- Pomocy. Niech mi ktoś pomoże przenieść ją gdzieś dalej. Czy może ktoś z państwa jest lekarzem? Ona traci dużo krwi! Pomocy! - właściciel tego niesamowitego przybytku zapytał obecnych po tym jak w dość nagły sposób wpadł do jadalni z jakąś ranną dziewczyną. Wiele osób zerwało się pomóc właścicielowi, więc Cliff nie zamierzał nikomu w tym przeszkadzać. Nie był lekarzem, choć jakiś czas temu pracował jako fizjoterapeuta, a przecież wiedzą powszechnie znaną jest fizjoterapeuci coś tam o medycynie wiedzą... ale... pytanie odnosiło się wyraźnie o lekarza, a Cliff nie chciał się podawać za kogoś kim nie był.
Wstał i wziął sobie ze dwie kiełbaski, do tego bułeczkę i musztardę. Usiadł z daleka od rannej dziewczyny i krzątających się przy niej osób. Polał sobie kielonika i zaczął spożywać śniadanie. No bo jak mawiał klasyk "jak się człowiek zdrowo żywi to sobie może wypić, ale wcale niekoniecznie trzeba się żywić, żeby se wypić - od czasu do czasu". Po zjedzeniu pierwszej kiełbaski zwrócił uwagę na Thomasa Andersona. Właściwie nie rozmawiał z nim wcześniej, ale znał jego imię i nazwisko z księgi gości. Słysząc pytanie Thomasa:
- Kto to jest?
Cliff odpowiedział:
- To trzeba na spokojnie - usiąść i pomyśleć. - po czym Cliff wskazał miejsce przy stole, przy którym siedział, a także na kolejny kieliszek, który właśnie napełniał. |