Nefrytowa Gwiazda,
18. Pierwszego Siewu 2E 581
Atmerka stanęła na deskach pokładu i rozejrzała się błyskawicznie wkoło, wsłuchana w zgiełk mieszających się ze sobą głosów. Żeglarze uwijali się przy burtach statku kręcąc jak szaleni korbami naciągów kilku pokładowych balist, inni wiszący na olinowaniu z krzykiem coś sobie nawzajem pokazywali za relingiem.
Czerwone Żagle były zbieraniną bitnych łotrów, niejeden kupiecki statek padł ich łupem i niejeden podróżnik dokonał żywota na ich zbroczonych krwią ostrzach - lecz w tej chwili Altmerka wyczuwała wokół siebie jedynie rozpaczliwą desperację oraz pierwsze akordy paniki.
Dostrzegła pomiędzy żeglarzami postacie członków wyspiarskiej ekspedycji: parę potężnych orsimerów z mieczami z orichalku w wielkich jak bochny chleba dłoniach; skręcających kompozytowe luki cesarskich dezerterów; otoczoną orszakiem gadzich sług popielatoskórą Dunmerkę.
Oraz stojącego na rufowej nadbudówce Bretona, który wydawał się w całości powleczony warstwą połyskliwego jasnego światła. Ten widok utwierdził Elsinire we wcześniejszym instynktownym wrażeniu, że bursztynowooki mężczyzna okiełznał w jakimś stopniu sztukę czarostwa - wcześniej jedynie to podejrzewała, teraz zyskała niezbitą pewność.
Na rufie
Gwiazdy panował wyjątkowy tłok, a także rwetes czyniony przez wydającego w obsceniczny sposób rozkazy kapitana. Pomiędzy nogami otaczającego dowódcę tłumku elfka dostrzegła postać klęczącego na macie kapłana nordzkiej Bogini Sztormów, podtrzymywanego pod ramiona, ale potrząsającego coraz szybciej swoimi kościanymi grzechotkami.
W całym tym zamieszaniu dwa rodzaje dźwięków przykuły szczególną uwagę Elsinire, wręcz ją zelektryzowały. Pierwszym były dźwięczące paniką krzyki marynarzy, wśród których najczęściej powtarzały się słowa „pomiot Hircyna”, drugim zaś coraz głośniejsze basowe porykiwania dobiegające z ładowni żaglowca.