Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-02-2023, 16:13   #81
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Buck wziął do ręki kamerę która pokazał mu Tweety i obejrzał z pewnym zainteresowaniem.

- Kabel jest cienki i tylko na niego chciałem wywiercić otwór. Całość kamery musiałaby być w pomieszczeniu a na zewnątrz wyprowadzony jedynie kabel. Choć faktycznie to dość duża zabawka i może być problem z tym żeby ja ukryć. Nie wiem czy jest dla tak trywialnej sprawy kupować jakiś szpiegowski sprzęt. No chyba, że nasz Pani Solorio za to zapłaci…

- Tweety a ten cały zakład ma jakieś drugie wejście, nie od ulicy? Chodzi mi o to, czy jesteś wstanie wejść tam w dzień, bez wzbudzania jakiś dużych podejrzeń.
- W dzień? A po co? Poza tym w dzień jest przecież otwarte.
- Zastanawiam się, czy jeśli nie będzie innych możliwości, to nie spróbujemy nakryć ich na gorącym uczynku. Zakładam, że fryzjer zamyka swój przybytek na czas schadzki z kochanką. Jeśliby tak ustalić na którą się umówili, obserwować lokal i po tym jak potwierdzimy, że kobieta weszła do środka a fryzjer zamknął za sobą drzwi, odczekać odpowiedni czas, aby byli w trakcie zabawy i wtedy tam wejść i ich nagrać. Tak bez ceregieli, same drzwi trzeba by otworzyć po cichu i zakraść się na tył z kamerą, ale już później wystarczy, że nagramy samą sytuacje w jakiej ich zastaliśmy, nie potrzeba nam całej sex taśmy. Nie sadze, żeby sam fryzjer był dla nas niebezpieczny, zwłaszcza jak będzie tam na przykład dwóch albo trzech z nas. Owszem pewnie nas zauważą i będzie jakaś awantura, ale to już bez znaczenia, dowód na romans będziemy mieli na taśmie. Oczywiście wadą jest to, że żona będzie świadoma, że coś takiego mamy, ale tutaj zapytamy się klientki, czy taki układ ja interesuje.
- Co myślicie o takim pomyśle? Technicznie wykonalne?


*****

- Jak Pani ocenia nasze nagranie seniorina Solorio? Wydaje się, że to jest to, czego Pani oczekiwała. -

Buck zaprosił kobietę do wcześniej wynajętej małej salki z odtwarzaczem, żeby mogła zapoznać się z kasetą. Teraz, gdy film się skończył, wyjął taśmę z magnetowidu, schował do pudelka i położył na stole przed sobą.
- Wydaje mi się, że to zamyka sprawę, jeśli chodzi o Pani kolegę po fachu. Zaznaczam, że nie jest on świadom, że został nagrany. Jego małżonka w podobnych celach regularnie spotka się ze swoim fryzjerem. W ich przypadku na ten moment nie mamy jeszcze twardego dowodu. Być może udałoby się go nam zdobyć, ale ze względu na okoliczności i miejsce schadzek, jest bardzo prawdopodobne, że nie uda się tego zrobić tak, aby obydwoje nie byli świadomi, że zostali przyłapani i nagrani. Na ten moment nie zdecydowałem się tego robić, bo nie wiem czy taki układ Pani pasuje.
- Nie da się tego uniknąć?
- Cóż, być może byłoby to możliwe przy użyciu specjalistycznego sprzętu do infiltracji. Na ten moment takim nie dysponuje, ale mógłbym spróbować go zorganizować. To jednak pociągnie za sobą pewne koszty, dlatego wolałbym sprawę najpierw skonsultować z Panią
- Rozumiem. O jakich kwotach mówimy?
- Jeżeli zdecyduje się Pani, że takie działanie jest konieczne, to myślę, że w przeciągu paru dni przedstawię wycenę. Nie planowałem takiej akcji w Wenezueli, nie mam wiedzy o tutejszym rynku, dlatego potrzebuje chwilę czasu aby się rozeznać. Być może będzie mogła Pani mi w tym pomóc. Pani firma na pewno obsługuje szeroką gamę klientów. Być może zna Pani osobę lub firmę która mogła by mi w tym pomóc, lub która sama może znać kogoś takiego.


Buck uznał, że w kontaktach z księgą najlepszy będzie profesjonalizm i rzetelność. Postanowił poczekać co mu powie o taśmie i czy zdecyduje, czy mają działać dalej. Za radą Carabiniera nie chciał pytać jej bezpośrednio o jakieś konkretne kontakty, ale może przy okazji powie coś, co im się przyda, albo chociaż potwierdzi, że ta znajomość jest warta zachodu. Nie przyjechał tu bawić w inwigilowanie niewiernych mężów czy żon i zajmuje się tą sprawą, tylko dla kontaktu z senioriną Solorio. Dobrze byłoby wiedzieć, że jest tego wart.
 
malahaj jest offline  
Stary 11-02-2023, 16:01   #82
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 38 - 1998.03.03 wt przedpołudnie

Czas: 1998.03.03 wt, przedpołudnie; g 09:30
Miejsce: Morze Karaibskie, Wenezuela kontynentalna; Barcelona; hotel “Dorado”
Warunki: jasno, ciepło, cicho; na zewnątrz: jasno, deszcz, sła.wiatr, gorąco (-1)



Wszyscy



W pokoju hotelowym zrobiło się dość ciasno bo była to klasyczna “dwójka” więc nie była pomyślana na wizytę kilku nadprogramowych osób na raz. Ale ostatecznie spotykali się już w większym gronie więc piątka osób rozsiadła się po dwóch łóżkach i krzesłach. Część najemników powinna obecnie przebywać u Stanleya na Grenadzie i przygotowywać tam co się da na przybycie przyszłych studentów ale większość była na Margaricie. Nawet tacy którzy w ciągu ostatniego tygodnia czy dwóch przewinęli się przez kontynentalną Barcelonę. To teraz poza amerykańsko - japońskim duetem przebywał były włoski policjant, szwajcarska imprezowiczka i niemiecka negocjatorka. Po śniadaniu w hotelowej restauracji zebrali się w pokoju Bucka aby omówić parę spraw jakie lepiej było załatwić bez zbędnych świadków.

- Powiedz tej swojej księgowej, że jak ona tyle płaci za rolę w takim fajnym filmiku to jak ma jeszcze jakichś ciekawych znajomych do nagrania to ja bardzo chętnie. - Tweety siadła wesoło na krześle, podwijając jedną nogę pod siebie. Po wczorajszym spotkaniu z szefową dobrze prosperującej firmy księgowej okazało się, że ta jest zadowolona z takiego nagrania jakie dostarczył jej łysy Amerykanin.

- Skąd wzięliście tą dziewczynę? Bardzo utalentowana jak widzę. Można się z nią jakoś skontaktować? Chciałabym jej podziękować. Świetnie się sprawiła. - humor księgowej po obejrzeniu nagrania z kasety bardzo dopisywał. To było właśnie takie nagranie na jakie czekała. Była gotowa odkupić kasetę za 3 000 $. Oraz dodatkowo przekazać 500 dolców dla owej sprytnej aktorki która tak gładko podeszła Rodrigo, że aż przyjemnie było to potem oglądać.

- Ale o tym fryzjerze senioriny Santiago to ja wiem. Przecież sama o tym wspomniałam Marco. Nie sądzę aby ta akcja była potrzebna. Wolałabym to wszystko załatwic dyskretnie. Między mną a Rodrigo. Z tą kasetą będę miała na niego bacik gdyby próbował mi fikać. - wyglądało więc na to, że Ananquel nie jest zainteresowana mieszaniem w to wszystko żony Rodrigo. Wolała mieć w szufladzie twardy dowód zdrady pana księgowego jakim mogła mu w razie potrzeby pogrozić przed nosem aby się wycofał w tej czy innej sprawie na jakiej jej zależało. A nie wywoływać jakieś zamieszanie czy skandal z romansami w roli głównej. Przynajmniej nie w tej chwili.

- No cóż, Buck, miło mi się z tobą załatwia interesy. Gdybyś potrzebował rzetelnej firmy księgowej albo w ogóle czegoś z papierami przy załatwianiu interesów to zadzwoń albo daj znać Marco. Z nim też mi się przyjemnie współpracuje. Domyślam się, że nasz lokalny system podatkowy i finanse mogą być nieco kłopotliwe i czasochłonne dla obcokrajowców. Zresztą żaden z was nie wygląda jakby zwykł siedzieć za biurkiem. - latynoskiej urody brunetka wyjęła z torebki portfel i z niego plik amerykańskich dolarów aby zapłacić za tą kasetę. Ale także wizytówkę jaką podała rozmówcy. Przy czym przybrała całkiem przyjacielski aby nie rzec kokieteryjny ton. Więc rozstali się w całkiem miłej atmosferze nawet jeśli sprawa z hakiem na Rodrigo wyglądała na zakończoną. Hakiem na jego żonę księgowa nie wydawała się zainteresowana. Zresztą jak wczoraj pytał o to Tweety to ta uznała, że dałaby radę dostać się do środka nawet w środku dnia. Jak nie przez tylne drzwi to okno jakie było albo otwarte albo był otwarty lufcik. Dla włamywaczki to było wystarczające do utorowania sobie drogi. Ale co dalej to kręciła nosem.

- Chcesz tam wejść tak na rympał? W ogóle bez żadnej finezji? - zapytała udając zgorszenie i odrazę do takiego siłowego wejścia tak całkiem odmiennego od dyskrecji jaką ona sama się posługiwała jako oszustka i włamywaczka. Niemniej była gotowa otworzyć kolegom drzwi czy okno. Ale sama wolała nie brać w tym udziału. Nie chciała aby Falco kojarzył ją z taka chryją. A czy by się udało taki wypad z kamerą jaki proponował Buck? Być może. Jej zdaniem do biura szefa zakładu łatwo było trafić, były na końcu krótkiego korytarza. Naprzeciwko były drzwi do małej łazienki dla personelu. Więc nawet jak ktoś był tam pierwszy raz powinien trafić bo jak nie drzwi do kibla no to do gabinetu szefa. Ale trudno było przewidzieć czy akurat ktoś czymś by się nie zdradził albo ktoś z załogi fryzjerów akurat nie wszedł po coś na zaplecze czy choćby za potrzebą. Bo było tam tak mało miejsca, że nie było sposobu aby nie zauważyć obcych na zapleczu. Tutaj więc Tweety oceniła to na ryzyk fizyk. Można było spróbować albo nie, póki się nie spróbowało nie szło przewidzieć co by z tego wyszło lub nie. No ale jak się okazało, że seniorina Solorio raczej nie jest zainteresowana dowodami na romanse senioriny Santos no to raczej te rozważania stały się dość abstrakcyjne.

A po spotkaniu w hotelu “Punta Palma” na północno - zachodnim cyplu miasta Buck musiał przejechać przez miasto prawie na jego przeciwny koniec aby spotkać się z młodym wysłannikiem swoich nowych zleceniodawców. I w jego samochodzie Dosieto tłumaczył mu co jest jak z tym Suarezem i całą tą sprawą. Resztę sam mógł się przekonać podczas gdy zmrok z wolna zapadał nad miastem, zapaliły się uliczne latarnie a w domach światła w oknach. A robiąc sobie przejażdżkę samochodem wokół podejrzanego magazynu i słuchając tego co siostrzeniec Delgado mówi o tym Suarezie i reszcie Buckowi udało się wstępnie rozeznać w sytuacji.

Magazyn był w środku ogrodzonej posesji więc tak czy inaczej trzeba było przedostać się przez ogrodzenie jakie miało być pod prądem i wzmocnione kolcami oraz drutem kolczastym aby się tam dostać. Pokonać nieco zagraconą przestrzeń podwórza jakie miało być zaminowane aby dotrzeć do samego magazynu z czerwonej cegły. Gratów w postaci starych wraków samochodów, trupów pralek, lodówek, opon było trochę co dawało nadzieję, że mogłyby dać jakąś osłonę przed obserwacją z wnętrza budynku lub ostrzałem ale nie na tyle aby czuć się bezpiecznie. Większość terenu była goła i porośnięta wyższą lub niższą trawą. W niej z poziomu parteru może i dałoby się ukryć gdyby ktoś w porę padł na ziemię ale już z górnych pięter niekoniecznie taki manewr musiał podziałać. Czy są tam te miny czy coś takiego to ani z samochodu nie dało się stwierdzić. No ale jak sam wiedział Kazinsky nie po to się zakłada miny i podobne pułapki aby było z daleka widoczne.

- Ciekawe kiedy Ami załatwi te plany magazynu. Na razie mamy tylko ten co narysował Dosieto. - Niemka wskazała na kartkę wyrwaną z notesu na jakiej wczoraj, w samochodzie młody Latynos narysował z pamięci plan budynku. Odręczny rysunek był mocno schematyczny. Więc wiadomo było, że to tylko ogólny charakter a nie każdy detal. Ale coś jednak było znać. Po powrocie z okolic magazynu Buck zadzwonił już wieczorem do Amiego o te plany. Ten obiecał, że coś poszuka, jak znajdzie to zadzwoni. Bo to by trzeba poszukać w archiwach ratusza i nie miał tego gotowego od ręki. To było wczoraj wieczorem i na razie we wtorek rano nie dzwonił.

- A właściwie Buck jak chcesz się wziąć za tego Suareza? Tu jest nas tylko piątka a cały sprzęt wywieźliśmy na Margaritę. Mamy tyle zabawek, że gdybyśmy mieli nalot policji to byśmy wyglądali jak zagraniczni turyści. - zapytała Szwajcarka przypominając, że duet Kubańczyków wywiózł wszelki zdobyczny sprzęt promem na Margraritę. A ci co zostali nie mieli ekwipunku bardziej podejrzanego niż ten jakiego można by się spodziewać po turystach. Sama włamywaczka i negocjatorka nie były zbyt krwiożercze i jedna najczęściej pracowała sprytem, podstępem i oszustwem zaś druga urokiem osobistym i negocjatorskim. Obie oczywiście mogły stanąć do walki ale to nie była ich główna metoda na rozwiązywanie problemów. Więc do siłowych rozwiązań Buck miał do dyspozycji głównie Mi i Carabinieri. Resztę trzeba by ściągnąć z Margrarity gdyby była taka potrzeba. No chyba, że poradziliby sobie w takim składzie jaki mieli obecnie.

Z wczorajszego rozpoznania Buck trochę od Dosieto a trochę samemu mógł się przekonać, że ze światłem w starym magazynie to tak sobie. Wspólnie z młodym Latynosem przez szyby pojazdu wypatrzyli skrzynkę na szczycie jednej z ulicznych latarń. Z niej biegł kabel w stronę magazynu. Możliwe, że nim szła energia z miejskiej sieci do budynku. Słup latarni był zapewne widoczny z każdego okna magazynu i całej tej strony więc trzeba było się liczyć z tym, że ktoś stamtąd mógłby dostrzec jakiegoś wspinacza. W końcu wspiąć się na szczyt takiego słupa wymagało długiej drabiny albo jakiegoś sprzętu wspinaczkowego. Po namyśle Dosieto uznał, że może coś by mieli z takich długich drabin ale musiałby porozmawiać z wujem. Dalej jednak istniało ryzyko, że ktoś od Suareza mógłby zobaczyć kogoś majstrującego przy takiej kluczowej latarni.

Zaś z tego co było widać o zmierzchu i wieczorem to spora część okien magazynu i tak była ciemna. Nie paliło tam się światło. A z kilku na piętrze bił ciepły blask jakby wewnątrz paliło się ognisko. Albo jakaś lampa z pomarańczowym kloszem dająca takie ciepłe światło. Z tego co mówił siostrzeniec Delgado wynikało, że całkiem możliwe, że w środku palą ognisko. Robili przy nich imprezy i grzali się. Czasem było aż na ulicy słychać jakieś pijackie śpiewy, wrzaski, tańce i swawole z dziewczynami.

- Właściwie to oni mają sporo chicas. Dużo dziewczyn leci na ich złote łańcuchy, kasę, stawiane drinki, własne samochody. Bo u nas to nie Ameryka. Nie każdy ma samochód. A jak pójdą do knajpy, sypią szmalem, stawiają drinki, udają nie wiadomo jakich ważniaków to dziewczyny na to lecą. Nigdy nie siedzą sami, zawsze jakąś wyrwą. A potem takie wracają i rozpowiadają jakie to z nich macho i wielkie mafiozy i jeszcze więcej dziewczyn na nich leci. - Dosiego mówił z wyraźną niechęcią o postępowaniu i zachowaniu się Suareza i jego ludzi. Nawet nieco z zazdrością. On sam wreszcie zarobił na własny samochód ale raczej z tych tanich, małolitrażowych i używanych. Niemniej był z tego faktu bardzo dumny bo świadczyło to o jego zaradności i samodzielności. Ale i tak nie miał startu do Suareza i jego ludzi aby tak hojnie sypać szmalem po barach i robić wrażenie na dziewczynach. Droga gangseta wydawała się łatwiejsza, taka na skróty i dajaca większe i szybsze owoce. I zwłaszcza to oraz to powodzenie u kobiet jakie ci mieli wydawało się boleć młodego tubylca który oparł się tej pokusie i starał się uczciwie do wszystkiego dojść pracą u ojca i wuja.

- Ale jak oni mają takie powodzenie u dziewczyn to gdybyśmy coś próbowali to jakaś akurat może być w tym magazynie. - policjant zwrócił na to uwagę jak Buck wrócił z takimi a nie innymi relacjami ze swojego obchodu. Włoski detektyw zdawał się być wyczulony na to aby nie oberwali postronni podczas ewentualnej akcji. Zresztą Niemka go poparła, ona też nie chciałaby mieć krwi niewinnych na sumieniu.

- Może i to jakieś tutejsze blachary no ale jednak nie bandyci ani mafiozi. Nie chciałabym aby im się oberwało podczas takiej akcji. - zaznaczyła blondynka która była żywym zaprzeczeniem, że Niemki są szpetne. A poza tym była zawodową negocjatorką oraz pacyfistką z przekonania. Wyniki na strzelnicy na Grenadzie nie miała takich najgorszych ale jednak zawsze otwarcie zaznaczała, że broń ma bo takie sa wymogi tej pracy ale nie zamierza strzelać do ludzi. Może w samoobronie ale nie tak aby zabić.

Sama okolica magazynu była dość niskopienna. Budynki były zwykle przylepionymi do siebie 1-dno i 2-piętrowymi domami, najczęściej ze spadzistym dachem. Ktoś tam mieszkał więc trudno było aby tam komuś włazić na chatę aby pooglądać magazyn. Chociaż Dosieto wskazał ze dwa z nich jako część tych przedsiębiorców co zrobili zrzutkę na wynajęcie najemników do dokończenia roboty Koyota więc w razie potrzeby można by ich zapytać czy by się nie zgodzili aby użyczyć swoich okien do obserwacji.

- Jakby było trzeba to ja mogę z nimi porozmawiać. - Schiffer jak zwykle była chętna do wszelkich bezkrwawych negocjacji. A jej miła dla oka aparycja i łagodne, przyjazne usposobienie często były atutem w takich sprawach. Jak choćby wtedy gdy kupowała łaziki na tutejszych autoszrotach i udało jej się nakłonić właścicieli do zauważalnej zniżki. Te dwa względnie przyjazne domy były z dwóch, różnych stron magazynu, od frontu i lewej strony. Może udałoby się i z kimś innym to załatwić taki punkt obserwacyjny tego Dosieto nie wykluczał ale trzeba by to jakoś pogadać z właścicielami domów aby móc tam wejść no i siedzieć.

Reakcja policji zaś dla młodego Latynosa była trudna do przewidzenia. Patrząc palcem po mapie to radiowóz mógł przyjechać na miejsce akcji w ciągu 5 może 10 minut. Ale czy przyjedzie? Po jakim czasie? Co zrobią jak przyjadą? To było trudne do przewidzenia. Zapewne jakby ktoś po nich zadzwonił to by w końcu przyjechali. Ludzie wtajemniczeni w spisek przeciwko Suarezowi dzwonić po policję nie zamierzali. Pozostali? Kto wie? Dla nich Suarez też był wrzodem na tyłku. Ale gdyby coś tam u niego zaczęło wybuchać czy była jakaś strzelanina pewnie ktoś by jednak zadzwonił na policję. Znów nie wiadomo po jakim czasie. A co by zrobiła policja po przyjeździe? Też trudno było zgadywać. W sporej mierze pewnie by zależało od tego co by zastali na miejscu. Podobnie jak Delgado i Jose tak i Dosieto wątpił aby Suarez miał aż takie plecy aby policja ewidentnie go kryła i wspierała.

- Jak dla mnie to lokalny gang. Póki są na topie to trzęsą okolicą. Może mają jakieś powiązania z kartelami skoro rozprowadzają prochy po okolicy ale to nadal płotki. No. Dla lokalnych powiedzmy, że karasie. Ale w skali całego miasta to płotki. Wsziedzie się tacy trafiają. - Carabinieri nie oceniał zbyt wysoko poziomu znajomości Suareza i jego zaplecza. Raczej uważał ich za lokalną bandę o lokalnych możliwościach. Ale też za lokalne utrapienie dla tybylców.

Natomiast wejść do budynku było od cholery. Sporo okien, zwykłych dzwi, bram i ramp jakimi mogły wjeżdżać nawet ciężarówki. Więc takich wejść było sporo. Na wyższych piętrach były duże, okna jakie miały w dzień wpuszczać jak najwięcej światła do magazynów. Z tego co mówił Dosieto to i w dachu były takie świetliki. Pozwalało to na zaoszczędzenie na oświetleniu chociaż w dzień więc było to powszechną praktyką w budowie wszelkich budynków przemysłowych, od hurtowni, magazynów po hale produkcyjne.

Ale gdzie mieszka “na mieście” Suarez tego Dosieto nie wiedział. Nie był pewny czy w ogóle gdzieś mieszka. Tutejsi go kojarzyli przede wszystkim z tego magazynu jaki zajął i tam przebywał najczęściej. To była główna siedziba jego i jego bandy. Zawsze ktoś z nich tam był. Zaś jak wychodzą się zabawić to właśnie najczęściej do lokalnych klubów i dyskotek. Właśnie spora część sposnorów tego zlecenia to byli właściciele takich lokali co mieli ich dość. I dość płacenia im coraz wyższych haraczy. Ale młody Latynos wątpił aby życzyli sobie jakiejś strzelaniny czy rozróby u siebie w klubie. To źle wyglądało, odstraszało klientów, zjeżdżała się policja, pewnie i ambulanse a do tego gdyby Suarez przeżył mógłby pomyśleć aby ukarać taki lokal, właściciela i personel Więc się tego obawiano. Woleli aby załatwić sprawę gdzie indziej. A najlepiej właśnie w tym magazynie gdzie można było dorwać i jego, i pewnie większość bandy. A jeśli Suarez jeździł do lepszych lokali w centrum to tak, owszem, zdarzało mu się. No ale nie spowiadał się z tego tubylcom, najwyżej jak bajerowali dziewczyny to wspominali, że tam byli, tu balowali, tam się uchlali i tak dalej. Trudno było z tego coś zawczasu zaplanować poza równie trudno było ocenić czy nie są to jakieś przesadzone przechwałki. Zazwyczaj jednak urzędowali w lokalnych klubach, często potem zabierali dziewczyny do siebie, do tego magazynu albo od razu robili bibę u siebie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online  
Stary 19-02-2023, 00:26   #83
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Cieszę się, że masz w sobie tyle entuzjazmu do pracy Tweety. W rzeczy samej, będę miał dla Ciebie kolejne zadnie. -

Buck bez oporów oddał rezolutnej najemniczce ekstra premie od księgowej. Też uważał, że zasłużyła. Był zadowolony z takiego obrotu sprawy, bo nie musiał zajmować się już sprawami „romansowymi”, przynajmniej na razie. Co zaś się tyczy samej senioriny Solorio to choć przy sprawie z Surazem faktycznie jej pomoc nie będzie potrzebna, to Kazinski miał już pomysł jak mógł ją wykorzystać…

- Co zaś się tyczy Sureza to na te chwilę zacznijmy obserwacje. Schiffer, Carabinier Wy się tym zajmijcie. Pogadajcie z właścicielami lokali o których mówił Dosiego. Na ten monet umawiacie się na obserwacje, nie wspomnijcie o żadnych rozwiązaniach siłowych z ich udziałem, ale możecie wybadać jak są do tego wszystkiego nastawiani. Boją się czy raczej chcieliby, żeby ktoś zapakował Suraza do plastikowego worka i chętnie w tym pomogą. Schiffer ty negocjuj, Carabinier Ty wybierz najlepszą miejscówkę do obserwacji. Skorzystajcie z pomocy Dosiego jeśli będzie wam potrzebna.

- Jak już będziemy mieli zorganizowaną miejscówkę do obserwacji, to podzielmy się na dyżury po dwie osoby i zaczniemy zbierać potrzebne info. Zastanawiają mnie te przechwałki Suareza, o zaminowaniu terenu magazynu. Z jednej strony z tego co o nim słyszałem, nie wygląda na jakiegoś strasznego specjalistę czy stratega, ale z drugiej strony nawet najgłupszy przeciwnik, potrafi być nieprzewidywalny i czymś zaskoczyć. Musimy dowiedzieć się kiedy i którędy wchodzą i wychodzą z budynku, jak wybierają się na te klubowe imprezy. Ilu ich wtedy jest? Suarez zabiera ze sobą całą ekipę czy tylko cześć. Trzeba zaobserwować czy w trakcie wchodzenia i wychodzenia z budynku mają jakąś procedurę bezpieczeństwa. Jeśli teren w pobliżu wejścia faktycznie byłby zaminowany, to przed wejściem/wyjściem trzeba by go jakoś rozbroić. Biedzimy też zwracać uwagę czy poruszają się swobodnie po terenie obiektu, czy są jakieś miejsca, które omijają szerokim łukiem. To będzie jakaś wskazówka, że Suarez mógł im powiedzieć, że tam lepiej nie chodzić. Być może jak już cos będziemy wiedzieć, to zorganizuje jakąś małą prowokacje, żeby sprawdzić czy ogrodzenia faktycznej pod prądem i jak zareagują na jakąś nietypową sytuacje na ich ternie. Na razie to póki co opcja, jeszcze nic z tym nie postanowiłem.

- Generalnie chciałbym uniknąć wchodzenia w ciemno do tego budynku. Zarówno szturmowania jak i jakiegoś cichego podejścia. Po prostu na wszelki wypadek. Oczywiście jak nie będzie wyjścia, to pomyśle i nad tym, ale póki mam inny pomysł.

- Tweety wygląda na to, że nikt tym mieście nie może Ci się oprzeć. Nie sądzę żaby Suarez był wyjątkiem. Zbliżysz się do niego w klubie. Do towarzystwa będziesz miała Mi i Lyrę. Być może sprawdzę jeszcze Voo Doo z Margarity, w zależności od tego ilu będziemy spodziewali się ludzi z Suarezem. Zagraniczne dziewczyny przyjechały zabawić się do Barcelony i chciałby zobaczyć jakieś miejsca „nie dla turystów” i poznać lokalnych „macho”. Ja, Eurico i Carbinier będziemy robili za waszą dyskretną obstawę w klubie. Oficjalnie się nie znamy, nie wchodzimy wam w drogę, trzymamy się na dystans, ale jeśli będzie potrzebować wsparcie, to na umówimy znak włączamy się do akcji. W razie potrzeby użyjemy jeszcze innych ludzi z ekipy.

- Wasze zadnie to wyjść z Surazem z klubu i wprowadzić go w zasadzkę. Idealnie byłoby, gdyby udało ci się dosypać mu coś drinka, aby zrobił się miękki. Spróbujcie namówić go na zwiedzanie waszej miejscówki w jakimś fajnym hotelu. Pogadamy z lokalsami, które miejsce w Barcelonie było dobrym wabikiem. W końcu zawsze możesz powiedzieć mu, że na miejscu jest was więcej do zabawy. Rzecz jasna nigdy tam nie dotrze. Idealnie byłoby przejąć go po wyjściu z klubu, zapakować do auta i wywieść na naszą miejscówkę. Możemy wykorzystać magazyn, z którego zaczynaliśmy akcje z politykami i magazynem policji. Jest na względnym odludziu, nada się. Kupimy jakąś furgonetkę do tego celu. Już wcześniej o tym myślałem, bo i tak będziemy potrzebować takiego wozu do naszych działań. Na miejscu przesłuchamy Suareza, może jego ludzi, jak zajdzie potrzeba jak jakiś zgarniemy razem z nim. Wypytamy go jak to faktycznie wygląda z tymi jego zabezpieczeniami, co zrobił z Kojotem i jakie mamy kontakty w lokalnym półświatku. Potem go zlikwidujemy i mając wiedze jak to wygląda z tym budynkiem zajmiemy się resztą jego bandy.

- To był wariant pierwszy, najbardziej optymalny. Wariant drugi, to sytuacja, w której jednak nie da się przekonać na wizytę u was, albo nie uda nam się go przejąć po wyjściu z klubu. Wtedy zaatakuj go albo przy samym wchodzeniu do magazynu, albo tuż po tym, jak do niego wjedziecie, choć raczej to pierwsze. W takim warrancie na miejscu będziemy musieli poradzić sobie z wyciągnięciem z niego najważniejszych informacji i neutralizacją reszty jego ludzi. Znów, jeśli będziemy mieli go w łapach, to zmusimy ich do poddani się lub ucieczki. A jeśli nie - i to jest najgorszy wariant wydarzeń, którego postarajmy się uniknąć - trzeba będzie klasycznie oczyścić z nich budynek. Znów nie sądzą, aby po kilku pierwszych trupach chcieli się dalej w to bawić.

- Przed akcją zrobimy sobie rozpoznanie tych klubów i zaplanujmy jak najlepiej się do tego zabrać. Właściciele nam pomogą, w końcu nie będziemy robić nic u nich w lokalu, tylko po wyjściu na zewnątrz. Jeśli chodzi o broń i sprzęt, to nie jestem pewny czy chce go transportować z wyspy tutaj, tylko po to, aby po całej akcji znów go tam wysyłać. I tak musimy kupić kolejną partie broni na potrzeby ludzi Cantano a do tej akcji, raczej nie będziemy potrzebować nie wiadomo czego. Chciałem kupić partie PMemow, plus jakieś wyposażanie osobiste dla tych naszych partyzantów, jakieś krótkofalówki, noże, granaty i tak dalej. Przy okazji weźmy na potrzeby tej akcji jeszcze jakąś broń krótką do ukrycia pod ubraniem, kilka ostrych zabawek dal nas, może uda się skołować tłumiki do pistoletów i PMów. Na warunki potencjalnej walki w pomieszczeniach, to powinno nam w zupełności wystarczyć. Mamy nad nimi przewagę wyszklenia, doświadczania i zaskoczenia, a z tego co słyszymy, to oni mają jakieś klamki lub strzelby, których jak to dobrze rozegramy, nawet nie będą mieli okazji użyć. No, może sprawdzimy z wyspy jedną snajperkę, noktowizory czy łączności, jeśli faktycznie będziemy czegoś potrzebować, ale to tyle. Co się tyczy posiłków z Margarity, to sprawdzimy naszych ludzi z wyspy przed samą akcją, szczególnie, na wypadek najmniej optymistycznego wariantu przebiegu wydarzeń. Przygotuję plan wejścia do budynku w takim wariancie, tak, żebyśmy byli na wszystko przygotowani. Na etapie planowania i zwiadu, na razie poradzimy sobie w naszym obecnym składzie.

- Po całej tej akcji chce przejąć dla nas ten magazyn. Zastanawiam się już wcześnie na zorganizowaniem sobie w Barcelonie jakieś stałej miejscówki i natrafia się okazja. Nikt nie przyznaje się do własności tej rudery. Jak pozbędziemy się Suareza, będziemy mieli w okolicy sprzyjając nam ludność, bo przy okazji zapewnimy im spokój od ewentualnych następców. Budynek jest odpowiedniej wielkości, na uboczu miasta i wydaje się stosunkowo łatwy do zabezpieczania. Fakt trzeba będzie go trochę odpicować, ale jak już będzie nasz nie powinno być z tym problemu. Poza tym jest za darmo.

- Irytuje mnie ciągła niepewność przy przerzucaniu broni na i z wyspy. Potrzebujmy zorganizować sobie szlak przerzutowy na Margaritę z prawdziwego zdarzenia, taki na którym będziemy mogli polegać i przerzucać ładunki wielkości kilku samochodów. Mam na to pomysł i ten magazyn będzie do niego wstępem.

- OK, tak to bym mniej więcej widział na ten moment. Obserwacja magazynu, rozpoznanie terenu w klubach i na podstawie zebranych danych, szczegółowe zaapelowanie akcji. W między czasie zakup samochodów i sprzętu od naszch już pozyskanych kontaktów. Przy odrobinie szczęścia uporamy się z tym w kilka dni i możemy zaczynać. Co o tym sądzicie? -
 
malahaj jest offline  
Stary 19-02-2023, 16:11   #84
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 39 - 1998.03.06 pt; popołudnie

Czas: 1998.03.06 pt, popołudnie; g 17:30
Miejsce: Morze Karaibskie, Wenezuela kontynentalna; Barcelona; hotel “Dorado”
Warunki: sala bilardowa, jasno, ciepło, cicho; na zewnątrz: jasno, pogodnie, powiew, ciepło (0)



Wszyscy






https://i.imgur.com/BnR2Dhr.jpg


Kij stuknął o bilę i ta potoczyła się po zielonym suknie jakim był wyłożony stół po czym stuknęła kilka innych jakie też zaczęły się toczyć. Ten ruch przykuł na chwilę uwagę zebranych w sali osób. Mniejszą lub większą, w zależności od tego kto jakie miał pirorytety. Bo na przykład Frog to jakoś dziwnie częściej niż na toczące się bile zerkał na dwie gladiatorki jakie rozgrywały akurat tą partyjkę. A jeszcze dokładniej to w stronę ich dekoltów jakie było widać całkiem ładnie gdy się nachylały nad stołem no albo nad jeszcze wymowniejszym widokiem z tyłu. Gdy też się pochylały nad stołem. A i u ciemnowłosej Tweety i u blond Schiffer było co oglądać więc nie tylko on zerkał w kierunku centrum sali z ciekawością. Ale jednak wbrew pozorom chociaż w wielu dłoniach były szklanki, papierosy czy kieliszki to jednak nie zebrali się tutaj aby cieszyć się rozgrywką na zielonym stole albo atutami uroczych koleżanek. Chociaż na pewno było to atutem tego spotkania. Oczywiście Tweety wyhaczyła tą salę. Któregoś dnia przyszła i powiedziała, że na dole mają salę do bilarda. Akurat w sam raz oddzieloną od reszty restauracji, dyskoteki i recepcji hotelowej. Co prawda nie miała drzwi tylko wejście no ale i tak była wygodniejsza na większe spotkania niż któryś z ich pokojów hotelowych. A za parę groszy można ją było wynająć na godzinę, dwie czy nawet cały wieczór. Na razie wieczoru jeszcze nie było ale była już druga połowa piątkowego dnia. Całkiem ciepłego. W środku to wręcz było gorąco i można było się cieszyć, że w hotelu nastawionym na obsługę zagranicznych turystów tak dobrze działa klimatyzacja, jest basen i zimne napoje do ochłody. Teraz jednak już zrobiło się znośniej i było po prostu ciepło.

- I co tam się znów urodziło szefie? - zagaił Frog widząc, że łysy Amerykanin wraca do nich z recepcji gdzie został poproszony do telefonu. To akurat nie było dziwne. Przez ostatnie dni mieli całkiem sporo spotkań, telefonów, rozmów i ustaleń, zwłaszcza z tubylcami w sprawie akcji przeciwko Suarezowi. Bo chociaż najemnicy górowali nad nimi umiejętnościami technicznymi, bojowymi i wyszkoleniem to jednak znajomość terenu i środowiska jaką mieli tutejsi okazała się wielką pomocą w planowaniu takiej akcji. Podobnie jak współdziałanie tej luźnej konfederacji sklepikarzy i drobnych ciułaczy jaka złożyła się na wynajęcie ich aby zrobić porządek z tym wrzodem na tyłku jakim był dla nich lokalny gang.

Buck mógł im przekazać, że tym razem dzwonił Wuj Sam z Grenady. To była zwykła rozmowa przez publiczny telefon więc nie mogli rozmawiać otwarcie. Ale z półsłówek starszego Jankesa do młodszego dało się zrozumieć wystarczająco wiele.

- No jutro mają nas odwiedzić umówieni goście. Sprawdzą czy ten hotel co mówiliśmy pasuje na te szkolenia co szukają. Czy mają odpowiednie sale z projektorami slajdów i tak dalej, wiesz to co tam gadali wcześniej. - weteran prac inżynieryjnych jakie robił dla wojsk amerykańskich na całym Dalekim Wschodzie mówił towarzyskim, zblazowanym tonem jakby rozmawiali o grupie jakichś managerów do szkolenia. Ale jak się było na ostatnich rozmowach z pewnym poszukiwanym przez władze Wenezueli szefem dysydentów to wiadomo było, że chodzi o jego ludzi. Widocznie uzbierali już tą komisję czy podobną grupę co miała reprezentować cantanowców i rozejrzeć się po koszarach byłej bazie Royal Navy. Wuj Sam, Blanco, DD i Cossack popłynęli tam w zeszłym tygodniu aby razem ze Stanleyem i resztą personelu rozeznać i przygotować teren. Czyli sprawy tam zaczynały nabierać tempa.

- Aha i odezwał się do nas Bert. Pamiętasz do? Ten co miał te kłopoty z zepsutym samochodem co mu pomagaliśmy go odnaleźć. No ten właśnie. No i mówi, że znów mógłby nam załatwić takie pół samochodu jak wtedy. Jeśli jesteśmy zainteresowani oczywiście. Powiedziałem mu na razie, że się zastanowię no i dzwonię do ciebie to pytam. - dorzucił tym samym tonem a z tego co Buck pamiętał to na Grenadzie to poznali tylko jednego Berta. Tego co miał kłopoty z cysterną paliwa jakiej pomógł “zaginąć” pewien Cyrus i faktycznie najemnicy pomogli mu ją odnaleźć w środku pewnej nocy. I wtedy tak luźno rozmawiali po akcji, że gdyby Bertowi znów się trafiła większa partia paliwa to, że by mogli ja odkupić. No to widocznie się trafiła skoro skontaktował się z chłopakami co akurat byli na tej samej wyspie. Tylko wtedy te pół cysterny dostali jako zapłatę za pomoc. Teraz trzeba by ją odkupić za kasę.

No a wczoraj przypłynął do Barcelony kubański duet ściągnięty na akcję przeciwko Suarezowi. Też przywieźli wieści z pominięciem publicznych telefonów. Czyli, że Cantano tak jak obiecał zorganizował już pierwszą grupę ochotników do szkolenia i ci zostali wysłani na Isle de Coche na strzelnicę gdzie pracował Durand. Ćwiczyli tam dość intensywnie i jak to im przekazała Amanda co akurat miała jakiś lot na wyspę i go odwiedziła no szału swoim wyszkoleniem czy raczej jego brakiem nie zrobili na byłym legioniście. Ale za pocieszające uznał to, że nie były to kompletne patałachy a co najważniejsze chcieli się uczyć więc szło im to całkiem przyzwoicie. Gdzieś w przyszły weekend oczekiwał, że będzie już widać zauważalną poprawę wyników. No trzeba było ponieść koszty tego szkolenia ale jak chcieli wyszkolić bojowników na wojsko to trzeba było to zasilać stałym potokiem zielonej waluty. W każdym razie Amanda uznała, że Durand raczej jest zadowolony a i Kubańczycy uznali, że nastroje Dimitra, Carlosa i tych partyzantów z jakimi widzieli się na rancho poprawiły się gdy ta pierwsza partia szkolenia wreszcie się zaczęła. Toczyły się przygotowania do zorganizowania kolejnych. Prawdopodobnie gdzieś w przyszłym tygodniu Arab powinien się zabrać za drugą grupę w tych jaskiniach jakie znalazł Michael. Więc na tym polu też szykował się postęp.

No ale jak nieco dla wytchnienia zmienili temat co się dzieje na sąsiednich wyspach to mogli wrócić do tego głównego. Czyli spraw jakim nadawali bieg tutaj na miejscu, w wenezuelskiej Barcelonie. Zaczęło się na początku tego tygodnia po rozmowach z Jose i Delgado jacy reprezentowali tą część “spiskowców” jacy zdecydowali się coś zacząć działać przeciwko Suarezowi. I po paru dniach różnych rozmów, spotkań, ustaleń i obserwacji coś zaczęło się krystalizować. Jedne opcje odpadły, inne zostały albo pojawiły się całkiem nowe.

- To jest ten Suarez? - zagaiła Tweety jak dzisiaj w dzień Carabinieri udało się zrobić fotkę. Akurat siedział w pożyczonym oknie współpracujących gospodarzy razem z Dosieto gdy ten trzepnął go w ramię i pokazał mu który to jest. Więc Włoch poderwał się i wycelował aparat we wskazanego mężczyznę. W ogóle ten aparat i kamera jakie niejako zostały “w spadku” po romansowych zadaniach teraz okazał się całkiem przydatny. W ciągu paru dni obserwatorzy z użyczonych przez tubylców okien zrobili całkiem sporą dokumentację. Więc nawet ci którzy nie cępili tam “na oku” mogli chociaż wstępnie zapoznać się z kim będą mieli do czynienia. Jak choćby z “El Jefe” tej bandy.





https://i.imgur.com/qSOspdd.jpg


- No dobra, nie jest obleśny to mogę koło niego usiąść. - stwierdziła szwajcarska imprezowiczka nieco żartobliwym tonem. Bo wcześniej ona i Lyra wstępnie zgodziły się robić za wabiki no ale jednak zastrzegły, że jak coś im nie podpasuje to spadają stamtąd i trzeba będzie wymyślić coś innego. Wytatuowany w wiezienne tatuaże, obwieszeni złotymi łańcuchami gangerzy o latynoskim typie urody świetnie wpisywali się w stereotyp meksykańskich czy innych latynoskich gangów i karteli. Chociaż było i paru białasów. Co nie było aż tak dziwne jak razem z Latynosami stanowili po połowie z 90% populacji Wenezueli. Więc gringo w tym kraju nie musiał oznaczać kogoś z zagranicy i mógł być tubylcem z urodzenia.

- Tylko jak mamy się trzymać roli to nie powinnyśmy brać żadnych spluw ani radia. Bo przecież turystki z zagranicy raczej nie noszą takich rzeczy w torebkach jak wychodzą na sobotni wyryw. - Lyra zwróciła uwagę na coś zdawałoby się logicznego jeśli brać pod uwagę rolę jaką miały spełnić i się wcielić. Chociaż to w naturalny sposób gryzło się z poczuciem bezpieczeństwa i profesjonalizmy. Broń w zasięgu ręki zwykle dawała poczucie bezpieczeństwa. Podobnie jak możliwość wezwania wsparcia przez radio albo choćby potwierdzenia, że coś się dzieje albo nie. Jednak takie przedmioty mogły sprowadzić na prowokatorki kłopoty. Choćby dlatego, że gangerzy mogliby wziąć je za gliny.

- No co wy! - zawołała wesoło Tweety siadając na krawędzi stołu bilardowego i z namaszczeniem zaczynając pudrować talkiem końcówkę swojego kija. Co zwróciło na nią uwagę pozostałych. - Takie gorące chicas jak my im wpadną w ich wytatuowane rączki to będą grzeczni i mili póki będą myśleli, że wszystko idzie po ich myśli. Nic nam nie zrobią. Dopiero jakby coś im się nie spodobało to mogą zacząć się stawiać. - włamywaczka odparła tonem zawodowca jakby miała takie bajery obcykane w małym palcu. Była zdania, że póki z koleżankami by zachowywały się jak turystki szukające mocnych wrażeń z prawdziwymi macho to nic nie powinno im grozić.

- Tylko wiecie. Jak zagraniczne turystki by chciały szukać mocnych wrażeń to powinny zgodzić się pojechać do nich albo zaprosić do siebie. I tam powinien być gorący finał takiej znajomości. A potem miłe pożegnanie, obietnice powrotu i jazda do siebie. No i gdzieś tutaj trzeba by znaleźć moment w którym reszta brygady mogłaby się wtrącić. - wieczna imprezowiczka powiedziała jak to jej zdaniem powinien wyglądać taki scenariusz gdyby się trzymać swoich turystycznych ról do końca. Brzmiało sensownie. I nawet niezbyt groźnie gdyby najemniczki miały ochotę na taką nocną przygodę w Barcelonie. Tylko, że to nie był ich cel a załatwienie Suareza i jego bandy.

- Jak będziemy we trzy czy cztery i bez broni to będzie ciężko z całą bandą. Tam w magazynie to ich może być z dziesięciu czy tuzin. Gdzieś “na mieście” pewnie mniej ale tam teren mniej pewny. - powiedziała Lyra przejmując od Tweety zdjęcie z facjatą herszta bandy i zastanawiając się na głos jak to by mogło wyglądać. To co mówił Dosieto brzmiało ciekawie jakby rzeczywiście chciały pojechać z prawdziwymi macho do któregoś z klubu czy hoteli w centrum i tam się zabawić. Ale na jakąś akcję z przechwyceniem, możliwa bijatyką czy nawet strzelaniną to już było znacznie większe ryzyko. Tam w centrum to lokale miały ochronę, całkiem realne były kamery CCVT a i policja chętnie przyjeżdżała dbać o bezpieczeństwo swojej wizytówkowej części miasta. Tu, na zachodnim pograniczu było spokojniej i panował dość prowincjonalny charakter. Poza tym jak zauważył Frog nawet jakby Suarez dał się namówić na taki wyskok w miasto to nie było wiadomo jak i którędy by pojechał. Sporo ulic i krzyżówek było z tego pogranicza do centrum. Trudno było obsadzić wszystkie. Właściwie dwa w miarę pewne miejsca to startu i mety. Za start wszyscy chyba na brudno myśleli o “Carrusel” czuli klubie Diego w jakim lubili spotykać i zabawiać się gangerzy. Nie zawsze. Mieli też kilka innych ulubionych miejscówek w okolicy no ale w “Carussel” bywali całkiem często. A ze względu na współpracę Diego to lokal był całkiem przyjaznym miejscem do współpracy z najemnikami. Meta czyli jeden z klubów w centrum była o wiele mniej pewna. Właściwie trzeba by działac na dziko bo Diego ani jego koledzy nie mieli tam żadnych realnych wpływów na tyle aby zapewnić jakieś zaplecze.

- Ja bym wolał założyć, że oni jednak zaminowali swoje podwórko. - odezwał się milczący zazwyczaj Eurico. W końcu był operatorem broni ciężki ale też i ekspertem od ładunków wybuchowych. - Sam wiesz Buck, że jak ktoś wie jak się do tego zabrać to pójdzie do sklepu spożywczego, ogrodniczego, budolwanego wróci do kuchni czy garażu i może upichcić z tego coś paskudnego. Potem wystarczy to gdzieś podłożyć. A taka bomba rurowa pełna gwoździ to paskudna rzecz. - Kubańczyk był zdania, że jeśli słowa tubylców o tym, że Suarez był w wojsku saperem i zdarzało mu się coś podpalać czy podkładać bomby to lepiej założyć, że to prawda. Nawet jeśli tubylcy wiedzieli to od samego Suareza, podobnie jak to o zaminowaniu terenu. Tego przez te parę dni nie udało się zweryfikować. Przez okna, ogrodzenia i wysoką do pasa trawę obserwatorom nie udało się dostrzec niczego podejrzanego. No ale jak zauważył Kubańczyk nie po to się zakłada pułapki aby było z daleka widoczne. Zapewne więc póki się nie znajdą za ogrodzeniem to nawet jak tam są to nie da się ich dostrzec. Jakby były to pewnie za jakimiś gratami, na ziemi albo zakopowane w ziemi.

- Z tego co widziałam to nie podchodzą do ogrodzenia. Poza wchodzeniem i wychodzeniem na zewnątrz. I nie buszują swobodnie po całym podwórzu. Jednak z drugiej strony kto normalny łaziłby po całym swoim ogrodzie jak chce tylko wejść czy wyjsć z domu? - zauważyła Muller. Miała zapewne na uwadze słowa Bucka aby zwrócić na to uwagę. I te parę dni obserwacji co prawda pokazały, że są rejony magazynu czy podwórza gdzie bandziory się nie pokazują zbyt często albo w ogóle. Ale to nie musiało oznaczać, że to z powodu min czy innych pułapek. Budynek był spory i na te parę czy paręnaście osób był zbyt wielki aby go zapełnić więc siłą rzeczy grupowali się tam gdzie mieli jakies sprawy czy lubili przebywać. To samo z podwórzem. Zwykle siedzieli na starych sofach i kanapach samochodowych ustawionych przed wejściem budynku i na zapleczu raz nawet zrobili grilla. Ale to jednak wszystko było za mało aby szacować czy gdzie indziej nie chodzą bo jest zaminowane czy dlatego, że nie mają potrzeby tam chodzić. Erico co po przyjeździe dzisiaj też chętnie spędził czas “na oku” aby przyjrzeć się temu magazynowi stwierdził, że raczej nie powinna być zaminowana ta droga od bramy do głównego wejścia skoro nią tak swobodnie chodzą. A wątpił aby jakoś w środku nocy uzbrajali i rozbrajali miny. Więc zapewne ta dróżka powinna być “czysta”. Tylko to było główne podejście pod budynek więc najbardziej oczywista droga dojścia, kiepsko tam było z zasłonami przed ogniem i obserwacją z budynku. No chyba, żeby po prostu tak się złożyło, że nikogo by nie było przy oknie. Tego jednak nikt zagwarantować nie mógł.

- Jeśli chodzi o liczebność to Dosieto chyba się za bardzo nie mylił. Na zdjęciach i nagraniach naliczyliśmy ich tak “z twarzy” około 8 czy 9. Do tego ze trzech, czterech mniej pewnych bo albo wyszli niewyraźnie albo nie zdążyliśmy ich nagrać albo nie jest pewne czy to nie któryś z tej ósemki. Jak wziąć margines błędu na parę sztuk to po całości powinno ich tam być gdzieś na 10 do 15 sztuk. Ale zwykle ich tyle tam nie ma. Gdzieś może z połowa tego. W dzień mniej, pod wieczór się zbierają. Ze dwa razy byli na grupowym wyjździe w tym raz w “Carusell” a drugi nie wiemy gdzie. Niektórzy przyjeżdżali z jakimiś dziewczynami. Chyba ich partnerki albo takie do zabawy. Raz pojechali bez dziewczyn, wczoraj, a wrócili z trzema. Jeden z nich odwiózł je dziś rano bo pojechał z nimi a wrócił bez. Więc to o tym, że zapraszają dziewczyny do siebie to raczej potwierdzone. No i dzisiaj piątek. Niedługo piątkowy wieczór. Jutro sobotni. A z tego co mówił Dosieto to przy weekendach lubią się wyszumieć. Spore szanse, że jak nie dziś to jutro pokażą się w “Carusell”. - Carabinieri w swoim policyjnym stylu zaczął omawiać kolejną porcję informacji jaką przyniosła ta kilkudniowa obserwacja. Okazało się, że na tym polu w sporej mierze potwierdziły się dotychczasowe słowa młodego Dosieto oraz jego wuja i Jose. Liczebnie banda jako całość wydawała się całkiem spora i szła w kilkanaście osób. Ale zwykle na raz tyle ich nie było. No chyba, że przy weekendach, zwłaszcza z soboty na niedzielę. Wtedy lubili poimprezować. Często robili wypadu “na miasto” albo zapraszali dziewczyny do siebie i tam imprezowali.

- Aha i się okazało, że oni sporo palą ognisk, koksownikow czy coś takiego. Podobno często mają awarie prądu bo ta ich sieć słabo działa albo to ten budynek po prostu się rozsypuje. Tak czy inaczej wieczorami zawsze coś tam się pali. Jakieś ogniska. Więc nawet jeśli by odciąć zasilanie to nie będzie tam całkiem ciemno. - Muller dorzuciła od siebie swoją obserwację. Niezbyt wiedzieli co gangerzy porabiają w nocy bo życzliwość gospodarzy u jakich prowadzili obserwację kończyła się gdzieś koło północy. Przynajmniej jak Niemka i koledzy chcieli sprawę załatwić po dobroci i nie stawiać sprawy na ostrzu noża. I tak tam siedzieli od wczesnych godzin rannych, gdy dzieci wychodziły do szkoły aż gdzieś do północy gdy już kładły się spać albo spały.

- Wchodzą do środka przez bramę. Jest zamykana na zasówę od środka. I na rowerową kłódkę na zamek szyfrowy. Więc jak się zna kod to można wchodzić bez żadnego klucza. To żaden problem jak będziemy mieć nożyce do cięcia drutu. Nie wiem czy z łańcuchem sobie poradzi ale z tym drutem siatki obok furtki powinna. - dorzucił Frog który widocznie zdołał w ciągu tych paru dni przejść się obok i rzucić okiem na tą furtkę z bliska. Nie był jednak w stanie ocenić czy ogrodzenie jest pod napięciem a nie chciał gołą ręką tego sprawdzać osobiście. Oczywiście znów te przecinanie łańcucha czy siatki ktoś mógł dostrzec z magazynu no ale na to podobnie jak z podchodami nie było można coś poradzić.

- Może my byśmy mogły coś podziałać. Jakbyśmy już tam były w środku. Tylko nie wiadomo jak to by było bo jak się dziewczynę zabiera na numerek to nie po to aby rozmawiać godzinami o gwiazdach i polityce. To mogłybyśmy mieć ciasno z czasem i swobodą manewru. - Tweety rozważała czy gdyby ich żeńskiej części zespołu udało się dostać do środka magazynu to czy miałyby okazję coś pobroić nie wychodząc za bardzo z roli.

- Przy wyjściu z klubu też można spróbować. Ale to też zależy ilu by ich z nami wyszło. Jak tylko Suarez i powiedzmy tak, że byłoby nas jeden na jednego a jeszcze wy byście wyszli z wycelowanymi klamkami no to miodzio. Gorzej jak będzie ich na dwa czy trzy samochody. I czy by mieli klamki ze sobą. Jak tacy z nich gangerzy to mogą mieć. - Lyra wróciła do pomysłu Bucka aby spróbować przechwycenia przed wejściem do “Carrusel”. Oczywiście przy założeniu, że w ten weekend znów by wrócili do klubu Diego a nie pojechali gdzie indziej co też im się zdarzało. Tylko znów trudno było oszacować liczebność bandy. Przy weekendach jak mówił Dosieto robiło ich się więcej. Wtedy za to pewnie w magazynie mało kto zostawał. Z uzbrojeniem bandziorów też nie do końca było pewne. Co prawda z opisu wyglądało, że każdy z nich może mieć klamkę, nóż czy maczetę. Ale nie było pewne czy taki sprzęt zabierali ze sobą “na miasto” jak jechali imprezować. Może tak a może nie. Mogli mieć przy sobie, mogli zostawiać w samochodzie albo w magazynie. I tak wszyscy, część albo żaden. Chyba jednak Dosieto spodziewał się, że przynajmniej Suarez i jego najbliżsi twardziele mogą mieć klami. Chociaż tak na pokaz i na wszelki wypadek. Ale nóż czy klamkę jak tak samo było łatwo ukryć najemnikom tak i gangerom.

- A właśnie z tymi naszymi klamkami to jak Buck nie chcesz bez końca wozić pukawek na wyspę i z powrotem to mnie się udało spotkać z tymi moimi gwardzistami. Umówiłam się na dzisiaj i parę klamek mogą mieć. Ale mało, ze trzy, cztery. Jak chcesz to daj kasę i kogoś do obstawy i mogę pojechać. Dobrze by poszło to na wieczór byśmy je mieli. No albo pojechać do tego handlarza bronią i tam coś kupić. - Tweety wzmianka o spluwach przypomniała, że na razie to jak postanowili nie sprowadzać zabawek z Margarity to było z tym dość kiepsko. Ale przydały się te kontakty co wyrobili sobie wcześniej przy okazji załatwiania interesów z Gwardią Narodową i innych.

- A fury to najlepiej kupować w weekendy. Czyli jutro rano albo w niedzielę trzeba by się na autoszrot przejechać. Greta się nieźle prezentuje, uśmiecha i gada to jedzą jej z ręki. Przynajmniej ostatnio jak żeśmy tego UAZ-a kupowali. Jak nie chodzi o coś nowego to używanych szrotów tam pełno. Furgonetki też są. Tylko powiedz czego byśmy mieli szukać. - Frog co ostatnio był w duecie z Niemką przy kupowaniu łazików do wzmocnienia ich mobilności znów ją polecał do roli negocjatorki. A poza tym oboje już mieli pewną wprawę w jeżdżeniu po tubylczym rynku używanych wozów. Trzeba było tylko sprecyzować czego mają szukać, jakie mają fundusze no i kto by miał tam pojeździć bo to rano trzeba by jechać i zeszłoby pewnie z pół dnia. Ale i tak na wieczór były spore szansę, że jak mają kasę to pewnie i jakąś furę znajdą.

- Jak byśmy bazowali na klamkach i tamci też chyba mają głównie klamki to trzeba by postawić na szybkość i zaskoczenie. Albo zdobycie chociaż lokalnej przewagi liczebnej. Inaczej może się zacząć krwawa jatka. - zauważył Newman który do tej pory niewiele się odzywał. Klamki były najłatwiejsze do zdobycia w warunkach jakie tu mieli a także najłatwiejsze do skrytego przenoszenia. Ale w bezpośrednim, otwartym starciu nie dawały przewagi siły ognia jak druga strona mogła być podobnie uzbrojona i liczebna. Znów było tu wiele zmiennych zależacych od sytuacji ilu, gdzie, w jakim stanie by było tych gangerów i czy by mieli swoje klamki przy sobie czy nie. A to znów sprowadzało się do początku planowanej akcji czyli spotkania “zagranicznych turystek” z tutejszymi macho no i co dalej? Już od samego początku nie było wiadomo czy na przykład Suarez będzie tylko z paroma przybocznymi na jeden samochód czy pojadą po całości na dwie czy nawet trzy przeliczeniowe fury. Z pół tuzina czy nawet więcej też było całkiem realne.

- Można by jednak spróbować pojechać do jakiegoś hotelu. To dość normalne, że zagraniczne turystki by mieszkały w hotelu dla zagranicznych turystów. I tam coś w pokojach spróbować. Tylko jak się zrobiłby raban to łatwo stracić nad tym kotrnolę. Zrobiłoby się zbiegowisko, pewnie by przyjechała policja i tak dalej. - rozważała Lyra hotelowy wariant ale sama nie była pewna czy to taki dobry pomysł.

- Ja tylko chciałam zwrócić uwagę, że każdy dzień zwłoki zmniejsza szanse na odzyskanie Koyota żywego. Co prawda nie wiemy czy on jeszcze żyje ale jeśli tak i coś go nie widać na zdjęciach to pewnie by go trzymali w niewoli. I jakby jeszcze żył to mogłaby być potrzebna pomoc medyczna. Dlatego właśnie jakby Mi albo Lyra były tam na miejscu to by się im apteczki mogły przydać. Albo chociaż jakaś rolka bandaża w torebcie. - blondwłosa pacyfistka z Niemiec zwróciła uwagę jeszcze na ten humanitarny aspekt sytuacji. O losie Koyota nikt nic nie wiedział odkąd wziął swoją maczetę i ruszył załatwić Suareza. Całkiem możliwe, że bandyci już go załatwili. Niemniej wciąż była jakaś szansa, że jednak go tam trzymają i jeszcze żyje. Chociaż ta szansa malała z każdym kolejnym dniem.

- O tak, zwłaszcza jakby się okazało, że jednak są tam te miny i ktoś z naszych by się w nie wpakował to lepiej mieć paramedyka z bandażem pod ręką. - Newman gorliwie poparł pomysł zabezpieczenia medycznego akcji i pokiwał głową do słów Niemki.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online  
Stary 26-02-2023, 00:04   #85
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- I co tam się znów urodziło szefie? -

Buck wparadował do sali bilardowej z cygarem w ustach i szklaneczką whisky w dłoni. Obrzucili spojrzeniem salę, szczególną uwagę zwracając na „zawodniczki” przy bilardzie i zajął strategiczną pozycje, z której miał widok na wszystkie najważniejsze „szczegóły”.

- Wygląda na to, że na Grenadzie wszystko idzie zgodnie z planem. Nawet zgłosił się do nas nasz stary znajomy Bert. Ma kolejną cysternę do zrobienia. Tym razem w bardziej pokojowy sposób. Powiedziałem Wujaszkowi, że w to wchodzimy, zawsze to dodatkowe źródło dochodów. Na Margaricie i na strzelnicy Duranda, też wszystko zmierza w dobrym kierunku. Zostaje nam tylko załatwić sprawy tutaj i możemy działać dalej. Cantano pewnie już znalazł dla nas potencjalne cele pierwszej akcji na wyspie. -

Frog pokiwał głową w odpowiedzi a reszta najemników zaczęła artykułować swoje opinie o zbliżającej się rozprawie z Surazem i jego ludźmi. Buck wysłuchał ich wszystkich, przy okazji przypatrując się „sytuacji przy stole”. Po chwili odwrócił się do stojącej obok Mi.
- A Ty nie masz ochoty zagrać. - zapytał niewinnie.
- Wole inne rozrywki, ale jak chcesz zboczyć mój tyłek lub cycki, to zawsze możesz zwyczajnie poprosić. -
- Znany jest choć jednej przypadek, w którym komuś udało się przeżyć taką propozycję? -
Zamiast odpowiedzi doczekał się tylko prowokującego uśmiechu. W sumienie nie był zaskoczony, bo pytanie było z gatunku retoryczny. Dla bezpieczeństwa postanowił nie ciągnąc tego wątku i przeszedł do omawiania szczegółowo samego planu, z resztą najemników.

- Nasz oddział „Turystek” nie ma za zadnie samodzielnie atakować Suareza czy jego ludzi. Waszym zadaniem jest zorganizowanie dogodnych warunków, aby reszta z nas mogła to zrobić. Nie planuje zostawiać was nawet na chwile bez wsparcia z naszej strony a Wy, nawet jak już coś się zacznie, to macie grać swoje role, tak aby w razie potrzeby wyprowadzić jakiś atak z zaskoczenia, jeśli będzie to konieczne. Jeśli robimy to dobrze, to nie będzie.

- Czyli jak chcesz się do tego zabrać szefie, bo opcji jest co najmniej kilka i każda ma swoje wady?

- Zrobimy tak: w grupie „Turystek” będzie Tweety, Lyra, Mi i Voo Doo. Nie, nie możecie zabrać broni palnej, ani krótkofalówek, ale takie noże, to już co innego. Kupimy ich trochę na miejscu i trzeba będzie wtedy wybrać też takie łatwe do ukrycia dla kobiety, bo coś mi się zdaje, że jeszcze takie numery będziemy robić. Mi i Voo Doo zrobią z nich świetny użytek w razie czego. Tweety, Lyro, jeśli czujecie się na siłach, to też możecie je zabrać, ale to już wasza decyzja. Jeśli by ktoś spytał, to przecież atrakcyjne turystki w obcym kraju, muszą się czymś bronić, jeśli będzie taka potrzeba. Tym niemniej zakładamy, że te zabawki mają zostać ukryte, do samego końca. Wiem, że można kupić noże sprytnie poukrywane w przedmioty codziennego użytku, które bez wątpienia mogą znaleźć się w damskiej torebce, ale wpięte we włosy. Może uda się coś takiego zorganizować.

- Oprócz was na sali będzie też Eurico, Frog, Cossac i Carabinier jako wasze wsparcie w razie czego. Wasz mały oddział nazwiemy powiedzmy „Goście”. Wy Panowie macie już mieć klamki ukryte pod ubraniem. Rozstawicie się po sali, taka by w razie czego moc szybko pojawić się przy dziewczynach, ale macie nie zwracać na siebie uwagi i nie zbijać się w grupę. Dodatkowo na sali będzie też Sara, jak zabezpieczenie medyczne. Też będziesz miała klamkę, ale też staraj się nie rzucać w oczy i wchodzisz do akcji tylko w ostateczności lub jak ktoś będzie potrzebował pomocy medycznej. Weźmiecie też krótkofalówki, ale również ukryte, do użytku, jak już akcja się zacznie.

- Właściciel pozwolił nam podmienić barmana i to będzie robota dla Schiffer. Możesz mieć broń gdzieś pod ręką jeśli chcesz, ale wiem jaki masz do tego stosunek. Ty będziesz mieć inne zadanie, o tym za chwilę. Potrzebujesz poćwiczyć robienie drinków?

- Bardzo śmieszne. Naprawdę. Ty zajmij się robieniem bliźnim krzywdy a uszczęśliwianie ich napitkiem i rozmową zostaw mnie, dobrze? -
Buck pokiwał głowa z uśmiechem i wrócił do prezentacji swojego planu

- Dalej mamy trzy ekipy uderzeniowe. Pierwsza - „Alfa”- czyli Ja, Storm i JoJo. To my mamy za zadnie zdjąć Suareza. Bierzemy noże, klamki i krótkofalówki. Również będziemy w lokalu, ale nie na sali. Zajmiemy pozycje, gdzieś na zapleczu, nie chce się rzucać w oczy na sali.

- Kolejne dwie grupy to odpowiednio „Brawo” w składzie Jumper, Kay, Legionista, DD i "Charlie" z Tercjo, Newmanem, Blanco, Alpenem. Jedni i drudzy będą na zewnątrz w samochodach. Jedno auto, to będzie zakupiona furgonetka, plus nasze dwie terenówki. Rozstawicie samochody na parkingu. Furgon w głębi, terenówki przy wyjazdach. Wy stanowicie o naszej sile głównej, jeśli będziemy jej potrzebować. Zabieracie się na bogato w broń krótką i PMy, krótkofalówki i generalnie wszystko co chcecie.

- Pan wygląda tak: Chcemy uniknąć wszelkiej strzelaniny i jatki, w klubie, na zewnątrz, czy gdziekolwiek indziej. Dlatego działamy z zaskoczenia i na zasadzie zastraszenia. Jeśli jednak miałoby coś pójść nie tak i ktokolwiek z nas byłby narażony, niech nikt nie waha się użyć wszystkiego co będzie miał do dyspozycji, aby temu zapobiec. Ta akcja jest ważna, ale nie najważniejsza, nie chce mieć żadnych strat.

- Zadania: „Turystki” przyciągają uwagę Suareza i jego ludzi. Myślę (i widzę!) że nie muszę tu niczego tłumaczyć. Macie się z nimi zaznajomić za pomocą już omówionej bajeczki. Tweety, sam Suarez jest twój. Wszystko robimy w lokalu naszych zleceniodawców. Nie będą zadowoleni, trudno. Życie to nie koncert życzeń. Cel jest taki, żeby uniknąć jakiekolwiek strzelaniny, więc powinno być ok. Sueraz i jego ludzie mają być w jak najbardziej imprezowym nastroju a ich uwaga skupiona na was. Tweety, w momencie, w którym uznasz to za stosowne, wyprowadzisz Suareza do toalety. Dasz mu znać, że „chcesz tu i teraz”. Wierze, że nie będzie mógł się oprzeć. Jak już tam traficie i odciągniesz odpowiednio jego uwagę, do gry wchodź Alfa. Nasz trójka nie powinna mieć żadnych problemów z jego obezwładnieniem, wszyscy mamy w tym doświadczenie. Chcemy go wziąć żywcem - najlepiej nieprzytomnego - aby później, go przesłuchać, ale jeśli trzeba będzie go tam skończyć, to trudno. Docelowo robimy to po cichu, ręcznie lub nożami, ale broń do zastraszenia też może się przydać. Jak go już zrobimy, to wyprowadzamy tylnym wyjściem do furgonetki, tam związujemy jak szynkę i albo od razu transport do naszego magazynu na przesłuchanie, albo w sprzyjających warunkach czekamy na dostawę reszty jego ekipy.

- W tym czasie reszta dziewczyn odciągnie uwagę pozostałych ludzi Suareza. Docelowo chcemy podać im w drinkach usypiacz. Shiffer będziesz na barze i twoim zadaniem jest je odpowiednio przygotować. Dziewczyny albo zadeklarują, że pójdą po drinki same, ale dostarczy je kelner/kelnerka jako „prezent od firmy”. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to jak już sflaczeją, też zabieramy ich z baru. Idealnie, bez ekscesów, ale w razie czego w ruch mogą iść pięści czy noże. Na znak od dziewczyn do akcji wejdą „Goście”, plus Alfa, którzy do tego czasu powinni uprać się z Suarezam. W razie potrzeb, możemy też wezwać nasze wsparcie z zewnątrz. Tak samo jak szefa, pakujemy ich do furgonetki i w drogę.

- Do zadań "Bravo" i "Charlie" należy rozstawić się odpowiednio na parkingu i zaobserwować przyjazd bandy. Musicie zwrócić uwagę, kto z nich jest kierowcami i ilu ich przyjechało. Dacie nam znać przez krótkofalówki, co i jak. Zakładamy, że wjadą na parking. Jak już wszyscy wejdą do baru, uszkodzicie ich samochody. Przebita opona wystarczy. Chodzi o to, aby w razie czego nie mogli stamtąd odjechać, np. ścigając naszą furgonetkę, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to przygodni goście nawet nie zobaczą żadnej broni, nie mówiąc już o strzałach.

- A co jeśli nie? Albo jeśli zdarzy się coś niespodziewanego?

- Najważniejszy jest Suarez. Od tego jak nam pójdzie jego przechwycenie, uzależniamy dalszy przebieg akcji. Reszta jego gangu to tylko opcja. Jak jego zabraknie, rozprawienie się z nimi będzie już dużo prostsze. Jeśli coś pójdzie nie zgodnie ze schematem, dostosujemy się do tego, mając powyższe na uwadze. Jak zamiast do toalety, będzie chciał iść zabawić się do auta, przejmiemy go tam. Jeśli dziewczyną nie uda się numer z drinkami, to zdecydujmy czy chcemy wejść na ostro i wziąć ich na muszkę i zabrać, czy olewamy sprawę i się wycofujemy. Ostatecznie, jakby miało się okazać, że jednak wyjdą całą grupą z baru to przejmiemy ich przy samochodach, korzystając ze wszystkiego co mamy. Jak będą mieli przed sobą lufy kilkunastu pistoletów to spokornieją. Jeszcze bardziej, jak któraś z „Turystek” przyłoży Suarezowu nóż do gardła i każe mu wpłynąć odpowiednio na swoich chłopców, a przecież to naturalne, że jak przerażone dziewczyny widzą zbliżającą się bitkę, to chowają się za plecy swoich „macho”.

- Jeśli na przykład okaże się, że któryś z nich poszedł do kibelka wcześniej w całkowicie naturalnej potrzebie, lub choćby wyjdzie zapalić czy cokolwiek innego, to też go możemy zdjąć, uszczuplając ich liczebność po kawałku. Jak będziemy mieli Suareza, bo będzie można ich wywabić na zewnątrz, na zasadzie, że niby szef ich wzywa lub coś mu się stało i tam wziąć ich z zaskoczenia. Tak czy siak, najważniejsze jest właśnie to zaskoczenie. Regularna walka musimy być już ostatecznością. Chcemy ich otumanić, lub uśpić, żeby zrobić to po cichu, albo jak nie będzie się dało, zastraszyć zyskując wycelowaną bronią w momencie, w której sam nie będą mili jej w rękach i zmusić do poddania.

- Kiedy chcesz to zrobić?

- Jak będziemy mieli wszystkich ludzi i zasoby w Barcelonie. Chciałem tego uniknąć, ale jednak będziemy musieli przetransportować z Margarity tę broń, której nie możemy kupić na miejscu. Dziesięć pistoletów maszynowych z puli, którą ostatnio udało nam się zdobyć, dla Bravo i Charli, plus dwa zapasowe. Do tego krótkofalówki. Na miejscu kupimy pistolety do gwardzistów i handlarzy. Jeśli dobrze policzyłem potrzebujemy maximum dwadzieścia jeden sztuk broni krótkiej. Przypuszczam, że ni kupmy tyle na miejscu, wiec dwanaście sztuk też sprowadzimy z Margarity. To może być nasza własna broń, która każdy z nas miał ze sobą, albo z puli, którą też niedawno zdobyliśmy. No i do tego nasze dwie terenówki.

- W Barcelonie kupujmy całą dostępną broń od gwardzistów i handlarza. Tweety zagadaj z tymi handlarzami, czy nie dałoby się skołować jakiegoś tłumika do tych zabawek. Jeśli tak, to od razu trzeba będzie dobrać odpowiednią amunicje. Weźmiesz ze sobą Mi i Carabiniera, w charakterze ochrony i ekspertów w razie czego. Co zaś się tyczy gwardzistów, to może zdołają nam skołować coś bardziej wybuchowego, np. granaty. Nie na tą akcje, rzecz jasna, ale na nasze dalsze potrzeby. Wybadaj sprawę.

- Tweety, Lyra, Carabinier, Schiffer zorganizujcie też jakiś środek usypiający do tych drinków. Gdzieś od jakiś lokalnych dilerów coś takiego powinno się udać załatwić. Możemy przyjąć, że Suarez i jego ludzie, lubią różne używki, więc celujcie w coś, co będzie trudne do odróżnienia od ich zwyczajowych „rozrywek”. Chce ich uśpić lub otumanić na tyle, żeby nie stawiali żadnego oporu.

- Och ależ szefie, chcesz żebyśmy podały im tabletkę gwałtu? -
odezwała się Tweety z uśmiechem - Zazwyczaj nie muszę się uciekać do takich metod, ale wiem o czym mówisz. Niektórzy nie znają innych metod na podryw a przecież to nie takie trudne, prawda Panowie? -

Buck przezornie postanowił nie odpowiadać, za to reszta męskiej części zebrania z różnym efektem starała się wybrnąć z sytuacji. Łysy Amerykanie pozwolił im przez chwile się wykazać, ale szybko znów przeszedł do rzeczy.

- Oprócz tego na miejscu kupujemy rzecz jasna furgonetkę. Bierzmy taką z zabudowaną budą i bocznymi, rozsuwanymi drzwiami. Jak Ford Transit czy coś takiego. Zakup aut mamy już przetrenowany, nie muszę wam nic tłumaczyć. Kupujemy też medykamenty. Lyra się na tym zna, niech dobierze co trzeba. Nawet na zapas, dla kilku potencjalnych sanitariuszy. To czego nie wykorzystamy przerzucimy na wyspę, dla naszych partyzantów. Oprócz tego kupujemy też dla nas wszystkich wszelkiego rodzaju ostre zabawki. Nie widzę sensu w wożeniu ich z Margarity a potem przydadzą się dla ludzi Cantano. Mi, wybierz coś, co przyda się tobie i dziewczyną w tej akcji.

Japonka popatrzyła na niego z ukosa, uśmiechać się zimno.

- Coś, co będzie łatwo ukryć na skąpo ubranej dziewczynie, w przylegającej do ciała kiecce i z potencjalnym macaniem ze strony napalonych samców? Och, ależ żaden problem.

- Obydwoje wiemy, że jak chcesz, to potrafisz być bardzo kreatywna. -
stwierdził z uśmiechem, po czym zwrócił się do reszty ekipy. - I tak to bym widział. Teraz i tutaj omówmy wszystkie szczegóły, więc pytajcie i mówcie co o tym sądzicie. Jak skoczymy, przechodzimy do realizacji. Zaczynamy, jak tylko będziemy gotowi ze sprzętem i ludźmi.
-A co z tym całym Koyotem?
- Jeśli nie zabili go od razu, to mają jakiś powód, aby go tam trzymać. Jak dostaniemy w swoje ręce Suareza, to sam nam powie co się z nim stało i o ile jeszcze żyje, to wtedy po niego pójdziemy. W razie czego wykorzystam jeńców jako kartę przetargową, jeśli ktoś nie chciałby nam otworzyć po grzeczności. Lub wrzucę odcięty łeb Suareza przez okno, żeby wszyscy wiedzieli w jakimi tonie będziemy rozmawiać.

- Zawsze widziałeś co to dobra gra wstępną…
 
malahaj jest offline  
Stary 28-02-2023, 01:12   #86
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 40 - 1998.03.13 pt; wieczór

Czas: 1998.03.13 pt, wieczór; g 22:45
Miejsce: Morze Karaibskie, Wenezuela kontynentalna; Barcelona; dyskoteka “Carrusel”
Warunki: wnętrze toalety, ciepło, przytłumiona muzyka; na zewnątrz: noc, pogodnie, sła.wiatr, ciepło (0)



Wszyscy



Piątkowy wieczór okazał się niezłym momentem to zaczęcia weekendu po ciężko przepracowanym tygodniu. A przynajmniej tak chyba uznał Suarez ze swoimi ludźmi bo całą ferajną zjechali się do “Carrusel”. Chyba więc był całkiem popularny w ich hierarchii lokal. Chociaż ta sympatia niekoniecznie była odwzajemniona przez właściciela i obsługę. Niemniej czujki zainstalowane od tygodnia w prywatnych domach mieszkańców zamieszanych “w spisek” dały znać o wyjeździe kilku samochodów z ich magazynu jaki zdawał się być ich kwaterą główną. Jeszcze przez parę minut nie było wiadomo gdzie pojadą bo wcale nie musieli przecież zawitać do lokalnej dyskoteki. Ale jak wjechali w ulicę prowadzącą do “Carrusel” to już było prawie pewne gdzie jest ich meta a jak pierwszy z trzech wozów dał migacz i zaczął wjeżdżać na parking to już było wiadomo gdzie mają przystanek. Po chwili Beta zameldowali, że z trzech wozów wysiadło około tuzina osób. Z czego trzy dziewczyny. No i sam herszt bandy. Wszyscy wydawali się być w świetnym nastroju do zabawy więc bezzwłocznie przeszli przez parking do głównego wejścia śmiejąc się i mówiąc do siebie głośno. A tam weszli jakby cały lokal należał do nich i szybko zmieszali się z rozbawionym tłumem. A chociaż był piątek to południowa krew tublyców wrzała w napędzanym alkoholem i hormonami żyłach. Wszyscy co to przyszli to nie aby coś zjeść i raczej nie po to aby tylko pić a raczej, żeby się zabawić. Na parkiecie czy poza nim. I chociaz sama “Carrusel” leżała na obrzeżach Barcelony i nie sprawiała wrażenia najpopularniejszego i najdroższego klubu w mieście, właściwie wydawała się mocno lokalna to jednak ta cała salsa, światła, latynoskie rytmy i tropikalna gorączka potrafiły rozgrzać atmosferę sprzyjając swobodnej zabawie.




https://i.ytimg.com/vi/1xLAIizbw_Y/maxresdefault.jpg


Właściwie to ludzie Suareza tak znakomicie wtopili się w ten rozbawiony tłum, że gdyby ludzie z AIM dopiero teraz tu przyszli i go szukali pewnie mieliby spore kłopoty aby go namierzyć. Prawie się nie wyróżniali w tym barwnym, pstrokatym tłumie tańczących, śmiejących się i popijających kolorowe drinki gości. Może to, że była to dość duża, męska grupa z niewielką domieszką młodych kobiet. Trudno było zgadnąć ich rolę czy to ich partnerki, siostry, kuzynki, dziewczyny zgarnięte na ten wieczór czy jeszcze ktoś inny. Łącznie było chyba ośmiu czy dziewięciu ludzi Suareza razem z nim samym. No i te trzy chicas.

- Opony przbite. - zaskrzeczało radio głosem Jumpera gdy już było koło 21-szej i nie zanosiło się aby lada chwila gangsterzy mieli zamiar się zmyć. Od zeszłego weekendu to przyjechali właściwie wszyscy najemnicy pozostawieni wcześniej na Margaricie czy wysłani na Grenadę. Ledwo trójka z nich tam została a poza tym jak to sobie żartowała Tweety Buck ściągnął cały pluton jaki miał do dyspozycji. Zwłaszcza, że z wyspy przywieziono też część broni, zwłaszcza długiej.

To też nie było takie hop siup. Bo wcześniej w ostatnią sobotę Buck musiał kogoś ze swoich wysłać z powrotem promem na Margaritę. I ten kurier dopiero wprowadził resztę co jest obecnie grane w Barcelonie i dlaczego łysy Amerykanin ich potrzebuje. Trzeba było też przez Carla powiadomić cantanowców o przerzucie broni i ci musieli przygotować “Black Horse” do drogi. Sterany, rybacki kuter z odłażącą farbą i śmierdzący rybami kupiony przez cantanowców na początku roku do przerzutu ludzi i sprzętu był gotowy do drogi w poniedziałek rano i wtedy ruszył w drogę. Szmugiel nielegalnej broni dotarł do barcelońskiego portu w trochę po północy. Kupiona w ostatni weekend furgonetka pozwoliła przeładować torby do środka. Wcześniej w niedzielę i poniedziałej zjeżdżali się po kolei promem kolejni najemnicy, a mając do dyspozycji kupione wcześniej UAZ-a i Land Rovera pozwalało to znacznie usprawnić.

Przy okazji przywieźli trochę wieści. Arab tak jak to już od paru dni się spodziewano, zaczął szkolenia drugiej grupy cantanowskich ochotników. On korzystał z tych jaskiń jakie na przełomie starego i nowego roku znalazł agent Brown zanim jeszcze w ogóle najemnicy AIM wsiedli w samolot na Grenadę. Durand też skorzystał z okazji aby zapytać czy jak zapewne w ten weekend skończy szkolić pierwszą grupę to ma ją trenować dalej w tym strzelaniu czy wziąć się za kolejną.

Najwięcej wieści przywiózł cwaniak Lando. Holender zafascynowany francuską Legią Cudzoziemską w jakiej sam niegdyś służył był głównym negocjatorem i załatwiaczem spraw na Grenadzie. Jak tylko dostał przelew i mógł go zrealizować w twardych, zielonych papierkach to przekazał 6 000 z nich w zamian za cysternę diesla od Berta. Tym razem poszło bez udziału Cyrusa i innych komplikacji i po tym jak w nocy przepompowano diesla w koszarach i oddano cieżarówkę Bertowi to AIM stała się posiadaczem 3 000 litrów ropy. Na razie była ona tam złożona w dość bezpiecznym depozycie.

- No i pogadałem trochę z tymi moimi kolegami od pokerka. Pokazali mi co mają na stanie, co mogą mieć. Najwięcej mają tego co zostało po Royal Navy i ogólnie Brytolach. Trochę amerykańskiego sprzętu głównie z II Wojny. I ruskiego z czasów eksportowania rewolucji na tutejszy rynek. - wyglądało na to, że owi handlarze mieli sprzęt raczej z demobilu, głównie brytyjskiego. Karabiny Lee - Enfield w kilku wersjach, FN FAL-e też w paru wersjach. Do tego ex amerykańskie Garandy, M 1 Carbine, “olejarki” i M 14-tki. Trochę ruskiego sprzętu, głównie kałachy i pochodne, nawet te wielkie landary RPD też mieli. Z cięższych zabawek parę sztuk brytyjskich PIAT-ów i Bazook z II Wojny albo po. Może nowoczesny czołg byl odporny na takie starocie ale lżejsze pojazdy czy te bez pancerza lub punkty umocnione mogły być nim niszczone tak samo jak na wojnie Hitlerem. Chociaż no trzeba było wziąć pod uwagę, że obecnie to już parę dekad minęło.

- Pokazywali mi też moździerze. Amerykańskie 60-tki dwie, może trzy. I jeden 81-ka. Mówili, że mają jeszcze jeden ale gdzieś złożony w pudle na zapleczu. No ale ja klamki i gnaty to jakoś ogarniam ale taki cięższy sprzęt to może Blanco albo Tercio albo jeszcze kto by rzucił okiem. Mieli też nieco pocisków artyleryjskich no może bez artylerii ale może coś by się z nich udało sklecić. - Legionista streścił co i jak tam mu poszło te gadanie i zwiedzanie na Grenadzie. Bo między innymi dlatego przybył do Barcelony jako jeden z ostatnich. Ogólnie był zdania, że jego koledzy od karcioszek są całkiem porządnymi bieznesmenami w sprawie handu nielegalną bronią no i tylko trzeba by mieć kasę, nie zadawać durnych czyli kłopotliwych pytań no i jakoś samemu ogarnąć odbiór sprzętu. Jak tak szwajcarska najemniczka posłuchała co miał do przekazania to dorzuciła coś jak to jej poszło z tutejszymi gwardzistami.

- Te moje przystojniaki granatów nie mają i raczej nie będą mieć. Tak samo jak ammo. Oni pilnują magazynu ze starą bronią z zapasów mobilizacyjnych dlatego mogą parę sztuk opchnąć tu czy tam ale do innych magazynów nie mają dostępu. I jeszcze furę w warsztacie mogą naprawić po taniości bo mrugnął okiem, że to fura jakiegoś oficera czy jego kolegi to nikt nie powinien zadawać głupich pytań. Oczywiście chodzi o jakieś normalne wozy a nie po strzelaninie czy jakieś inne wojskowe co się rzucają w oczy. - czarnowłosa powtórzyła jak jej przebiegła rozmowa z żołnierzami z tutejszych koszar Gwardii Narodowej.

Same zakupy w koszarach poszły tak sobie. Po ostatniej partii wojacy nie byli zbyt chętni do sprzedaży większych ilości ale mimo to dali się namówić Tweety na opchnięcie paru amerykańskich Coltów 1911, włoskich Berett M 1935 i jednego karabinka M 1. Większy wybór był u tego handlarza jakiego swego czasu polecił im mały Tony. Tam u niego kupowało się prawie legalnie. Ale miał głównie klamki i to też raczej takie z demobilu i różnorodne. Za to można było ich kupić nawet kilkanaście sztuk na raz. Chociaż bez tłumików, po dłuższej chwili przeszukiwania szuflad znalazł tylko jeden. Broń zresztą też nie była dostosowania do użycia tłumików i trzeba było dopiero ją przerabiać dodając odpowiedni gwint na koniec lufy. W broni długiej miał o wiele mniejszy wybór bo jak twierdził większość jego klientów poszukiwała klamki. Takie podręczne kopyto co można było wsadzić za pasek czy do kieszeni, zasłonić koszulą i śmiało iść na miasto. Niemniej jakiś pm czy karabin się trafił. Miał nawet ciężkiego, chłodzonego wodą, niemieckiego Maxima na trójnożnej podstawie. Klasyk miał już prawie sto lat ale wedle sprzedawcy chodził równie sprawnie co niemieckie samochody i maszyny do szycia. Tak czy inaczej na dniach była okazja wydać nieco kasy na te zabawki z demobilu.

Jednak to było w ciągu ostatnich dni a obecnie w ten piątkowy wieczór kilkunastu najemników AIM różnorodnych narodowości było rozproszonych wewnątrz i na zewnątrz dyskotetki należącej do Diego jaki był jednym z ich dwóch głównych klientów tego zlecenia. Zaś wewnątrz czwórka przebranych za turystki najemniczek dała się zauważyć i zaprosić na drinka grupce tutejszych macho gdzie kobiety były w ledwo zauważalnej proporcji. Zagraniczne turystki łatwo wpadły im w oko a jak jeszcze okazały się chętnie do zabawy i poznania tutejszych twardzieli obwieszonych złotymi sygnetami, łańcuchami i z groźnymi tatuażami no to już w ogóle wyglądało, że obie strony nadają na tych samych falach. Chociaż nie do końca. Nie wszystko szło tak całkiem gładko.

O ile Lyra i Tweety czuły się w takich zabawach jak ryba w wodzie no to ich koleżanki dużo mniej. I dało się to zauważyć. Także i tutejsi twardziele tego nie przegapili.

- A ty co jesteś taka sztywna? Weź wypij. Chcesz potańczyć? - zagaił jeden z gangerów Suareza do Mi. Wydawał się preferować Azjatki a może akurat tą jedną. Jednak zwykle małomówna Japonka i tym razem nie mogła przezwyciężyć swoich nawyków i trudno było ją uznać za duszę towarzystwa. Właściwie to sprawiała wrażenie, że cała impreza niezbyt ją bawi i wolałaby być gdzie indziej. W edekcie i tubylcy w końcu zaczęli ją traktować dość zdawkowo niezbyt mając ochotę na zagadywanie do naburmuszonej Azjatki. A przynajmniej tak ją zdawali się odbierać.

Była brazylijska policyjna komandos też nie była urodzoną aktorką. No i mówiła po hiszpańsku płynnie jak tutejsza chica a nawet tak wyglądała bo w końcu była Latynoską. Niemniej była policjantka zdawała się nie potrafić czuć się swobodnie w pobliżu handlarzy narkotyków i gangerów. Niemniej czasem coś się uśmiechnęła czy nawet powiedziała coś zabawnego to w połączeniu z jej urodą zapewniło jej chociaż względnie rolę aktorki drugoplanowej tego przedstawienia.

Natomiast Lyra i Tweety stworzyły całkiem żywiołowy duet od jakiego trudno było oderwać wzrok. Tweety plotła coś trzy po trzy jak najęta o hotelach, o podróżach samolotem, nudnej pracy, chęci na rozrywkę i to taką aby się potem móc pochwalić niesamowitymi przygodami po powrocie do Europy i wydawało się, że uzgodniona wcześniej rola nie sprawia jej żadnych trudności. Zresztą Kubanka podobnie. Nawet sobie pozwoliły dać się wyciągnąć na parkiet i ogólnie samcza część społeczności przy złączonych stołach zdawała się być nimi zachwycona.

Za to okazało się, że obstawa kolegów i koleżanek jaka miała osłaniać dziewczyny “w razie czego” póki co nie miała wiele do roboty. A nawet nie była tak dyskretna jak by się chciało. Albo to suarezowcy tak dobrze znali swoj teren, że w lot rozpoznawali obce twarze. Chociaż to, że jeszcze ktoś wpadł im w oko jako nowy samo w sobie wiele to nie znaczyło. W końcu byli w dyskotece nie?

Najmniej zastrzeżeń wzbudziła blond barmanka za barem. Od razu przykuła męską uwagę, zresztą nie tylko Suareza i jego chłopców. Całkiem sporo klientów było zaintrygowanych smukłą blondynką i zagadywało ją skąd jest, jak ma na imię, nawet próbowało zdobyć numer telefonu, adresu czy jakiś kontakt. Więc chociaż Schiffer odgrywająca barmankę i łączniczkę z grupa Alfa na zapleczu nie przeszła niezauważona to jednak chyba wszyscy przyjęli to jako coś naturalnego, że za barem zaczęła pracę nowa barmanka i tyle.

Troszkę gorzej poszło pozostałym. Frog, Carabinieri i Cossac zostali wypatrzeni przez gangerów jako nowi. Co siedzieli pojedynczo. Sami. Nie gadali za bardzo z nikim, nie szli na parkiet, nie upijali się. Ot byli. Może jakby Kubanka i Szwajcarka tak ich nie absorbowały swoimi wdziękami, może gdyby byli zdenerwowani czy podejrzliwi to coś by z tego na czas wywnioskowali. Ale przyjechali się tu bawić a trafiła im się taka czwórka zagranicznych kociaków, że bawili się na całego. Nawet Sarę dostrzegli bo cicha i niezbyt wygadana Bośniaczka też wyglądała całkiem apetycznie, była nowa i sama. A nawet złapali ją raz czy dwa, że spoglądała w ich stronę to jeden z gangerów nawet zażartował czy to nie jakaś zazdrosna chica co chce którejś z nowych koleżanek wydrapać oczy czy jeszcze co. Ale chyba raczej jako żart. Najgorzej wypadł tutaj partner Lyry. Okazał się najmniej dyskretny i gang to wyłapał.

- Tamten złamas cały czas się na nas lampi. Zaczepki szuka? Ej dziewczyny, tamten chico to jest z wami? - zagaił kumpel Suareza do którego tak wdzięcznie tuliła się Lyra. Może i tubylcy postanowili by wystartować do obcego Latynosa który wydał im się podejrzany no ale jednak dziewczyny nadal mocno ich absorbowały. A Tweety widząc co się święci zaatakowała Suareza bezpośrednio jęcząc mu coś do uszka. Na tyle skutecznie, że spojrzał na nią, roześmiał się szeroko, pocałował ją mocno w usta po czym oboje wstali, coś powiedzieli reszcie i szybko przeszli przez roztańczony tłum. Widząc co się dzieje Muller wyszła na zaplecze do czekającej Alfy.

- Tweety wyciągnęła gdzieś Suareza. Poszli w stronę kibli ale z baru ich nie widać. - powiedziała gdy otworzyła drzwi do kanciapy i rzuciła do trójki czekających kolegów. Po czym wróciła za bar monitorować sytuację.

Gdy Buck, Jojo i Storm po chwili przeszli podobna trasą przez ten rozgorączkowany, wieczorny tłum i weszli do męskiej toalety to nie byli tam sami. Było jeszcze dwóch czy trzech klientów zerkających z zaciekawieniem na jedną z kabin. Bo z niej dobiegały bardzo interesujące odgłosy. Widząc jednak trzech mięśniaków z wielkim, łysym białasem na czele popatrzyli teraz na nich dość przelotnie jakby weszli kolejni farciarze na to słuchowisko.

- M-m-my s-się t-tym zajmiemy. L-lepiej sobie iiidźcie. - powiedział do nich po hiszpańsku jąkający się Kolumbijczyk. Tych dwóch czy trzech gości chyba dodało soboe w głowie dwa do dwóch i szybko opuściło pomieszczenie. Po chwili jak zastukali w drzwi wesołej kabiny usłyszeli brzydkie, hiszpańskie przekleństwa jakie kazało im spieprzać. Ale niespodziewanie dla właściciela partnerka sama otworzyła drzwi i można było powiedzieć, że zastali herszta gangu ze spuszczonymi spodniami i wesolutką czarnowłosą jaka szybko czmychnęła ze środka nie chcąc blokować spotkania obu stronom. Zaskoczenie Suareza było kompletne. Szybko połapał się, że to zasadzka ale widok wycelowanych luf pozwolił mu ochłonąć. Założył spodnie, dał sobie zabrać klamkę nawet wcześniej niż się spodziewał bo okazało się, że Tweety jak robiła hyc z kabiny to jakoś sprytnie zabrała mu odłożoną na kibel klamkę tak, że ani on, ani koledzy tego nie zarejestrowali. Dopiero jak chcieli go przeszukać zamachała wesolutko zdobyczną spluwą.

- No to skarbie chłopcy zabiorą cię na przejażdżkę. A ja tu jeszcze się pokręce. - zaćwierkała wesoło Tweety po czym spojrzała na Bucka. - I co dalej? Jak wrócę bez niego to długo nie da się ściemniać, że czyści spodnie. Raczej nie zdążycie tu wrócić z miasta. A jak nie wrócę to i tak w końcu zaczną go szukać. Pomacałam ich i dziewczyny też. Przynajmniej niektórzy z nich mają przy sobie klamki. - zagaiła czarnowłosa imprezowiczka ciekawa co dalej będą z tym wszystkim robić. Suareza co prawda udało im się capnąć i ten przynajmniej na razie nie stawiał oporu zaskoczony i rozzłoszczony tym jak się dał zrobić w balona. No ale byli tu w piątkę, w męskim kiblu, do jakiego w każdej chwili mógł ktoś wejść a na zewnątrz była cała dyskoteka gości w tym ponad pół tuzina jego zbirów, jakieś trzy chicas i trzy zagraniczne turystki pomiędzy tym wszystkim.

- Kim jesteście? Na pewno nie glinami. Może się jakoś dogadamy? Po co te nerwy? Kto was wynajął? Mogę zapłacić więcej. - zagaił do nich Suarez który widocznie zdołał już nieco ochłonąć z pierwszego zaskoczenia i wściekłości. I próbował coś wynegocjować.


---


Mecha 40



Transport broni Margarita - Barcelona

Sytuacja spokojna - wpadka na 10; rzut: https://orokos.com/roll/970467 5,9 > 5 = udało się bez kłopotów

---

Odgrywanie turystek (Gadka vs Dedukcja)

Gangerzy się nie spodziewają: gangerzy -2
Ładne dziewczyny: gangerzy -2

Mi: 4-1=3; Suarez: 7-2-2=3; 5+3=8-3=5; rzut: https://orokos.com/roll/970468 8; 5-8=-3 > ma.por = Co jesteś taka naburmuszona chica?

Lyra: 8+1=9; Suarez: 7-2-2=3; 5+9=14-3=11; rzut: https://orokos.com/roll/970469 3; 11-3=+8 > sp.suk = Chica jesteś fantastyczna!

Tweety: 8+0=8; Suarez: 7-2-2=3; 5+8=13-3=10; rzut: https://orokos.com/roll/970470 2; 10-2=+8 > sp.suk = Chica jesteś fantastyczna!

Voo Doo; 3+0=3; Suarez: 7-2-2=3; 5+3=8-3=5; rzut: https://orokos.com/roll/970471 6; 5-6=-1 > remis = Ładna jesteś ale więcej luzu chica!

---



Odgrywanie klientów/obsługi (Gadka vs Dedukcja)

Gangerzy się nie spodziewają: gangerzy -2
Najemnicy na bocznym planie: gangerzy -2

Rzut jeden dla wszystkich: rzut: https://orokos.com/roll/970472 7’

Eurico 3+0=3; rzut 7 > -2 > ma.por = tamten jest jakiś obcy/nowy i coś się na nas gapi

Frog 5+0=5; rzut 7 > 0 > remis = tam jest jakiś obcy/nowy

Sara 5-1=4; rzut 7 > -1 > remis = tam jest jakaś obca/nowa

Carabinieri 6+0=6; rzut 7 > +1 = remis = tam jest jakiś obcy/nowy

Schiffer 8+1=9; rzut 7 > +4 = śr.suk = jaka nowa, fajna barmanka

Cossac 4+0=4; rzut 7 > -1 = remis = ram jest jakiś obcy/nowy


---



Namawianie aby Suarez wyszedł z Tweety (Gadka vs Dedukcja)

Gangerzy się nie spodziewają: gangerzy -2
Efekt za odgrywanie turystki: -1 za każdy poziom suk = -4

Tweety: 8+0=8; Suarez: 7-2-4=1; 5+8=13-1=12; rzut: https://orokos.com/roll/970474 4; 12-4=+8 > sp.suk = Jasne chica, zróbmy to!
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online  
Stary 04-03-2023, 20:41   #87
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Buck odebrał od Tweety broń Suareza i rzucił na nią pobieżnie okiem, zabezpieczył i zatknął sobie za pasek.

- Koszula. - zakomenderował krótko po hiszpańsku.
- Eeeee… Co? -
Łysol w odpowiedzi przyłożył mu lufę pistoletu do czoła.
- Ściągaj koszule. Proszę. -
Tym razem polecenie okazało się na tyle jasne, że Latynos od razu je wykonał. W zamian za swoją, dostał do założenia koszule JoJo, który chwilowo został z gołą klatą. Ot nic dziwnego w klubie pełnym popitych, bawiących sie ludzi.
- Idziemy. - Buck machał pistoletem w stronę drzwi i odsunął się robiąc miejsce Suarezowi przed sobą.
- Jasne, jasne. Mówię przecież, że się jakoś dogadamy. Co powiecie na dri… -

Kazinski uciął jego gadaninę ciosem kolbą pistoletu w potylicę, pozbawiając Suareza przytomności. Nie pozwolił mu przy tym upaść na zimie, sprawinie łapiąc go pod ramię. Zaraz przejęli go od niego JoJo i Storm, a Buck wdał się w krótką dyskusje z Tweety.

- Dobra, teraz dwie rzeczy, tak jak wcześniej ustaliliśmy. Pojdziesz do baru, do Shiffer i powiesz jej że robimy numer z drinkami. Są już częściowo gotowe, więc powinny wjechać za parę minut. Potem uderzasz do DJ, niech zrobi jakieś zamieszanie na parkiecie, na chwalę. Wykorzystamy to do wyjścia na zewnątrz z Suarezem. Ot gość przesadził z alkoholem i koledzy go wynoszą. W tym czasie wróć do Suareza i powiedz, że szef jest tak zadowolony, ze załatwił im drinku na koszt lokalu i za chwilę do nich dołączy. Zadbajcie o to, aby przez chwile byli zajęci drinkami, wami i Shiffer.-
- Dobra, a Wy? -
- Dostarczymy Suraze na zewnątrz, przekażemy naszym i wracamy do was. Zdejmujemy ich jak tyko drinki zaczną działać. -

Czarnowłosa wyszła na zewnątrz a Buck wywołał przez krótkofalówkę „Brawo” i „Charlie”
- Wychodzimy za pięć minut. Przygotujcie się na przekazanie i wyczyśćcie parking. Wszyscy w pełnej gotowości. -
Łysy Amerykanin zatknął krótkofalówkę za pasek, przykrył koszulą i spojrzał na trzymających Suareza JoJo i Storma.
- Przeszukajcie go i posadźcie na kiblu i zasłońcie od zewnątrz, jak ktoś wejdzie, to udawajcie, że go cucicie. Stanę pod drzwiami i będę zerkał na sale. Jak DJ coś zmajstruje, to dam znak i wychodzimy. Odprowadzacie pijanego kolegę na zewnątrz. Nie zatrzymujcie się aż do wyjścia, choćby nie wiem co. Jak ktoś się do nas przyczepi, sam się nim zajmę. -
 
malahaj jest offline  
Stary 05-03-2023, 03:16   #88
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 41 - 1998.03.13 pt; wieczór

Czas: 1998.03.13 pt, wieczór; g 23:05
Miejsce: Morze Karaibskie, Wenezuela kontynentalna; Barcelona; dyskoteka “Carrusel”
Warunki: jasno, ciepło, cicho; na zewnątrz: noc, pogodnie, sła.wiatr, ciepło (0)



Wszyscy



Plan jak to plan. Świetny póki pierwszy kontakt z wrogiem go nie zweryfikuje. Po całości albo trochę. Jak było tym razem w dyskotece “Carrusel” w piątkowy wieczór to się jeszcze miało okazać. Chociaż już teraz Buck i pewnie spora część jego drużyny zdawała sobie sprawę, że nie wszystko poszło zgodnie z planem.

Po pierwsze Suarez. Dziwnym zbiegiem okoliczności nie wykazywał woli i chęci współpracy. Cios rękojeścią gnata w potylicę jaki sprawił mu łysy wielkolud co prawda go obezwładnił zgodnie z planem. A potem chłopcy go przejęli i zaciągnęli z powrotem do toalety, że to niby pomagają dojść do siebie koledze jaki za dużo wypił. Chociaż Storm za cholerę nie wyglądał na tutejszego ze swoją charakterystyczną sylwetką i twarzą drobnego Azjaty do tego jako jeden z nielicznych przysłanych tu najemników prawie wcale nie mówił po hiszpańsku. Wiec wszelka komunikacja w tym języku spadała na jego koleżanków i kolegów, w tym wypadku na drugiego speca od walki bezpośredniej i obezwładniania przeciwników. Jojo jako Kolumbijczyk jak najbardziej wyglądał na tutejszego ale za to non stop się jąkał, zwłaszcza jak działał pod presją. A teraz na pewno działali pod presją. Do tego, żaden z nich nie był sprawnym negocjatorem jak ich blond koleżanka z Niemiec ani nie miał takiej naturalnej, swobodnej bajery jak ta druga ze Szwajcarii. Więc przy odgrywaniu zatroskanych kolegów poszło im tak sobie. Chyba na ich korzyść działało to, że w piątkowy wieczór, blisko północy nawet jak któryś z klientów wszedł do toalety to raczej nie po to aby prowadzić śledztwo w stylu “A co wy tu robicie?”. Tylko aby się odlać, ewentualnie to drugie albo to trzecie czyli puścić pawia. Sam łysy mięśniak stojący przed wejściem do toalety w barwnej koszuli już jednak zaliczał regularne spojrzenia wchodzących czy wychodzacych klientów. Zapewne brali go za ochroniarza w cywilu czy co bo jeden to się nawet zapytał go czy można skorzystać z toalety jakby miało tam być nie wiadomo co. Ba! Można było powiedzieć, że zrobił bardzo dobre wrażenie na co niektórych!

- Cześć. Nie widziałem cię tu wcześniej. Masz ochotę na drinka? Albo chcesz pozwiedzać? Ja i moja żona lubimy poznawać nowych ludzi. Zwłaszcza takich dobrze zbudowanych. Masz ochotę się zabawić ogierze? - zapytał jakiś znacznie drobniejszy od niego białas. Ale mówił płynnie po hiszpańsku więc zapewne należał do tych 40% białasowej populacji tego kraju. Wskazał na kobietę latynoskiej urody całkiem nieźle wyglądającą co z kieliszkiem w dłoni śledziła tok ich rozmowy z bezpiecznej odległości.

Ale zanim się rozmowa rozkręciła na dobre to włączył się Suarez. Okazało się, że albo nie był tak dobrze znokautowany jakby to sobie życzył Buck albo udawał to omdlenie lub po prostu zdążył dojść do siebie. Właśnie jak na głównej sali zabrzmiała mocniejsza muzyka, zapewne ta którą poszła załatwić Tweety i widać było jak Muller odziana w firmową biel i czerń kelnerki pcha wózek z drinkami przez tą salę więc dziewczynom udało się załatwić rwetes jaki odwrócił uwagę sporej ilości gości. Ale nie wszystkich.

- Chcą mnie porwać i zabić! Dzwońcie na policję! Ratunku! - krzyczał zdesperowany mafioz przeczuwając pewnie, że z rąk porywaczy nie czeka go nic dobrego. Zaczął się szarpać i wyrywać chociaż jego opór przeciwko dwóm a z Buckiem to trzem najemnikom został szybko spacyfikowany. Jednak parę osób obserwowało ich przejście jakby niepewni czego są świadkiem. W końcu jakiś drobny Azjata, półnagi Latynos, i białasowy wielkolud wlekli szarpiącego się Latynosa gdzieś na zaplecze. Taki zestaw zdecydowanie rzucał się w oczy i przykuwał uwagę. Jednak szczęście raczej sprzyjało porywaczom niż porwanemu bo żaden z tych paru gości jacy byli świadkami tej sceny albo nie potraktował tego poważnie albo namyślał się zbyt długo aby coś przeciwdziałać i chwilę później Buck mógł zamknąć drzwi na zaplecze odcinając się od tłumu na zewnątrz. Potem jeszcze krótki korytarz przez to zaplecze ale tu już byli jakby na swoim terenie i jedna z kelnerek już czekała z otwartymi drzwiami na parking.

- Furtka na parking jest otwarta. - powiedziała do nich wskazując na otwartą furtkę w ogrodzeniu jakie oddzielało małe podwórze zaplecza dyskoteki od głównej części parkingu. Trójka najemników z grupy Alfa i jeden nieco już bezwładny jeniec znalazła się pod gołym, wieczornym niebem.

- No szkoda, że nie powiedziałeś trochę wcześniej. Mamy tu parkę młodych zakochanych co sobie szepczą czułości na tylnej kanapie samochodu. Aż resory skrzypią. - tak go uprzedził Jumper jakiś czas temu gdy Buck i reszta jeszcze byli w miejskiej toalecie i kazał im zabezpieczyć parking. Obie grupy zatarasowały wjazd i wyjazd swoimi terenówkami aby nikt nie mógł tu wjechać obsadzając jednocześnie te wozy. W środku była broń długa no ale oni na razie stali bez żadnej widocznej jedynie z klamkami pochowanymi za paskiem spodni.

- Mamy problem w sali głównej. Gangerzy zaczynają się awanturować. Chyba pytają Tweety o Suareza. Robi się gorąco. - w krótkofalówce Buck usłyszał spokojny ale spięty głos Carabinieri. Coś tam widać poszło nie tak bo chociaż muzyczna i drinkowa dywersja się udała na tyle aby wyprowadzić herszta przez najbardziej zagrożony odcinek to jednak ktoś tam u jego ludzi zaczął coś podejrzewać zanim jeszcze dowlekli ich szefa do samochodu. Wyglądało na to, że mimo drinków z życzeniami od sympatycznej blond kelnerki która tak wpadała wszystkim w oko od początku wieczoru i wysiłków Lyry aby skupić na sobie ich uwagę to jednak w końcu któryś z bandziorów zorientował się, że to dziwne, że Tweety wróciła bez ich szefa. Podano już drinki jakie im zamówił a jego samego coś nie ma i nie ma. Jak im mówiła, że zaraz będzie, jak Lyra im podsuwała podawane przez uroczą kelnerkę drinki to no na chwilę to działało. Ale jednak wyglądało na to, że coś zaczynali czuć pismo nosem. No bo jak to tak? Chica wróciła z szybkiego numerku w kiblu a ich macho szef jeszcze nie?

- Dwóch idzie do kibla. Pewnie aby sprawdzić czy on tam jest. - zameldował były włoski detektyw zaraz potem. Jasne było, że tam chłopcy Suareza nie znajdą szefa bo Buck z kolegami właśnie go wlekli przez parking do czekającej furgonetki. Gestem Frog im wskazał na jedną z osobówek. No i było tam widać plecy wieczornego amanta oraz pantofelki jego oblubienicy. Chociaż chwilowo wydawali się być tak zajęci swoją samochodową poezją, że nie zwracali uwagę na resztę świata. I właśnie pod zabarykadowany wjazd podjechała jakaś osobówka. Walnęła rozzłoszczonym klaksonem dając znać co myśli o tej zawalidrodze z terenówki. W końcu był piątkowy wieczór, początek weekendowych baletów a tu była modna w okolicy dyskoteka. A w środku podejrzliwi gangerzy zaczynali szukać swojego szefa i coraz agresywniej wypytwać Tweety co z nim zrobiła.


---


Mecha 41

Rzut zbiorczy na reakcję otoczenia na akcję najemników

Wynik: 1-3 bez kłopotów; 4-6 drobne utrudnienie; 7-9 spore utrudnienie; 10 alarm

1-3 - poszło bez kłopotów
4-6 - co wydało się BN-om podejrzane ale w sumie niewiele z tego wyszło
7-9 - BN-i są zaalarmowany tym co się tu dzieje, podnoszą larum
10 = BN są aktywnie wrodzy przeciwko akcjom najemników


Rzuty 4k10: https://orokos.com/roll/971148 4d10=6, 2, 4, 8


Reakcja Suareza w toalecie i po drodze: 6 > drobne utrudnienia

Reakcja klientów w toalecie i po drodze: 2 > bez kłopotów

Reakcja klientów na parkingu: 4 > drobne utrudnienia

Reakcja gangerów Suareza: 8 > duże utrudnienia
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online  
Stary 11-03-2023, 00:06   #89
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- JoJo, zabierz go do furgonu. Zwiąż, ustaw tak, żaby było go widać, jak otworze boczne drzwi. Użyjemy go jako argumentu, żeby ostudzić gorące głowy, jak będzie potrzeba. -

Buck wydał polecenie jąkającemu się Latynosowi, po czym podszedł jeszcze do Suareza i na dzień dobry dał mu w pysk, aby odpowiednio o nastawić go do rozmowy. Tym razem nie bawił się w żadne ogłuszanie, czy inne taki. Ot zwyczajnie rozkwasił nos, sprawiając, że efektownie zalał się krwią. W razie czego musi robić odpowiedni wrażanie.

- Jeszcze jedne taki numer jak w tym kiblu i skończysz z kosem pod żebrem. - warknął mu do ucha po hiszpańsku - Masz coś, co należy do mnie i chce mieć z powrotem a Ty jeszcze możesz wyjść z togo żywy. O ile nie zmusisz mnie, żebym sam sobie tego poszukał, bez twojego udziału. -

Dał znak JoJo, żeby zabrał Suareza do furgonetki a sam chwycił za krótkofalówkę.
- Brawo, Charlie pełna gotowość. Wytłumaczcie grzecznie debilowi pod bramą, że w tej chwili nie chce tu być i zając pozycje. Za chwile powinni wychodzić. -
- Co masz zamiar zrobić? - zapytał Storm z wyczuwalnym napięciem w głosie.
- Mam zamiar wyprowadzić ich na zewnątrz i zgarnąć, tak jak planowaliśmy. Jak się uda, to zagram trochę na czas, żaby nasze drinki zaczęły działać. Ty wracaj na sale i obserwuj stolik. Jeśli zobaczysz, że coś zagraża naszym dziewczyną, to dajesz sygnał i wszystkie grupy wchodzą do lokalu, zabieramy dziewczyn i wycofujemy się. Ale liczę, że jednak pokuszą się o wyjście na zewnątrz, przy odrobinie szczęścia może nawet się rozdzielą i część zostaje na Sali z dziewczynami a część wyjdzie po mnie tutaj. W takim wariancie, jak ci drudzy już wyjdą, to wraz z grupą z baru przejmiecie dziewczyny a my zajmiemy się tu resztą. -
- A jak wezmą je za sobą? -
- To zadziałamy zgodnie z planem a Ty i grupa ze środa wychodzi chwile za nimi, jako nasza kawaleria. -

Storm kiwną głową i ruszył do drzwi. Buck dotrzymał mu kroku, ale po wejściu na zaplecze nie wchodził na salę tylko odnalazł wzrokiem jedną z miejscowych kelnerkach. Rezolutną blondynkę, która poznali już wcześniej. Juanita, chyba tak miał na imię.
- Co tam wielkoludzie? - zapytał z wyzywającym uśmiechem podchodzą bliżej.
- Mam tu takie coś na zbyciu i wydawało mi się, że to coś w twoim stylu. - Buck z uśmiechem wyjął banknot studolarowy.
- Och, przyjacielsku, za to możesz prosić prawie o wszystko. -
Tym razem to Buck się uśmiechał i pochylił się nad nią, żeby wyszeptać jej parę słów do ucha.
- Ooooo…. Jesteś pewien, że tego właśnie chcesz? Wiesz ich jest tak sporo… -
- Tak, dokładnie tego. Pamiętaj. Dwóch białasów, w tym jednej wielki, łysy i brzydki. -
 
malahaj jest offline  
Stary 12-03-2023, 17:39   #90
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 41 - 1998.03.13 pt; wieczór

Czas: 1998.03.13 pt, wieczór; g 23:15
Miejsce: Morze Karaibskie, Wenezuela kontynentalna; Barcelona; dyskoteka “Carrusel”
Warunki: jasno, ciepło, cicho; na zewnątrz: noc, pogodnie, sła.wiatr, ciepło (0)



Wszyscy



Dwie grupy stały na przeciwko siebie z wycelowanymy w tych drugich lufami. To raczej nie była codzienność w piątkowe wieczory w dyskotece “Carrusel”. Dwie całkiem spore grupy ubranych dość lekko i turystycznie mężczyzn celowało do siebie nawzajem. To już nie chodziło o to, że jakiś macho postanowił udowodnić drugiemu, że jest od niego większym macho na zapleczu klubu tylko to był całkiem inny kaliber zdarzenia. Bo nawet nie jakiś pojedynczy macho co chciał poszpanować machając pistoletem tylko była awantura na całego. Coś co przypominało jakieś gangerskie porachunki i wojnę gangów. Tutaj, na parkingu modnej w okolicy dyskoteki.

Na wieści od blondwłosej Juanity gangerzy Suareza co prawda hurtem ruszyli na zaplecze a potem do tylnego wyjścia tak jak w jednym z wariantów oszacował to Buck. Tylko, że zabrali ze sobą cztery “turystki” co jeszcze tez mieściło się w jego planie. Ale to, że zaraz po wyjściu na zewnątrz rzucą je na kolana, wycelują w nie swoje klamki biorąc za zakładniczki to już o tym nie było mowy. Mieli wyjść, dać się zagadać aż zaczną działać usypiacze podane do drinków i dać otoczyć przez dwie grupy szturmowe z polewaczkami a od zaplecza grupa “Gości” miała im odciąć odwrót do klubu. A najemniczki przebrane za turystki w razie potrzeby miały im dokopać wywołując dodatkowe zamieszanie. A teraz klęczały na asfalcie bo najwidoczniej gangerzy wzięli je za podstawione prowokatorki.

Akcja od paru minut przyspieszała coraz bardziej. Jeszcze jak Buck “negocjował” z Suarezem trzymanym przez Jojo i Storma to usłyszał od Carabinieri, że tych dwóch co poszło sprawdzić toalety oczywiście wróciło z wieściami do kolegów, że szefa tam nie ma. Ten ich numer dwa zaczął się robić natarczywy wobec Tweety wnioskując, że skoro poszła z szefem na numerek do kibla a wróciła bez niego to coś tu kręci co się z nim stało. A, że Tweety przyszła z trzema koleżankami to i na nie zaczęli pohukiwać co tu jest grane. Schiffer próbowała załagodzić sytuację tłumacząc, że szef na pewno zaraz się znajdzie, nie ma się co denerwować, pewnie spotkał znajomego czy co i ona sama może pójść i go poszukać. To na chwile załagodziło sytuację ale tylko na chwilę.

Akurat Storm zdążył wrócić na główną salę a Buck pogadać z Juanitą. Przez radio rozległy się pytania z Charlie do Jojo. Ten poszedł związać Suareza do furgonetki. I się nie odzywał. Charlie pytali czy potrzebuje pomocy. Juanita wzięła stówkę, uśmiechnęła się do łysego Jankesa i poszła do głównej sali gdzie coraz głośniej awanturowali się gangsterzy. Sara dała znak, że ze dwie osoby wyszły z klubu. Bravo zdążyli pozbyć się gości co przyjechali w piątkowy wieczór do popularnej w tej okolicy dyskoteki. Widok klamki wsuniętej za pas skutecznie dał im do myślenia aby poszukali sobie innego miejsca na piątkowe zabawy. Odjechali przy pisku opon zwracając przy okazji uwagę tych paru osób jakie stały przed frontem klubu i paru przypadkowych przechodniów. Zresztą i Bravo i Charlie meldowali, że “ludzie się na nas gapią”. Widocznie każda z samochodowych zawalidróg w przejściach rzucała się w oczy lokalsom chociaż nie na tyle aby ci coś z tym zrobili.

Nawet ta parka młodych zakochanych stąd czmychnęła. W którym momencie zorientowali się, że nie chcą brać udziału w tym co tu się wyrabia na parkingu trudno było powiedzieć. Buck zwrócił na nich uwagę jak uruchamiali silnik i ruszyli z kopyta chcąc się wydostać stąd jak najszybciej gdy czekał na rozwój wydarzeń. Juanita już poszła do środka a Kay się wreszcie odezwał przez radio. Suarez się stawiał. Zapewne wyczuł okazję skoro został sam z jednym porywaczem a nie trzema. Ale kolumbijski najemnik wyszkolony w podchodach i likwidowaniu kartelowych strażników dał radę wenezuelskiemu hersztowi gangu. Niemniej na słuch to musiało go to kosztować nieco wysiłku sądząc po zasapanych oddechu i irytacji w głosie. Może te odgłosy szmotaniny i trzęsąca się furgonetka wypłoszyły tych młodych zakochanych. Chociaż ostatecznie musieli zostawić samochód i uciekać pieszo. Bo ledwo ruszyli z takim impetem a zaraz zatrzymali się przez burtą UAZ-a blokującego wyjazd. Charlie nawet chętni byli pozbyć się potencjalnych świadków i ofiar strzelaniny więc dali im wolną drogę. Ale, że już pojawienie się suarezowców mogło być lada chwila to kazali im spadać na piechotę. Teraz więc pusty już wóz stał cicho wycelowany w burtę UAZ-a robiąc za dodatkową zawalidrogę przy wyjeździe. A parę osób na pobliskich ulicach i chodnikach zatrzymało się obserwując z zaciekawieniem co tu się wyrabia. Wiadomo, gapie się znajdą zawsze i wszędzie jeśli tylko jest okazja obejrzeć z bezpiecznego, animowego miejsca coś ciekawego. A w pierwszy wieczór weekendu w pobliżu modnej dyskoteki było ich całkiem sporo.

Po tym jak Juanita przekazała wiadomość gangerom o tym, że widziała jak dwóch białasów w tym jeden wielki, łysy i brzydki wywlokło ich szefa na parking to wiadomość podziałała jak marzenie. Wszyscy rzucili się go ratować! Tylko, że bezpardonowo zgarnęli “turystki” jakie już jawnie podejrzewali o współudział, i że są prowokatorkami tylko jeszcze nie do końca wiedzieli nasłanymi przez kogo. W każdym razie zgarnęli je ze sobą a, że okazali się równie bezpardonowi co wściekli to i przeszli przez główną salę na zaplecze z gracją pięści trafiającą w czyjąś twarz. Ale w swojej masie i widocznym wkurzeniu większość gości usuwała im się z drogi przy okazji robiąc zbiegowisko. Parę osób nawet zaatakowało Juanitę i Schiffer przy barze, że trzeba zadzwonić na policję bo chyba jakaś awantura będzie albo i porwanie. Część z nich szybko opuściła lokal w pospiechu ale, że niektórzy z nich mieli swoje samochody na parkingu to oczywiście znów zjawili się przed wjazdem na parking dziwiąc się czemu jakiś głupek zatarasował wjazd swoim Land Roverem. Co postawiło Bravo w kłopotliwej sytuacji bo albo musieliby wszyscy cofnąć się w głąb parkingu i zostawić pusty wjazd a piesi bez trudu mogli przecisnąć się między wjazdem a samochodem i dostać się na parking i czekających na nich samochodów jeszcze pewnie nie wiedząc, że wyjazd jest podobnie zatarasowany. Albo zostawić chociaż jednego człowieka aby ich jakoś zastopował. Tym razem było to z pół tuzina osób jakie śpieszyły się aby wsiąść do samochodów i stąd odjechać jak najprędzej. I nie zdawali sobie zapewne sprawy, że właśnie na parkingu zbliża się moment kulminacyjny tej konfrontacji z Suarezem i jego ludźmi.

- Te łysy! Dawaj naszego szefa! Dawaj albo rozwalimy te wasze dziwki! - krzyknął głośno jeden z suarezowców stojąc z krok za Tweety i celując z pistoletu w tył jej głowy. Reszta najemniczek była w podobnej sytuacji. Gangsterzy nie wyprowadzili ich na parking tylko zatrzymali się zaraz przy wyjściu z klubu na odgrodzonym siatką podwórzu jakie było zapleczem klubu. Na parking prowadziła tylko osobowa furtka, ta sama z jakiej niedawno korzystał Buck z kolegami. Ogrodzenie zwieńczone drutem kolczastym i skutecznie oddzielało obie strony konfliktu. Do środka czy na zewnątrz dało się dostać tylko przez tą furtkę. Była jeszcze brama ale zakluczona i skierowana w stronę tej samej ulicy na jaką prowadził wyjazd z klubu. Siatka jednak minimalnie przeszkadzała w wymianie ołowiu. Nieco utrudniała widzenie, zwłaszcza jak się patrzyło pod ostrym kątem. Mając cztery zakładniczki gangsterzy czuli się całkiem pewnie a może po prostu byli aż tak wkurzeni takim zdradliwym napadem i porwaniem ich szefa. Zakrwawiona twarz Tweety dobitnie świadczyła o tym jak są wkurzeni. Te usypiacze albo jeszcze nie działały i nie było wiadome jak i kiedy zadziałają. Schiffer jak dorwała się do krótkofalówki Carabinieri dała znać, że wiele szklanek było poprzewracanych albo niedopitych więc trzeba było się liczyć z tym, że usypiacze nie objawią się z pełną mocą albo z opóźnieniem. Zresztą w tak nerwowej sytuacji jaką mieli w tej chwili gdzie liczyły się sekundy a nie kwadranse to i tak wątpliwe aby zdążyły mieć jakiś wpływ na bieżącą sytuację. Jak za kwadrans ktoś z gangerów miałby poczuć jakieś oszołomienie, może nawet senność to raczej nie będzie to miało żadnego znaczenia na to co dzieje się tu i teraz.

Suarezowcy zorientowali się, że czeka na nich ustawka. Chociaż pm-y przeciwników dawały im przewagę to też rzucały się w oczy nie tylko gangsterom. Na chodniki wychodziło coraz więcej ludzi, w oknach okolicznych domów także widać było jakąś sylwetkę tu czy tam jak zwabieni hałasem i tym, że coś się dzieje wyjrzeli aby się temu przyjrzeć. Nawet jeśli nikt z klubu nie zadzwonił na policję to teraz można było się już z tym liczyć. Chociaż żadnych nadjeżdżających syren jeszcze nie było słychać. Dwóch gangerów wycelowało swoje gnaty w przestrzeń korytarza zaplecza. Tego samego jakim niedawno Alfa prowadzili Suareza a jeszcze krócej gdy Storm a potem Juanita udali się do środka. Korytarz był na może dziesięć kroków. I niezbyt było za czym się tam ukryć. Za to był nie szerszy niż dwóch strzelców na raz. Więc z zespołu Gości najwyżej dwóch mogło stać kryjąc się za futryną na salę klubową i z powodu klientów nie chcieli jeszcze wyjmować klamek na pokaz. Gdyby weszli do środka byliby niczym nie osłonięci przed ogniem z luf suarezowców. Pozostała szóstka albo mierzyła do klęczących zakładniczek na które byli bardzo wkurzeni albo do Bucka i jego kolegów będących za siatkowym ogrodzeniem.

- Mam dla ciebie propozycję Jankesie. Dam ci w mordę tak jak ty mi. Tak na zgodę. Po czym ja z chłopcami odjeżdżamy w swoją stronę a wy z waszymi dziwkami odjeżdżacie w swoją. Za chwilę i tak przyjadą tu gliny a wy nie znacie miasta, wyłapią was jak leszczy. A jak nie to się strzelamy tu i teraz. Hej chłopcy! Zacznijcie od rozwalenia tych dziwek! Słyszysz Jankesie? Jak ktoś z waszych pociągnie za spust to te dziwki zginą pierwsze. - Suarez chociaż harczał przez zakrwawiony i rozwalony nos, klęczał na podłodze furgonetki do jakiej jak się okazało Jojo nie miał kluczy więc nie mógł jej przestawić, no i z nożem Kolumbijczyka przy szyi to jednak potrafił zorientować się w sytuacji, że jego ludzie mają cztery klęczące atuty w ręku. Zaś sytuacja zrobiła się bynajmniej nie dyskretna i trzeba było się liczyć z przyjazdem policji.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172