14-03-2023, 22:56 | #21 |
Reputacja: 1 | - Pomocy. Niech mi ktoś pomoże przenieść ją gdzieś dalej. Czy może ktoś z państwa jest lekarzem? Ona traci dużo krwi! Pomocy! - właściciel tego niesamowitego przybytku zapytał obecnych po tym jak w dość nagły sposób wpadł do jadalni z jakąś ranną dziewczyną. Wiele osób zerwało się pomóc właścicielowi, więc Cliff nie zamierzał nikomu w tym przeszkadzać. Nie był lekarzem, choć jakiś czas temu pracował jako fizjoterapeuta, a przecież wiedzą powszechnie znaną jest fizjoterapeuci coś tam o medycynie wiedzą... ale... pytanie odnosiło się wyraźnie o lekarza, a Cliff nie chciał się podawać za kogoś kim nie był. Wstał i wziął sobie ze dwie kiełbaski, do tego bułeczkę i musztardę. Usiadł z daleka od rannej dziewczyny i krzątających się przy niej osób. Polał sobie kielonika i zaczął spożywać śniadanie. No bo jak mawiał klasyk "jak się człowiek zdrowo żywi to sobie może wypić, ale wcale niekoniecznie trzeba się żywić, żeby se wypić - od czasu do czasu". Po zjedzeniu pierwszej kiełbaski zwrócił uwagę na Thomasa Andersona. Właściwie nie rozmawiał z nim wcześniej, ale znał jego imię i nazwisko z księgi gości. Słysząc pytanie Thomasa: - Kto to jest? Cliff odpowiedział: - To trzeba na spokojnie - usiąść i pomyśleć. - po czym Cliff wskazał miejsce przy stole, przy którym siedział, a także na kolejny kieliszek, który właśnie napełniał. |
15-03-2023, 20:10 | #22 |
Młot na erpegowców Reputacja: 1 |
|
19-03-2023, 16:49 | #23 |
Reputacja: 1 | Zakrztusił się słysząc krzyki i wycie wiatru z dworu. Przeszedł go dreszcz, ale szybko się otrząsnął. Podniósł się szybko, przewracając przy tym krzesło na którym siedział. Patrzył na to co się działo chwilę, próbując ocenić sytuację. Odnaleźć się w tej mrożącej krew w żyłach scenie… Ale krew nie marzła. Nie w żyłach dziewczyny. Ni metaforycznie, ni rzeczywiście… Po prostu lała się obfitą strużką, szybko opuszczając stygnące naczynie jej ciała. Bez zastanowienia ruszył, przepychając się przez gapiów w stronę stołu, rannej i obryzganego krwią Jake. Szybko przyjrzał się ranom. Miał jakieś tam pojęcie o takich sytuacjach. Napatrzył się, naczytał, naprzeżywał podobnych sytuacji przygotowując się do pisania swojej pierwszej książki. Widział wypadki. Tamował krwotoki. Przeprowadzał resuscytację. - Odsłoń ranę. – powiedział poważnie. Opanował drżenie dłoni wywołane skokiem adrenaliny. Wziął głęboki wdech. Przyłożył dwa palce do tętnicy szyjnej dziewczyny. Wypatrywał ruchu klatki piersiowej. Był skupiony, odcięty od szumu Sali i gości za jego plecami. Jego pierwszą myślą, było sprawdzenie pulsu rannej. |
20-03-2023, 13:19 | #24 |
Reputacja: 1 | WSZYSCY OBECNI W SALI JADALNEJ W sali jadalnej zapanowało zamieszanie. Jedni goście siadali przy stolach nie przejmując się trwająca tuż obok nich akcją ratunkową. Bo inaczej działań pozostałych nie można było nazwać. Nieco chaotyczna, mało profesjonalna, wykonywana przez trzy osoby z całej grupy, ale jednak próba uratowania komuś życia. ANDY, BARRY, JACKE Tym kimś okazała się być dość młoda kobieta. Barry wyczuł puls pod palcami. Przynajmniej tak mu się wydawało. Po chwili, we czterech, ułożyli ranna tak, aby mieć dostęp do jej pleców. Pleców, które wyglądały jak siekanka. Poszarpane lub pocięte mięso, głębokie, mocno krwawiące rany z których wylewała się życiodajna ciecz. Próbowali zatamować upływ krwi, ale było to wyzwanie. Największe doświadczenie medyczne, jak się okazało, miał Tim. Właściciel „Czystego śniegu” musiał pobrać stosowne nauki, aby zrobić papiery ratownika górskiego, które wisiały dumnie nad recepcją, zaraz obok wieszaków na klucze, pokazując gościom, że są w dobrych rękach. IVA, JOEL Iva i Joel dołączyli do trójki mężczyzn dość szybko. Zastali Tima, Andy’ego i Barry’ego (o ile dobrze zapamiętali imiona gości), którzy próbowali ogarnąć krwawą jatkę. Cały stół, na którym ułożono kobietę, zalewała teraz krew. Gęste krople i niewielkie strumyczki skapywały lub spływały na podłogę jadalni zamieniając ją w miejsce z jakiegoś koszmaru. Charakterystyczny odór krwi wypełniał pomieszczenie swoją wonią. ANDY, BARRY, IVA, JOEL, JACKE Z pomocą Ivy i Joela udało im się, jako tako, połatać kobietę. Ranna była nieprzytomna i krwawiła, ale liczyli na to, że udało im się powstrzymać największe krwotoki. Kilka ran wyglądało naprawdę poważnie. - Dobra – Tim spojrzał na resztę ratowników z wysiłkiem. – Rany tej kobitki są naprawdę paskudne. Wyglądają na robotę niedźwiedzia, ale jest środek zimy, więc to bardzo dziwne. Słuchajcie. Na parterze, po drugiej stronie jadalni, mamy pokój numer dwa. Proszę – podał im klucz - Przenieście ją może do niego, ale ostrożnie. Ja spróbuję wywołać kogoś przez radio i powiadomić o tym, co się stało. Jakbyście mogli zerknąć na jej rzeczy. No i ktoś powinien przy niej zostać. To powiedziawszy Tim skierował się do kuchni. Zapewne aby dać instrukcje swojej żonie lub pracującemu u nich chłopakowi, którego większość gości zdążyła poznać podczas rejestracji i rozlokowywaniu się w „Czystym śniegu”. Wiatr za oknem przybrał jeszcze bardziej na sile. Wył opętańczo, a śnieg tańczył szaleńczo, jakby za śnieżną zawieruchą, szykowała się do wściekłego szturmu nienawistna armia. THOMAS, CLIF, ICHIKA Cała scena trwała dobre kilkanaście minut. Przez ten cały czas pozostali ludzie dwoili się i troili, bladzi z szoku, próbując powstrzymać krwotok. Thomas udawał że pomaga, co jakiś czas podając jakiś bandaż, kawałek szmaty czy co tam było potrzeba. Ichika nie mieszała się do całej sytuacji, a Clif zdążył walnąć jeszcze jedne lub dwa kielonki. Było coś nierzeczywistego, niemal surrealistycznego w tej scenie. Stół. Na nim umierająca kobieta. Przy niej ludzie próbujący zrobić co tylko da się w takiej sytuacji. Krew. Spływająca na podłogę, gdzie deptali po niej ratownicy. Paskudny, mdlący zapach dominujący w sali. I wiatr. Wyjący wicher, niczym szyderczy śmiech pradawnych i okrutnych sił natury. I wtedy właśnie cała trójka pomyślała o tym, co lub kto mógł zrobić to tej nieznajomej kobiecie, a siedzący bokiem do okna Clif zauważył nagle jakieś poruszenie, a kiedy odwrócił się instynktownie w tym kierunku, ujrzał koszmarną, wykręconą, demoniczną twarz czy też maskę spoglądającą prosto na niego. Nim zdążył zareagować oblicze cofnęło się od szyby i zniknęło w szalejącej burzy śnieżnej. NATHANIEL Praca na kuchni wróciła do rytmu. Co prawda Nathaniel słyszał ciągle jakieś hałasy dobiegające zza ściany, gdzie znajdowała się jadalnio – świetlica „Czystego śniegu” ale nie miał czasu zainteresować się tym bliżej, jeśli nie chciał zaryzykować oparzenia lub kontuzji. Praca „przy garach”, przy wrzątku i gorącej parze, wymagała – wbrew powszechnej opinii – uwagi. Jednak, wykonując kolejne działania, nie mógł pozbyć się z głowy widoku zamaskowanej postaci. Myśli uparcie wracały do niewyraźnie osoby za oknem. Śnieżyca zdawała się przybierać na sile. Wiatr szarpał śniegiem. Napierał na okna, za którymi dało się dostrzec to, co działo się nie dalej niż trzy metry od budynku. Drzwi do kuchni otworzyły się, kiedy mieli za sobą najbardziej wymagającą pracę. Stanął w nich Tim. Od razu widać było, ze ma krew na rękach i niewyraźne spojrzenie. Jak człowiek, który jest w szoku. - Młody – zwrócił się do chłopaka. – Będziesz mi potrzebny. Trzeba wytrzeć krew w jadalni. Żona Tima zbladła. - Mamy tam jakąś kobietę. Strasznie poraniona. Całe plecy… masakra. Nie wiem czy przeżyje. Spróbuję wezwać kogoś przez radio. Goście mogą potrzebować … czegoś ciepłego. Miastowe są kruche, wiecie przecież. Tim ruszył w stronę bocznego wyjścia z kuchni, zapewne kierując się do krótkiego korytarza prowadzącego na schody na wieżę radiową. - Aha. Kazałem tę ranna przenieść do dwójki. Te doktury co ją rezerwowały, to raczej nie przyjadą za szybko. „Dwójka” – to w żargonie obsługi „Czystego śniegu” był luksusowy apartament, wynajmowany za ekstra pieniądze. Z własną łazienką, z lepszym wystrojem i kominkiem. Spory apartament na cztery osoby. Rezerwowany z dużym wyprzedzeniem przez gości i rzadko, tak jat teraz, stający pusty. Mieli faktycznie zająć go jacyś ludzie, którzy dokonali przedpłaty i tak dalej, ale nie dojechali na czas i raczej, przy tej pogodzie, nie zanosiło się, że dotrą do „Czystego śniegu” w najbliższym czasie. Tim ruszył do bocznego przejścia i zniknął w łączniku. WSZYSCY Światła w „Cichym śniegu” zamigotały nagle i zgasły, pozostawiając pomieszczenia w półmroku spowodowanym czarnymi, śnieżnymi chmurami i śnieżną nawałnicą. W cieniach i półcieniach wszyscy nagle, nie wiadomo dlaczego, wstrzymali oddech. I gdzieś w budynku, niemal po kilku sekundach, rozległ się jakiś krzyk. Spanikowany, przerażony, niemal obłąkany. I z całej grupy ludzi tylko Nathaniel wiedział, że tak mogła krzyczeć tylko jedna osoba w całym „Czystym śniegu” – córka Tima, której choroba na pewno słabo korespondowała z szaleństwem pogody, a nagłe wyłączenie światła mogło spowodować nagły atak paniki. Ale nim ktokolwiek zdążył zareagować usłyszeli kolejny dźwięk. |Rytmiczne, energiczne, wręcz wściekłe łomotanie do drzwi wejściowych. |
20-03-2023, 14:01 | #25 |
Reputacja: 1 | Cliff zrobił wielkie oczy, gdy zobaczył to coś za oknem. Odwrócił się w stronę sali, a potem znów w okno. Coś mu to przypomniało. Zerwał się na równe nogi i zanim jeszcze zgasło światło i ktoś krzyczał to on sam krzyknął do wszystkich w sali jadalnej: - Tam jest... ktoś... za oknem! Skurwysyn w stroju arktycznym z maczetą! Ma coś jakby maskę p-gaz na mordzie! Po czym wziął dwie butelki ze sobą (jedną włożył do kieszeni swojej kurtki, a drugą zostawił w lewej dłoni), a w prawej dłoni ścisnął nóż kuchenny do krojenia chleba i odszedł ze stołu delikatnie chwiejnym krokiem. Nawet wcześniej nie bardzo zwracał uwagi jak dużo krwi wyleciało z tamtej dziewczyny. Najwyraźniej nie dożyje następnego śniadania, więc Cliff nie bardzo wiedział po co marnowano siły i środki na jej ratowanie. Po zgaśnięciu światła i krzyku - Najwyraźniej nie jeden kutas czai się w krzaczorach. - stwierdził Cliff przypomniawszy sobie film Predator. Kontemplował sobie, że skoro pajac, którego zobaczył za oknem, tak bardzo pokancerował dziewczynę i teraz dobija się do ich drzwi to pewnie będzie chciał wszystkich zaszlachtować. Oczywiście Cliff nie widział żadnej maczety, ale to pasowało do koncepcji z ranną, więc takie małe mijanie się z prawdą raczej nie powinno nikomu przeszkadzać. Istniał również problem tego typu, że Cliff już był nieźle zrobiony, a promile tylko będą rosły, bo przecież nadal pije (no, chwilowa przerwa to nie całkowita przerwa). Pewnie w czasie walki szybko polegnie, ale tanio skóry nie sprzeda. W ostateczności splunie w twarz wrogom. - Zabarykadujcie drzwi i okna! - krzyknął słysząc dobijanie się do drzwi. Udawał lidera i może ktoś zdoła się nabrać pomimo jego stanu nietrzeźwości. Może nawet pomyślą, że jest jakimś weteranem wojen w Afganistanie. Nie chciało mu się co prawda wymyśleć tego typu historyjek, ale zawsze można coś pomyśleć na przyszłość. O ile będzie jakaś przyszłość. W sumie jakby psychopaci chcieli zabrać ranną dziewczynę, żeby ją wykończyć to Cliff był pierwszy, żeby stwierdzić nie ma problemu. W sumie jeżeli rekrutują to dołączyłby, choć na razie wszystko to przypominało film Martwy Śnieg. Było źle. A będzie gorzej. Cliff napił się łyka z trzymanej w ręku butelki. Niewiele już tam wódki zostało, ale miał jeszcze jedną w zapasie przy sobie. I kilka w ośrodku. |
20-03-2023, 21:18 | #26 |
Reputacja: 1 | Scena z poszkodowaną dziewczyną zapierała Ivie dech w piersi, tym bardziej wstrzymywany, im wyraźniejsza i bardziej nachalna robiła się woń lejącej się po stole krwi. Przez kilka krótkich chwil kobiecie kręciło się w głowie i tylko opanowanie reszty grupy ratowników trzymało ją w pionie. Chciała pomóc, ale mogła jedynie podawać gazy, ręczniki i bandaże, gdy Tim o to prosił. Miała cichą nadzieje, że przy tych czynnościach jej dłonie nieopatrznie splotą się z dłońmi Thomasa, w którego była zapatrzona już od swojej wczesnej młodości. Nic takiego nie miało miejsca, bo jej dawny mentor szybko wycofał się z grupy, której ona stanowiła solidną część.
__________________ "Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania." |
21-03-2023, 00:14 | #27 |
Northman Reputacja: 1 | Andy zdecydowanymi ruchami, acz ostrożnie, aby nie uszkodzić dziewczyny jeszcze bardziej, pomógł Timowi i reszcie rozciąć kurtkę i sweter dziewczyny. Rany okazały się być na plecach. Kilka wnikliwych spojrzeń wystarczyło, aby wykluczyć teorię Spencera o niedźwiedziu. Faktycznie spodziewał się ujrzeć ślady zwierzęcego ataku, lecz kuguara. To co zobaczył sprawiło, że po plecach przeszły mu lodowate dreszcze, a serce zabiło mocniej. - To rany po czekanie. - powiedział półgłosem do stojących przy nim nad nieprzytomną. - Organy wewnętrzne zdają się nie być uszkodzone. Bez szpitala ma jednak nikłe szanse przeżycia. Jakby pod wpływem spojrzeń odrzekł uprzedzając ewentualne pytania. - Jestem chirurgiem. Kiedy inni oczyszczali rany, on pobiegł do swojego pokoju i z plecaka wyjął apteczkę. Bandaż, woda utleniona, igła i nici. Nic więcej nie mógł zrobić. Za pas wsunął górski czekan. Kiedy oczyszczone i odkażone rany były gotowe do szycia, Andy założył szwy. Pozostali ostrożnie założyli opatrunki bandażując torso dziewczyny. Ranna była gotowa do transportu ku dwójce, którą przygotowała Iva. Wtedy zgasło światło pogrążając pomieszczenie w półmroku. Szalejąca burza skutecznie blokowała popołudniowe światło zza okna. Za chwilę zapewne włączy się awaryjny generator. Oby nie musiał być odpalany manualnie! Krzyk podpitego faceta o maczecie za oknem nie tyle zdziwił co zastanowił na chwilę. A więc napastników było co najmniej dwóch. Albo tamtemu się przewidziało. Tudzież nie odróżniał siekiery do lodu. Rozdzierający wisk z wnętrza domu zaalarmował znienacka. Co się dzieje?! Odpowiedz sama cisnęła się na myśli. Byli atakowani przez jakąś bandę pierdolonych zwyrodnialców! Szczęście w nieszczęściu, ze żadna z córek z nim jednak nie przyjechała! Łomotanie w drzwi sprawiło, że pewnym krokiem ruszył ku nim z dobytym czekanem ignorując wrzask pijaka o barykadowaniu się. Ofiar mogło być więcej. Wejście oświetlone były bladym kręgiem poświaty z baterii ewakuacyjnego reflektora, który włączył się po utracie zasilania. Szarpnął za klamkę uchylając częściowo i nogą zapierając drzwi, aby łatwiej było powstrzymać niespodziewany atak. W razie potrzeby zatrzasnąć z powrotem. Z wzniesioną do ataku siekierą spojrzał przez otwarcie na szalejącą za progiem burzę.
__________________ "Lust for Life" Iggy Pop 'S'all good, man Jimmy McGill |
21-03-2023, 05:04 | #28 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 21-03-2023 o 05:10. |
23-03-2023, 19:41 | #29 |
Młot na erpegowców Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 23-03-2023 o 19:49. |
24-03-2023, 22:46 | #30 |
Reputacja: 1 | Jake w napięciu obserwował wszelkie czynności wykonywane przy poranionej dziewczynie, która ułożył na stole. Gdy pojawiły się przy niej zdolne jakkolwiek pomóc osoby, odsunął się na bok i korzystając z chwili poszedł szybko przemyć ręce i twarz przynosząc dodatkowe ręczniki i koce. W milczeniu obserwował poczynania przyjaciół i nieznajomych nie zwracając za bardzo uwagi na nieludzkie zachowanie pozostałych i szalejącą wichurę na zewnątrz. Rany dziewczyny wyglądały paskudnie. Myśli o tym co mogło jej się przytrafić ukazywały mu coraz mroczniejszy obraz rzeczywistości, w której się znaleźli. Opis narzędzia, którym zadano rany również nie pomagał. Metaliczny zapach krwi drażnił jego nozdrza potęgując wzbierające w nim napięcie. Otrzeźwiał gdy tylko usłyszał, że ktoś ma przenieść dziewczynę do pokoju wskazanego przez Tima. - Ja pomogę... Wyrwał się i wtedy zgasło siatło i rozbrzmiały kolejne wrzaski. - Szybko, zabierzmy ją stąd. Ponaglił pozostałych wyciągając z kieszeni latarkę. Włączył ją i chwycił materiał, na którym była ułożona dziewczyna aby móc ją z kimś przenieść. Starając się chwilowo nie myśleć o osobach mogących być na zewnątrz, o których mówili pozostali. |