Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2023, 08:02   #4
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Szare Góry, jego przekleństwo i nadzieja na odkupienie. Jego miłość. Dorian nie potrafił już policzyć ile razy przemierzał ich szlaki zahaczając raz za razem to o imperialną, to znów o bretońska ziemię. Nienawidził się za to, co stało się przed laty, co wzbraniało mu wrócić w rodzinne strony. Zgorzkniały uparcie parł przez życie do przodu świadom tego, że tylko pokorna walka ze skurwysyństwem tego świata pozwoli mu zmyć hańbę, jaką sprowadził na swe imię. Dla będącego w kwiecie wieku mężczyzny każdy dzień, który nie zbliżał go do odkupienia, był dniem straconym.

O poszukiwaniach chętnych do pracy w La Maisontaal usłyszał przypadkiem, towarzysząc jednej z niezliczonych karawan kupieckich pokonujących góry w jedną bądź drugą stronę. Zbliżała się pora zimowa i wiedział, że musi gdzieś przycupnąć, bo nie było rzeczą zwyczajną wędrować po Szarych Górach zimą. Nawet wczesna wiosna lub późna jesień czyniły z niebotycznych szczytów i pełzających u ich stóp wąwozów nieprzebytą zaporę a ostatnią rzeczą jaką chciał, było zimowanie na bretońskiej ziemi. Z uwagi na swą przeszłość nie mógł sobie na to pozwolić więc i decyzję podjął szybko. Ostawiwszy swego wierzchowca, rząd i kopię u zaufanego oberżysty, płacąc mu sowicie za opiekę nad rasowym zwierzęciem na czas zimy ruszył na poszukiwanie podróżnych, którzy nie naprzykrzali by mu się zbytnio i dawali gwarancję wędrówki w obranym przezeń kierunku. O dziwo nie było to trudne.

Już pierwsze dni podróży u boku elokwentnego Floriana i jego kompanów przekonało Doriana, że uczynił dobrze. Kapłan, jak i on, zaczynał dzień modlitwą. Dla rycerza nie było ważne, że modlą się do różnych bogów. Nie miał też oporów przed proszeniem go codziennie rano, po odmówieniu litanii ofiarowania do Panienki, o błogosławieństwo. Już pierwszego dnia wspólnej podróży pokonał własne opory przed brataniem się z obcymi sobie ludźmi i odbył z kapłanem krótką rozmowę dotyczącą ich różnych wierzeń.

-Myślicie rycerzu, że Panienka roztacza opiekę nad całą bretońska ziemią? - pytał ciekawy świata Florian. Dorian przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Nigdy nie myślał o takich sprawach.

-Tak. Wszystkie dzieci bretońskiej ziemi mogą liczyć na Jej opiekę i błogosławieństwo. Wszak to matka tej ziemi. Kochamy Ją tu wszyscy. - odparł, kiedy już przemyślał co właściwie sądzi na ten temat.

-Ale prostaczkowie też? - dopytywał Florian i rycerz dopiero teraz zrozumiał o co pyta mnich. Na to pytanie nie mógł udzielić odpowiedzi.

-Nie wiem. Nigdy o tym nie myślałem. Pewnie tak. Któż inny miałby strzec ich dobrostanu? - Dorian wspomniał mijane w wioskach kapliczki. I te, które zdobione kwiatami w ciepłą porę, gromadziły lud prosty na jego ziemiach. Ale pamiętał też, że nie zawsze śpiewano tam pieśni a i panny Gralla rzadko były widziane w takich miejscach. O wiele częściej za to można było spotkać tam odziane w białe szaty kapłanki Miłosierdzia. - Choć lud prosty i do twej Pani się modli. Dla chmyzów nie ma znaczenia kto mu błogosławi, byle miał co do miski włożyć, dzieciaki nie chorzały a w obejściu był dostatek. I żeby pan był dobry. Błogosławić, jak tak myślę, może każde z bóstw.

-Tedy i ja ci błogosławię Dorianie. - Powiedział wówczas Florian, jakby wyczuwając potrzebę ukojenia zamyślonego wojownika. I to był początek ich wspólnych modlitw.

Każdy ranek stał się powtarzalny. Powtarzalność i spokój były dla Doriana ważne. Ożywiony porannymi ćwiczeniami i wzmocniony modlitwą pogodniej spoglądał na nadchodzący dzień. Zwłaszcza, że wiedział iż niziołek zadba o posiłek nawet gdyby miał go wydobyć spod ziemi.

***

Kiedy ciężkie chmury lunęły deszczem a później śniegiem Dorian wiedział, że muszą znaleźć schronienie. Ta część gór była mu zupełnie nieznana, ale był pewien, że pośród wąwozów porastających knieją znajdą jaką chatę myśliwych, jaskinię czy choćby szałas. Brnąc pod wiatr prowadził za uzdę swego jucznego, który bez trudu nosił jego ciężką zbroję, zapasy i to wszystko, czego rycerz nie chciał mieć przy sobie na wypadek napaści, o którą w górach było bardzo łatwo. Zastanawiał się, kim był ich tajemniczy obserwator i od chwili gdy ten się pojawił Dorian miał się na baczeniu. Pozwolił sobie nawet ulżyć kucowi i wdział część pancerza okrywając się na końcu grubym płaszczem, ale tak by mieć pod ręką swój rodowiec. Miecz nigdy go nie zawiódł i rycerz ufał mu bardziej niż sobie. Prąc do przodu w myślał modlił się do swej Pani o to, by pozwoliła im znaleźć schronienie przed nadchodzącym załamaniem pogody.

Kiedy ujrzał kapliczkę zapraszającą ciepłem migocącej w oknach jasności i uwodzących zmysły dymem z komina Dorian wzmógł jeszcze bardziej czujność. Poluzował miecz i sprawdził czy lekko wychodzi z pochwy. Odruchowo, nawykiem nabytym przez lata tułaczki. Szybko też uwiązał swego jucznego konia i zdjąwszy zeń prostą tarczę pozbawioną herbowego znaku, ruszył ku wejściu do domostwa.

-Czekajcie! - zawołał do zmierzającego ku wejściu Floriana świadom tego, że ciepła izba nie musi równać się bezpiecznej przystani. - Wszelki duch bogi chwali! Pokój wszystkim mieszkańcom tego domostwa! - zwołał a w myślach przeklął ufność Florian, który już otworzył drzwi Lukrecji puszczając ją przodem.
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 10-03-2023 o 08:06.
Bielon jest offline