Morze Karaibskie.
Popołudnie.
Mamo wrócił po kilku chwilach z meldunkiem do Mandisy, że Bonar zjebał za coś tam Lilly, sprzedał jej kopa, i tyle… a potem nie było czasu już na nic, bo bosman Edmure wołał samą Mandisę, i właśnie Bonara…
Na pokładzie bowiem doszło do sprzeczki, bójki, a potem karnych batów, na plecy "Żmii" i "Słonego". A skoro byli to ludzie żaglomistrzyni i "Okrutnego", oni oboje mieli się nimi również zająć po wymierzeniu kary przez bosmana.
***
Gdzieś w oddali, pojawił się jakiś statek. Nie płynął on jednak w tym samym kierunku co "Wilk morski", a wprost w przeciwnym, i to od bakburty. Wyglądało to więc tak, jakby owy statek płynął w kierunku Tortugi, skąd właśnie płynęli piraci…
Francuzi!
Statek mniej więcej takiej samej wielkości co piracki…
- Alarm! Wszyscy na stanowiska!
…i po kilku dłuższych chwilach, owy statek zmienił kurs, postawił więcej żagli, i ruszył prosto na "Wilka morskiego"!
Będzie bitwa?? Francuzi chcą ich zaatakować??
Tak. Tak właśnie to wyglądało.
~
Zostało może 10 minut do spotkania się obu jednostek, do rozpoczęcia bitwy, w której cholerne żabojady miały zamiar zaatakować piratów… pytanie tylko, dlaczego francuski kapitan tak bardzo ryzykował?? Wszak nie miał żadnej przewagi. Oni mieli co prawda 12 armat na każdej burcie, a piraci 10, jednak to nie był praktycznie żaden atut, by tak samotnie rzucać się na piracki statek…
- Żagiel na horyzoncie! - Rozległ się krzyk z bocianiego gniazda.
A więc dlatego? Drugi statek żabojadów?? I już również obrał kurs przechwytujący? W takim przypadku, "Wilk morski" byłby w poważnych tarapatach…
Biegający po pokładzie ludzie, przygotowywujący do bitwy działa, i wszelaką, inną broń, spojrzeli nagle na kapitana Simona. Jaką ten podejmie decyzję?
***
Komentarze jeszcze dzisiaj.