Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2023, 22:19   #374
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Wellentag; świt; rozmowa z Vivian


Bretończyk zagadnął Vivian zanim się oddaliła do obozu Amazonek.

- Wygląda na to, że przed nami ostateczna bitwa o piramidę. Dobrze cię było mieć po naszej stronie podczas ostatnich wydarzeń. Dziękuje też za ostrzeżenia co do intencji Amazonek, choć widzę że niezależnie od tego cały czas się z nimi trzymasz… - zawiesił na chwilę głos, przypominając sobie dyskusję którą widział pomiędzy Vivian i Majo w jaskini. Ale nie słyszał o czym mówiły.

- Zmierzam do tego, czy masz jakiś plan co do zdobycia piramidy, coś w czym mógłbym odegrać rolę?

- Ależ kawalerze, schlebia mi twoje mniemanie o mnie ale chyba przeceniasz moje możliwości i zamiary. - odparła z lekkim uśmiechem swoich karminowych ust na bladej twarzy. Skłoniła się przy tym nieco jak to dobrze wychowanej damie wypadało przy podziękowaniu za miły komplement. Chociaż wygląd po tej nocnej wycieczce nie był w najlepszym porządku. Krew, brud, błoto, kawałki traw czy liści poprzyczepiały się do jej sukni i sylwetki. Sama suknia tam i tu była rozcięta lub podarta. Widocznie trudy jej nie ominęły i nie robiły wyjątku dla szlachetnie urodzonych dam.

- Zdobywanie piramidy to sprawa waszego kapitana i pięknej królowej Aldery. Oni mają całe armie wojowników ja pod tym względem nie mogę się z nimi równać. Cieszy mnie, że traktują mnie jak swojego gościa co stara się jakoś odnaleźć w tym wszystkim. - rzuciła podkreślając, że wspomniane osoby dysponują argumentami siły jakie by mogły rozstrzygnąć o dalszej przynależności piramidy. Bo na razie nie wyglądało aby jaszczury zamierzały ją opuścić.

- I dziękuję ci za ofertę pomocy Bertrandzie. Postaram się mieć na uwadze. Niestety na razie nie mam głowy do snucia jakichkolwiek planów. Jestem wykończona po tym nocnym spacerze. Muszę odpocząć i zebrać myśli. A udaję się do Amazonek bo tam jest więcej swobody gdzie kobieta może się doprowadzić do porządku i mam tam część swoich rzeczy. No i nie chciałabym podpaść pięknej królowej, że nie szanuję jej gościny ani tak zdrożnego. - podziękowała za ofertę pomocy od Bretończyka ale wyglądało na to, że jest zwyczajnie wykończona po tak intensywnej i wyczerpującej dobie nocnej wycieczki zaś powody powrotu z Majo i jej grupą do ich obozu są dość prozaiczne.

Bertrand wydawał się przez moment zmieszany, ale odpowiedział również ukłonem.
- Oczywiście Milady, wszystkim nam należy się odpoczynek. Co do wyniku bitwy jestem dobrej myśli, wraz z siłami Królowej Aldery jesteśmy wystarczająco potężni by ją zdobyć, szczególnie że osłabiliśmy już znacząco siły jaszczuroludzi. Bardziej mnie interesuje co stanie się po bitwie i kwestia dostępu do zawartości piramidy…. naturalnie zachowałem w dyskrecji to o czym wcześniej rozmawialiśmy.

- Bardzo mnie to cieszy kawalerze. - skłoniła mu się uprzejmie swoją już nieco rozczochraną głową dodając do tego uprzejmy uśmiech. - Aczkolwiek co do szacunku naszych sił w starciu z gadami to optymizm jest rzeczą jak najbardziej zacną i chwalebną. Bez niego zostałoby usiąść i płakać jakie wszystko jest trudne i ciężkie do zrobienia. Ale jak to mawiają Kislevici niezbyt rozsądne by było dzielić skórę na niedźwiedziu. Widziałam ostatniej nocy ile tych gadów kłębiło się w mieście gdy zaczął być alarm. Nadal są bardzo liczni więc moim zdaniem wynik bitwy nie jest jeszcze przesądzony. Zapewne nie tylko dla mnie. No a bez zdobycia piramidy jej zawartość raczej zostanie w sferze naszych marzeń i fantazji. Co zaś podziału łupu to z tego co mi wiadomo królowa okazała sporą stanowczość w tej sprawie a wasz kapitan na to zdaje się przystał. - zdaje się, że uczona z imperialnego Stirlandu wcale nie była taka pewna czy pokonanie jaszczurów to taka oczywista formalność. W przeciwieństwie do Bretończyka miała okazję zobaczyć rojowisko w kamiennym mieście jakie urządziły gady po ogłoszeniu alarmu. Bo gdy ten jeszcze był na szczycie piramidy to sprawa była na dyskretnym etapie więc nie miał takiej okazji.

Bretończyk zmarszczył brwi. Może czarodziejka o błękitnej krwi miała rację, że warto było skupić się na nadchodzącej bitwie, a nie tylko na podziale łupów.

- Nie miałem okazji policzyć wrogich sił, mówisz że dorównują nam liczebnością? Liczę, że nasze ostatnie sukcesy znacząco osłabiły ich morale, choć na wiem jak biegną myśli takich istot… - zamyślił się.

- W piramidzie spotkaliśmy też tych dziwnych przypominających szczury zwierzoludzi, nikt z kim rozmawiałem nie ma o nich pojęcia ale wiem że wiesz więcej od innych…- uśmiechnął się nieco tajemniczo.

- Dorównują? O nie, nie kawalerze. Zdecydowanie nas przewyższają. Bo zapewne nie wszyscy zdołali wybiec na plac gdy ich widziałam z piramidy. Ale możesz porozmawiać z Carstenem albo Olmedo i jego góralami. Widzieli to samo i być może inaczej oszacowali ich liczebność. - szlachcianka uśmiechnęła się łagodnie i pokręciła głową na znak, że inaczej widzi sprawę. Chociaż jeszcze wskazała na innych świadków tamtego spotkania z daleka jacy mogli pomóc zweryfikować jej słowa.

- Chociaż w walnej bitwie skinki nie są zbyt groźne. Przynajmniej wedle opinii Amazonek. A one były najbardziej liczne. Jednak jak sam widziałeś dziś w nocy potrafią być dość dokuczliwe i są bardzo zwinne i szybkie. Zapewne nie będą główną siłą przełamującą ale jednak tam są. - potwierdziła dość mizerną opinię o skinkach jako wojownikach to jednak zdawała się doceniać ich talenty do ataków z zasadzki oraz przewagę liczebną.

- I mówisz jacyś zwierzoludzie? O szczurzym wyglądzie? - zaciekawiła się tą ostatnią wzmianką. Podrapała się po swojej ciemnej w tym nocnym świetle głowie.

- Wyczuwałam w piramidzie jakieś plugastwo ale niezbyt dokładnie. Może to chodziło o tych zwierzoludzi. Raczej myślę, że by ich nie było za czasów gdy rządziła tu Lalande i jej siostry. Sam widzisz jak ściśle jej strzegą przed wszystkimi. No chyba, że dałyby im się przegnać w co jednak nie chce mi się wierzyć i nie mówiły mi o niczym takim. Chyba, że znów wstyd im się było przyznać. Ale mimo wszystko nie sądzę aby dały się tam dostać jakimś obcym. Może więc te zwierzoludzie dostały się tam jakoś po ich odejściu z piramidy. - powiedziała po chwili zastanowienia. Mówiła dość szybkim tonem ale raczej jakby rozważała jakiś akademicki problem i sama chyba niezbyt miała jakieś informacje o szczurzych zwierzoludziach z piramidy.

-No to coś wiemy, ale niewiele. Miejmy nadzieję, że ten nieznany czynnik zaszkodzi skinkom bardziej niż nam - skinął głową Bertrand.


**************************************************



Wellentag; popołudnie; rozmowa z Anette



"To jak chłopaki było w tej piramidzie, jest się o co bić?"

Bertrand uśmiechnął się do Kapitan pancernego oddziału, z którą zżył się podczas ich wspólnych treningów i cenił za jej dokonania w boju.

- No, lekko nie było, jak widać - pokazał jeszcze zabandażowaną ranę na biodrze.
- Spotkaliśmy jak pewnie słyszałaś silny opór ze strony skinków no i w piramidzie byli też jacyś dziwni zwierzoludzie, na szczęście chyba z jaszczuroludźmi nie jest im po drodze. Ale zrealizowaliśmy cele - zniszczyliśmy posąg i zabiliśmy kapłana. Co do łupów to oczywiście całej piramidy nie widziałem, ale na pewno jest tam parę wartościowych rzeczy - pokazał jadeitową figurkę zwierzęcia którą znalazł w magazynie gdzie się barykadowali.
-Natomiast Amazonki, choć naprawdę dobrze jest je mieć w boju po swojej stronie, raczej nie dopuszczą nas do rzeczy, które uważają za swoje dziedzictwo… - wyraził pewne wątpliwości co do podziału łupów pomiędzy dwoma sprzymierzonymi stronami.

- No coś takiego było mówione. Mam nadzieję, że na tych gadach się obłowimy. Nie po to się zaciągnęłam aby wrócić z dodatkowymi ranami i tak samo pustą sakiewką. Miało być złoto i skarby piramidy do zdobycia. - bosa kapitan przyjęła słowa Bretończyka ze spokojem i pogodą ducha. Ale nie ukrywała, że od początku zaciągnęła się w celach zarobkowych. Jak zresztą większość zawodowych awanturników i najemników. Chęć wzbogacenia się była ich najczęstszą motywacją jeszcze podczas negocjacji zaciągu w Porcie Wyrzutków.

- I jakichś zwierzoludzie spotkaliście? Ciekawe. Do tej pory żadnych nie spotkaliśmy. Chociaż jakieś orki były to może i zwierzoludzie tu są. W końcu ta dżungla to taki las. U nas pełno orków i zwierzoludzi jest po lasach to może i tutaj tak samo. - zastanawiała się na głos jak to może być z tymi zwierzoludźmi o jakich wspomniał Bretończyk ale z braku doświadczenia co do wiedzy o tej krainie mogła się wspomagać tylko dotychczasowymi doświadczeniami albo analogią do krain po ich rodzimej stronie oceanu.

- No ale tak czy inaczej jak ten posąg rozwalony i ubiliście jakiegoś ichniego kapłana to teraz powinno być lżej ich pokonać. - uśmiechnęła się na koniec wracając do tych osiągnięć nocnej grupy wypadowej o jakiej już zdołano rozpowiedzieć po całym obozie.


- To byli jacyś podobni do szczurów zwierzoludzie, szkoda że nic o nich nie wiemy bo są nieznanym czynnikiem, który może mieć wpływ na bitwę…może Amazonki będą coś wiedzieć - Bretończyk wzruszył ramionami.

- A co do gadów, to rzeczywiście wygląda na to że ich osłabiliśmy. Musimy tylko starannie przygotować się do finalnej bitwy i upewnić się że nasze sojuszniczki wniosą swój wkład i że podział łupów też nie będzie dla nas krzywdzący. Pewnie nie zaszkodziłoby też by nasze siły znalazły się w piramidzie nie później niż siły Królowej Aldery… zakładam, źe zgadzasz się ze mną w tych kwestiach? - Bertrand zaakcentował kwestię równowagi sił pomiędzy obu sprzymierzonymi siłami.

- Bitwa to chaos. Wątpie aby się dało zaplanować kto ma kiedy dotrzeć do tej czy innej piramidy. Można oczywiście szacowac i coś próbować ale do końca nigdy nie da się wszystkiego przewidzieć. Ale nasz kapitan wydaje się być doświadczony w takich sprawach to ufam, że zrobi to co trzeba. Amazonkom też pewnie zależy na odzyskaniu swojego dziedzictwa. Trąbią o tym co naradę. No i królowa przyprowadziła sporą armię. - odparła kobieta w samej koszuli i kalesonach. I barwnym, bufiastym beretem w kolorowe pióra na głowie. Wydawała się powątpiewać aby dało się zawczasu zaplanować bitwę tak dokładnie aby wyliczyć który oddział gdzie powinien się znaleźć w jej trakcie czy po. Natomiast wyrażała swoje zaufanie do głównego dowódzcy oraz liczyła na wymierne wsparcie ze strony tubylczych wojowniczek.

- Ale plądrowanie zdobytych miast jest tradycyjną nagrodą dla zdobywców nad jaką trudno zapanować i powstrzymać. Więc nie zdziwię się jak i teraz by tak się wydarzyło. Co wtedy by zrobił kapitan i Amazonki to nie wiem. Po bitwie chaos bywa większy niż w trakcie. - odparła zawodowa najemniczka która zapewne w niejednej kampanii brała udział, także w walkach o miasta.

- Zaś zwierzoludzie są pewnie wszędzie. U nas w Imperium to raczej takie krzyżówki z kozłem czy baranem. Ale i inne się zdarzają. Może tutaj tak jest ze szczurami. Kto ich tam wie? - sama wzmianka o tutejszych zwierzoludziach nie robiła na niej jakiegoś większego wrażenia.

- Hm…Bertrand w zamyśleniu poprawił swój ozdobny kapelusz z piórem który założył do czystego stroju na naradę.

- Miałaś już okazję ocenić liczebność sił Królowej Aldery? Jestem ciekaw jak prezentują się względem naszych.
A co do plądrowania to faktycznie bywa tak jak mówisz… chociaż nasz Kapitan do tej pory potrafił utrzymać dyscyplinę, nie byłoby dobrze jakby się sytuacja wymknęła spod kontroli, czyż nie?

- Dyscyplina to dość ulotna równowaga między wieloma czynnikami. Jedynym z nich jest możliwość swobodnego plądrowania zdobyczy po zwycięstwie. Nie wierze, żeby tak doświadczony kapitan jak nasz o tym nie wiedział. Jeśli zamierza dotrzymać umowy z Amazonkami co do tego ograniczonego plądrowania no to będzie mu ciężko i zależy jak sytuacja będzie wyglądała po bitwie. Bo oczywiście jak dostaniemy łupnia od gadzin to żadnego plądrowania nie będzie i problem rozwiążę się sam. No ale jak się postara to myślę, że może dać radę zapanować nad tym chaosem. Albo spróbować. Chociaż sądząc po postawie naszych sojuszniczek tą wątpie aby biernie się przyglądały jak zbrojna tłuszcza będzie plądrować i palić ich dziedzictwo o jakim ciągle mówią. Aha i gwałcić kobiety. Gwałty są nieodłącznym elementem plądrowania a pewnie wiesz, że kobiet i to takich całkiem ładnych jest tutaj całkiem sporo. Także ten… - bosa kapitan mówiła zbalzowanym i luźnym tonem ale jednak wydawała się świetnie znać tą wojenną tematykę z doświadczenia. I wedle tego co mówiła brzmiało jakby nawet w razie zwycięstwa sił sojuszniczych dalszy przebieg wypadków był bardzo trudny do przewidzenia. Zwłaszcza jak głównym aktorami tego przedstawienia będą upojeni zwycięstwem i napędzani chciwością żołnierze którzy przecież prawie wszyscy zaciągnęli się dla łupów. A i uroda skąpo odzianych Amazonek była trudna do przeoczenia.

- A tak, przeszłam się do ich obozu. Na siku, plotki, wino i owoce. Całkiem ładnie tam u nich. Całkiem inaczej niż u nas. I tak, sporo ich. Myślę, że podobnie jak u nas. Ale oczywiście trudno zliczyć będąc w środku obozu. - potwierdziła przypuszczenia Bretończyka, że ich sojuszniczek wcale nie jest jakoś mało.

-Dobrze, że mają świeże siło, przyda się w bitwie - Bretończyk uśmiechnął się, choć scenariusze kreowane przez Anette nie do końca przypadłu mu go gustu. A teraz odpocznijmy przez naradą, możliwe że niedługo przyjdzie nam opuszczać obóz.


*****************************

Wellentag; popołudnie; rozmowa z Isabellą


- Dziękuje za troskę siostrzyczko - Bertrand objął siostrę.
- Może masz rację, jak nie będę musiał to postaram się w nadchodzącej bitwie trzymać z dala od pierwszej linii. Chociaż mam nadzieję, że to będzie już ostatni bój i potem wrócimy do Portu w chwale i bogaci….. taki był przecież plan prawda? - Szlachcic spojrzał badawczo na Isabellę, zastanawiając się jak bardzo ją zmieniły ostatnie przeżycia.

- Prawda! - zawołała wesoło brunetka w tak krótkiej spódniczce, że widać było nieprzyzwoicie dużo. Tak dużo, że w ich rodzimej Bretonii a pewnie i w większości miejsc po tamtej stronie oceanu wywołało by to skandal. W końcu kto to widział aby kobieta, zwłaszcza panienka z dobrego domu i takimż nazwiskiem wystawiała łydki a nawet kolana na widok publiczny! No ale tutejsze tropiki wymuszały pewne ustępstwa w sprawie ubioru. Nawet żołnierze, konkwiskadorzy czy oficerowie co w swoich rodzimych strojach chodzili w skórzniach, przeszywalnicach, kolczugach i płytowych kirysach tutaj oszczędzali sobie tego wysiłku jak tylko mogli. Siostra mocniej przyciągnęła do siebie brata i razem tak szli przez obóz w samym środku pory obiadowej.

- Chociaż z tym złotem to się trochę martwię. Nie wiem czy będzie okazja. Amazonki ciągle mówią, że nas nie dopuszczą do swoich świątyń a tam chyba byłoby najwięcej skarbów. Słyszałam jak inni o tym rozmawiali. Nie wiadomo czy z tych skinków wystarczy aby się nacieszyć tym złotem. A przydałoby nam się. Bo na razie to jesteśmy jak para gołodupców zza oceanu. Bez złota i pieniędzy wiele tu nie zdziałamy. Będziemy tylko popychadłami albo trzeba będzie pójść na służbę do jakiegoś wielkiego pana czy milady. Dobrze by było kupić tutaj majątek albo kamienicę to by nam zabezpieczyło byt. A do tego potrzebne jest złoto i skarby. - wyłuszczyła dlaczego liczy na bogate łupy. I dlaczego nieco ją niepokoi ta postawa Amazonek co do zakazu wstępu obcym do swoich piramid. Co prawda skinki i te większe gady też używały złotych ozdób o dziwnych ornamentach no ale czy wystarczy ich dla wszystkich? Gdyby udało się zwyciężyć te jaszczury zapewne wszyscy rzuciliby się do rabowania trucheł jaszczurów aby zdobyć jak najwięcej skarbów dla siebie.

- Tak, też o tym myślę. - Bertrand szedł ramię w ramię z siostrą, trawiąc jej słowa które były zbliżone do jego własnych wniosków.

- Jako jeden z oficerów zrobię wszystko żeby nasz udział w łupie był godny i zapewnił nam przyszłość. Zresztą wiele dokonałem dla powodzenia tej ekspedycji - brałem udział w prawie każdej niebezpiecznej misji, pomogłem też nawiązać sojusz z Amazonkami - Bretończyk wyprężył się dumnie.

- Jest też pewna kwestia, którą należy trzymać w tajemnicy. Dowiedziałem się od Vivian, że w piramidzie znajduje się źródło mocy Amazonek, dzięki której tak długo zachowują one młodość. Vivian, która jak się okazało jest potężną czarodziejką, pożąda tych sekretów, ale poddane Królowej Aldery oczywiście są niechętne by się z nią dzielić. Zastanawiam się jak najlepiej dla nas wykorzystać tę wiedzę… - Bretończyk zaryzykował podzielenie się sekretem z siostrą, sprawa ta ciążyła mu ostatnio. Rozejrzał się też, czy nikt inny nie słyszy tej rozmowy.

- No tak, Vivian od początku wydawała mi się bardzo mądra. Wie różne rzeczy, zwłaszcza o Amazonkach i o tej krainie. Ale w końcu jest tutaj już dość długo a my pierwszy raz. - brunetka pokiwała głową na znak zgody, że wzmianka o wiedzy czarno - czerwonej szlachcianki jakoś jej nie zaskoczyła.

- Ale jak to zachowują długo swoją młodość? Te Amazonki? O czym ty mówisz? - wzmianka o sekrecie Amazonek wydała jej się pewnie dziwna, nietypowa i wymagająca dodatkowych wyjaśnień bo właśnie o nie poprosiła spoglądając na brata jakby sądowała czy sobie z niej nie dworuje.

- No… wiem że to brzmi nieco dziwnie, i tak jak mówiłem nie powinniśmy o tym rozpowiadać… ale rozmawialiśmy już przecież o tym że wśród Amazonek nie ma starców? Vivian twierdzi, że mają jakąś metodę na zachowanie młodości, a klucz do tego znajduje się w piramidzie.

- Naprawdę? Chociaż rzeczywiście… Starych kobiet to chyba u nich nie widziałam… Tak samo jak mężczyzn. Ale co ty chcesz powiedzieć? Że mają tam u siebie źródło wiecznej młodości? Przecież… Przecież to by było… Coś niesamowitego! - wybałuszyła oczy gdy zaczęła rozumieć o co tu może chodzić. I wydawała się być tym przytłoczona.

- Nie jestem do końca pewien jak to działa, ale tak, to byłaby niesamowita sprawa….. tylko Amazonki będą pilnie tego strzec, a w tym momencie chyba nie chcemy z nimi walczyć…. - Betrand starał się trochę ostudzić entuzjazm siostry, nie chciał aby zrobiła coś głupiego. Problem polegał na tym, że za bardzo nie miał pomysłu co zrobić z tym sekretem, chyba żeby zdać się na Vivian i cokolwiek ona planowała…..

************************************************** ***

Na naradzie Bertrand przedstawił dość dokładnie wydarzenia z ostatniej misji, choć nie wspomniał czego dowiedział się od Vivian. Niestety od Carstena nie dał rady wyciągnąć, czy tamten doświadczył czegoś niezwykłego będąc w piramidzie sam z Vivian.

Co do dalszych planów, był zdania że powinni odpocząć może dzień lub dwa ale nie dłużej żeby skinki nie doszły zupełnie do siebie po wyrządzonych im szkodach. Powinni maksymalnie wykorzystać znajomość terenu przez Amazonki. Zaproponował, by mobilna kawaleria Amazonek na ptakopodobnych stworach uderzyła wpierw z flanki odciągając uwagę wroga, a wtedy ciężka piechota i kawaleria Rivery zadałaby decydujący cios. Można też było wykorzystać fakt, że poznali przejście do piramidy z jaskiń i wysłać tamtędy doborowy oddział, by uderzył na tyły przeciwnika.




 
Lord Melkor jest offline