Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2023, 01:09   #131
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Młodej parze Sarah również dołożyła się do prezentu finansowo. W swoich rzeczach nie miała nic, co mogłaby im spokojnie oddać, bo albo były to rzeczy potrzebne jej w dżungli albo bardzo prywatne przedmioty. Zdawali się jednak być zadowoleni z takiego prezentu, zresztą była to dość stała zasada przy weselach, że lepiej było dostać gotówkę, niż zbędne bibeloty. Choć może i w oczach panny młodej wyczuła jakąś ciekawość, co mogliby im dać nagle objawieni gringos… ale jako, że Sarah nie potrafiła mówić po portugalsku, po przekazaniu zasłyszanych od innych życzeń, szybko skończyła rozmowę z młodą parą.

Wszyscy zdawali się bawić dobrze, nawet Jess, mimo swojej niechęci do zatrzymywania się. Jedzenie było pyszne, muzyka interesująca, tańce żywe i ciekawe… ale sama lekarka, wpadła w komuś w oko, jednak bez wzajemności. Jego aparycja i to, jak był traktowany przez towarzyszy mówiła wprost, że był to ktoś ważny, ale raczej nie miał renomy i nie zarabiał na życie w zbyt legalny sposób. Obwieszony złotem gruby facet koło pięćdziesiątki, śmierdzący zarówno potem, jak i przedawkowanymi perfumami. Nawet nie mówił w języku, w którym mogłaby się z nim porozumieć. Oferował jej złoto, próbował coraz śmielej dotykać, częstować alkoholem… tymczasem inni mężczyźni, widząc, że to on sobie ją “zajął”, jakby stracili zainteresowanie Sarah, nie chcąc jej odbierać swemu zdobywcy, z którym mogliby mieć potem na pieńku.

W końcu znalazła wybawienie, gdy jakaś starsza kobieta okazała nieco współczucia, coraz słabiej radzącej sobie Joyce i… zaprowadziła ją do stolika dzieciaków, gdzie przez jakiś czas stała się mocno atrakcją, jako że tutejsi rzadko mieli możliwość porozmawiania z gringo. Było to lepsze doświadczenie, niż nachalny dziad. Nawet z czasem nieco się wkręciła, zaczęła z nimi tańczyć, bawić się, znajdując porozumienie, mimo bariery językowej.

Jakiś czas później dzieciaki zaprowadzono do spania, jej prześladowca ze swoją kompanią też gdzieś zniknął… ale samo miejsce, w którym znajdowała się Sarah, wyglądało już raczej jak pobojowisko. Ciekawsze imprezy przeniosły się w inne miejsca. Ludzie wokół niej byli wymęczeni, czy nawet śpiący… Lekarka do końca wieczora już piła alkohol, słuchając muzyki, wypatrując powrotu znajomych sobie twarzy… aż ją samą zmuliło od coraz szybciej pitej, zdradliwej caipirinhi, aż przysnęła na stoliku.

~

Obudziła się nad ranem, gdy pakowali się na statek. Trochę jeszcze podrzemała, aż w końcu wzięła swój tobołek i udała się pod pokład, by tam w spokoju się rozłożyć i zacząć przygotowywać miksturkę, jaka miała pomóc im na kaca. Trochę witamin, środków przeciwwymiotnych, wspomaganie trawienia, no i substancja przeciwbólowa. Niektóre dźwięki podczas przygotowywania składników nie były najprzyjemniejsze dla jej uszu, ale starała się jakoś to znieść, wiedziona tym, że końcowy efekt powinien być niezły. Ale ogólnie zajmowało jej to dużo więcej czasu niż zazwyczaj, skończyła gdzieś dopiero, gdy dosłyszała od bosmana, że za godzinę będą u celu.

- Ktoś skorzysta z przeciwkacowej miksturki? - zapytała cicho, wychodząc na pokład i popijając jedną z przygotowanych porcji.
 
Jenny jest offline