12-03-2023, 15:18
|
#10 |
Młot na erpegowców | Korzystając z uprzejmości kapłana Shallyi Lucretia jako pierwsza wkroczyła do kapliczki Boga Natury, z przyjemnością witając już od progu miłe ciepło paleniska. Pokonawszy krótki przedsionek, dziewczyna odgarnęła zasłonę ze zwierzęcych skór i wkroczyła do głównego pomieszczenia, rozpoczynając wymawiać pozdrowienie dla gości. Słowa jednak uwięzły jej w gardle, gdy ujrzała, że przy ogniu ogrzewała się nie grupa zwykłych wędrowców, a zgraja skavenów. Przez chwilę stała jak wryta, patrząc na przygotowane do obrony nędzne szczuroludzkie kreatury. Zaiste, stwory te były ostatnim, co spodziewała się spotkać w tym odludnym górskim zakątku. W międzyczasie w reikspiel przemówił biały osobnik, najwyraźniej przywódca, kalecząc straszliwie jej ojczysty język gramatyką i fonetyką pochodzącą z queekish.
Gdyby ktoś mógł w danym momencie zajrzeć przez fiołkowe oczy wprost do umysłu Immerwahr ujrzałby tam spowite płomieniami Wolne Miasto Nuln.
Było to nieco ponad rok wcześniej. Pewnej nocy korzystając z rozległej sieci kanalizacji po całym mieście rozlała się wielotysięczna skaveńska horda, mordując każdego kto stanął jej na drodze. Atak był tak nagły, niespodziewany i druzgocący, że sformowanie sensownej obrony zajęło mieszkańcom sporo czasu. Aby go zyskać i spowolnić postęp wrogich wojsk, zdecydowano się na desperacki krok i podłożono ogień pod niektóre z budynków. Lucretia miała wtedy sporo szczęścia, bo znajdowała się na terenie swojej uczelni, Wyższej Szkoły Inżynierii. Choć kilka miesięcy wcześniej została ona w podejrzanych okolicznościach podpalona i częściowo uległa zawaleniu, to w momencie skaveńskiej napaści była już w pewnym stopniu odrestaurowana. A nawet w takim stanie stanowiła wspaniałe stanowisko obronne. Znajdujący się za masywną bramą, otoczony wysokim, kolczastym murem teren uczelni miał imponujące rozmiary. Wewnątrz znajdowały się koszary, wieżyczki strażnicze, stanowiska balist, a nawet armat. Centralną strukturę stanowiła sama uczelnia, duży budynek zaprojektowany tak, by poza funkcją edukacyjną zastępował również zamek.
Tamta noc wydawała się niezwykle długa, a ulicami wolnego miasta spłynęły całe rzeki krwi. Serce Rosale krajało się gdy obserwowała rodzime Nuln spowite w płomieniach. Musiała jednak zacisnąć zęby i walczyć, dla siebie, rodziny i wszystkich, którzy razem z nią bronili się na terenie uczelni. I ostatecznie przetrwała. Aczkolwiek straszliwe to były godziny, o których wolałaby zapomnieć. Wtedy to pierwszy raz spotkała się ze śmiercią i koszmarem wojny. Jedyną pociechę w tej całej tragedii stanowił dlań fakt, że miała okazję wypróbować w praktyce wiele ze swych wybuchowych wynalazków na sile żywej. W tym nowatorską rakietę zapalającą zawierającą mieszaninę bazującą na czarnym prochu i białym fosforze czy siarkową bombę dymną.
Nulneńczykom przy pokaźnych stratach własnych udało się odeprzeć wroga, choć zwycięstwo wydawało się pyrrusowym. Dokonane przez wroga i pożar pustoszenie było ogromne, praktycznie pół wolnego miasta poszło z dymem. Po wszystkim powiadało się, że biały szczur czarnoksiężnik został powstrzymany przed zamordowanej samej Księżnej-Elektorki Emmanuelle von Liebowitz przez parę awanturników i ukrytego pośród gości hrabiny czarodzieja.
Dlatego gdy padło ostatnie słowo z plugawych ust zdradzieckiego skavena-albinosa, inżynierka wyciągnęła swój dwuręczny garłacz i bez wahania wypaliła prosto w ściśnięte potwory. Nie wiem jak będzie z inicjatywą, ale jeśli według deklaracji w postach, to moja postać zareaguje przed Dorianem. Inaczej strzeliłaby mu w plecy
W każdym razie rozpiska będzie taka:
1 runda: wyciągnięcie garłacza, strzał (tak, by trafić wszystkie skaveny)
2 runda: ruch (za towarzyszy), przeładowanie garłacza
3 runda: przeładowanie garłacza, przeładowanie garłacza
4 runda: przeładowanie garłacza, przeładowanie garłacza
5 runda: ruch/strzał (jeśli będzie jeszcze w co)
Moja postać nie umie się bić (i nie ma zbytnio czym) więc niestety nie mam więcej opcji A przecież całej chaty wysadzać nie będę
|
| |