Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2023, 12:53   #132
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Generalnie było niewesoło, choć szybki refleks łowcy uratował reportera.
- Ufff było… ufff - wyraził się skomplikowanie mocno. - Dziękuję, panie Thompson - zwrócił się do Daniela. - Chyba muszę bardziej uważać. Zrewanżuję się zaproszeniem na drinka, jeśli trafimy na jakieś cywilizowane okolice, gdzie istnieją knajpy.

Trafili wprawdzie, ale nie do knajpy, lecz na wesele. Niesamowite. Samo wesele go kompletnie nie interesowało, jako obiekt zabawy. Nie lubił wielkich imprez preferując kameralne spotkania przyjaciół, ale to wesele było brazylijskim weselem w głębi Amazonii. Wymarzony temat dla obieżyświata reportera. Super. Co więcej, można było zrobić kupę świetnych fotek. Jak zaś młoda para dowiedziała się, że mogą mieć ślubne fotki, które reporter obiecał wywołać przy jakiejś okazji i przysłać, to już generalnie było super. Wszak niewątpliwie nikt nie miał ślubnych fotek w sensownej okolicy. Wszak byli w prostej linii z 80 mil na południe od Amazonki i ujścia rzeki, którą płynęli. Tyle, że ich obecny szlak był tak poktryty zakolami, że co najmniej liczył sobie ze 150 mil jak nie lepiej. Nic więc dziwnego, miejscowi nie spotykali tutaj często takich wynalazków jak aparat fotograficzny, niewątpliwie zaś na pewno nie spotykali na swoich hucznych weseliskach.

Reporter pstrykał co ciekawsze fotki, robił notatki, zadawał pytania. Zrobił wywiad ze starostą weselnym, albo raczej kimś takim, kto zawiadywał ucztą na temat przygotowań, obyczajów etc. Coś oczywiscie do jedzenia, coś do picia, owszem, ale głównie reporterska robota. Stanowczo nie mógł sobie pozwolić na upicie, albowiem możliwe, iż przegapiłby wtedy coś interesującego, wartego uwiecznienia oraz opisania.

Generalnie raporterowi wydawało się, jakby wszyscy lecieli na pełnym spontanicznym biegu. Pełen luz, znany mu wprawdzie ze wcześniejszych wizyt, ale kompletnie inny od arystokracji angielskiej, gdzie wcześniej był lokajem. Arcygłośne okrzyki, rozmowy pełną gębą, hałas niczym na rynku, śmiechy, swoboda, również seksualna. Wszak spokojnie widział dziewczyny wprost uwodzące chlopaków, by na chwilę wymknąć się gdzieś na boczek, albo młodocianych maczo podrywających seniory i starsze troszkę seniority. Zresztą jeszcze starsi chyba podobnie. Szczególnie włąściwie zamożniejsi faceci, którzy uśmiechając się pełnym wyższości uśmiechem starali się zgarnąć co ciekawsze kąski. Fotografował ich tłumacząc, że robi fotki głównie najprzystojniejszym oraz najbardziej męskim. To otwierało ich pełne męskiej arogancji serca
- Somos amigos, não é? - Jesteśmy przyjaciółmi, nieprawdaż? Szybko przychodzili do samochwalstwa, kim to oni nie są oraz ile to panienek zaliczyli… świetne wesele.

Poranek owszem, przyniósł zmęczenie, ale bynajmniej nie kaca. Świetnie właściwie spożytkowany postój przynosił kapitalne uczucie. Wesoło zabrał się za pisanie chcąc z owego wesela wyciągnąć co najmniej trzy, albo nawet cztery reportarze szczegółowo ubogacone fotografiami.
 
Kelly jest offline