, niż wielu przez całe żywota. Nie minął nawet rok, gdy przejęła władzę po zmarłym królu Hidellithu, a zdołała usprawnić administrację, zmobilizować armię i przejść do wcielania w życie jednego z ambitniejszych planów w historii Tamriel. Misji mającej na celu przejęcie przez tworzone pod jej światłym przewodnictwem Aldmerskie Dominium władzy nad całym kontynentem. I uwolnienie od niej młodszych, mniej skomplikowanych i odpowiedzialnych ras, z natury nienadających się do władania i sprowadzających na siebie oraz innych jedynie szereg klęsk i kłopotów. Osoba Ayrenn zwiastowała nadejście nowej, pełnej dobrobytu ery dla wszystkich ras Tamriel. Była jego Zbawczynią i Elsinire całym sercem wierzyła w tę wzniosłą wizję. Dokładając ze swej strony wszelkich starań, by doszło do jej spełnienia.
— Powstań. Jesteś moim okiem. Chcę, by miało na wszystko baczenie, a nie spozierało bez sensu w posadzkę — królowa lekko żartobliwym tonem delikatnie zestrofowała swoją poddaną.
Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie i spotkała się wzrokiem z władczynią.
— Jakie jest życzenie Jej Królewskiej Mości? — zapytała uniżenie.
Andrasephona nie była najlepszą agentką królowej, ale z pewnością najbardziej lojalną i zdeterminowaną. Ayrenn była pewna, że wykona powierzoną misję, choćby miała przeleżeć miesiąc na pełnych komarów i daedrothów namorzynach, pracować jako niewolnica w kopalni jaj kwama, znosić tortury z rąk dremor czy zaspokajać orsimerskiego wodza. A przede wszystkim złożyć swoje życie na ołtarzu Ojczyzny.
— Słyszałaś zapewne o Stros M'Kai? — zaczęła swym miękkim i melodyjnym głosem Ayrenn. — Wyspa u południowo-zachodnich wybrzeży Hammerfell. Siedlisko przemytników i wstrętnych piratów z samozwańczym watażką Bhosekiem Krwawym jako udzielnym władcą. Wyspa nie jest szczególnie zasobna ani zagrażająca naszym planom. Jednak w pewien sposób jej strategiczne umiejscowienie stanowi dla mnie pokusę trudną do odparcia. Myślę, że odpowiednio wykorzystane, Stros M'Kai mogłoby stać się niezwykle bolesnym cierniem w boku Przymierza Daggerfall. Pozwól, że wyjaśnię ci, do czego zmierzam...



Zgodnie z poleceniami królowej Andrasephona dotarła do Kowadła, od niedawna wolnego portu we władaniu gubernator Fortunaty ap Dugal. Region ten stanowił ziemie neutralne, wolne od zawieruchy Wojny Trzech Sztandarów. Mimo to działając zapobiegawczo, Altmerka przed przekroczeniem granic Złotego Wybrzeża przybrała fałszywą tożsamość Minorne ze Zmierzchu. Poszukiwaczki Skarbów i znajomej zleceniodawcy – Neramo Silbarana, któremu zawczasu odpowiednio zapłacono, by skwapliwie podtrzymywał tę wersję.

Jakiś czas po dołączeniu do ekspedycji zmierzającej ku Bthzark dziewczyna wkroczyła na statek Cyrodiilczyka Aventusa Gratiusa, dowodzącego załogą sześćdziesięciu łotrów chlubiących się „służbą Koronie”. Ludzie ci budzili w Elsinire obrzydzenie. Jednak jako roztropna kobieta o wielu twarzach nie okazywała w najmniejszym stopniu swych prawdziwych uczuć ani intencji. Taki już miała nawyk, a powodowała go natura jej profesji.

Podróż zapowiadała się na nader krótką z racji obwieszonego trybalistycznymi ozdobami Norda będącego kapłanem Kynareth. Wbrew swej barbarzyńskiej prezencji zasiadający na rufie mężczyzna okazał się naprawdę zdolny do zapanowania nad wiatrem. Ku zaskoczeniu Altmerki dzięki jego modłom już po opuszczeniu redy statek nabrał wyjątkowej prędkości.

W czasie żeglugi szpiegini miała świetną okazję, by popodziwiać bezkres Morza Abacejskiego, jednak to nie piękne widoki i skaczące wokół okrętu śpiewające ryby zaprzątały jej głowę w ciągu pierwszych dni podróży. Najpierw musiała dokonać dokładnego rozpoznania otoczenia. W tym celu zapoznała się przynajmniej pobieżnie ze wszystkimi załogantami i goszczącymi na statku. Podczas pierwszej rozmowy starała się wyglądać na miłą i niefałszywie zainteresowaną rozmówcami. Tym sposobem próbowała się zorientować, czy któryś nie ma czasem jakichś powiązań z wrogim Przymierzem Daggerfall. Bez wątpienia dała się wszystkim poznać jako urocza i tajemnicza osoba (z racji, że o sobie mówiła niewiele), bardziej typ słuchaczki i obserwatorki, niż osoby zakochanej w sobie i własnym głosie. Mimo wszystko okazywana przez nią fascynacja mogła zostać odebrana jako przelotna, bo dziewczyna po sprawdzeniu wszystkich obecnych na okręcie przestała szukać kontaktu z kimkolwiek i zaczęła trzymać się bardziej na uboczu, rzadko wychodząc z własnej kajuty.

Kiedy jednak wyłaniała się spod pokładu, by zaczerpnąć nieco świeżego morskiego powietrza, można było ujrzeć ją w całej okazałości. Stanowiła niemal szczytowy produkt liczącej milenia altmerskiej eugeniki. Tym samym przejawiała niezwykle wyraziste, typowo wysokoelfie cechy wyglądu, łącznie z wysokim wzrostem. Smukła, mierząca sześć stóp i cztery cale, górowała wyraźnie nad resztą załogi, włącznie z Orsimerami, Nordem i Redguardami. Jako konwencjonalnie atrakcyjna i obdarzona naturalnym urokiem osobistym, a jednocześnie niezwykle tajemnicza kobieta, oddziaływała na wyobraźnię wielu żeglarzy z Nefrytowej Gwiazdy. Nie odziewała się jednak zbyt „kobieco”. Nosiła utrzymaną w nienagannym stanie koszulę, opięty cienkim paskiem wams, rękawiczki do łokci, gustowną pelerynę, obcisłe rajtuzy i sięgające za kolano buty z miękkiej skóry.




Z każdym witała się grzecznie. Jednak zaspokoiwszy wcześniej swoją ciekawość, nie dążyła już do dłuższych konwersacji, o ile druga strona nie wyrażała takiej ochoty. Wtedy ochoczo na nie przystawała, byle tylko nie zmarnotrawić dobrego wrażenia, jakie zdołała zbudować. Potem jednak szybko wracała do siebie.

Kiedy pewnego razu Andrasephona przechadzała się po pokładzie Nerfytowej Gwiazdy tknęła ją spontaniczna myśl, że Neramo miał posłać do dwemerskich ruin dość osobliwą drużynę. Beznamiętny i małomówny Breton ze szklanym ostrzem o cerze przywodzącej na myśl przeklętników Molag Bala, dosiadające łuskowatych bestii małżeństwo Redguardów dające codziennie brawurowe pokazy szermiercze, ich pobratymiec o dziwnym odcieniu skóry prawie niewychodzący z zaciemnionej kajuty i na koniec Khajiit zachowujący się bardzo nietypowo dla swej rasy, najwidoczniej urodzony przy wyjątkowo niekorzystnym układzie Massera i Secundy. Ten jednostkowy przykład zdawał się potwierdzać powszechne wyobrażenie o tym, że awanturnictwo w drugiej erze było domeną różnej maści dziwaków. Altmerka zachichotała pod nosem na tę konstatację, łapiąc się na tym, że prawie zbudowała teorię do zwykłego zbiegu okoliczności.




Kiedy mknący od trzech dni na skrzydłach wymodlonego wiatru żaglowiec stracił w jednej chwili całą swoją szybkość i sterowność próbująca zachować równowagę Altmerka zaklęła w duchu na Auri-Ela, że poprzedniego dnia przed północą wysłała gołębia pocztowego z wiadomością, że wszystko idzie zgodnie z planem. Po odgłosie głuchego huku, a także wstrząsie mogącym sugerować uderzenie stępką w coś podejrzanego, można było wnosić, że ewidentnie nie szło.

Rzut będzie na Akrobatykę (na Zręczność), a potem na Logic (postać próbuje ustalić, co się mogło wydarzyć). Akrobatykę przerzucam, jeśli się nie powiedzie.

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-07-2023 o 09:59.
Alex Tyler jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem