Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2023, 03:03   #172
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 46 - 2520.05.30 wlt (1/8); południe

Miejsce: Ostland; Lenkster; Podzamcze; karczma “Pod skocznym zającem”
Czas: 2520.05.30; Wellentag (1/8); południe
Warunki: wnętrze karczmy; gwar głosów, jasno, ciepło; na zewnątrz: jasno, sła.wiatr, zachmurzenie, nieprzyjemnie


Grupa powrotna




link: https://i.pinimg.com/originals/b7/85...4646053720.jpg


- No i znów tu jesteśmy… Jak przyjemnie wrócić na znajome śmieci! - Petra zdążyła się już wygodnie rozsiąść przy jednym ze stołów. Tak wygodnie, że założyła buty o jego krawędź a teraz przeciągnęła się leniwie jakby zrzucając z siebie resztki snu i zmęczenia. Sądząc po jeszcze nie do końca suchych włosach to musiała zamówić sobie kąpiel aby praktycznie i symbolicznie pozbyć się kurzu drogi i trudów podróży przez górskie bezdroża. I dziwnym zbiegiem okoliczności obie szefowe zajęły ten sam stół co prowadziły rozmowy rekrutacyjne w “Zającu” ponad dwa miesiące temu. Jakby miały do niego sentyment czy też chciały niejako symbolicznie wrócić do punktu wyjścia. Zdążyli bowiem wrócić na Podzamcze Lenkster wczoraj pod koniec dnia. Wreszcie można było się wyspać we własnym łóżku. No przynajmniej własnym na tą noc. Wysłanniczki górskiego hrabiego bowiem postarały się aby każdy z ich towarzyszy miał gdzie nocować i opłaciły ten nocleg. I z góry kilka kolejnych. Jeszcze nie było pewne jak długo tu zostaną ale raczej lada dzień nikt nie planował powrotu do górskiej twierdzy.

Od walki z goblińską zasadzką gdzieś w górskich trzewiach doliny łączącej Steinwald i Zelbad mijało jakoś dwa tygodnie. Co prawda wysłannicy margrabiego wybronili się a nawet przegnali pajęcze gobliny zadając im spore straty ale i sami też mocno oberwali. Petra, Lothar i Greta byli ciężko ranni. Eryk nieco lżej a do tego niebieskowłosa szefowa z powodu ran musiała dobić swojego konia przez co znów stała się piesza i ich jedynym jeźdźcem pozostała Inez.

Po tej walce i opatrzeniu ran zastanawiano się co robić dalej. Mieli sporo rannych i obolałych w ich dość niewielkiej grupce. Inez rozważała powrót do Steinwald aby się wykurować. Tam mieli najbliżej ale oznaczałoby to cofnięcie się w podróży do Lenkster o dwa czy trzy dni. A potem jeszcze raz trzeba by było przechodzić całą doline od początku. Greta doradzała podróż do Lenkster bo tam była nadzieja na fachową pomoc medyczną. Petra jaka zazwyczaj była najbardziej decyzyjna wówczas była apatyczna, obolała, osłabiona i rozdrażniona więc niezbyt brała udział w dyskusji. W końcu przeważył głos Eryka który uznał, że do Zelbad chyba dadzą radę dotrzeć o ile znów coś ich nie napadnie. A to po drodze do Lenkster. No i w Zelbad się zobaczy co dalej. Inez po zastanowieniu przyjęła ten plan więc jak odpoczęli po tej walce to ruszyli dalej ku niewielkiej, górskiej osadzie.

Okazało się to dalej to dla poranionych i osłabionych bólem i upływem krwi ludzi jest znacznie dalej. Pierwotnie gdyby byli cali dotarliby tam pewnie w dwa, może trzy dni. Trochę zależne to było od pogody i tego co natrafiliby po drodze. A tak z tyloma rannymi to jak ruszyli w pierwszych dniach tygodnia to dotarli tam dopiero w Festag. Taka podróż przez górskie ostępy niezbyt sprzyjała powrocie do zdrowia więc gdy tam dotarli stan rannych niewiele się zmienił. Ale też nie było się co dziwić, że Inez zarządziła dłuższy postój czekając aż ranni pod tutejszymi pierzynami wyjdą z kryzysu. Udało jej się przekonać mieszkańców Zelbad do współpracy i za pewną opłatą wynajęła od nich łóżka aby wysłannicy margrabiego mogli spać i odpoczywać w godziwych warunkach.

Sami mieszkańcy górskiej osady też byli ciekawi wieści z trzewi gór. I byli dość zaskoczeni, że w ogóle ktoś stamtąd wrócił. A nawet, że udało się śmiałkom odnaleźć ową legendarną, górską twierdzę, że tam naprawdę jest jakiś górski hrabia a do tego z von Falkenhorstów, i że te wozy tam dojechały, że będzie odbudowa zamku i miasta, że teraz wysłannicy władcy gór jadą z powrotem do Lenkster aby załatwić zaopatrzenie, różne sprawunki na rzecz rodzącej się społeczności no i znów będą tędy za jakiś czas wracać bo górski pan zamierza przywrócić dawną świetność górskiemu królestwu swoich przodków. Wszystkim tym mieszkańcy Zelbad byli mocno zadziwieni ale ogólnie chyba raczej radzi wysłannikom hrabiego. Więc te trzy dni jakie u nich spędzili upłynęło dość sielsko. Można było wyleczyć rany, wyspać się pod pierzyną, w cieple i pod dachem a nie na derce i pod namiotem jak to trzeba było spać na szlaku. I trzy dni odpoczynku bardzo im się przydały i pomogły. Po tym odpoczynku jeszcze tylko Petra miała przez Inez zmieniane opatrunki a reszta zdążyła się wykurować. Ale i niebieskowłosa szefowa odzyskała rezon i swój tradycyjny, buńczuczny humor. To co jej zostało do zaleczenia uznała za głupstwo i na kolejny dzień zarządziła wymarsz do Lenkster. Ruszyli tam jakoś w połowie zeszłego tygodnia. Tym razem poszło im dość gładko i znów w Festag czyli wczoraj, pod koniec dnia, dotarli do ponurego zamczyska jakie strzegło Ostlandu od zachodu. Można było wrócić do przysłowiowej cywilizacji. Obie szefowe mając dobre wspomnienia z “Zająca” zdecdyowały się na szukanie noclegu właśnie tam. No i tam powinien mieszkać trzeci z wysłanników, Peter jaki miał pełnic rolę ambasadora no i organizatora kolejnych wypraw do górskiego zamku. Jednak go nie zastali bo okazało się, że w międzyczasie tych ponad dwóch miesięcy udało mu się zamieszkać w samym zamku. Więc już o zmroku Inez wysłała tylko do niego krótką wiadomość o ich powrocie na Podzamcze. Peter osobiście pojawił się dzisiaj z rana ciekaw wieści z Bastionu tak samo jak jego koleżanki tych z Lenkster. Zaś jeszcze wieczorem i Petra i Inez dały znać swoim towarzyszom, że kolejny dzień to dzień odpoczynku po tych górskich podróżach i o ile Peter nie przyniesie jakichś alarmujących wieści to będzie dzień laby zanim się zabiorą za te wszystkie sprawy jakie mieli tu do załatwienia.

Dzisiaj od rana też każdy z podróżnych wstawał jak chciał. A, że raczej mało kto nie chciał skorzystać z okazji aby się wyspać, wykąpać i odpocząć to zanim zaczęli się stopniowo grupować przy stole szefowych to się zrobiło południe. Peter przy bogatym posiłku opowiadał im co się tutaj działo przez te ostatnie dwa miesiące odkąd opuscili Podzamcze. Zaś koleżanki relacjonowały mu dzieje podróży tuzina wozów do górskiej twierdzy z jakiej na miejsce dotarła połowa z nich a inne zaczęły akcję osiedleńczą w tych różnych stanicach, zamkach i wioskach po drodze. Niejako potwierdziło się, że to Peter zorganizował te cztery załogi wozów jakie samodzielnie dotarły aż do Liedergart gdzie je spotkali powracający do Lenkster wysłannicy górskiego margrabiego. Cieszył się, że dotarli samodzielnie aż tak daleko chociaż też i współudział miały w tym i te obsady zamków jakie pozostawiły tam szefowe. Można tam było odpocząć a także mogli oni pokierować ruch dalej, we właściwą dolinę chociaż sami jeszcze wówczas nie wiedzieli co się stało z tymi jacy pojechali dalej.

Na miejscu zaś miłośnik fajkowego ziela zdołał na tyle zainwestować tak monety jak i osobiste kontakty, że z miesiąc temu udało mu się przenieść z “Zająca” na sam zamek Lenkster gdzie niejako już prawie oficjalnie mogła być ambasada górskiego hrabiego. A teraz jak koleżanki wróciły z nowymi wieściami jakie wskazywały, że akcja kolonizacji gór odbywa się całkiem pomyślnie to jeszcze powinno wzmocnić ich pozycję na dworze w Lenkster a pośrednio pewnie i w samym stołecznym Wolfenburgu. Rozmowy toczyły się wartkim torem, głównie wymieniano wieści i planowano kolejne posunięcia. W końcu koleżanki Petera wróciły z całą listą spraw do załatwienia, od kupna nowych koni dla nich samych i tych znaczniejszych osobistości z Bastionu bo nawet sam górski lord miał tylko jednego konia, przez zakup dziarskich kucy dla oddziału Eryka, zorganizowanie naboru różnorakich specjalistów niezbędnych do odbudoway zamku i miasta Falkenhorst i tych po drodze i jeszcze wiele, wiele innych.

Niejako przy okazji siedział z nimi Gotryk. Ów starszy już pan ubrany w mnisi habit jakiego górska ekspedycja wyratowała z rąk goblinów i szczęk ich pająków. Początkowo zajął się rannymi, zwłaszcza mężczyznami, podobnie jak Inez kobietami i w ramach wdzięczności za ten ratunek a pewnie i zdrowego rozsądku podpowiadającym, że samotna podróż przez te dzikie ostępy może się zakończyć dla takiego podróżnika dość marnie i szybko. Więc udał się z nimi do Zelbad. A tam jakoś tak wyszło, że dalej też postanowił z nimi wrócić do Lenkster. Z rozmów wyszło, że Gotryk jest bardzo bogobojnym człowiekiem jaki pieszo zwędrował cały spory szmat Ostlandu a nawet bywał w sąsiednim Hochlandzie, Ostmarku czy Talabeklandzie. Sam zresztą pochodził z tej ostatniej prowincji. Miał talent do snucia przyjemnych dla ucha opowieści. Więc kreował obrazu wielkiego, słynnego na całe Imperium miasta poświęconego Tallowi położone w wielkim kraterze wyżłobionym podobno przez samych bogów. Jednak nakazy wiary zawsze w końcu gnały pielgrzyma gdzieś dalej. Aby odwiedźić sławne świątynie, cudowne źródła, błogosławione kapliczki, dotknąć świętych relikwi pozostałych po błogosławionych duszach i to różnych bogów i patronów tych krain. Wydawał się być pod tym względem bardzo kosmopolityczny i tolerancyjny.

Właśnie jak przybył do Lenkster dowiedział się o akcji górskiej kolonizacji. I postanowił dotrzeć do Bastionu w którym niegdyś, dawni von Falkenhorstowie, zbudowali blask wiary, kultury i nauki jaki przetrwał odległym echem aż do dzisiaj. Choć głównie w formie na w pół legendarnych i mitycznych czasów świetności, jeszcze sprzed najazdu Gorgotha Władcy Bestii jaki mielenium temu spustoszył Ostland tak bardzo, że ponoć prowincja stanęła na krawędzi upadku i do dziś tamte straszne wydarzenia przetrwały wśród prostego ludu w opowieściach. No to von Falkenhorstowie rządzili górami jeszcze przed tamtą odległą w czasie wojną. Więc jak Gotryk się o tym dowiedział postanowił tam wraz z dwoma towarzyszami udać się tam wierząc, że na pewno znajdzie się tam coś godnego oddania czci i wiary z dawnych czasów. Ale właśnie wpadli w zasadzkę tych przeklętych goblinów i ich pajaków. Ciała jego towarzyszy, wyprute i jakby zmumifikowane, znaleźli ze dwa dni później, jak jeszcze wlekli się doliną do Zelbad.

- U nas Grecie bardzo zależy na jakimś kapłanie, najlepiej Talla bo w Bastionie jest świątynia ale mocno zapuszczona. - Petra rozmawiała jeszcze w Zelbad z tym bogobojnym człowiekiem. Ten spojrzał w kierunku młodej brunetki i zastanawiał się chwilę. On sam żadnym kapłanem oczywiście nie był. Ucieszył się z wieści, że na miejscu jest już młoda kapłanka Sigmara. Wiele o niej słyszał jeszcze w Lenkster gdy szykował się do drogi więc radował się, że służka boża dotarła na miejsce przeznaczenia.

- W Lenkster to nie słyszałem pani, aby był ktoś od Talla. Oni raczej w dziczy urzędują a Lenkster to głównie zamek na szczycie góry. Tam na zamku jest tylko mała kapliczka poświęcona Tallowi ale kapłana to raczej tam nie ma. Przynajmniej nie na stałe. - odparł po chwili namysłu bo jako człek religijny na wszelkie miasta i inne miejsca patrzył właśnie przede wszystkim pod kątem świętych przybytków w jakich można by się pokłonić dobrym bogom.

Ale zwrócił uwagę, że Lenkster jest twierdzą graniczną z Hochlandem a tam już ten patron leśnych zwierząt i łowów jest znacznie bardziej popularny niż zdominowane przez Sigmara Ostlandzie. Co więcej niedaleko od granicy jest sanktuarium, święty krąg druidów jeszcze z pradawnych czasów. Tam zapewne warto by się udać aby zasięgnąć języka. Miejsce jest znane z powodu leczniczych właściwości źródeł i oczyszczającej mocy wodospadu poświęconego Tallowi oraz krystalicznie czystemu jezioru do jakiego wpada jakie poświęcono Ryi. Jej kapłanki też tam bywały ale jednak miejsce było zdominowane przez kapłanów Talla. Być może więc udałoby się przekonać któregoś z nich aby udał się w głąb górskiej krainy no ale tego Gotryk już obiecywać nie chciał. Zaoferował swoją bogobojną i skromną osobę jako przewodnika do tego kręgu po tamtej stronie granicy. Sama granica była raczej dość prosta do przekroczenia, zwłaszcza dla zwykłych ludzi. Poza słupami granicznymi na granicznej rzece Wulfen to najczęściej niewiele świadczyło, że się przekracza granicę pomiędzy prowincjami. Sama rzeka była bystra i miejscami szeroka to najlepiej było przekraczać ją albo łodzią albo brodem no albo co było dość rzadkie - mostami. Bo tych był może jeden czy dwa o jakich wiedział Gotryk.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline