Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2023, 17:39   #90
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 41 - 1998.03.13 pt; wieczór

Czas: 1998.03.13 pt, wieczór; g 23:15
Miejsce: Morze Karaibskie, Wenezuela kontynentalna; Barcelona; dyskoteka “Carrusel”
Warunki: jasno, ciepło, cicho; na zewnątrz: noc, pogodnie, sła.wiatr, ciepło (0)



Wszyscy



Dwie grupy stały na przeciwko siebie z wycelowanymy w tych drugich lufami. To raczej nie była codzienność w piątkowe wieczory w dyskotece “Carrusel”. Dwie całkiem spore grupy ubranych dość lekko i turystycznie mężczyzn celowało do siebie nawzajem. To już nie chodziło o to, że jakiś macho postanowił udowodnić drugiemu, że jest od niego większym macho na zapleczu klubu tylko to był całkiem inny kaliber zdarzenia. Bo nawet nie jakiś pojedynczy macho co chciał poszpanować machając pistoletem tylko była awantura na całego. Coś co przypominało jakieś gangerskie porachunki i wojnę gangów. Tutaj, na parkingu modnej w okolicy dyskoteki.

Na wieści od blondwłosej Juanity gangerzy Suareza co prawda hurtem ruszyli na zaplecze a potem do tylnego wyjścia tak jak w jednym z wariantów oszacował to Buck. Tylko, że zabrali ze sobą cztery “turystki” co jeszcze tez mieściło się w jego planie. Ale to, że zaraz po wyjściu na zewnątrz rzucą je na kolana, wycelują w nie swoje klamki biorąc za zakładniczki to już o tym nie było mowy. Mieli wyjść, dać się zagadać aż zaczną działać usypiacze podane do drinków i dać otoczyć przez dwie grupy szturmowe z polewaczkami a od zaplecza grupa “Gości” miała im odciąć odwrót do klubu. A najemniczki przebrane za turystki w razie potrzeby miały im dokopać wywołując dodatkowe zamieszanie. A teraz klęczały na asfalcie bo najwidoczniej gangerzy wzięli je za podstawione prowokatorki.

Akcja od paru minut przyspieszała coraz bardziej. Jeszcze jak Buck “negocjował” z Suarezem trzymanym przez Jojo i Storma to usłyszał od Carabinieri, że tych dwóch co poszło sprawdzić toalety oczywiście wróciło z wieściami do kolegów, że szefa tam nie ma. Ten ich numer dwa zaczął się robić natarczywy wobec Tweety wnioskując, że skoro poszła z szefem na numerek do kibla a wróciła bez niego to coś tu kręci co się z nim stało. A, że Tweety przyszła z trzema koleżankami to i na nie zaczęli pohukiwać co tu jest grane. Schiffer próbowała załagodzić sytuację tłumacząc, że szef na pewno zaraz się znajdzie, nie ma się co denerwować, pewnie spotkał znajomego czy co i ona sama może pójść i go poszukać. To na chwile załagodziło sytuację ale tylko na chwilę.

Akurat Storm zdążył wrócić na główną salę a Buck pogadać z Juanitą. Przez radio rozległy się pytania z Charlie do Jojo. Ten poszedł związać Suareza do furgonetki. I się nie odzywał. Charlie pytali czy potrzebuje pomocy. Juanita wzięła stówkę, uśmiechnęła się do łysego Jankesa i poszła do głównej sali gdzie coraz głośniej awanturowali się gangsterzy. Sara dała znak, że ze dwie osoby wyszły z klubu. Bravo zdążyli pozbyć się gości co przyjechali w piątkowy wieczór do popularnej w tej okolicy dyskoteki. Widok klamki wsuniętej za pas skutecznie dał im do myślenia aby poszukali sobie innego miejsca na piątkowe zabawy. Odjechali przy pisku opon zwracając przy okazji uwagę tych paru osób jakie stały przed frontem klubu i paru przypadkowych przechodniów. Zresztą i Bravo i Charlie meldowali, że “ludzie się na nas gapią”. Widocznie każda z samochodowych zawalidróg w przejściach rzucała się w oczy lokalsom chociaż nie na tyle aby ci coś z tym zrobili.

Nawet ta parka młodych zakochanych stąd czmychnęła. W którym momencie zorientowali się, że nie chcą brać udziału w tym co tu się wyrabia na parkingu trudno było powiedzieć. Buck zwrócił na nich uwagę jak uruchamiali silnik i ruszyli z kopyta chcąc się wydostać stąd jak najszybciej gdy czekał na rozwój wydarzeń. Juanita już poszła do środka a Kay się wreszcie odezwał przez radio. Suarez się stawiał. Zapewne wyczuł okazję skoro został sam z jednym porywaczem a nie trzema. Ale kolumbijski najemnik wyszkolony w podchodach i likwidowaniu kartelowych strażników dał radę wenezuelskiemu hersztowi gangu. Niemniej na słuch to musiało go to kosztować nieco wysiłku sądząc po zasapanych oddechu i irytacji w głosie. Może te odgłosy szmotaniny i trzęsąca się furgonetka wypłoszyły tych młodych zakochanych. Chociaż ostatecznie musieli zostawić samochód i uciekać pieszo. Bo ledwo ruszyli z takim impetem a zaraz zatrzymali się przez burtą UAZ-a blokującego wyjazd. Charlie nawet chętni byli pozbyć się potencjalnych świadków i ofiar strzelaniny więc dali im wolną drogę. Ale, że już pojawienie się suarezowców mogło być lada chwila to kazali im spadać na piechotę. Teraz więc pusty już wóz stał cicho wycelowany w burtę UAZ-a robiąc za dodatkową zawalidrogę przy wyjeździe. A parę osób na pobliskich ulicach i chodnikach zatrzymało się obserwując z zaciekawieniem co tu się wyrabia. Wiadomo, gapie się znajdą zawsze i wszędzie jeśli tylko jest okazja obejrzeć z bezpiecznego, animowego miejsca coś ciekawego. A w pierwszy wieczór weekendu w pobliżu modnej dyskoteki było ich całkiem sporo.

Po tym jak Juanita przekazała wiadomość gangerom o tym, że widziała jak dwóch białasów w tym jeden wielki, łysy i brzydki wywlokło ich szefa na parking to wiadomość podziałała jak marzenie. Wszyscy rzucili się go ratować! Tylko, że bezpardonowo zgarnęli “turystki” jakie już jawnie podejrzewali o współudział, i że są prowokatorkami tylko jeszcze nie do końca wiedzieli nasłanymi przez kogo. W każdym razie zgarnęli je ze sobą a, że okazali się równie bezpardonowi co wściekli to i przeszli przez główną salę na zaplecze z gracją pięści trafiającą w czyjąś twarz. Ale w swojej masie i widocznym wkurzeniu większość gości usuwała im się z drogi przy okazji robiąc zbiegowisko. Parę osób nawet zaatakowało Juanitę i Schiffer przy barze, że trzeba zadzwonić na policję bo chyba jakaś awantura będzie albo i porwanie. Część z nich szybko opuściła lokal w pospiechu ale, że niektórzy z nich mieli swoje samochody na parkingu to oczywiście znów zjawili się przed wjazdem na parking dziwiąc się czemu jakiś głupek zatarasował wjazd swoim Land Roverem. Co postawiło Bravo w kłopotliwej sytuacji bo albo musieliby wszyscy cofnąć się w głąb parkingu i zostawić pusty wjazd a piesi bez trudu mogli przecisnąć się między wjazdem a samochodem i dostać się na parking i czekających na nich samochodów jeszcze pewnie nie wiedząc, że wyjazd jest podobnie zatarasowany. Albo zostawić chociaż jednego człowieka aby ich jakoś zastopował. Tym razem było to z pół tuzina osób jakie śpieszyły się aby wsiąść do samochodów i stąd odjechać jak najprędzej. I nie zdawali sobie zapewne sprawy, że właśnie na parkingu zbliża się moment kulminacyjny tej konfrontacji z Suarezem i jego ludźmi.

- Te łysy! Dawaj naszego szefa! Dawaj albo rozwalimy te wasze dziwki! - krzyknął głośno jeden z suarezowców stojąc z krok za Tweety i celując z pistoletu w tył jej głowy. Reszta najemniczek była w podobnej sytuacji. Gangsterzy nie wyprowadzili ich na parking tylko zatrzymali się zaraz przy wyjściu z klubu na odgrodzonym siatką podwórzu jakie było zapleczem klubu. Na parking prowadziła tylko osobowa furtka, ta sama z jakiej niedawno korzystał Buck z kolegami. Ogrodzenie zwieńczone drutem kolczastym i skutecznie oddzielało obie strony konfliktu. Do środka czy na zewnątrz dało się dostać tylko przez tą furtkę. Była jeszcze brama ale zakluczona i skierowana w stronę tej samej ulicy na jaką prowadził wyjazd z klubu. Siatka jednak minimalnie przeszkadzała w wymianie ołowiu. Nieco utrudniała widzenie, zwłaszcza jak się patrzyło pod ostrym kątem. Mając cztery zakładniczki gangsterzy czuli się całkiem pewnie a może po prostu byli aż tak wkurzeni takim zdradliwym napadem i porwaniem ich szefa. Zakrwawiona twarz Tweety dobitnie świadczyła o tym jak są wkurzeni. Te usypiacze albo jeszcze nie działały i nie było wiadome jak i kiedy zadziałają. Schiffer jak dorwała się do krótkofalówki Carabinieri dała znać, że wiele szklanek było poprzewracanych albo niedopitych więc trzeba było się liczyć z tym, że usypiacze nie objawią się z pełną mocą albo z opóźnieniem. Zresztą w tak nerwowej sytuacji jaką mieli w tej chwili gdzie liczyły się sekundy a nie kwadranse to i tak wątpliwe aby zdążyły mieć jakiś wpływ na bieżącą sytuację. Jak za kwadrans ktoś z gangerów miałby poczuć jakieś oszołomienie, może nawet senność to raczej nie będzie to miało żadnego znaczenia na to co dzieje się tu i teraz.

Suarezowcy zorientowali się, że czeka na nich ustawka. Chociaż pm-y przeciwników dawały im przewagę to też rzucały się w oczy nie tylko gangsterom. Na chodniki wychodziło coraz więcej ludzi, w oknach okolicznych domów także widać było jakąś sylwetkę tu czy tam jak zwabieni hałasem i tym, że coś się dzieje wyjrzeli aby się temu przyjrzeć. Nawet jeśli nikt z klubu nie zadzwonił na policję to teraz można było się już z tym liczyć. Chociaż żadnych nadjeżdżających syren jeszcze nie było słychać. Dwóch gangerów wycelowało swoje gnaty w przestrzeń korytarza zaplecza. Tego samego jakim niedawno Alfa prowadzili Suareza a jeszcze krócej gdy Storm a potem Juanita udali się do środka. Korytarz był na może dziesięć kroków. I niezbyt było za czym się tam ukryć. Za to był nie szerszy niż dwóch strzelców na raz. Więc z zespołu Gości najwyżej dwóch mogło stać kryjąc się za futryną na salę klubową i z powodu klientów nie chcieli jeszcze wyjmować klamek na pokaz. Gdyby weszli do środka byliby niczym nie osłonięci przed ogniem z luf suarezowców. Pozostała szóstka albo mierzyła do klęczących zakładniczek na które byli bardzo wkurzeni albo do Bucka i jego kolegów będących za siatkowym ogrodzeniem.

- Mam dla ciebie propozycję Jankesie. Dam ci w mordę tak jak ty mi. Tak na zgodę. Po czym ja z chłopcami odjeżdżamy w swoją stronę a wy z waszymi dziwkami odjeżdżacie w swoją. Za chwilę i tak przyjadą tu gliny a wy nie znacie miasta, wyłapią was jak leszczy. A jak nie to się strzelamy tu i teraz. Hej chłopcy! Zacznijcie od rozwalenia tych dziwek! Słyszysz Jankesie? Jak ktoś z waszych pociągnie za spust to te dziwki zginą pierwsze. - Suarez chociaż harczał przez zakrwawiony i rozwalony nos, klęczał na podłodze furgonetki do jakiej jak się okazało Jojo nie miał kluczy więc nie mógł jej przestawić, no i z nożem Kolumbijczyka przy szyi to jednak potrafił zorientować się w sytuacji, że jego ludzie mają cztery klęczące atuty w ręku. Zaś sytuacja zrobiła się bynajmniej nie dyskretna i trzeba było się liczyć z przyjazdem policji.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline