Redgard przypatrywał się grupce Żagli tylko moment i tylko po to by stwierdzić, że nie są oni obiecaną pomocą. Potem go nie interesowali gdyż najważniejsze było uspokoić zwierzęta co też czekając na Kej’kerni mógł czynić gwizdkiem. Do momentu aż ich prowodyr jasno przekazał po co tu przyszli.
Wonczas Yared podszedł do niego wciąż gwiżdżąc uspokajający drapieżniki tembr i nawet nie opierając dłoni na głowni miecza, zatrzymał się tuż przed nim i rzekł przestając gwizdać.
- Kapitan wzywa na pokład chłopcze. Idź. Albo zostań tu gdzie nakarmię stal twoim ciałem, a potem wciąż żyjącego wrzucę do klatek.
Po czym znów wsunął gwizdek do ust i zaintonował monotonny dźwięk jaszczurzych snów.